Rozdział 7
- Jak wam idzie? – do pokoju wszedł wysoki chłopak, z czupryną loków. Jego dłoń spoczywała na sporej wielkości brzuchu. Zmarszczył nos, czując jak dochodzi do niego lekki zapach farby – nie zdążył jeszcze całkowicie zniknąć.
Rozejrzał się po pokoju ich maleństwa i musiał przyznać, że jego chłopak i przyjaciele wykonali naprawdę kawał dobrej roboty. Dwie ściany były niebieskie, a dwie zielone. Proste, brązowe mebelki, granatowe zasłonki w oknie, podobnego koloru puszysty dywan. Trójka mężczyzn kończyła właśnie składać dziecięce łóżeczko. Spojrzeli w kierunku drzwi, kiedy usłyszeli głos chłopaka.
- Już kończymy – odpowiedział Louis, a na jego twarzy gościł dumny i zadowolony uśmiech. W końcu to on i jego przyjaciele wyremontowali cały pokój.
- Świetnie, zaraz będzie gotowa kolacja – poinformował ich.
- Yay! Jestem taki głodny – wykrzyknął blondyn i jakby na potwierdzenie tych słów z brzucha Nialla doszło głośne burczenie – Potwór się obudził – zaśmiał się.
Harry z cichym chichotem zniknął za drzwiami. Niall od razu przeniósł spojrzenie na Louisa. Kilka ostatnich dni, bardzo dużo czasu spędzał w nowym mieszkaniu przyjaciół, pomagają przy pokoiku dziecka. Przez cały czas starał się bardzo uważnie obserwować Louisa i jego relację z loczkiem. Dobrze wiedział, że Styles bardzo martwi się tym co dzieje się z jego związkiem, dlatego postanowił mu pomóc. Chce odkryć co się dzieje z Tomlinsonem.
Oczywiście nie ma on wątpliwości, że cały czas kocha swojego chłopaka, jednak jego zachowanie jest inne. Już nie zerka w jego stronę tak często jak kiedyś, nie szuka ciągłego kontaktu z nim, a w jego spojrzeniu i uśmiechu jest coś dziwnego, jakby poczucie winy i nieme przeprosiny. Niall nie wiedział, czy Harry to dostrzegał, czy nie. Wydawało mu się, że raczej nie, bo nic o tym nie wspominał, ale pewności nie miał. Do tego dochodziło to o czym powiedział mu Styles – nieobecność myślami, pilnowanie swojego telefonu i nagłe wezwania z pracy.
Miał nadzieję, że Louis nie wpadł w żadne tarapaty, nie zrobił nic co mogłoby zranić Harry’ego. Nie chciał, aby ich związek się rozpadł.
Nareszcie postawili złożone łóżeczko i zadowoleni z siebie ruszyli do kuchni, gdzie czekał już na nich pyszny, parujący posiłek przygotowany przez Harry’ego. Cała trójka wiedziała, że loczek jest niesamowitym kucharzem.
Louis podszedł do Harry’ego cmokając go w policzek i pomógł chłopakowi usiąść, po czym zajął miejsce obok niego.
Niall obserwował całe zdarzenie. Zwykły obserwator niczego by nie dostrzegł, jednak Horan zauważył, że coś jest nie tak. Nie umiał tego określić, nie umiał tego nazwać, ale było w tym coś dziwnego. Może to odrobinę inny uśmiech Louisa, może to ten dziwny ból w oczach, a może to ten delikatny dotyk. Nazbyt delikatny, jakby nie chciał w ogóle go dotykać.
Tutaj zdecydowanie było coś nie tak. Im dłużej ich obserwował tym miał większą pewność. Postanowił! Musi śledzić Louisa i dowiedzieć się co takiego się z nim dzieje.
*****
- Lou! – z salonu dobiegł go niezadowolony jęk chłopaka.
- Tak? – wyszedł z sypialni, a na jego ustach widniał lekki uśmiech.
- Musisz iść do pracy? Nie możesz zadzwonić i skłamać, że jesteś chor… - uciął, kiedy odwrócił głowę i spojrzał na swojego ukochanego – Łał! Na pewno idziesz do pracy?
Louis stał przed nim w najciaśniejszych spodniach jakie posiadał i białej koszulce, która uwydatniała jego obojczyki odsłaniała kawałek tatuażu na piersi. Jego włosy były roztrzepane, a na policzkach widoczny był lekki zarost.
Oczywiście strój Louisa mógł się wydawać normalny, jednak nigdy nie ubierał tak ciasnych spodni i takich koszulek, kiedy szedł do pracy.
Dzisiaj Zayn zabierał szatyna na otwarcie jakiegoś nowego klubu, więc musiał się dobrze prezentować. Miał nadzieję, że loczek nie dostrzeże, że trochę inaczej wygląda.
- Oczywiście – podszedł do kanapy, gdzie siedział jego chłopak – Gdyby nie, to został bym w domu z wami – odpowiedział, kładąc dłoń na brzuchu ukochanego.
- Więc zostań, proszę – jęknął, chwytając koszulkę szatyna i przyciągając go do siebie – Lou, nie chce być sam.
- Skarbie, proszę cię – jęknął chłopak, tak bardzo nie lubił odmawiać Harry’emu, ale nie mógł zostać – Wiesz, że nie mogę. Postaram się jednak wrócić jak najszybciej, dobrze?
Odsunął się od loczka, widząc jak smutno kiwa głową.
- Do zobaczenia – cmoknął go w usta i podniósł się z kanapy, kierując się do wyjścia.
- Kocham cię – krzyknął za nim Styles.
- Ja ciebie też – odpowiedział nim zatrzasnął za sobą drzwi ich mieszkania.
*****
Już od 10 minut stał pod kamienicą, w której mieszkali jego przyjaciele. Właśnie dzisiaj postanowił dowiedzieć się co Louis robi w pracy, miał nieodparte wrażenie, że to ona jest powodem problemów w związku Lou i Harry’ego.
Według loczka szatyn za chwilę powinien wychodzić z domu. Miał nadzieję, że pokaże się jak najszybciej, ponieważ dzisiejszy wieczór był bardzo zimny. Blondyn czuł jak zamarzają mu ręce i palce u stóp.
Wolał teraz siedzieć na kanapie w ciepłym mieszkaniu z miską chipsów i piwem, oglądając jakąś głupią komedię. Jednak wiedział, że musiał pomóc przyjaciołom, nie potrafił już patrzeć na wiecznie zaniepokojonego i zmartwionego Stylesa. Teraz powinien mieś jak najwięcej spokoju, powinien jak najwięcej odpoczywać, a nie zamartwiać się, czy wszystko ok jest z jego związkiem.
Nareszcie drzwi się otworzyły i na chodniku pojawił się Louis. Od razu skierował się na stację metra. Niall szedł za nim, mocniej naciągając na twarz czapkę i kaptur, mając nadzieję, że to uchroni go od rozpoznania.
Uważnie obserwował sylwetkę szatyna, który szybkim krokiem zmierzał na stację. Miał wrażenie, że jego ciało jest spięte, jakby chłopak czymś się denerwował.
Dotarli na miejsce i po chwili nadjechał odpowiedni pociąg. Niall wszedł innym wejściem niż Louis i usiadł kilka metrów od niego, tak aby mieć na niego dobry widok i wiedzieć, kiedy powinien wysiąść.
Louis na szczęcie nie rozglądał się po pociągu. Jego wzrok wbity był w ekran komórki. Jego usta układały się w lekkim uśmiechu, a obok oczu pojawiły się zmarszczki. Niall czuł, że to nie z Harrym szatyn pisze, tylko z kimś innym.
W pewnym momencie do środka weszło o wiele więcej osób, przez co Niall musiał się przesiąść bliżej Tomlinsona, aby nie stracić go z oczu. Na szczęście on dalej wpatrywał się w telefon.
Po około 15 minutach jazdy zauważył, że Louis chowa telefon, podnosząc się i kierując do drzwi. Po chwili pociąg się zatrzymał, drzwi otworzyły, a tłum ludzi wysypał się na peron. W tym Louis i śledzący go Niall. W tym momencie blondyn stracił przyjaciela z oczy. Zbyt wielu ludzi się tu kręciło. Zaczął się rozglądać dookoła, mając nadzieję, że gdzieś dostrzeże znajomą sylwetkę. Zauważył go w ostatniej chwili. Szedł po schodach, kierując się w stronę wyjścia. Przepychał się pomiędzy ludźmi, chcąc jak najszybciej dogonić przyjaciela. Ponownie go śledził z odległości kilku metrów.
Dotarli pod nowo otwarty klub, wyglądał jakby jego klientelą były tylko osoby, które posiadają kasę. Zresztą nic dziwnego znajdował się w jednej z lepszych dzielnic Londynu. Louis nie mógł tutaj pracować.
Louis zatrzymał się spoglądając na zegarek i rozejrzał się dookoła, jakby na kogoś czekał. W pewnym momencie podszedł do niego jakiś młody mężczyzna. Niall wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy zauważył jak nieznajomy obejmuje jego przyjaciela w tali przyciągając do siebie i całuje go w policzek. Na twarzy szatyna pojawił się lekki uśmiech. To nie wyglądało jakby byli przyjaciółmi. To wyglądało jakby… Nie przecież to nie możliwe, Louis nie mógłby przecież tego zrobić Harry’emu. Przecież go kochał.
Louis i jego towarzysz podeszli do wejścia. Nieznajomy coś pokazała bramkarzowi i bez problemu zostali wpuszczeni do środka. Horan wiedział, że również musi się dostać do środka, tylko jak? Kolejka była niewyobrażalnie długa, zresztą wątpił czy wpuściliby go w tym stroju. Miał na sobie zwykłe, ciemne dresy i czarną kurtkę. Nie miał też tyle pieniędzy, aby móc jakoś przekupić faceta stojącego przy wejściu.
Ruszył w kierunku klubu, obchodząc go dookoła i szukając jakiegoś sposobu, aby wejść do środka. Już tracił jakiekolwiek nadzieje, że mu się uda. Nagle dostrzegł ciemne drzwi, które prawdopodobnie prowadziły na zaplecze. Ostrożnie nacisnął klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły. Były zamknięte. Ze zrezygnowaniem ruszył do głównego wejścia. No nic zostało mu tylko stanie w kolejce i modlenie się, aby go wpuścili w miarę szybko. Nie mógł zgubić szatyna. Szczęście mu chyba jednak dzisiaj dopisywało. Zbliżał się do bramki, kiedy zauważył, że przy wejściu są jakieś zamieszki, a bramkarz i ochroniarze, zajmują się ich uspokajaniem, więc nikt nie pilnuje drzwi. Większość ludzi stojących w kolejce również była zainteresowane, tym co się dzieje. Szybko pokonał odległość do drzwi, rozglądając się za bramkarzem, jednak on dalej zajmował się czymś innym, więc szybko wślizgnął się do środka.
Szedł przyciemnionym korytarzem, z każdym kolejnym krokiem muzyka robiła się coraz bardziej głośniejsza. W końcu znalazł się w dużej, zatłoczonej sali. Muzyka dudniła mu w uszach, a do nozdrzy dotarł zapach alkoholu, mieszanki różnych perfum, których użyli tutejsi ludzie i spoconych ciał.
I jak on teraz miał znaleźć Louisa?
*****
Siedział na kanapie, popijając jakiegoś drinka, którego zamówił dla niego Zayn. Brunet siedział obok, obejmując chłopaka ramieniem i był pochłonięty rozmową z jednym ze swoich znajomych. O ile Lou dobrze pamiętał mężczyzna miał na imię Danny i był właścicielem tego klubu. Było tutaj o wiele ciszej, ponieważ siedzieli w strefie dla VIP-ów. Nie było źle, chociaż wolałby być tutaj ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi, na pewno o wiele lepiej by się bawił.
Miał ochotę wstać i iść zatańczyć, ale jego zadaniem było dotrzymywanie towarzystwa Malikowi, więc nie wiedział, czy może sobie na to pozwolić. Zresztą sam nie chciał iść.
W pewnym momencie Danny odszedł, tłumacząc się, że idzie na mały obchód. Zayn odwrócił głowę w stronę szatyna posyłając mu lekki uśmiech.
- Jak się bawisz? – zagadnął.
- Dobrze – chcąc, aby mulat mu uwierzył uśmiechnął się do niego.
- Nudzi ci się, prawda – nie dał się zwieść.
- Tak – zachichotał.
- Może zejdziemy na parkiet, co ty na to?
- Jestem za – odpowiedział z ulgą, nareszcie będzie mógł się trochę poruszać.
Podnieśli się z kanapy, Zayn ponownie objął szatyna i poprowadził schodami na dół. Już po chwili stali na środku parkietu podrygując w takt muzyki. Z ust Louisa co chwile wychodził głośny śmiech, kiedy obserwował Malika. Musiał przyznać, że chłopak był tragicznym tancerzem.
W pewnym momencie mulat zbliżył się do niego, obejmując i przyciągając do siebie. Zbliżył się do jego ucha.
- Idziemy do mnie? – wymruczał, przygryzając płatek ucha.
Louis już miał się zgodzić, jednak przypomniał sobie, że obiecał Harry’emu, że wróci najszybciej jak się da. Gdyby poszedł z Malikiem, zapewne wróciłby jutro rano. Nie chciał po raz kolejny zawodzić ukochanego.
- Przepraszam Zi – spojrzał na niego niepewnie, zastanawiając się jak brunet zareaguje. Jeszcze nigdy mu nie odmówił – Przyjechał do mnie kuzyn i obiecałem mu, że jak najszybciej wrócę do domu – skłamał – A wiadomo, że jeśli pójdziemy do ciebie, nie ma szans, abym wrócił do domu wcześniej niż o 8:00.
- W porządku – Lou odetchnął z ulgą widząc, że Zayn nie sprawia wrażenia urażonego – Ale w takim razie chodź – chwycił nadgarstek szatyna i pociągnął go za sobą.
Wyszli z tłumu i Malik poprowadził go w kierunku toalet. Tommo wiedział po co tam idą.
*****
Niall kręcił się po klubie mając nadzieję, że gdzieś dostrzeże swojego przyjaciela. Jednak nigdzie nie było po nim śladu. Zrezygnowany usiadł przy barze zamawiając piwo i dalej obserwując całe pomieszczenie. W pewnym momencie dostrzegł dwie osoby schodzące po schodach. W jednej z nich rozpoznał Louisa. Od tej pory nie spuszczał z niego oka. Widział jak tańczy ze swoim znajomym, przyjacielem, kochankiem? Kompletnie nie wiedział jak nazwać nieznajomego.
W pewnym momencie brunet nachylił się za bardzo, jak na przyjaciela, do Louisa i coś mu wyszeptał do ucha. Szatyn mu coś odpowiedział, a po chwili został wyciągnięty z tłumu i razem z drugim mężczyzną udali się w kierunku korytarza, gdzie były toalety.
Blondyn dopił swoje piwo i ruszył za nimi. Trochę mu zajęło, zanim przepchał się przez tłum ludzi bawiących się na parkiecie i dotarł do odpowiedniego miejsca. Podszedł do drzwi męskiej toalety i powoli je uchylił. Najpierw wsunął tylko głowę, jednak kiedy nikogo nie zauważył wszedł do środka.
Do jego uszu doszedł dźwięk ściąganych ubrań, a po chwili usłyszał jęki, w których rozpoznał głos swojego przyjaciela – dochodziły z jednej z kabin. Na jego policzki i szyję wstąpił rumieniec i sam nie wiedział dlaczego. Czy ze wstydu, że właśnie podsłuchuje swojego przyjaciela podczas uprawiania seksu, czy ze złości, że jego Tommo zdradza swojego chłopaka. Postanowił im nie przerywać. Cicho, aby go nie usłyszeli wyszedł z łazienki i odszedł kilka kroków opierając się o ścianę i czekając, aż Louis wyjdzie.
Sam nie wiedział ile tak stał, kiedy w końcu drzwi się uchyliły a jego oczom pokazał się towarzysz szatyna. Musiał przyznać, że był przystojny i to bardzo. Czarne, roztrzepane włosy, ciemna karnacja, lekki zarost na policzkach, długie, ciemne rzęsy i ciepłe, brązowe tęczówki. Chłopak mógłby być modelem.
Brunet posłał Niallowi przepraszający uśmiech, kiedy go mijał. Zapewne myślał, że blondyn chciał skorzystać z toalety i przez nich musiał czekać. Nic bardziej mylnego. Horan pewnie odwzajemniłby uśmiech i może nawet pozwoliłby sobie na lekki flirt, gdyby nie to, że wiedział co przed chwilą miało miejsce. Nieznajomy go minął i poszedł dalej. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i Niall stanął twarzą w twarz ze swoim przyjacielem. Na twarzy Louisa pojawił się strach pomieszany z zaskoczeniem i paniką.
- N-Niall – pisnął – co ty tu robisz?
- Mógłby zadać to samo pytanie – warknął, posyłając szatynowi groźne spojrzenie – Chyba mamy do pogadania.
- Niall, ja…ja
- Louis! – dobiegł do nich głos bruneta, który stał przy wyjściu z korytarza.
- Niall wszystko ci wyjaśnię, tylko później. Jutro – powiedział spanikowany.
- Nie, dzisiaj – zarządził twardo.
- Dobrze, ale nie teraz. Wrócimy razem do domu. Dam ci znać, jak wyjdę – nie czekając na reakcję blondyna ruszył w kierunku mulata.
- Kto to? – doszło do uszu blondyna.
- Znajomy – odpowiedział Tommo i zniknął w głównej sali.
*****
Wyszedł z klubu, odchodząc kilka kroków dalej, aby nie tarasować przejścia i oparł się o ceglany mur. Przed chwilą dostał wiadomość od Louisa, aby czekał na niego przed wejściem. Jego wzrok cały czas był utkwiony w przejściu. W końcu ich zobaczył. Brunet obejmował Louisa w tali, kiedy wyszli na zewnątrz.
- Na pewno nie chcesz, abym cię odwiózł? – Niall usłyszał ich rozmowę.
- Nie, dzięki – widział jak szatyn uśmiecha się do chłopaka.
- W takim razie do zobaczenia – cmoknął Lou w policzek i ruszył w kierunku parkingu.
Tomlinson jeszcze przez chwilę stał w miejscy, wpatrując się w plecy oddalającego się bruneta. Następnie zaczął się rozglądać dookoła, dopóki nie zauważył swojego przyjaciela stojącego kilka metrów dalej pod ścianą.
Horan odepchnął się od ściany i ruszył w kierunku Louisa. Widział, że Tomlinson jest zestresowany. Jego ciało było spięte, a w oczach dostrzegalna była panika.
- No, to teraz porozmawiajmy.
- Niall…
- Co to miało być? Zdradzasz Harry’ego?
- Nie, to znaczy tak, to znaczy… - zaczął się plątać w swojej odpowiedzi.
- Nie kochasz go już?
- Oczywiście, że go kocham – zarzekł się szatyn.
- Więc dlaczego mu ro robisz?
- Eh…chodźmy na stację, wszystko ci opowiem. Pamiętasz jak zabraliście mnie z Liamem do…
Louis zaczął swoją opowieść, podczas drogi powrotnej do domu. Opowiedział Niallowi wszystko. O tym jak po raz pierwszy dostał propozycję. Jak na początku odmówił, ale ostatecznie uległ. Mówił jak naprawdę wyglądała jego wieczorna praca, dopóki nie spotkał Zayna. Powiedział o propozycji bruneta, która może nie jest idealna, ale jest lepsza od jego wcześniejszego zajęcia. Mówił, że nie czuje się z tym dobrze. Ma wyrzuty sumienia, ale potrzebuje pieniędzy, aby mógł utrzymać Harry’ego i ich dziecko, które narodzi się za kilka tygodni. Niall uważnie słuchał, nie przerywając dopóki jego przyjaciel nie skończył. Dopiero wtedy zabrał głos.
- Kochasz go?
- Przecież już ci mówi… - zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co chodzi jego przyjacielowi.
- Nie, nie pytam się o Harry’ego, tylko o Zayna.
- Co? Oczywiście, że nie! Zayn jest naprawdę świetnym chłopakiem, bardzo przystojnym, ale jesteśmy przyjaciółmi. Nie żywię względem niego jakichś głębszych uczuci. Kocham tylko Harry’ego.
Zapadła chwila ciszy, podczas której pokonali kilka ostatnich metrów i zatrzymali się pod wejściem do kamienicy Louisa. Dopiero wtedy Horan ponownie zabrał głos.
- Lou, rozumiem wszystko. Wiem czemu to robisz, ale mimo wszystko musisz z tym skończyć.
- Chciałbym, ale nie mogę.
- Louis, wiesz co się stanie jeśli Harry się dowie? Będzie załamany. Nie możesz mu tego robić.
- Myślisz, że tego nie wiem? Właśnie dlatego Haz nie może o niczym wiedzieć. Ni, musisz mi obiecać, że mu nie powiesz – w głosie Louisa dosłyszalna była panika.
- Obiecują, jednak musisz to zakończyć. Harry już teraz widzi, że coś jest nie tak.
- Nie mogę.
- I co masz zamiar już zawsze w ten sposób sobie dorabiać?
- Nie, jak tylko Harry znajdzie pracę lub mi uda się znaleźć lepiej płatną, kończę z tym.
- Lou… - zaczął blondyn.
- Nie – pokręcił głową – Zostaw to Niall, proszę – posłał mu błagające spojrzenie, nim zniknął za drzwiami, zostawiając przyjaciela samego z chaosem w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro