~ rozdział 2 ~
Hange szturchnęła chłopaka w ramię, ale ten nie zareagował. Ponowiła gest, tym razem trochę mocniej. Za trzecim razem rozchylił lekko powieki patrząc na Hange, która nad nim stała.
- Czego? - Mruknął zamykając oczy z powrotem wracajac do wtulania twarzy w poduszkę.
- Otworzysz mi dżem? - Zapytała wystawiając w jego stronę słoik, a przez czarnowłosego przeleciała fala wkurwienia. Budzi go tylko po to by otworzył jej słoik? Przewrócił się na lewy bok odwracając się do niej tyłem.
- Nie - mruknął i poszedł spać dalej, a dziewczyna zrobiła smutną minę patrząc na niego.
- Proszeee - znów go szturchnęła, tym razem w bok, a ten nie zareagował. - Chcę zrobić śniadanie dla naszej czwórki noooo - zero reakcji. Patrzyła chwilę na niego i się uśmiechnęła. Nachyliła się nad nim i przyłożyła zimne szkło do szyi na co Levi się wzdrygnął i odtrącił jej rękę. Otworzył oczy i zobaczył twarz śpiącego Erena. Oddychał spokojnie leżąc skulony i ręce mając owinięte wokół własnego brzucha. Levi patrzył na niego chwilę zaspanym wzrokiem. Zamknął oczy i przewrócił się na plecy zaczynając się przeciągać dając ręce do góry i wygiął się w lekki łuk gdy poczuł coś pod ręką. Opadł na kanapę z powrotem i odchylił głowę do tyłu by zobaczyć co dotknął. Noga, a konkretniej udo Armina. Spał na siedząco nogi mając w rozkroku, a ręce założone na klatce piersiowej i spuszczoną w dół głowę. Dał ręce na swój brzuch i popatrzył na szatynkę, która patrzyła na niego z uśmiechem. - To jak? - Zapytała z uśmiechem i pomachała słoikiem w dłoni, a Levi powstrzymał się od wywróceniem oczami. Ziewnął i podniósł się do siadu. Wziął słoik od przyjaciółki i i chciał go po prostu odkręcić, ale ku jego lekkiemu zdziwieniu ten był naprawdę mocno zakręcony. Westchnął i tym razem spróbował mocniej.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i zabrała od niego przetwór z owoców i oddzieloną od niego nakrętkę. - A teraz chodź ze mną, zrobimy śniadanie - Powiedziała wesoło, a Levi zamknął oczy by po chwili wstać z kanapy i pójść za nią. Wiedział, że tak to się skończy.
Wszedł do kuchni i nastawił od razu wody na herbatę. Spojrzał na zegarek na ścianie.
- Jest - popatrzył na nią z politowaniem - siódma rano.
- Zasnąłeś wczoraj jako pierwszy - popatrzyła na niego z uśmiechem i zaczęła smarować masłem przekrojone już w pół bułki.
- Co to ma do tego że budzisz ludzi o tej porze? - uniósł na nią brew. - Ty zasnęłaś pierwsza - zauważył teraz marszcząc lekko brwi.
- Nooo, ale potem się obudziłam i Ty spałeś, a chłopaki zasypiali więc teoretycznie zasnąłeś pierwszy - uniósła na niego brew, z przekonującym i pokazującym, że ma rację uśmiechem na ustach. Czarnowłosy pokrecił głową na boki patrząc na nią, a ona wtedy wróciła wzrokiem do jedzenia, a on wyciągnął z półki puszkę z herbatą i kawą.
- Eren i Armin też zaraz wstają - powiedziała zaczynając teraz zaczynając robić kanapki z serem, ogórkiem i pomidorem. Nie pytał po co ich też męczy i wyjął cztery filiżanki razem ze spodkami.
Zrobili śniadanie w dwoje, a reszta wczorajszego towarzystwa doszła do nich w ciągu tego i usiadł przy stole, do którego dołączyli po chwili również Hange z Ackermannem. Zjedli śniadanie, a po śniadaniu w mieszku została tylko jego właścicielka, Hange. Chłopaki szli razem w trójkę do momentu gdy Armin z Erenem poszli w stronę przystanku, a Levi poszedł po prostu w stronę domu. Wyciągnął słuchawki, z którymi od jakiegoś czasu się nie rozstawał i podłączył do telefonu włączając sobie odpowiadającą mu playlistę na youtube. Mimo wczesnej pory na ulicach panował już nie taki mały ruch.
Wszedł do domu, zamknął drzwi na klucz i poszedł do salonu w którym ostatnio spędza całe dnie jeżeli Hange go gdzieś nie wyciągnje. Ściągnął bluzę, włączył sobie muzykę na głośniku i położył się z nadzieją, że jeszcze zaśnie. Nie było go tu rok, a odkąd te cztery dni temu tu wrócił, tak jeszcze nie zabrał się za sprzątanie tych wszystkich kurzy. Nie miał na to psychicznie siły. Patrzył na to wszytko i nie wierzył, że to wszytko co tu było prysło niczym mydlana bańka. Zaczął myśleć w jakiej beznadziejnej sytuacji teraz jest. Jak bardzo... wszytko po prostu zniknęło. Że musi się wziąć w końcu za sobie.
Powtarzał sobie to już wiele razy i to wiele razu mu nie pomogło. Zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro