Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#21

"Z człowiekiem jak z psem. Skrzywdzony traci zaufanie nawet do dobrych ludzi".

*:*:*

Kilka dni później...

Ku naszemu lekkiemu zaskoczeniu nie tylko Pierre okazał się zwycięzcą w tej całej sytuacji, ale wydawało się wręcz, że mogliśmy już zupełnie spokojnie patrzyć w przyszłość. W ciągu tych kilku minionych dób wydarzyło się bardzo wiele. Najpierw dowiedzieliśmy się, że Pierre będzie jednak mógł wrócić do ścigania się, Lewis pokrótce zdradził mi swój plan, a potem nadeszła jeszcze jedna dobra wiadomość. Lewisowi udało się nagrać Sebastiana rozmawiającego z Yukim na temat Pierre'a, w którym Japończyk bez żadnego wstydu ani pohamowania przyznał, że to on jest odpowiedzialny za wszystkie złe rzeczy, jakie przytrafiały się nie tylko Pierre'owi, ale też Maxowi Verstappenowi.

Okazało się, że jeszcze tego samego dnia, gdy Lewis do mnie zadzwonił, chwilę później spotkał się z Sebastianem w padoku i uzgodnili, że Seb spróbuje sprowokować Tsunodę i coś z niego wyciągnąć, a Lewis postara się nagrać ich z ukrycia. Nie zapomnieli też o włączeniu dyktafonu w telefonie Sebastiana. 

Nie sądziłam, że to będzie aż takie proste, ale Yuki wbrew pozorom nie miał mentalności przestępcy i szybko się wygadał, że działał na zlecenie właściciela Hondy, który w ten sposób chciał się zemścić na dwóch zespołach, które jako ostatnie korzystały z dostarczanych przez jego fabrykę silników. Nie rozumiałam tego, ale Pierre tylko machnął ręką, twierdząc, że to zbyt skomplikowane, żeby to tłumaczyć. 

Wściekłość Maxa, gdy się dowiedział o tym, co zrobił Tsunoda, była niepohamowana. Lewis opowiadał, że nie był w stanie go powstrzymać, gdy Holender po testach udał się do pokoju hotelowego zajmowanego przez Japończyka i rzucił się na niego z pięściami. Mogłam tylko spróbować sobie wyobrazić, jak nieudolnie przed jego ciosami musiał się bronić drobny Japończyk, zdecydowanie niższy i chudszy od Verstappena.

– Mówił, że zgłosi to jako pobicie. – Opowiadał nam późnym wieczorem Max, gdy po raz kolejny połączyliśmy się wszyscy razem za pomocą internetu. – Zapytałem, czy ma dowody na to, że to ja. Paplał coś o kamerach na korytarzu, ale to nie ma znaczenia, bo Daniel zdążył to już sprawdzić i kamery akurat tego dnia były popsute, a nie zdążyli jeszcze podłączyć nowych.

– No tak, ale może powiedzieć, że ma świadków. – Uzmysłowił mu pewną lukę w jego rozmyślaniach Charles, siedzący wygodnie na kanapie w naszym salonie. Rozłożyliśmy się z całym sprzętem właśnie tam, ustawiając laptop i telefony na ławie tuż przed nami. Ten wieczór był wyjątkowo zimny, nawet jak na maj, więc w kominku tlił się niewielki ogień, który jednak dawał dość ciepła, by nas rozgrzać. Oprócz tego Charlotte przygotowała dla nas wszystkich po kubku gorącej czekolady, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. 

– Spoko. Nie przejmuję się tym w ogóle. Jak powiem tacie, że to przez tego gnoja nie ukończyłem trzech wyścigów, to myślę, że nie będzie żadnych problemów.

– Sprytnie. Szkoda, że mój ojciec nie zrobiłby dla mnie tego samego... – Westchnął smutno Lance. Jego sprawa była znacznie trudniejsza, bardziej skomplikowana i nie wymagała aż tak natychmiastowych działań, więc postanowiliśmy odłożyć ją nieco na później. Lance, który wprost uwielbiał na wszystko narzekać, ponarzekał trochę i tym razem, lecz zgodził się z nami, że wszystko trzeba załatwić w odpowiedniej kolejności.

W naszej videorozmowie tak jak i poprzednio brał udział tylko stary skład pomijający niemal wszystkich rookies z kilku ostatnich sezonów. Wyłamali się tylko Mick i Nikita. Za Micka poręczył Seb, a za Nikitę z kolei Lance i Mick. Przy okazji coś nowego i nieco nieoczekiwanego wniósł do naszej rozmowy właśnie Nikita.

--Mówiliście, żeby uważać na Tsunodę, bo może być w coś zamieszany, więc jak tylko go zobaczyłem, że zachowuje się dość dziwnie, to go nagrałem. -- Wytłumaczył nam Nikita. Teraz już nie żałowaliśmy, że zgodziliśmy się na to, żeby i on brał w tym udział. Jego nagranie mogło okazać się kluczowe. 

Rosjanin wyjął telefon i odtworzył nam filmik, który sam tego dnia nagrał, pokazując nam nagranie do kamerki w jego laptopie.

Zobaczyliśmy tył garażu przeznaczonego dla drużyny Yukiego w Alpha Tauri. Yuki przez moment stał przy ekranach, pokazujących mu wyniki jego przejazdów testowych, po czym zupełnie niespodziewanie odwrócił się i wyszedł stamtąd, a następnie skierował się w stronę przejścia na tył padoku, oglądając się przy tym na wszystkie strony, jakby obawiał się, że ktoś go może śledzić. Nikita był bardzo przewidujący, dlatego też nie od razu ruszył w pościg za nim, lecz przez dłuższy czas udawał, że wpatruje się w ekran swojego telefonu, przez co my z kolei widzieliśmy asfalt pod jego stopami.

Kilka chwil później, gdy już upewnił się, że nikt nie zwraca na niego uwagi, zaczął powoli przekradać się tam, gdzie za bramką zniknął niezbyt wysoki Japończyk. W gęstym tłumie ludzi, mechaników, strategów, kierowców i operatorów kamer Nikita mógł bardzo łatwo pozostać niezauważony. 

Osłupieliśmy, gdy zobaczyliśmy, z kim rozmawia Tsunoda.

Yuki stał plecami do kamery, ale jego wzrost oraz kombinezon zdarzały, kim jest. Za to naprzeciwko niego stała Kate, a obok niej... Kto by pomyślał! Christian Horner, szef zespołu RedBulla! Christian uśmiechał się, a w jego postawie było coś aroganckiego i prowokującego. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spoglądał na młodego Japończyka. 

Dobra robota, Yuki. – Pochwalił go starszy mężczyzna, o twarzy naznaczonej głębokimi zmarszczkami i siwiejących, jasnych włosach. Od jakiegoś czasu już krążyły plotki o tym, że miał zostać zwolniony jeszcze w trakcie sezonu, lecz nikt z nas nie znał ostatecznej daty jego ostatniego wyścigu, w którym będzie dowodził drużyną Czerwonego Byka.

Dostaną za swoje. Ale... Ale na pewno będę miał miejsce w jakimś bolidzie? – Upewnił się Yuki.

Oczywiście, o to się nie musisz martwić, coś ci załatwimy.

A możemy zrobić coś, żebym mógł dostać miejsce Lando Norrisa? McLaren ma ostatnio bardzo dobre samochody, a ja chciałbym mieć szansę na walkę o tytuł mistrzowski.

Już ci mówiłem, Yuki, dostaniesz swoje miejsce. Nie wiem, czy uda nam się usunąć Norrisa, ale jeśli trzeba będzie, to użyjemy radykalnych środków. Za to, jak bardzo nam pomogłeś w pogrążeniu RedBulla i AlphaTauri, należy ci się dobre miejsce. -- Horner poufale poklepał Tsunodę po ramieniu, na co ten wzdrygnął się ledwo dostrzegalnie.  

Dziękuję szefie. – W głosie Japończyka dało się słyszeć ulgę i radość. Lecz my byliśmy zaniepokojeni. A nasze obawy potwierdziły kolejne wypowiedzi tamtej trójki.

Ale szefie, chyba nie zamierza szef doprowadzić co żadnego poważnego wypadku? – Spytała Kate, robiąc minę małej dziewczynki, której ktoś właśnie zabrał ulubioną zabawkę. – Lubię dzieciaka, jest taki zabawny!

Zabawny? Norris? Przecież on jest dziwny! – Prychnął Tsunoda, a ja w tej chwili miałam ochotę zakryć sobie uszy dłońmi i zamknąć oczy, żeby już nie widzieć i nie słyszeć niczego, co oni wygadywali. To było okrutne.

Moja droga, jeśli trzeba będzie, to nic mnie nie powstrzyma. Tym bardziej, że kiedyś chcieliśmy, żeby Norris pracował dla nas, dla RedBulla, ale ten głupi smarkacz upierał się, że woli zostać w McLarenie, a to były czasy, kiedy jego zespół w zasadzie nie liczył się w walce o wysokie miejsca.

Proszę, szefie, ja go lubię. – Upierała się Kate. – Poza tym nie chcę, żeby na tym ucierpiał. Pierre zasłużył na wszystko, co go spotkało, Lando jest  taką uroczą, niegroźną maskotką, nie jest w stanie w żaden sposób nam zagrozić.

Na jednym z ekranów dostrzegłam, jak wspomniany przez nich Brytyjczyk zaczął wygrażać im, wymachując zaciśniętą pięścią. Gdy tak uważnie mu się przyglądałam, w tamtej chwili w żaden sposób nie przypominał mi uroczego, pluszowego misia. W jego minie była jakaś niepasująca do niego zawziętość.

– Niegroźna maskotka?! Mnie nazywają niegroźną maskotką?! Już ja im kurwa pokażę.

Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Był wyraźnie roztrzęsiony. Wstał z krzesła, na którym jeszcze przed momentem siedział, rozlewając przy tym mleko, które wcześniej postawił sobie w szklance na biurku.

– DAMN!!! Fuck you, Katerina! Sama jesteś pustą, żałosną, głupią ździrą! To przez ludzi takich jak ona ja i Carlos musimy się ukrywać, przez pozbawionych serc ignorantów udających świętoszków! FUCK! A nasze zespoły już planowały, jak przygotować naszych fanów na nasz coming out... Ta głupia idiotka wszystko popsuła! Kto wie, czy nie będziemy musieli z Carlosem się rozstać na jakiś czas... Grrrrr! 

Lando na jakiś czas zniknął, by zaraz wrócić z rolką białego ręcznika papierowego, którym zaczął z wielką pasją i zawziętością wycierać podłogę z rozlanego tam napoju. Carlos wciąż siedział na swoim krześle tuż obok tego, które zajmował Norris, dziwnie cichy i zamyślony. Przez całą konwersację prawie nic nie mówił, co było do niego nie podobne. 

– Myślałam, że nie będę potrafiła nikogo nienawidzić. – Odezwałam się, przerywając ciszę. – Lecz tym razem mogę was z całą pewnością zapewnić, że nienawidzę Kateriny, Yukiego i Hornera!

Pierre objął mnie ramieniem, a siedząca po mojej lewej stronie Charlotte położyła dłoń na mojej spoczywającej swobodnie na kolanach.

– Spokojnie, Lucy. Mnie też oni wkurzają. Poradzimy sobie z nimi. – Zapewniła nas dziewczyna Charlesa.

I chociaż we mnie aż się gotowało od nadmiaru emocji, to jednak zarówno Pierre jak i Charles pozostawali zupełnie spokojni. Podejrzewałam, że przez te wszystkie lata zdążyli już przyzwyczaić się do tego, że wielokrotnie dzieje się coś nieoczekiwanego i że tu można spodziewać się wszystkiego.

– To nie jest jedyne przestępstwo Hornera. – Powiedział cichym, lekko przerażonym głosem Max. Nie patrzył w kamerę, wzrok wbijał w swoje własne złączone między kolanami dłonie. Siedzący obok niego na łóżku w pokoju jednego z nich Daniel objął go ramieniem w przyjacielskim, pocieszającym geście, chcąc mu w ten sposób przekazać, że jest tuż obok i że zawsze będzie go wspierał.

– Powiedz im. Nie bój się. Powiedz im to, co mi powiedziałeś. – Poprosił łagodnym głosem Australijczyk o charakterystycznym dużym, garbatym nosie, dużych, wiecznie roześmianych ustach i zazwyczaj wesołym spojrzeniu dużych, ciemnych oczu ubrany w krótkie białe spodenki do kolan i pomarańczową koszulkę z niebieskimi akcentami i ogromną, kolorową cyfrą 3 na samym środku.

– Pierre, czy pamiętasz, dlaczego odszedłeś z RedBulla?

– Nie miałem wyników.

– A dlaczego ich nie miałeś? – Drążył dalej Holender, tym razem dla odmiany patrząc prosto w kamerę, jakby chciał spojrzeć Francuzowi prosto w oczy.

– Bo... – Wyraźnie się zawahał. Zmarszczył brwi, próbując sobie coś przypomnieć, a potem nagle otworzył szeroko oczy i usta w akcie całkowitego zdumienia. – Bo nie chciałem ich mieć, chciałem stamtąd odejść przez to, co Horner mi proponował... Ale... Zaraz? To on... nie... Nie! Nie wierzę, że jest aż takim skurwielem! Czy on tobie też obiecywał, że zostaniesz w RedBullu w zamian za seks?

– Yup.

– Kurwa, gdybym tylko wiedział... Myślałem, że przyczepił się tylko do mnie! Dlatego w wyścigach się nie starałem. Chciałem pozostać w Formule 1, ale też chciałem być jak najdalej od tego psychopaty!

– A co na to twój ojciec? – Wtrącił Sebastian, kierując pytanie do Maxa.

– Mój ojciec?! To on mnie sprzedał! To on tłumaczył mi, że jeśli chcę coś osiągnąć, muszę się poświęcić. Mówił, że muszę "zapracować na swoje siedzenie". 

– O, czyli nie tylko ja mam zjebanego ojca. – Stwierdził z niesmakiem Lance, wykrzywiając usta w grymasie obrzydzenia, przez co przez ułamek sekundy przypominał mi wkurzonego goryla.

Im dłużej byłam częścią tego świata, tym bardziej mi się on nie podobał i coraz bardziej traciłam nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek będzie dobrze. Nie rozumiałam zupełnie, jak rodzice mogą tak bardzo skrzywdzić własne dzieci? Moi rodzice tylko mnie bili, lecz przecież robili to w dobrej wierze, chcieli mnie wychować na dobrego i uczciwego człowieka, ale tutaj?! 

– Chciałem wygrywać, a Horner potrafił dać mi taką szansę, więc nie miałem wyjścia. A potem przywykłem.

– Max, ale ty byłeś wtedy jeszcze dzieckiem! – Przypomniał mu Lewis. -- Na to jest paragraf! 

– Może nie tyle dzieckiem, co nastolatkiem. -- Poprawił go zupełnie machinalnie Sebastian, pochłonięty szukaniem czegoś w swoim telefonie. Widocznie miał bardzo podzielną uwagę. 

Formuła 1 okazała się mroczna, potworna, skrywająca swoje demony głęboko w garażach, a my stopniowo odkrywaliśmy prawdę, poznawaliśmy te najskrzętniej ukrywane sekrety i staraliśmy się jakoś z tym walczyć. Pod koniec tej naszej drugiej rozmowy okazało się, że każdy z chłopaków coś ukrywał, lecz w naszej grupce czuliśmy się na tyle bezpiecznie, że zaczęliśmy sobie o wszystkim opowiadać. Zdawało się, że studnia z problemami nie ma dna.

Tym razem nikt już nie przysypiał. Wszyscy byli zbyt wzburzeni i nikt z nas nawet nie zdradzał najmniejszych oznak zmęczenia czy senności. Dla nas we Włoszech była już późna noc, dla nich noc dopiero się rozpoczynała. Wkrótce jednak z rozmowy wykluczył mnie potężny ból głowy. Przeprosiłam wszystkich i poszłam poszukać jakiejś tabletki. Charles i Pierre zostali w salonie na kanapie, a Charlotte podążyła za mną.

– Wszystko ok? Bardzo jesteś blada. – Zapytała troskliwie, zrównując się ze mną.

– Tak, tylko głowa mnie bardzo boli. To chyba od nadmiaru emocji. – Wyjaśniłam, gdy dotarłyśmy do mojej łazienki, gdzie w szafce obok lustra nad umywalką trzymałam apteczkę i kilka różnych opakowań lekarstw na wszelki wypadek. Wyjęłam przywieziony z Polski Ibuprom, który zawsze mi pomagał. Lottie wyszła, by niedługo później wrócić ze szklanką wody. Przyjęłam ją z wdzięcznością, chociaż pewnie gdyby jej nie przyniosła, to sama pofatygowałabym się do kuchni lub napiłabym się prosto z kranu.

– Chodź, może powinnaś się położyć. Posiedzieć z tobą?

– Byłoby mi miło. Ostatnio nie czuję się bezpiecznie, gdy jestem sama. – Wyznałam.

Odłożyłam pustą już szklankę na szafkę przede mną. Rozpuściłam zaczesane wcześniej w kitkę na czubku głowy włosy, przemyłam twarz chłodną wodą, a potem zgasiłam światło i wyszłam z łazienki w towarzystwie dziewczyny Leclerca.

Zanim się położyłam, zatrzymałam się na moment i zapytałam.

– Mogę cię przytulić? Czuję, że tego bardzo potrzebuję.

– Jasne. Chodź tutaj. – Otworzyła szeroko ramiona, zgarniając mnie i z całej dostępnej jej siły tuląc mnie do siebie. Charlotte i Carmen zawsze były dla mnie bardzo miłe i pomimo pewnych różnic szybko złapałyśmy wspólny język. Głowa bolała mnie okropnie i marzyłam już tylko o tym, żeby przestała. Zakryłam się pościelą aż pod samą brodę, układając się na prawym boku i wpatrując we wciąż stojącą obok kobietę.

Była śliczna. Nawet kiedy już pozbyła się makijażu i spacerowała po domu w czerwonym, puchatym szlafroku i zabawnych kapciach w kształcie różowej kociej mordki. Jej rozpuszczone, długie, brązowe włosy opadały na plecy swobodnymi falami. Moje nigdy nie chciały się tak ładnie układać, więc zazwyczaj spinałam je w kitkę lub w koka.

Jedynie niewielka lampka nocna po lewej stronie łóżka oświetlała pokój mdłym, żółtym światłem, lecz szybko ją zgasiłam, w zamian zapalając moją ulubioną lampę-lawę, rzucającą na ścianę różnobarwne refleksy.

– Usiądź na chwilę. – Poprosiłam, klepiąc ręką wolną przestrzeń przede mną. Lottie ochoczo skorzystała z zaproszenia.

– Posiedzę tu, dopóki nie zaśniesz. – Obiecała, odgarniając mi włosy z czoła. Odnosiłam wrażenie, że opiekuje się mną tak, jakby była moją starszą siostrą. Zapytałam ją o to.

– Och, myślę, że to hormony. Wiesz, kobieta w ciąży czasem zachowuje się trochę dziwnie.

– Jesteś w ciąży?!

– Tak.

– Ojeeeej! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Gratulacje! – Powiedziałam bardzo głośnym szeptem, nie chcąc mówić zbyt głośno, żeby nie pogorszyć mojego bólu głowy. – Charles wie?

– Nie, jeszcze nie. Chciałam mu powiedzieć po wyścigu, ale w tym całym zamieszaniu pomyślałam, że może lepiej trochę poczekać.

– Będziecie świetnymi rodzicami.

– Tak jak ty i Pierre.

– Co? Czemu każdy, ale to zupełnie każdy mi sugeruje, że coś nas łączy? Lotts, czyżbyś zapomniała, że łączy nas jedynie kontrakt?

– Lucy, aleś ty urocza! I zabawnie ślepa. 

– Ja? Co? Jak? Poczekaj momencik, bo cię nie rozumiem.

Usiadłam na łóżku, opierając plecy o tylną ramę. W tym świetle nie widziałam zbyt dobrze jej twarzy, więc szybko zmieniłam oświetlenie na normalne.

– No tak, bo ty chyba nie zauważyłaś, jak on na ciebie patrzy! Przecież to widać z daleka, że on w tobie zakochany po uszy!

Nie chciałam w to uwierzyć. Nie mogłam w to uwierzyć. Albo raczej bałam się w to uwierzyć. Już kiedyś miałam złamane serce, co sprawiło, że bałam się kolejnego rozczarowania, dlatego starałam się odpychać wszystkich od siebie i właśnie dlatego tamtej szczególnej nocy chciałam tylko się zabawić bez żadnych zobowiązań. Nie chciałam pustych obietnic.

– Mówisz poważnie?

– Całkowicie poważnie. – Uśmiechnęła się do mnie. – Chyba powinniście szczerze na ten temat porozmawiać. To nie będzie łatwa rozmowa, szczególnie po tym, co Pierre przeżył, ale uważam, że powinniście szczerze o tym porozmawiać.

* :*: *

Następnego ranka Charlotte i Charles obudzili się jako pierwsi i to oni przygotowali śniadanie dla nas wszystkich, przy którym mogliśmy omówić plan dnia. Po pierwsze trzeba było złożyć zeznania na policję, chłopaki obiecali również dołożyć do tego swoje. Wiedzieliśmy, że najtrudniej będzie z Maxem. Nie chciałam na niego naciskać i wyraźnie to podkreśliłam, zajadając się bułką z masłem.

– Nie zmuszajmy Maxa do składania zeznań przeciwko Hornerowi. To może być dla niego bardzo bolesne i nie chcę go do tego namawiać wbrew jego woli. Na pewno jest jakiś inny haczyk na Hornera.

– Spokojnie, Lucy, Max złoży zeznania. -- Zapewnił mnie Pierre. -- Długo wczoraj na ten temat rozmawialiśmy i Max jest zdecydowany. 

Kochany Maksiu! Nikt nawet nie miał pojęcia, z czym musiał się mierzyć, był z tym wszystkim sam, gdyż każdy wokół niego miał swoje życie, swój świat i swoje własne problemy, nikt niczego nie dostrzegł, nikt nic nie zrobił, nie pomógł mu w żaden sposób, nawet ci, którzy wiedzieli, udawali, że tego nie widzą, po części nie chcąc się narazić Hornerowi, a po części uważając, że to nie ich sprawa. 

Tylko że ktoś powinien był zareagować. To nie powinno się nigdy wydarzyć. 

– Mnie zastanawia coś innego. – Powiedział Monakijczyk, nalewając kawy do swojego kubka z logo Ferrari. – Co będzie z naszym sportem? Czy po takim trzęsieniu ziemi Formuła 1 będzie jeszcze istnieć? Przecież zamierzamy ujawnić największe przekręty i największe zbrodnie w naszym środowisku. Czy nie lepiej byłoby się wycofać?

Całkowicie rozumiałam jego wątpliwości. Ja chciałam, żeby wszystko się zmieniło, chciałam, żeby sprawiedliwość i uczciwość zatriumfowały. Chciałam, żeby ludzie poznali prawdę, nawet tak okrutną. A z drugiej strony nie chciałam też, żeby ktokolwiek z nas na tym ucierpiał, a jednak mówiąc o tym wszystkim, z całą pewnością wywrócimy nasz świat do góry kołami. Na pewno stracimy sponsorów, nie wiadomo, czy Alpha Tauri i RedBull w tej sytuacji pozostaną w stawce. Może zmieni się właściciel i nazwa, a może oba zespoły w ogóle przestaną istnieć? A może nic się nie zmieni? Może wszystko jak zwykle zostanie zamiecione pod dywan i za jedynych winnych uzna się Pierre'a, Yukiego i Christiana? 

– Tego nie przemyśleliśmy. – Westchnął smutno Pierre. Odłożył ledwie nadgryzioną kanapkę z żółtym serem i pomidorem z powrotem na talerz, co nieco mnie zmartwiło. Od poprzedniego popołudnia nie widziałam, żeby cokolwiek jadł, lecz mieliśmy na głowie tak wiele problemów, że mogłam po prostu tego nie zauważyć. Ostatnim, co jadł na moich oczach, był kawałek ciasta, które upiekłam przy pomocy Lottie na jego własną prośbę. 

– Dzwonimy do Sebastiana, on na pewno coś poradzi. – Zarządził Charles.

Niestety tu spotkał nas bolesny zawód. Sebastian, dotąd uważany przez nas za najmądrzejszego i najrozsądniejszego człowieka w padoku, nie umiał nic nam na ten temat powiedzieć. Co gorsza, zdałam sobie sprawę, że dla niego to i tak może nie mieć aż tak wielkiego znaczenia, skoro po tym sezonie zamierzał odejść z Formuły 1. Nie miał nic do stracenia, ale też nic do wygrania. 

Natomiast Lewis poradził nam, żebyśmy poczekali do popołudnia, kiedy wszyscy wylądują w Mediolanie, wtedy się spotkamy i jeszcze raz na spokojnie przedyskutujemy wszystkie możliwe strategie.

Tak więc nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekanie. Niestety zabrakło nam czasu na spotkanie i omówienie wszystkiego między sobą. 

Pierre miał umówioną rozmowę w sprawie zmian w jego kontrakcie, więc na całe dwie godziny zamknął się z laptopem w swoim pokoju. Charles i Charlotte wybrali się na spacer. Ja zaś wyszłam do ogrodu, by odetchnąć świeżym powietrzem.

Dzień zapowiadał się długi i męczący, a do tego na godzinę 16:30 mieliśmy zaplanowaną konferencję prasową, w której udział mieli wziąć też pozostali kierowcy Formuły 1. O 13:40 za to czekało nas spotkanie z szefami wszystkich zespołów, ze specami od PR, na którym mieliśmy ustalić, jak najlepiej wybrnąć z sytuacji, która wokół nas zaistniała. To właśnie to spotkanie przerażało mnie najbardziej. Przeczuwałam, że będą chcieli zamieść wszystko pod dywan, jeszcze się nie domyślali, że wszyscy kierowcy postanowili urządzić małą rebelię.

-- Jeśli zajdzie taka potrzeba, zbojkotujemy następny wyścig. -- Zapewnił nas Lewis. -- Po prostu nie wystartujemy, nikt z nas nie wystartuje. Weźmiemy udział w treningach i w kwalifikacjach, żeby uśpić ich czujność, a w wyścigu nie weźmiemy udziału. Myślę, że to będzie miało wystarczająco jasny przekaz dla wszystkich. 

-- A kary? Takie coś na pewno nie ujdzie wam płazem. -- Przypomniałam. 

-- Tym się zajmiemy potem. Coś na pewno wymyślimy. -- Pocieszył mnie. 

Tuż przed dwunastą zjawiliśmy się w hotelu, w którym czekali na nas już pozostali kierowcy. Niestety był tam też Yuki. Wyglądał bardzo źle. Wokół prawego oka widać było źle zamaskowany makijażem siniak, dolną wargę miał rozciętą, a kiedy zauważył Maxa, uciekł z pomieszczenia i już nie wrócił.

– To ty go tak urządziłeś? – Zapytałam Maxa szeptem, podchodząc do niego bardzo blisko.

– A co, nie należało mu się? -- Spytał buntowniczo, spoglądając na mnie spod byka. 

– Może i należało, ale przecież wiesz, że nie wolno nam wymierzać kar na własną rękę. Nie popieram i nigdy nie będę popierać przemocy. 

Pierre, który początkowo gdzieś mi zniknął, teraz niczym duch pojawił się nieoczekiwanie przy moim boku, splatając ze sobą palce naszych dłoni, jakby to było dla niego coś najbardziej naturalnego na świecie. Gdy to zrobił, przez moją skórę przeszedł prąd. Czyżby Charlotte miała rację? Spojrzałam na niego, próbując coś odczytać z jego twarzy, lecz on już przybrał tą typową dla niego, dobrze wystudiowaną minę pokerzysty. Kolejny raz musiałam sobie przypomnieć, że przecież jest doskonałym aktorem.

Wszyscy byli ubrani w swoje sportowe ubrania pełne nalepek z logo sponsorów i nazwami swoich teamów. Większość kierowców na głowie miała czapki z daszkiem, a parasole, z którymi tu przybyli, odstawili na specjalne stojaki tuż przy wejściu. Stoły na salce były poustawiane obok siebie, tworząc w ten sposób zamknięty prostokąt, a na każdym z nich stały butelki z wodą oraz różne inne napoje takie jak energetyki od RedBulla, czy nawet Pepsi. Każdy miał przypisane mu miejsce, przed którym stała karteczka z imieniem i nazwiskiem. Ja i Pierre zostaliśmy zmuszeni do zajęcia miejsc na samym środku tak, że wszyscy mogli z łatwością na nas patrzyć, co nie było wcale takie komfortowe. Po mojej prawej stronie siedział Pierre, a po lewej Max. Obok Maxa usadowił się Daniel Ricciardo, nie zwracając zupełnie uwagi na to, że karteczka przed nim wskazywała, że to miejsce przypisywano George'owi Russellowi. Poza mną, Maxem i Pierrem nikt nie usiadł na wyznaczonym miejscu. Mick trzymał się blisko Sebastiana, który z kolei usiadł obok Lewisa, który po swojej prawej stronie miał Lance'a.

Rozmowa z piarowcami i szefami zespołów była długa i nudna, a oni ciągle nas pouczali, co mamy mówić na konferencji prasowej.

Horner nie omieszkał wykorzystać tej szansy, żeby wytknąć Pierre'owi, że to wszystko jego wina.

– Moja wina, niby jak?

– Jeszcze się pytasz? Gdybyś nie był pojebanym gejem, nie musielibyśmy tu siedzieć. Jak śmiałeś w ogóle tu przychodzić? Przez ciebie twój zespół pójdzie na dno, cieszysz się? Jak w ogóle możesz spojrzeć sobie w lustro? Jesteś niczym więcej jak pozbawioną talentu ciotą. Jesteś zwykłym clownem. 

– Odezwał się ten, który obiecuje wielkie sukcesy, a potem molestuje swoich podopiecznych. – Odgryzł mu się Max, wpatrując się w niego wściekle. Jego cierpliwość się skończyła. Coś w nim pękło, lecz chyba nikt z nas nie spodziewał się takiej reakcji. Holender miał wyraźny problem z kontrolowaniem siebie samego. Źródła tego mogliśmy upatrywać w tym, co mu zrobił jego szef. Przerażało mnie to, że trwało to latami i nikt, zupełnie nikt nic nie zrobił, a sam Max nie umiał się poskarżyć ani poprosić o pomoc, być może nawet nie rozumiał, że to, co robi jego szef jest bardzo złe i że ma prawo do tego, aby szukać pomocy. Być może się wstydził. 

Max nie wytrzymał. Wstał ze swojego miejsca i zaatakował starszego mężczyznę.

– Jesteś obrzydliwy i odpychający! Obiecywałeś mi, że jeśli będę dobrym chłopcem, to zrobisz wszystko, żeby pomóc mi wygrać! Przyłaziłeś do mnie przed każdym wyścigiem i dobierałeś się do mnie. Pierre'owi chciałeś zrobić to samo, ale on był zbyt silny, prawda? Wykorzystałeś to, że nie chciałem sprzeciwiać się mojemu ojcu. Sam jesteś pieprzonym pedałem! I mam nadzieję, że zgnijesz w więzieniu!

Lewis i Carlos z trudem oderwali szarpiącego się Verstappena od przerażonego Hornera, którego Holender zepchnął z krzesła na podłogę. Lance i Lando filmowali całe zajście telefonami, jak zostali wcześniej pouczeni przez Sebastiana, który przypomniał nam, że potrzebujemy mnóstwa dowodów, których nie będzie można w żaden sposób podważyć, jeśli chcemy wygrać tą wojnę.

– Cisza! CISZA! Uspokójcie się! – Krzyczał rozwścieczony nie na żarty dr Helmut. – Christian, Pierre, Max, zapraszam za mną, chyba musimy sobie coś wyjaśnić.

– O nie, nie puszczę Pierre'a samego. – Zaprotestowałam, uczepiając się jego ramienia, gdy ten już wstał, gotów posłusznie pójść tam, gdzie mu kazano.

– Uch, dobrze, jesteś jego dziewczyną, ciebie też to dotyczy.

– Ja też idę z wami. – Sebastian natychmiast do nas podszedł, gdy kierowaliśmy się w stronę wyjścia.

– Nie, nie sądzę, żebyśmy cię tam potrzebowali. – Stwierdził sucho dr Helmut.

– I tak pójdę. Będę ich gwarancją, że nie będziecie działać na ich szkodę.

No i zrobiła się chryja. Dosłownie.

Dr Marko był zaskakująco spokojny. Zaprowadził nas do drugiej wolnej salki konferencyjnej i tam poprosił nas o to, żebyśmy opowiedzieli wszystko od początku. Christian Horner próbował pierwszy zabrać głos, lecz dr Helmut mu na to nie pozwolił.

– Dajmy się wypowiedzieć Pierre'owi i Maxowi.

Przez cały czas obserwowałam reakcje Hornera. W kieszeni trzymałam telefon, w którym przez cały ten czas miałam włączony dyktafon. Sprawiał wrażenie wyluzowanego, ale wystarczyło spojrzeć na jego lekko drgającą stopę, by wiedzieć, że to było dla niego bardzo stresujące.

– Może ja zacznę, chcę mieć to już za sobą. – Pierwszy wypowiedział się Max. Opowiedział o tym, jak zaczęła się jego przygoda w głównym zespole RedBulla. Opowiedział o pewnym wieczorze po przegranym przez niego wyścigu, kiedy jego szef przyszedł do jego pokoju pod pretekstem pocieszenia go.

Nie chciałam tego słuchać.

W miarę, jak Max i Pierre opowiadali o wszystkim, czego dopuścił się ich szef, czułam się coraz gorzej. Wszystko, o czym opowiadali, widziałam oczami wyobraźni i bolało mnie to. Czułam wstręt i odrazę do Hornera. Z trudem powstrzymywałam samą siebie przed tym, by nie podejść do niego i nie zdzielić go w tą fałszywą, zakazaną mordę. Było we mnie tyle złości i agresji, że sama byłam zdumiona, iż potrafię być aż tak bardzo wkurzona.

– Christian? Co masz mi do powiedzenia? – Zapytał spokojnie Marko, patrząc na niego chłodnym wzrokiem.

– A co mogę mieć do powiedzenia? Gasly wyleciał z Formuły 1, jego życie się posypało, to teraz szuka sposobu, żeby się zemścić. Chyba w to nie wierzysz, Marko? To stek bzdur!

– A twoim zdaniem po co mieliby to mówić? Jaki mają w tym cel według ciebie? – Wtrącił się do rozmowy Sebastian.

– Pewnie dlatego, że chcą się zemścić? Wymyślili to sobie.

– Max, Pierre, to, o czym opowiedzieliście, to poważny zarzut. Wiesz, że będziemy musieli zawiadomić FiA oraz prokuraturę? To może zniszczyć nasz zespół, wszystko, na co tysiące ludzi tak ciężko pracowało. Jesteście pewni tego, co chcecie zrobić?

Pierre i Max wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym Pierre skinął głową, oddając głos Maxowi.

– Tak, doktorze Marko, chcemy i musimy to zrobić. Zdajemy sobie sprawę z tego, jakie mogą być tego konsekwencje. Tu nie chodzi tylko o mnie czy o Pierre'a, tu chodzi o sprawiedliwość i o to, by już nikt nie musiał przechodzić przez to, przez co my musieliśmy przejść.

– W porządku. Sebastian, cieszę się, że tu jesteś. Przypilnujesz Christiana? Ja muszę w takim wypadku powiadomić odpowiednie służby. A ty, Christian, powinieneś wiedzieć, że od dawna mieliśmy cię na oku i wiemy, że to ty sabotowałeś całą naszą pracę. Czy ty naprawdę uważasz, że po tym wszystkim uwierzymy tobie? Naiwny jesteś jak dziecko. To jak, Sebastian? 

– Jasne, przypilnuję go. – Zgodził się uprzejmie Niemiec, rzucając groźne spojrzenie Hornerowi.

„To się dopiero zacznie!" – Pomyślałam.

Usiadłam na najbliższym krześle, podczas gdy Pierre i Max stanęli przy drzwiach, jakby w obawie, że nasz podejrzany nam ucieknie. Sebastian jednym ruchem ręki usadził Hornera na krześle, z którego tamten chwilę wcześniej wstał. Spojrzałam za okno.

Na parkingu, na który miałam doskonały widok, zaparkowały już wozy transmisyjne najważniejszych telewizji oraz mnóstwo samochodów osobowych, w których zapewne przyjechali na miejsce dziennikarze zaproszeni na czekającą nas konferencję prasową. Zastanawiałam się nad tym, co by było, gdyby Max znacznie później zaatakował Hornera, na przykład już w trakcie trwania konferencji, lecz nie umiałam sobie tego wyobrazić.

Schowałam ręce do kieszeni mojej szarej bluzy z kapturem, którą dzisiaj ubrałam razem z czarnymi dresami z czerwonym paskiem na boku po obu stronach. Na nogach miałam któreś ze swoich siwych butów sportowych. Nie potrzebowałam torebki, gdyż zabrałam ze sobą tylko legitymację upoważniającą mnie do wchodzenia wszędzie tam, gdzie był Pierre oraz telefon.

Pierre wybrał również szarą bluzę z kapturem, której długie rękawy idealnie ukrywały jego poranione ręce. Jako, że rany już nie krwawiły, zdecydowaliśmy, że zdejmiemy bandaże. Nie były już konieczne. Widok tych ran ciągle od nowa sprawiał mi ból, gdyż czułam, że zawiodłam osobę, na której tak bardzo mi zależy. Odbierałam to jako osobistą porażkę. 

To Lewis poradził Pierre'owi, żeby pod koniec konferencji niby przez przypadek podwinął rękawy, ukazując swoje rany. Nie wiem, co krążyło po głowie ośmiokrotnego mistrza, ale wolałam w to nie wnikać, Lewis zazwyczaj miał dobre pomysły, musimy mu tylko zaufać.

Siedzieliśmy w milczeniu, nie mając najmniejszej ochoty odzywać się w towarzystwie tego człowieka, od którego wszystko się zaczęło.

Po szybie powoli spływały krople ciepłego, wiosennego deszczu. Pomyślałam o tym, że u mnie na wsi pewnie jest teraz pięknie i ten sam deszcz, który tu śmierdział dymem i spalinami z samochodów, u mnie przynosi zapach wilgotnej, rozgrzanej gleby.

To był ponury dzień i ponure wydarzenia. Flesze aparatów błyskały, oślepiając mnie, mimo że myślałam, iż już się do tego przyzwyczaiłam. Pytania wydawały się natarczywe i chamskie, dziennikarze nie mieli dla nikogo litości, byli jak te krwiożercze bestie, które zwęszyły świeże mięso.

Największe zamieszanie zrobiło się jednak w chwili, gdy policja wyprowadziła z budynku naszego byłego już szefa w kajdankach.

To była sensacja. Tym teraz żył cały świat. A to wszystko, co zostało zbudowane w Formule 1, właśnie w tamtej chwili zaczęło popadać w ruinę. Sypały się kolejne oskarżenia. Do domu wróciliśmy dopiero około drugiej w nocy i nawet się nie przebierając, zasnęliśmy razem na całkiem wygodnej i dużej kanapie w salonie. Byliśmy wyczerpani. Pierre objął mnie ramieniem, a ja ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że może to się uda, że może jednak będziemy szczęśliwą parą i może nie będziemy musieli już udawać.

I pomimo ciążącego nad nami widma totalnego chaosu zasnęłam całkiem spokojnie, czując pod uchem spokojne bicie serca mężczyzny, który kiedyś uratował mi życie, a który teraz stał się najważniejszym jego sensem. I obiecałam sobie, że będę go chronić, że już nie pozwolę go skrzywdzić  nigdy więcej. 

_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~

Od autorki:

Ja wiem, że w rzeczywistości to wszystko nie mogłoby tak wyglądać, ale ponieważ to jest moje fan fiction, stworzony przeze mnie świat, to niech będzie tak. 

Dziękuję za Wasze komentarze, Kochani. I nie wiem, czy to wiecie, czy nie, ale one są bardzo pomocne, dają dużo dobrej energii i pomagają jakoś przetrwać. 

Pamiętajcie, że kocham Was bardzo bardzo mocno, jestem z Was dumna i cieszę się, że jesteście. 

~ Annie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro