Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ rozdział 2 ~

    Hange szturchnęła chłopaka w ramię, ale ten nie zareagował. Ponowiła gest, tym razem trochę mocniej. Za trzecim razem rozchylił lekko powieki patrząc na Hange, która nad nim stała.
    - Czego? - Mruknął zamykając oczy z powrotem wracajac do wtulania twarzy w poduszkę.
    - Otworzysz mi dżem? - Zapytała wystawiając w jego stronę słoik, a przez czarnowłosego przeleciała fala wkurwienia. Budzi go tylko po to by otworzył jej słoik? Przewrócił się na lewy bok odwracając się do niej tyłem.
    - Nie - mruknął i poszedł spać dalej, a dziewczyna zrobiła smutną minę patrząc na niego.
    - Proszeee - znów go szturchnęła, tym razem w bok, a ten nie zareagował. - Chcę zrobić śniadanie dla naszej czwórki noooo - zero reakcji. Patrzyła chwilę na niego i się uśmiechnęła. Nachyliła się nad nim i przyłożyła zimne szkło do szyi na co Levi się wzdrygnął i odtrącił jej rękę. Otworzył oczy i zobaczył twarz śpiącego Erena. Oddychał spokojnie leżąc skulony i ręce mając owinięte wokół własnego brzucha. Levi patrzył na niego chwilę zaspanym wzrokiem. Zamknął oczy i przewrócił się na plecy zaczynając się przeciągać dając ręce do góry i wygiął się w lekki łuk gdy poczuł coś pod ręką. Opadł na kanapę z powrotem i odchylił głowę do tyłu by zobaczyć co dotknął. Noga, a konkretniej udo Armina. Spał na siedząco nogi mając w rozkroku, a ręce założone na klatce piersiowej i spuszczoną w dół głowę. Dał ręce na swój brzuch i popatrzył na szatynkę, która patrzyła na niego z uśmiechem. - To jak? - Zapytała z uśmiechem i pomachała słoikiem w dłoni, a Levi powstrzymał się od wywróceniem oczami. Ziewnął i podniósł się do siadu. Wziął słoik od przyjaciółki i i chciał go po prostu odkręcić, ale ku jego lekkiemu zdziwieniu ten był naprawdę mocno zakręcony. Westchnął i tym razem spróbował mocniej.
    - Dziękuję - uśmiechnęła się i zabrała od niego przetwór z owoców i oddzieloną od niego nakrętkę. - A teraz chodź ze mną, zrobimy śniadanie - Powiedziała wesoło, a Levi zamknął oczy by po chwili wstać z kanapy i pójść za nią. Wiedział, że tak to się skończy.
    Wszedł do kuchni i nastawił od razu wody na herbatę. Spojrzał na zegarek na ścianie.
    - Jest - popatrzył na nią z politowaniem - siódma rano.
    - Zasnąłeś wczoraj jako pierwszy - popatrzyła na niego z uśmiechem i zaczęła smarować masłem przekrojone już w pół bułki.
    - Co to ma do tego że budzisz ludzi o tej porze? - uniósł na nią brew. - Ty zasnęłaś pierwsza - zauważył teraz marszcząc lekko brwi.
    - Nooo, ale potem się obudziłam i Ty spałeś, a chłopaki zasypiali więc teoretycznie zasnąłeś pierwszy - uniósła na niego brew, z przekonującym i pokazującym, że ma rację uśmiechem na ustach. Czarnowłosy pokrecił głową na boki patrząc na nią, a ona wtedy wróciła wzrokiem do jedzenia, a on wyciągnął z półki puszkę z herbatą i kawą.
    - Eren i Armin też zaraz wstają - powiedziała zaczynając teraz zaczynając robić kanapki z serem, ogórkiem i pomidorem. Nie pytał po co ich też męczy i wyjął cztery filiżanki razem ze spodkami.
    Zrobili śniadanie w dwoje, a reszta wczorajszego towarzystwa doszła do nich w ciągu tego i usiadł przy stole, do którego dołączyli po chwili również Hange z Ackermannem. Zjedli śniadanie, a po śniadaniu w mieszku została tylko jego właścicielka, Hange. Chłopaki szli razem w trójkę do momentu gdy Armin z Erenem poszli w stronę przystanku, a Levi poszedł po prostu w stronę domu. Wyciągnął słuchawki, z którymi od jakiegoś czasu się nie rozstawał i podłączył do telefonu włączając sobie odpowiadającą mu playlistę na youtube. Mimo wczesnej pory na ulicach panował już nie taki mały ruch.
    Wszedł do domu, zamknął drzwi na klucz i poszedł do salonu w którym ostatnio spędza całe dnie jeżeli Hange go gdzieś nie wyciągnje. Ściągnął bluzę, włączył sobie muzykę na głośniku i położył się z nadzieją, że jeszcze zaśnie. Nie było go tu rok, a odkąd te cztery dni temu tu wrócił, tak jeszcze nie zabrał się za sprzątanie tych wszystkich kurzy. Nie miał na to psychicznie siły. Patrzył na to wszytko i nie wierzył, że to wszytko co tu było prysło niczym mydlana bańka. Zaczął myśleć w jakiej beznadziejnej sytuacji teraz jest. Jak bardzo... wszytko po prostu zniknęło. Że musi się wziąć w końcu za sobie.
    Powtarzał sobie to już wiele razy i to wiele razu mu nie pomogło. Zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro