8
Zapraszam na 1 rozdział ff "Revolution"
Ten rozdział ma prawdopodobnie mase błedów
Półgodziny od dostania telefonu wpadłem do szpitala jak burza. Podrzuciłem April Harremu i Veronice. Wytłumaczyłem im, że złapali Adama i muszę jechać do szpitala dowiedzieć się szczegółów oraz sprawdzić jak się czuje Sue. Zgodzili się bez większego problemu, dobrze mieć takich przyjaciół.
W sali Sue znajdował się Max i Alex. Wypytałem o szczegóły i uwierzcie, nigdy tak bardzo nie chciałem komuś przywalić.
- Co ten popierdoleniec zrobił?! - Krzyknąłem uderzając pięścią w ścianę.
- Uspokój się, jesteś w szpitalu. - Nick próbował mnie uspokoić.
- Jak mam być spokojny, hm!? Ten kutas podciął jej hamulce! Nie dość mu było!? I tak już zrobił jej wielką krzywdę, ale nie lepiej ją zabić! Mam ochotę poodcinać mu każdą kończynę po kolei, kończąc na głowie, żeby jak najbardziej cierpiał. - wysyczałem.
- Okeej, zaczynasz mnie przerażać. - powiedział Alex.
Nagle usłyszeliśmy śmiech Sue, ale nie taki zwykły, zaczęla się śmiać jak wariatka.
- Co jej jest? - zapytałem, wskazując na śmiejącą się Sue.
- Dostała leki na uspokojenie. Gdy się dowiedziała na początku nic sobie z tego nie robiła, ale póżniej popadła w histerie, zaczęła płakać, krzyczeć... - westchnął Alex.
Podszedłem i stanąłem przy łóżku.
- Zaaaaayniiii - zachichotała. Dobry Boże, te leki musiały być naprawdę silne.
- Cześć Sue. - uśmiechnąłem się lekko, siadając w nogach łózka.
- Ale jesteś śmieszny. - zachichotała.
- Ja? Dlaczego? - Gada jak pijana i jest całkiem słodka.
- Bo tak! Masz śmieszne włosy. - Nachyliła się w moją strone przeczesując palcami moją fryzure.
- Czego ty chcesz od moich pięknych włosów kobieto? - zaśmiałem się.
Zdecydowanie poprawiła mi humor. Dlaczego tak nie może byc zawsze? My, blisko. Boli mnie to, że muszę stać z boku i jej się przyglądać. Często mam ochotę pocałować jej malinowa usta, przytulić, potrzymać za rękę, normalnie porozmawiać. Czy proszę o tak wiele? Wiem, to ja spieprzyłem, ale ludzie mają gorsze problemy i dają rade. My po prostu mieliśmy większą kłótnie i to wieki temu.
- Są takie czarne! - zachichotała
- Oh serio, śmieszą Ci tylko, ze sa czarne? - prychnąłem kręcąc głową rozbawiony.
- Tak, jak u kominiarza. - powiedziała po chwili namysłu. - Wiesz jak nazywa się kot który lata? - zachichotała.
- Nie, nie wiem, oświeć mnie.
-Kotlecik! - miałem ochote strzelić sobie facepalma. Naprawdę zachowuje się jak małe dziecko.
Oglądnąłem się do tyłu, by sprawdzić czy chłopaki jeszcze tu są, ale najwidoczniej wyszli.
Spojrzałem z powrotem na Susanne, ktora przyglądała się swoim palcom.
- Mam pieprzyk na palu... Widzisz? - zapytała podstawiając mi pod nos rękę.
- Taak, piękny pieprzyk. -pochwaliłem ją, a ona zadowolona powróciła do oglądania palców.
Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Nick.
- Dzwonił Harry, coś się dzieje z April, jadą z nią do szpitala. - błagam, tylko nie to.
____________________________________________________________
Najkrótszy rozdział w historii tego ff xD
Ale jest tak gorąco i tak mi się nic nie chce.......................................
Zapraszam na mojego aska ludzie : darkhill_4ever
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro