Epilog
Siedzieliśmy z Zaynem na kanapie w salonie. Wszystko było wyłączone, w pomieszczeniu panowała ciemność i głucha cisza przerywana jedynie naszymi oddechami. Lubiłam takie chwile. Cisza, spokój, odpoczynek od dzieci, co nie zdarza się często, gdy ma się ich czwórkę. W pewnym momencie usłyszałam szmery i szepty. Zayn najwidoczniej też to zauważył, ponieważ uniósł głowę i spojrzał w stronę kuchni. Dźwięki nie ustawały, więc postanowiłam podnieść się z miejsca i pójść do kuchni. Było ciemno, zresztą jak w całym domu. Gdy zaświeciłam światło stanęłam jak wryta. Mianowicie czwróka moich dzieci stała obładowana w słodycze. Ciekawe czy to pierwszy raz.
- Mówiłaś, że śpią. - Szapenął Leo.
- Najwidoczniej nie śpią. - odburknęła starsza siostra.
- Ojej. - Nate schował się za trochę większą April.
Mike za to nie powiedział nic, tylko "dyskretnie" zaczął wycofywać się z kuchni wraz z pudełkiem czekoladek.
Nie mam nerwów do tych dzieci.
- Michael. - Powiedział ostrzegawczo Zayn, przez co chłopak się zatrzymał.
- Co tu się wyprawia? - Zapytalam zakładając ręce na piersi.
- To April! - powiedział szybko Leo.
- Dzięki matole. Kto prosił " April, chodźmy do kuchni po coś dobrego.". - fuknęła.
- April! Słowa!- Zwróciłam jej uwagę.
- Więc co to ma znaczyć? - zapytał Zayn z uniesioną brwią.
- Przecież nic nie zrobiliśmy. - żęchnął się Mike.
- Chyba jasno ustaliliśmy, że możecie brać słodycze, tylko gdy my na to pozwolimy.
- Ale wy nigdy nie pozwalacie, kiedy my mamy ochotę. - Burknęła April.
- Koniec dysusji. Do swoich pokoi. - rozkazałam twardo. A to wszytsko zostawcie. - Powiedziałam, gdy zaczęli kierowac się z produktami do pokoi. Nie mieszkaliśmy już w starym apartamencie. Mieszkamy teraz w jednorodzinnym domu, na miłym i spokojnym osiedlu. Dzieci mają podwórko i okoliczny plac zabaw do zabawy. Wprowadzilismy się tu prawie zaraz po ślubie, nawet nie wiedziałam, że Zayn kupił ten dom.
Spojrzałam na znikajace w ciemności głowy dzieci. Wszystkie miały czarne włosy po Zaynie. Ogólnie całe były jak Zayn, prawie w ogóle nie były podobne do mnie.
- Nie mam do nich siły. - mruknęłam.
Zayn objął mnie od tyłu w pasie, a brodę oparł na moim ramieniu.
- Jeszcze tylko jakieś 15 lat i będzie spokój ze wszystkimi. - zaśmiał się.
- Nie moge uwierzyć, z eApril ma już osiem lat,a chłopcy sześć. Jeszcze, jak dziś pamiętam, kiedy krzyczałam na Ciebie przez telefon, zebyś wracał z pieprzonego Mullingar, bo dzieci się rodzą. - Była wtedy nieźle zdenerwowana, ponieważ akurat, gdy Zayn wyjechał na dwa dni, ponieważ musiał pomóc Niallowi, to chłopcom zachciało się wyjść na świat.
- Ale zdążyłem. Jednak postanowili łaskawie na mnie zaczekać.
- Teraz, gdy pomyśle sobie o tym co było kiedyś, chce mi się śmiać. Gdyby nie ten wypadek, zapewne teraz byłabym samotna matką i miała tylko April. - westchnęłam.
- Oboje popełnialiśmy błędy, ale ważne że teraz wszystko jest dobrze, a ja nadal jestem twoim mały grzesznikiem.
KONIEC
xxx
O Boże! Czy to już koniec? OMG, jeszcze to do mnie nie dotarło. Wdech. Wydech.
Okeeej. Chyba jedyny epilog, którego nie zjebałam to ten w Can't Let Go XD Ale c.oż, akurat do pisania epilogów nie mam zbyt dużego daru.
Żeby nie przedłużać zrobię tutaj krótkie posumowanie i podziękowania.
Sinner:
Wyświetlenia : 388K (OMFG :OOO)
Votes: 29.4K
Komentarze: 1.8K
Mistakes :
Wyświetlenia: 68.2K
Votes: 7.2K
Komentarze: 551
DZIKĘKUJĘ!
Jesteście najlepsi <3 Cierpliwi (bo ostatnio z rozdziałami było krucho). Kochani i wyrozumiali <3
Jak ja was kocham<3
Dziękuję za to, że czytaliście to ff, chociaż napewno do najlepszych nie należy. Zaczynając tutaj pisać nie liczylam nawet na taką popularność. To chore XD (to ja jestem chora, ale ciiii)
Nie umiem ubrać w słowa mojej wdzięczności, więc nie będę was zamęczać. Mam nadzieję, że gdy wrócę i znów będę pisać, to nadal będziecie o mnie pamiętać. Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie.
Mam nadzieję, ze do przeczytania! :*
instagram : darkhill_4ever
twitter: darkhill_4ever
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro