Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#35

If you ever need somebody
Even if all your tiles fall down
If you ever need somebody
Even when all your hope runs out
If you ever need somebody
I believe, I believe, I believe in you, in you

~~ The Score, Believe

<:):):>


To uczucie było niepodobne do żadnych innych, to było jak ekscytacja połączona z niepewnością i nadzieją, w które wplatał się strach, że coś pójdzie nie tak, jak powinno. Kilka kolejnych miesięcy minęło bardzo szybko. Nie mieliśmy nawet czasu na rozpamiętywanie przeszłości, żyliśmy w ciągłym biegu od wyścigu do wyścigu. Pierre „był w gazie", wygrywał wszystko, nikt nie mógł go dogonić. Tylko raz dojechał na drugim miejscu, na torze w Katarze, którego ja sama nie lubiłam ze względu na pierwsze wspomnienia, jakie się z nim wiązały i ilość dziwnych incydentów, jakie miały tam miejsce. Wtedy Lewisowi udało się go wyprzedzić, ale straty w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata nie mógł odrobić.

Dziennikarze i kibice zachwycali się niesamowitymi wyczynami mojego narzeczonego, a Toto Wolff wyglądał na oburzonego, kiedy po kolejnym zwycięstwie Gasly'iego udzielał wywiadów.

– No ja mówiłem, żeby ściągnąć Pierre'a do nas, chcieliśmy to zrobić, ale ci durnie z Ferrari nas zablokowali.

Śmiałam się, gdy oglądałam ten wywiad. Ciekawiło mnie, co niby wspólnego z blokadą Gasly'iego miało Ferrari. Szybko dowiedzieliśmy się, że zarówno Ferrari jak i Mercedes mieli chrapkę na niego jako swojego kierowcę, lecz akurat na ten konkretny sezon mieli pełną obsadę.

– A ja się cieszę, że nie dostałem oferty od żadnego z czołowych zespołów. Jak widzicie, mam bardzo dobry samochód, jeszcze lepszy zespół i najlepsze na świecie wsparcie w postaci mojej narzeczonej Lucy oraz moich przyjaciół i mojej rodziny, przy odpowiednio dużym nakładzie pracy to wystarczy, by walczyć o czołowe miejsca – Odpowiedział ze stoickim spokojem, gdy go o to zapytano.

Oprócz wydarzeń czysto sportowych, wiele też działo się poza torem.

Podczas jednej z wizyt w lokalnej bibliotece niedaleko naszego domu zupełnie dla żartu założyliśmy się o to, że nie uda nam się wynieść niepostrzeżenie żadnej książki stamtąd. Rozejrzeliśmy się uważnie po całym pomieszczeniu, szukając wzrokiem kamer. Nie było ich wiele, a żadna z nich nie obejmowała działu literatury popularnonaukowej. Pierre ściągnął z najwyższej półki jakąś książkę dotyczącą astronomii i z miną niewiniątka schował ją pod bluzę, po czym zapiął kurtkę i jak gdyby nigdy nic ruszył w kierunku wyjścia.

Nie wierzyłam, że to zrobi.

A jednak. Pierre Gasly okazał się złodziejem książek, co przypomniało mi o tytule książki, którą z kolei ja kiedyś ukradłam. „Złodziejka Książek" autorstwa Marcusa Zusacka wciąż leżała sobie spokojnie gdzieś pośród wszystkiego, co przywiozłam z Polski. Teraz również i Pierre po mojej namowie stał się złodziejem książek. I on, podobnie jak Lisel pisał pamiętnik, z tym, że jego zapełniał już kilkanaście grubych zeszytów. Któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy razem na podłodze przed kominkiem, na którym płonął ogień i popijaliśmy czerwone wino, czytając zakupione wcześniej gazety(ja przysłanyu przez moich rodziców egzemplarz „Wiedzy i Życia", a Pierre coś na temat biznesu, co średnio mnie interesowało), zdobyłam się na odwagę i zapytałam go o ten karton pełen zeszytów. Nic nie odpowiedział, tylko wstał, odłożył kieliszek na niewielki stolik do kawy i wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z tym pudłem, o którym mówiłam.

– Jeśli chcesz, możesz je przeczytać. Nie mam przed tobą tajemnic.

To było zaskakujące, ale też bardzo miłe. Sądziłam, że każdy ma jakieś tajemnice i poniekąd, że ludzie chcą mieć tajemnice, chcą mieć coś swojego, co mają tylko dla siebie i czym się nie dzielą z nikim innym, ale też że są takie sytuacje, o których nie chcą opowiadać lub wolą o nich zapomnieć.

– Dziękuję. Kiedyś na pewno przeczytam – Obiecałam. – A na razie chcę się cieszyć tą chwilą, którą mam. Chcę zapamiętać z tego jak najwięcej. Siedzę obok mężczyzny, którego kocham i z którym chcę spędzić resztę życia, na kominku płonie ogień i wszystko jest nawet lepsze, niż sobie to wymarzyłam. Jestem szczęśliwa i tylko to się dla mnie liczy.

– Jestem mężczyzną, którego kochasz? – Zapytał zadziornie, uśmiechając się delikatnie i poruszając sugestywnie brwiami.

– A jak myślisz? Hmmm... Mój uroczy panie Wiewiórze, jak pan myśli?

– O, hmmmm... Wiesz? Chyba muszę się zastanowić...

– Oj no dobrze, przestań już, przecież wiesz, że cię kocham.

– Tak, wiem, ale chciałem to usłyszeć. I tak przy okazji, też cię kocham.

Usłyszenie tego było czymś fantastycznym i niemal bajkowym. W moim domu, w którym się wychowałam, nie mówiło się o uczuciach, to był jakby temat tabu. Mogliśmy rozmawiać o wszystkim, ale nie o tym. Nie byłam przyzwyczajona do wysłuchiwania wyznań miłości. Rzuciłam mu się na szyję i złożyłam na jego ustach gorący pocałunek, na który odpowiedział z typową dla siebie energią.

– Ej! Nie mamy na to czasu, powinniśmy już iść spać, jeśli chcemy jutro wcześnie wstać, żeby zdążyć na samolot – Przypomniałam mu, gdy zaczął mnie całować w szyję.

– No weeeeź! Jak możesz być taka okrutna?

– Nie jestem okrutna, ja tylko wiem, jak to się zwykle kończy. Nie chcę powtórki z Kataru, gdzie prawie się spóźniliśmy.

– Eeech, jędza – Wystawił mi język, po czym znów wstał z podłogi i odszedł w kierunku swojego pokoju – W takim razie śpię dzisiaj u siebie, żebyś mnie czasem nie kusiła. Dobranoc.

– Dobranoc. Śpij dobrze.

– Mhm – Mruknął tylko, a ja westchnęłam.

Gasly był pierwszą osobą, która zawsze szanowała ustanowione przeze mnie granice, rozumiał, że kiedy mówiłam „Nie", to należało się wycofać. I tym razem był posłuszny, chociaż czułam, że oboje mieliśmy ochotę nawet spóźnić się na samolot, byle tylko spędzić tę noc razem na czymś jeszcze przyjemniejszym niż sen. Nie mogłam na to pozwolić, nie teraz, kiedy czekał go ostatni wyścig w sezonie, wyścig, od którego zależało to, czy zostanie mistrzem świata. Na miłosne zabawy przyjdzie czas później, teraz trzeba było się skupić tylko i wyłącznie na wyścigu. To był nasz priorytet.

Wydawało mi się, że potrafię rozpoznać pożądanie, gdy obok niego przechodzę, a jednak tym razem, gdy przyglądałam się Pierre'owi, właśnie tego mi brakowało. Traktował mnie dobrze, jak swoją księżniczkę, był miły, zabawny, przyjacielski. Zawsze słuchał tego, co miałam do powiedzenia i sam dużo mówił, lecz tym specyficznym wzrokiem nie patrzył na mnie lecz na... Lance'a!

Czyżby ostrzeżenie od Maxa miało się okazać samospełniającą się przepowiednią? To Max któregoś wieczoru już po wyścigu złożył mi donos obywatelski na Lance'a.

– Uważaj na niego – Mówił. – Z daleka widać, że ma ochotę na twojego narzeczonego.

Wtedy tylko się roześmiałam, nie widząc powodów do obaw. Ufałam Pierre'owi i wierzyłam, że możemy wspólnie zbudować coś trwałego. Rozmarzyłam się nawet o posiadaniu własnej rodziny, szczególnie dwójki lub trójki dzieci. Zawsze lubiłam dzieci, najlepiej czułam się w domu dziecka, gdzie z maluchami mogłam spędzać dużo czasu. Wiele osób mówiło mi, że mam do nich dobre podejście i to wydawało mi się jednym z niewielu moich talentów.

Wydarzenia, których byłam mimowolnym świadkiem, sprowadziły mnie z powrotem na ziemię i były dla mnie jak kubeł zimnej wody na głowę.

Widziałam, jak podczas parady kierowców Lance zupełnie celowo uderzył dwukrotnie kolanem w nogę Pierre'a, na co ten tylko pokręcił głową z bardzo pobłażliwą miną. Pech chciał, że akurat ten moment wyłapały kamery i nie tylko ja to widziałam. Dla nich kamery były tak naturalne, że w ogóle nie zwracali już na to uwagi, a ja tylko martwiłam się o to, jak opłakane skutki może mieć takie zachowanie. W głowie już odtwarzałam dziesiątki scenariuszy, w których plotki o rzekomym romansie Pierre'a z Lance'em rozprzestrzeniały się jak na skrzydłach wiatru z szybkością światła. Starałam się nie przejmować opinią innych, być niezależną i skupiać się na swojej pracy i swoich zadaniach, jednak wciąż nachodziły mnie myśli o tym, co ludzie powiedzą. Przecież Pierre dopiero co się oświadczył! To będzie niezła pożywka dla mediów.

Ten ostatni weekend wyścigowy dłużył mi się jak nigdy dotąd. Chciałam, żeby ten sezon już się zakończył, żeby przeszedł do historii, a Pierre i Lance żeby zostali chociaż na trochę od siebie odseparowani.

Owszem, cieszyłam się, że mój narzeczony jest szczęśliwszy, że ciągle znajduje jakieś powody do uśmiechu, lecz nie potrafiłam zdusić w zarodku tego uczucia zazdrości, które pojawiało się coraz częściej, gdy tylko Pierre poświęcał więcej swojej uwagi Lance'owi niż mnie.

Zastanawiałam się, kiedy to się zaczęło i co przegapiłam?

Czy to zaczęło się wtedy, gdy Lance opowiedział nam swoją historię? A może później, ale jeszcze przed wypadkiem? A może zawsze coś do siebie czuli tylko sobie tego nie uświadamiali?

Ja za to uświadomiłam sobie, że nie będę w stanie wygrać z tym, jaki Pierre jest, a część jego przez cały ten czas prowadziła tylko w jednym kierunku i tego nie dało się zmienić. Pierre w 90% był gejem, chociaż ostatnio twierdził, że jest raczej biseksualny, miałam świadomość tego, że przeznaczenia się nie oszuka. Jego zawsze będzie ciągnąć do innych mężczyzn.

Uświadomienie sobie tego bolało jak diabli.

Zupełnie zapomniałam, że mój narzeczony był typem flirciarza.

Zdałam sobie sprawę z tego, że byłam bardzo naiwna, wierząc, że on zmieni się dla mnie, że jestem wyjątkowa w jego życiu. Być może byłam wyjątkowa, tak mnie traktował, lecz wybierając mnie mógł dokonać złego wyboru. A co, jeśli później będzie tego żałował? Jeśli nie będzie potrafił być ze mną szczęśliwy i będzie o to obwiniał mnie? Jeśli to go zamieni w zgorzkniałego, samolubnego drania bez serca?

„Luce... Co ty wygadujesz? – Powiedziałam sama do siebie w myślach. – Jakim cudem miłość miałaby pozbawić kogoś serca? Kocham go i muszę o niego walczyć, nie dam Lance'owi tej satysfakcji!".

Później, za każdym razem, kiedy go spotykałam, przyglądałam mu się uważnie, szukając w nim czegoś szczególnego, próbując zrozumieć, co w nim jest takiego, co tak bardzo ciągnie Pierre'a w jego stronę. A im dłużej mu się przyglądałam, tym więcej szczegółów odkrywałam i tym bardziej sama go lubiłam. Powoli zaczynałam wszystko rozumieć. Przyszło mi do głowy, że może to się zaczęło wtedy, gdy po wyścigu na Silverstone wybrali się do schroniska dla psów i Lance wrócił stamtąd z małym, uroczym kundelkiem, któremu postanowił dać nowy dom. Gasly wtedy z zachwytem opowiadał o wszystkim, co robili i zdawał się wręcz piać z dumy na cześć Strolla, wychwalając go pod niebiosa za to, jakie miał dobre serce.

„A ja? – Pomyślałam wtedy z ukłuciem żalu w sercu. – Co ze mną? Przecież ja też kocham zwierzaczki! Ja też mam dobre serce, czemu nie widzisz mnie?"

Ale znałam odpowiedź.

Chodziło o to, że Lance aż do tamtej pory zgrywał bogatego, rozpieszczonego bachora, który za nic ma uczucia innych i był kimś, z kim trudno było się zaprzyjaźnić, a potem zdjął maskę, pokazał swoje prawdziwe oblicze i wszyscy go nagle pokochaliśmy. Pierre widział moje dobre serce na co dzień, przyzwyczaił się do tego, natomiast zupełnie nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś taki jak Lance potrafi okazać współczucie.

Zaniepokojona zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Darii i opowiedziałam jej o wszystkim. Była wzburzona.

– CO?! Pierre i Lance?! Nie, ja w to nie wierzę. Nie chcę tego, nie chcę w to wierzyć – Skomentowała, gdy tylko skończyłam opowiadać. – Proszę, powiedz, że to nie prawda! Przecież ja czekam na wasz ślub!

– Daria... Wiesz dobrze, że chciałabym, żeby to nie była prawda, ale nie mogę go do niczego zmusić. Pierre ma wolną wolę, jeżeli czuje, że to Lance jest dla niego właściwy, to ja nic nie mogę na to poradzić.

– Ale Lucy...!

– Tak, wiem, mnie też jest przykro, ale czy nie takie właśnie jest życie? Nie chcę narzekać, cieszę się, że mogłam chociaż przez chwilę być dla niego kimś ważnym, szczególnie teraz, gdy jest o krok od wygrania swojego pierwszego tytułu.

– Porozmawiaj z nim, może wszystko się wyjaśni. – Poradziła mi.

Żałowałam, że nie ma jej jeszcze obok mnie. Daria, Olga i Cherry miały dotrzeć do Abu Dhabi dopiero w dniu kwalifikacji, chociaż z całego serca chciałam, żeby już tu były. Mogłabym się im wyżalić, a później poszłybyśmy na kawę i zakupy, żeby się odstresować. A tak muszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość, co jakoś nigdy nie było moją mocną stroną. Zawsze chciałam wszystko na już, na teraz, a najlepiej na wczoraj.

– Czekaj, chyba mam pomysł – Stwierdziłam nieoczekiwanie, kiedy w mojej głowie zaczęła kiełkować pewna szalona myśl. Zastanawiałam się, czy Pierre i Lance to zaakceptują, w końcu to była bardzo niecodzienna propozycja. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę Gasly'iego, więc postanowiłam obejść problem.

– Jaki? Powiesz mi?

– Jeszcze nie teraz, ale jak się uda, to obiecuję, że pierwsza się dowiesz. – Rozmawiając z nią, położyłam dłoń w okolicach serca, jakbym chciała zapewnić moje własne odbicie w lustrze, że moja obietnica jest szczera i że jej nie złamię.

Lubiłam i szanowałam Lance'a, ale swoim zachowaniem mnie denerwował. Przecież miał świadomość tego, że Pierre jest zajęty, dlaczego więc w ogóle zaczął z nim flirtować? I czy rzeczywiście ma tak dobre serce, jak uważa Gasly, skoro próbuje ukraść mi mojego faceta? Miałam co do tego poważne wątpliwości. Już wiedziałam, jaki Pierre jest, gdy się zakocha: całkowicie traci rozum i staje się ślepy na wszystkie znaki ostrzegawcze, jest skupiony tylko na jednym i trudno mu to wyperswadować. Jeśli zakochał się w Lancie, to nie mam żadnych szans.

Mogłam usiąść na łóżku i zacząć rozpaczać, ale mogłam też wziąć się w garść i spróbować zrealizować jedyny plan, który w takiej sytuacji wydawał się mieć jakieś szanse powodzenia. Wszystkie inne możliwości prowadziły do naszego rozstania, a to było ostatnim, czego mogłam chcieć.

Porozmawiałyśmy jeszcze trochę o wszystkim, co akurat tego dnia się wydarzyło, ustaliłyśmy szczegóły naszego spotkania, po czym pożegnałyśmy się i mogłam wrócić do rozpakowywania swoich bagaży. Pierre miał tu zostać jeszcze na posezonowe testy w przyszłym tygodniu, więc uznałam, że rozpakowanie wszystkiego to dobry pomysł. On sam w tym czasie pracował, zapewne szykując się do wyścigu i omawiając wszystko ze swoim zespołem. Kto by pomyślał, że Pierre Gasly dzięki swojemu uporowi i dzięki swojej pracowitości i wytrwałości będzie walczył o tytuł mistrza świata samochodem należącym do Williamsa? Szczególnie, że jeszcze dwa lata wcześniej ten sam zespół miał ogromne problemy, by dowieźć choćby skromne punkty do mety.

Mimo, że kochałam Formułę 1, to jednak wciąż wiele kwestii pozostawało dla mnie zagadką. Tak, jak dzisiejszy dzień, z planu którego rozumiałam tylko kilka pozycji, w tym tak zwany „track walk", czyli spacer po torze, na którym miał się odbyć wyścig.

Pierwszy raz od dawna odczuwałam nudę. A przecież Pierre mnie ostrzegał, że tak będzie.

– Wiesz, że nie będę miał dla ciebie czasu? – Pytał mnie, lecz ja się uparłam. Twierdziłam, że na pewno znajdę dla siebie jakieś zajęcie i że przecież nie może być aż tak źle.

A jednak.

Sięgnęłam po telefon, odblokowałam go i kładąc się na brzuchu na łóżku zaczęłam przeglądać Instagram. Jak zwykle miałam mnóstwo powiadomień o komentarzach i polubieniach. Kiedyś, dawno temu i w innej rzeczywistości marzyłam o czymś takim, teraz jednak wcale nie uważałam tego za coś dobrego. Męczyła mnie szczególnie świadomość, że ci wszyscy ludzie są dla mnie mili tylko ze względu na to, czyją narzeczoną jestem, a nie dlatego, że lubią po prostu mnie dla mnie samej.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro