Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#22

"We can easily forgive a child who is afraid of the dark; the real tragedy of life is when men are afraid of the light."
~Platon

Pomimo całego zamieszania wokół nas, Maxa i Yukiego, kolejne wyścigi musiały się odbyć, więc czym prędzej spakowaliśmy wszystko, co było nam potrzebne i stawiliśmy się na lotnisku, by ruszyć w drogę na kolejny pracowity weekend. Historia Maxa odwróciła nieco uwagę od Pierre'a. Niektórzy byli tym wszystkim zszokowani, inni zdegustowani, lecz nie brakowało także tych kibiców, którzy twierdzili, że domyślali się tego.

Dla Pierre'a powrót do prawdziwego ścigania się był jak powrót do życia. Szczególnie, że przestał się obawiać o to, co Kate i Yuki mogą zrobić. Yuki sam okazał się ofiarą właściciela Hondy, który od miesięcy go szantażował i zmuszał do wykonywania jego poleceń. Nie było nam go żal, gdyż wiedzieliśmy, jak okropny charakter miał Tsunoda. Byłam gotowa mu wybaczyć, lecz Pierre nie mógł mu zapomnieć tej zdrady.

– Ja cię naprawdę kochałem... – Powiedział mu tylko, gdy ten zapłakany wyjaśniał nam wszystkie okoliczności. – Nie wiem, czy będę potrafił ci wybaczyć. Może kiedyś.

– Mam zrezygnować z wyścigów? – Spytał wtedy mocno przerażony Japończyk, patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Podbite oko wciąż miało wokół fioletowo-żółty ślad, jego cera była bardzo blada, nawet jak na niego, a on sam wyglądał tak żałośnie, że nawet mi robiło się przykro na ten widok i zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście Yuki nie zapłacił już ceny za swoje błędy. Szepnęłam o tym na ucho Pierre'owi, a on tylko kiwnął głową i powiedział.

– Nie Yuki. Lucy ma rację, nie chcemy być tacy jak ty. Nie będę cię za to karał ani mścił się na tobie. Kochasz wyścigi tak samo jak ja, zostań. Będzie to dla mnie doskonała motywacja, żeby być od ciebie lepszym na torze.

To było bardzo łaskawe i dobroduszne posunięcie. Od razu poinformowałam o tym moich followersów na Instagramie, opisując wszystko i okraszając to odpowiednią liczbą emotek. Doktor Marko ponadto zaproponował, że to Pierre będzie mógł zdecydować, czy Yuki ma pozostać w zespole czy powinien odejść.

– Chętnie przyjęlibyśmy cię z powrotem. – Powiedział starszy już mężczyzna. – Ja się starzeję i chciałbym wiedzieć, że powierzam zespół komuś, komu mogę zaufać. Nie chciałbyś przejąć mojego stanowiska?

– Nie, chcę jeszcze się pościgać. Rozmawiałem z Williamsem, przyjmą mnie jako kierowcę.

– Och, szkoda, bardzo szkoda, byłbyś bardzo dobrym szefem.

– Dziękuję. Bardzo mi miło to słyszeć, ale po tym, co przeszedłem w RedBullu i AlphaTauri, nie wiem, czy potrafiłbym jeszcze pracować z tymi ludźmi.

– Rozumiem, rozumiem. – Pokiwał potakująco głową białowłosy mężczyzna.

– Czemu nie zapyta pan Lewisa albo Sebastiana? Dla Lewisa to przedostatni sezon, a dla Sebastiana ostatni, obaj na pewno byliby świetnymi szefami.

– No tak, ale Lewis jest związany z Mercedesem, tak łatwo go nie puszczą.

– A Sebastian? Przecież Seb pracuje dla was.

– Prawda. – Uśmiechnął się do nas mężczyzna. – Lucy, muszę ci powiedzieć, że masz bardzo mądrego męża.

– Chłopaka. – Poprawiłam go szybko. – Pierre jest tylko moim chłopakiem według podpisanego przez nas oboje kontraktu.

– Tak? Ojej, zapomniałem. Ach ta starość! Chyba rzeczywiście najwyższy czas przejść na emeryturę. Tworzycie uroczą parę, łatwo się pomylić.

A potem były treningi, kwalifikacje i wreszcie nadszedł ten dzień, dzień, w którym Pierre pierwszy raz od czasu odejścia z Alpha Tauri miał wystartować w wyścigu. Od samego świtu był bardzo podekscytowany. Już dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Podsłuchałam, jak śpiewał pod prysznicem, co i mnie rozbawiło i sprawiło, że włączyłam swoją ulubioną playlistę na Spotify, przy której czesałam się i ubierałam.

Na wyścig postanowiłam pójść w sporo na mnie za dużej jasnoniebieskiej bluzie, która należała do Pierre'a oraz jasnych, wygodnych dżinsach i sportowych, również niebieskich butach. Do tego wybrałam mój ulubiony czarny plecak. Jak zwykle nie robiłam żadnego makijażu. Przy Francuzie zawsze odżywiałam się bardzo zdrowo i dzięki temu moja cera wyglądała dobrze. Użyłam jedynie maskary, żeby nieco bardziej podkreślić moje własne rzęsy. Część włosów zebrałam w kiteczkę na czubku głowy, a resztę nieco niżej pozostawiłam rozpuszczoną.

Zanim pojechaliśmy do padoku, zeszliśmy jeszcze na śniadanie i spotkaliśmy tam Charlesa i Charlotte oraz Carlosa z Lando, którzy co prawda jeździli dla różnych zespołów, lecz byli prawie nierozłączni. Trochę im tego zazdrościłam. Szczególnie wtedy, gdy patrzyłam, jak Carlos karmił Lando, co dla Brytyjczyka wydawało się czymś bardzo normalnym. Uczucia między tą dwójką nie dało się już zbyt długo ukrywać, było zbyt oczywiste, więc po długich, niekończących się naradach Ferrari, w którym wciąż jeździł Carlos i McLaren, zespół Lando, doszły do wniosku, że warto wykorzystać zamieszanie z Pierre'em do przedstawienia Carlando jako pary i zakończenie etapu nazywania ich „bromancem", co w ich przypadku było lekkim niedopowiedzeniem.

Wszyscy życzyliśmy sobie powodzenia, po czym wsiedliśmy do osobnych samochodów. Ja zajęłam miejsce obok Charlotte, przypominając, że przecież nie potrzebujemy marnować paliwa i zatruwać środowiska jeszcze bardziej, jeżdżąc osobno. Carlos i Charles, należący do jednej drużyny, również pojechali razem. Lando zabrał się busem wraz ze swoją ekipą. Jako ostatni do swojego garażu dotarł Pierre, który stwierdził, że miał coś do załatwienia na mieście.

*;*;*

Muzyka wciąż grała, kiedy poczułam, że coś jest nie tak, jak być powinno. Jeszcze zanim wszystko się wydarzyło. Spojrzałam na ekran i już wiedziałam. Był wypadek. Potężny. Jeszcze nie było wiadomo, kto w kogo uderzył i dlaczego, ale dostrzegliśmy chmurę dymu. To nie wróżyło niczego dobrego. Sprawdziłam, które kropki z nazwiskami się poruszają po zarysie toru i zamarłam w bezruchu. Prowadził Carlos, za nim jechali: Nikita, Sergio, Lance. W nieco większej odległości za nimi podążali pozostali, ale aż pięć kropek wydawało się stać w miejscu. Serce biło mi bardzo szybko i bardzo mocno, gdy odczytywałam pierwsze litery nazwisk: LEC, RUS, ALB, GAS, NOR...

Zasłoniłam usta dłonią, żeby nie krzyknąć.

Rozejrzałam się po innych ekranach, na których widać było ujęcia z kilku różnych kamer. Z niewielką ulgą zobaczyłam, że Lando wydostaje się już z bolidu. Jego samochód zatrzymał się pod skosem do kierunku jazdy częściowo na torze, a częściowo już poza nim. Stracił przednie skrzydło, ale poza tym reszta maszyny wyglądała na nieuszkodzoną.

– Pierre, are you ok? – Słyszałam nawoływania przez radio. Odpowiedź nie nadchodziła. Moje nogi zrobiły się miękkie jak z waty. Musiałam się o coś oprzeć. Czekałam na znajome: „Yes, I'm fine".

– Shit, shit, shiiiiiiiiit!!! – Zaczęłam się denerwować. – Pierre, come on, odezwij się w końcu!

Poza normalnymi dźwiękami typowymi dla garażu w Formule 1 słyszeliśmy też kompletną ciszę w przekazie radiowym.

– Fuck! Mam nadzieję, że to tylko radio albo zasilanie nawaliło. – Stwierdził jeden z inżynierów.

– A mieliście wcześniej takie problemy?

– Nie w ciągu ostatniego roku.

– W takim razie to nie radio.

Ta rozmowa tylko jeszcze bardziej mnie przygnębiła. W duchu modliłam się o cud. W tamtej chwili byłam egoistką, byłam gotowa poświęcić Alexa albo George'a byle tylko mój Pierre wyszedł z tego cało. To nie mogła być usterka radia, które miało zupełnie niezależne zasilanie i działało zawsze bez względu na to, w jakim stanie był samochód.

Sytuacja pogarszała się z każdą sekundą. Teraz kamery pokazały, co naprawdę się wydarzyło. To był dojazd do czwartego zakrętu, który oni tak wiele razy pokonywali. Nie rozumiałam, jak w takiej chwili mogło dojść do takiego zamieszania. I to w czołówce wyścigu! Alex przyblokował koła w swoim bolidzie. Leclerc to zauważył i próbował go wyprzedzić. Alex najwidoczniej go nie dostrzegł, bo odbił w lewo i zajechał mu drogę sprawiając, że ten przodem wbił się w jego bok, przesuwając auto pod same barierki zanim się zatrzymał. W to wszystko zaplątał się jeszcze Max, który miał minimalny kontakt swoim tylnym kołem z przednim kołem Pierre'a, przez co Pierre'a wyrzuciło na bok. Max zdołał odjechać bez większych uszkodzeń, a w samochód mojego ukochanego czołowo uderzył rozpędzony na zakręcie George, przez co obaj wpakowali się na maszynę Alexa.

Nigdy jeszcze nie doświadczyłam czegoś takiego. Nigdy jeszcze nie bałam się tak bardzo. Źle to wyglądało dla George'a i Pierre'a. Żaden z nich wciąż jeszcze nie wydostał się na zewnątrz, a auto Alexa zaczęło się palić.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę, dopóki nie powiedział mi tego jeden z mechaników.

– Będzie dobrze, proszę się nie martwić. Widzieliśmy już wiele poważnych wypadków, bezpieczeństwo jest u nas priorytetem.

Tak bardzo chciałam w to wierzyć!

Nie pamiętam zbyt wielu dźwięków ani obrazów. Pamiętam emocje, strach, niepokój, bezradność. Gdybym była na trybunach skoczni narciarskiej, pewnie spróbowałabym wbiec na teren wypadku, tu nie mogłam tego zrobić, chociaż najchętniej pobiegłabym tam, żeby tam być, żeby dowiedzieć się, czy z Pierrem wszystko w porządku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro