Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Siedział i się rozglądał. Patrzy po ludziach, po twarzach, które zna automatycznie przypominając sobie jakąś sytuację z nimi. Jean rozmawiał teraz z Rico i Zakem. Tam nie chce mu się iść. Z Krischteinem już się dzisiaj widział, a z bratem widzi się kilka godzin w w pracy, a czasami i nocki. Rico? Nie chciało mu się iść tam tylko i wyłącznie ze względu na nią. Nie lubi jej? Nie, ale powiedzieć, że ją lubi też nie może. Ledwo ją zna, a tak naprawdę znają się z tego, że chodzili do tego samego liceum i czasami się ze sobą przywitali na szkolnym korytarzu czy ulicach miasta. Zawiesił chwilę na nich wzrok i leciał dalej. Connie i Sasha. Śmiali się z czegoś, gdzie łysy obejmował dziewczynę w talii i szli w stronę stołu, przy którym siedział Eren, ale nie w jego stronę. Szatynka miała długie dżinsowe spodnie z wysokim stanem, a w nie włożoną białą bluzkę na ramionczkach oraz założoną czerwoną bluzę z kapturem, który z po wewnętrznej stronie miał czarny materiał. Tak samo czarny jak zamek i podkreślone czarnym szyciem kieszenie i do tego wszystkiego białe trampki, a na głowie miała kitkę z włosów które sięgały jej teraz ledwo do ramion. Na ubiór Conniego nie zdążył zwrócić już, aż takiej szczegółowej uwagi gdyż poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił głowę w bok odchylając ją lekko do tyłu, a jego spojrzenie spotkało się z błękitnymi tęczówkami, na co wrócił do wcześniejszej pozycji by po chwili odwrócić się bokiem, a nie tyłem do swojego chłopaka. Blondyn usiadł na krześle obok przodem do szatyna i nachylił się nad nim by złożyć na jego ustach krótki pocałunek. Eren poczuł jak żołądek go skręca na ten gest. Niedobrze mu się zrobiło, ale uśmiechnął się sztucznie, na co Erwin nie zwrócił większej uwagi. Zdążył się już przyzwyczaić do tego jak Eren na niego reaguje. Nie obchodziło go to. Mówił często Erenowi, że to kocha, ale zawsze zaraz po tym chciał zaciągnąć go do łóżka. Całował, dotykał, mówił na pozór miłe słówka, jednak Erena przysparzały o ból brzucha - ten daleki od przyjemnego - a czasami nawet o obrzydzenie do samego siebie.
    - Hange się postarała - przyznał starszy rozglądając się dookoła, a Eren tylko w myślach przyznał mu rację, a tak to kiwnął głową na znak zgodny ze słowami blondyna. Ale to prawda, Zoe się postarała. Znalazła kontakt do tyłu ludzi, wprawdzie znajomi z czasów liceum więc stosunkowo niedawno. Wyprawiła przyjęcie, co prawda w ogrodzie rodziców, który tak samo jak cały dom był dosyć pokaźny. Hange mieszka sama i oczywiście mogła by zrobić to wszystko u siebie w domu, ale stwierdziła, że tutaj będzie lepiej. Więcej przestrzeni, świerze powietrze i nie ma takiego gwaru jakiby towarzyszył w środku - Co tak sam siedzisz? - popatrzył na twarz szatyna, czego ten nie odwzajemnił i wlepił wzrok w - już zimną - herbatę w swojej filiżance, która była całkiem ciężka, nawet bez zawartości.
    - Z Aminiem przed chwilą siedziałem, ale ktoś mi go porwał - powiedział i spojrzał na blondyna. Nie uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju. Tak naprawdę chyba czekał, aż znudzi się Erwinowi chodzenie za nim. Często mówi, że go kocha, ale Eren w to nie wierzy, a sam nie użył takich słów w jego kierunku. Byli razem od trzech tygodni, a znają się już długo. Jeager sam się sobie dziwi jak mógł się zgodzić na związek z Erwinem Smithem, ale za głupotę się płaci. Poczuł dłoń na udzie która jeździła po całej jego powierzchni. Najpierw w okolicy kolana, a gdy nie dostał żadnej uwagi czy słowa sprzeciwu zaczął przesuwać dłonią coraz wyżej i śmielej po stronie tej bardziej intymnej. Złapał za dłoń niebieskookiego, która siłą rzeczy zsunęła się w dół gdy szatyn wstał.
    - Pójdę do łazienki - powiedział i zrobił już krok do tego by wyminąć krzesło na którym przed chwilą siedział, a ręce schował do kieszeni, ale Erwin wstał za nim.
    - Pójdę z Tobą.
    - Zostanę - westchnął zielonooki i opadł na krzesło opierając się od razu o oparcie.
    - Eren, chodź ze mną - złapał go za rękę, ale on ja zabrał.
    - Po co? - popatrzył na niego z dołu mimo, że dobrze znał odpowiedź.
    - Eren, chodź ze mną - powiedział już twardo, a jemu serce przyśpieszyło i może nawet trochę pobladł. Nie chciał żeby on znowu go dotykał. Nie wiedział co robić. Nie może mu się sprzeciwić, bo zrobi mu awanturę nie przejmując się ilością ludzi, którzy byliby tego wszystkiego świadkami. Siedział tak nie wiedząc co zrobić, ale pewna osoba go uratowała z opresji, pewnie nawet nieświadomie.
    - Przyszedłeś! - zaśmiała się szatynka miażdżyc swój policzek na jego głowie, a okulary przez to się jej trochę skrzywiły, ale wróciły na swoje miejsce gdy się wyprostowała. Miała czarną, przylegajacą do ciała sukienkę, która podkreślała jej kobiece kształty. Eren zanim dziewczyna sie odsunęła, poklepał ją po ramieniu co było odwzajemnieniem uścisku bo za bardzo nie miał jak inaczej. Zaśmiał się na jej reakcję, a po tym ddziewczya usiadła obok niego przysuwając sobie krzesło na co Erwin znów usiadł starając się nie pokazywać dezaprobaty teraz wobec dziewczyny. Jego dłoń wróciła na kolano Jeagera, ale teraz mógł w jakiś sposób odciągnąć od tego swoją uwagę, zajmując się rozmową z Hange.
    - Co tam u was słychać? - zapytała z uśmiechem zakładając nogę na nogę, a dłonie ułożyła sobie na kolanie.
    - Dużo się nie zmieniło od naszego ostatniego spotkania - powiedział kiwając lekko głową wzrok mając wbity w przestrzeń gdzieś za nią by wrócić po chwili do jej twarzy. Widywali się czasami. Mieszkają na tej samej ulicy, a więc o przypadkowe spotkanie nie trudno. Lubią się, znają się kilka już lat - Co u Ciebie? - zapytał teraz poświęcając jej całą swoją uwagę nie zwracając jej do Erwina obok, który i tak był w swoim świecie zajęty telefonem.
    - Nic wielkiegooo... Wzięłam kredyt o - zaśmiała się.
    - Na co? - zapytał od razu. Nie ukrywał też małego zdziwienia. Rodziców ma jakich ma, nie narzekają na brak pieniędzy i nigdy tego nie było więc spokojnie mogliby wspomóc swoje jedyne dziecko. Dorosłe, ale wciąż jedyne.
    - To na remont w mieszkaniu. Stopniowo, powoli, bez szaleństw.
    - Ty, remont i brak szaleństw? - uniósł jedną brew na co ta się cicho i subtelnie zaśmiała.
    - Noooo - pokreciła głową włączając w to też ramiona i wywrocila oczy na chwilę bo góry - Dbam o to by dziesięć tysięcy mi starczyło na dwa pomieszczenia. Kuchnia i salon, ale nie w całości.
    - Będę szedł - wtrącił nagle blondyn i uśmiechnął się lekko chowając telefon do kieszeni. Eren poczuł niewyobrażalną ulgę, na co sam się zdziwił. Może rzeczywiście boi się Erwina? Nie może tego przerwać, ale cholernie się męczy tym, jak Erwin go traktuje. Zakładał dwie opcje, albo się go boi, albo jest masochistą. Tak jak na powitanie i teraz nachylił się nad młodszym składając na jego ustach trochę dłuższy niż wcześniej pocałunek, a do Hange nachylił się tylko do krótkiego przytulasa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro