Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Wyszedł przed budynek, mocniej naciągając czapkę na uszy. Wziął głęboki wdech, a chłodne powietrze dostało się do jego płuc. Powoli je wypuścił i z szerokim uśmiechem, który ukazał jego dołeczki, ruszył na spotkanie z przyjaciółmi. Nie mógł uwierzyć, że jest jak dawniej, że wszystko wraca do normy. Louis stał się bardziej żywszy, weselszy. Już nie pracował wieczorami, tylko spędzał ten czas z Harrym. Loczek również odzyskał swój dawny blask w oczach, a z jego twarzy praktycznie nie schodził uśmiech. Oboje czuli, że atmosfera w ich mieszkaniu została oczyszczona. Czuli się lżej. Ponownie byli szczęśliwi i wiedzieli, że nic więcej nie potrzebują. 
Po krótkim spacerze nareszcie dotarł pod odpowiedni budynek. Z przyjemnością, przywitał ciepło, które go otoczyło gdy tylko wszedł do wnętrza kamienicy. Uwielbiał spacery i spędzanie czasu na zewnątrz. Zwłaszcza teraz, kiedy rzadko miał możliwość opuszczać swoje mieszkanie. Jednak dzisiejszy dzień był bardzo mroźny – co się dziwić była końcówka listopada. Czuł jak jego nos i policzki szczypią, więc domyślił się, że są zaczerwienione. 
Ściągnął czapkę z rękawiczkami i schował je do kieszeni. Rozpiął swój płaszcz, rozwijając szalik i powoli ruszył schodami na piętro gdzie mieszkali jego przyjaciele. Na szczęście nie było to zbyt wysoko. W innym wypadku wieczność zajęłoby mu wspinanie się z jego wielkim brzuchem. 
Dotarł na odpowiednie piętro i zatrzymał się, podtrzymując ściany, aby złapać oddech. Po uspokojeniu ruszył wzdłuż korytarza, zatrzymując się pod drzwiami przyjaciół i nie tracąc czasu na pukanie od razu wszedł do środka. 
- Cześć – krzyknął wesoło, zatrzymując się w holu, aby pozbyć się płaszcza i butów.
- Harry – w drzwiach do salonu pojawił się uśmiechnięty Liam – Jak się czujesz? Jak maluszek? – zapytał, kiedy Harry podszedł do niego wchodząc do salonu. 
-Oboje mamy się bardzo dobrze – odpowiedział, opadając na kanapę – Tylko zaczynamy się robić trochę głodni. Kiedy będzie kolacja? – spojrzał z wyczekiwaniem na przyjaciela.
- Jak przyjdzie Louis z gościem – w pomieszczeniu pojawił się blondyn.
- Niall – zawołał loczek, kiedy przeniósł wzrok z Liama - który właśnie wchodził za blat, oddzielający kuchnię od salonu – na Irlandczyka.
- Hej Harry – zajął miejsce obok Stylesa. 
- Będzie ktoś jeszcze? – Harry zmarszczył brwi przyglądając się Horanowi.
- Um…no tak – na twarz Nialla wstąpił rumieniec – Zaprosiłem Zayna – wytłumaczył.
- Zayna? Masz na myśli nowego szefa Lou? – dopytywał – Znasz go?
- Tak – skinął nieśmiało głową – Poznałem go jakiś czas temu , przez Louisa i jakoś tak…
- Wy ze sobą kręcicie. Podoba ci się – zawołał wesoło loczek, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Naprawdę cieszył się, że jego przyjaciel w końcu kogoś sobie znalazł. On miał Louisa, Liam miał Sophie, a Niall był sam. Teraz może się to zmienić. 
- No… - przyznał z rumieńcem.
- Ni to wspaniale. Przytuliłbym cię, ale sam widzisz – wskazał na swój brzuch, który ograniczał mu ruchy. Blondyn zaśmiał się i przysunął do przyjaciela, pozwalając, aby loczek go przytulił. 
- A jak tam u was? – spytał odsuwając się od Stylesa.
- Jest naprawdę wspaniale Ni – odpowiedział z szerokim uśmiechem – Jest tak jak dawniej. Czuję, że wrócił mój Lou.
Niall odetchnął w duchu. Chociaż wiedział, że Louis zerwał z dawną pracą, odkąd przyjął go Zayn, nie mógł w pełni się uspokoić. Cały czas zastanawiał się co u jego przyjaciół. Jednak teraz, gdy Harry mówi mu, że pomiędzy nimi jest naprawdę dobrze, a na jego ustach gości szeroki uśmiech, ponownie mógł wyzbyć się wszelkich niepewności. 
- Cieszę się razem z Tobą – odpowiedział, ponownie przytulając się do młodszego chłopaka. 
- No pięknie, pięknie – usłyszeli bardzo dobrze znany głos. Oderwali się od siebie, odwracając głowy i w wejściu do salonu dostrzegli uśmiechniętego szatyna – Wystarczy, że mnie nie ma, a wy już się do siebie kleicie.
- Czułem się samotny, ktoś musiał mi ciebie zastąpić – westchnął teatralnie loczek.
- No ładnych rzeczy się tu dowiaduję, jestem tylko zastępstwem – Niall udał oburzonego.
- Oczywiście, nigdy nie będziesz tak idealny jak Louis – zaśmiał się, odwracając głowę w kierunku swojego narzeczonego, który przysiadł na oparciu kanapy – Cześć skarbie – na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zwracał się do ukochanego.
- Hej – złożył czuły pocałunek na jego wargach – Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, a teraz jeszcze lepiej.
- A nasz skarb? – położył dłoń na brzuchu ukochanego i lekko go pogładził.
- Tak samo jak ja – odpowiedział i szarpiąc Louisa z koszulę, przyciągnął go do kolejnego pocałunku.
Niall z kolei przyglądał się swoim przyjaciołom, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Nikt nie zwrócił uwagi, że w wejściu do salonu stoi ktoś jeszcze. Dopiero ciche chrząkniecie, przyciągnęła na niego uwagę.
- Zayn – blondyn poderwał się z kanapy i podbiegł do bruneta – Cieszę się, że przyszedłeś – cmoknął go w policzek.
- Cieszę się, że mnie zaprosiłeś – posłał Irlandczykowi szeroki uśmiech.
- Chodź – Niall chwycił jego dłoń i pociągnął go w kierunku przyjaciół.
- Harry – Louis zwrócił się do loczka, kiedy brunet pojawił się obok nich – To jest właśnie Zayn. Zi, to mój narzeczony Harry – szatyn przedstawił ich sobie. 
Mężczyźni wymienili uścisk dłoni, posyłając sobie szerokie uśmiechy.
*****
Każdy dzień był cudowny. Przepełniony miłością, przytulaniem się na kanapie podczas wspólnego oglądania filmów i skradanych sobie pocałunków przed snem. Każdy dzień był dla nich piękny i przepełniony ich szczęściem. Skończyły się kłamstwa, skończyły się oszustwa i skończyły się samotne chwile Harry’ego, które spędzał starając się nie myśleć, że tak bardzo chce mieć obok siebie swojego chłopaka, który ponownie go zostawił. Wszystko było już dobrze.
Harry polubił Zayna, którego miał okazję poznać lepiej, zwłaszcza odkąd zaczął się umawiać z Niallem i dołączył do ich paczki. Był mu ogromnie wdzięczny za to co zrobił dla Louisa i nie raz mu to mówił. Malik, z wymuszonym uśmiechem, mówił mu, że to nic wielkiego. Oczywiście cieszył się, że mógł pomóc przyjacielowi i było mu miło, gdy loczek mu dziękował, jednak i jego dręczyły wyrzuty sumienia. Harry przecież nie wiedział, że wcześniej Zayn również pomagał szatynowi, ale na zupełnie innych warunkach. I nawet świadomość, że nie wiedział o związku Louisa, nie pomagała złagodzić wyrzutów. Mimo to nie, żałował tego co wydarzyło się pomiędzy nim a szatynem. Gdyby nie to, nigdy nie miałby okazji poznać Nialla. W końcu po tylu latach znalazł kogoś, przy kim czuł się naprawdę ważny i kochany. Wiedział, że blondynowi zależy na nim, a nie jego kasie. 
*****
- Louis, spokojnie – Zayn położył dłoń na ramieniu przyjaciela – Wszystko jest dobrze.
- Na pewno? – zmierzył wzrokiem całą salę. 
Dzisiaj był sylwester, a Zayn postanowił urządzić przyjęcie w swojej galerii. Oczywiście Louis jako jego asystent musiał się zająć wieloma sprawami organizacyjnymi i pomimo zapewnieniom bruneta, że wszystko jest idealnie nie potrafił się zrelaksować. To była pierwsza impreza, którą organizował dla Malika, dodatkowo miał dziwne przeczucie, że dzisiaj stanie się coś złego. 
- Skarbie nie stresuj się tak, udało się – Harry cmoknął szatyna w policzek, mając nadzieję, że uda mu się chociaż odrobinę uspokoić ukochanego. 
- Na pewno? – powtórzył.
- TAK! – zgodnie odpowiedziała piątka jego towarzysz. 
Oprócz Louisa, Harry’ego i Zayna, był tutaj oczywiście Niall, jako partner i jednocześnie chłopak bruneta oraz Liam ze swoją dziewczyną Sophie.
- Napij się wina – Malik skinął na kelnera, aby podszedł do nich z tacą – To pomoże Ci się rozluźnić. 
Obok nich pojawił się chłopak w dłoniach trzymając tacę, na której stały kieliszki. Louis sięgnął po jeden z nich, podobnie jak reszta. Harry również wyciągnął swoją dłoń, ale od razu ją cofnął, kiedy szatyn go w nią uderzył.
- Ej – zaprotestował.
- Ty nie – zarządził Tomlinson, upijając łyk ze swojego kieliszka – Wiesz, że ci nie wolno.
- Jest sylwester – jęknął z nadzieję, że Lou pozwoli mu na ten jeden kieliszek wina. Naprawdę chciał chociaż spróbować kilka łyków.
- Nie, o północy pozwolę ci wypić trochę szampana i koniec.
Loczek prychnął cicho, zakładając dłonie na piersi. Jednak nie potrafił się długo gniewać na swojego narzeczonego. Wystarczyło, że objął go w pasie przyciągając do siebie, czuły pocałunek w policzek i „kocham cię” wyszeptane do jego ucha. Wtedy czuł jak cała złość z jego ciała znika, a on rozpływa się w ramionach ukochanego.
Faktycznie odrobina alkoholu pozwoliła się Louisowi rozluźnić. Po chwili przestał się przejmować, czy wszystko wypadło dobrze, tylko cieszył się wspaniałym wieczorem z przyjaciółmi.
Czas do północy minął im w naprawdę przyjemnej atmosferze. Kiedy miała nadejść ta konkretna godzina, wszyscy udali się do wielkiego ogrodu mieszczącego się na tyłach galerii. Kelnerzy wirowali pomiędzy nimi rozdając wszystkim szampana, aby mogli należycie pożegnać się ze starym rokiem i powitać nowy. Rozpoczęło się odliczanie, a gdy tylko wskazówki znalazły się na 12, niebo rozbłysło, mieniąc się przeróżnymi kolorami fajerwerków. Po okolicy rozniosły się głośne okrzyki radości, życzące wszystkim, aby nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego. 
- Szczęśliwego Nowego Roku Harry – szatyn odwrócił się do ukochanego.
- Szczęśliwego Nowego Roku Lou – połączył ich wargi w czułym pocałunku – Kocham cię – wyszeptał w jego usta.
- Ja ciebie też skarbie – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie do chłopaka z loczkami. Harry to odwzajemnił, pokazując swoje dołeczki. Chwila ta została zniszczona, przez ich przyjaciół, którzy rzucili się na parę chcąc również życzyć im wszystkiego co najlepsze. 
*****
Manewrował pomiędzy gośćmi szukając swojego narzeczonego. Dochodziła już 3:00, a on był zmęczony i jedyne o czym w tej chwili marzył, to położyć się na wygodnym łóżku i wtulić w ciepłe ciało ukochanego. Niestety jakiś czas temu Louis zniknął razem z Zaynem. Mulat podobno chciał, aby szatyn kogoś poznał. 
Nareszcie tłum nieco się przerzedził, dzięki czemu mógł zauważyć Tomlinsona i Malika, stojących na tarasie. Byli pochłonięci rozmową, nie dostrzegając nadchodzącego loczka. Zayn trzymał w dłoni zapalonego papierosa, którego właśnie przyłożył do ust. Harry skrzywił się widząc, że Louis też pali. Jego narzeczony rzadko to robił, ponieważ dobrze wiedział, że Styles tego nie popiera. 
Podszedł do drzwi, chcąc wejść na taras jednak zatrzymał się słysząc strzępy rozmowy. 
- Brakuje mi ciebie czasami, a konkretniej naszego seksu – odezwał się Zayn.
- Przecież masz Nialla – Louis przyłożył papierosa do ust i zaciągnął się, pozwalając, aby dum wypełnił jego płuca.
Harry przesunął się, aby mężczyźni go nie zauważyli i oparł się o ścianę. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale rozmowa Louisa i Zayna wywoływała u niego niepokój. Musiał się dowiedzieć o co chodzi. Czuł jak jego serce przyspiesza, a do oczu cisnął się łzy.
- Minął dopiero miesiąc odkąd oficjalnie jesteśmy razem. Jeszcze do niczego nie doszło – wytłumaczył Malik – Nie chcę go popędzać.
- Ale, ty chyba nie… - zaczął niepewnie szatyn.
- Nie – mulat pokręcił głową – Oczywiście, że nie. Nie mógłbym. Zresztą dobrze wiesz, że gdybym od początku wiedział, że jesteś w związku nigdy nie zaproponowałbym ci tego. 
Po zarumienionych policzkach Harry’ego spłynęły łzy. Jego Louis, jego narzeczony go zdradził? Czy to możliwe? Czy to możliwe, aby pieprzył się z Zaynem za plecami chłopaka? Najwidoczniej tak, ale Styles nie chciał w to wierzyć. Nie chciał, aby to była prawda. Przecież to jego Lou. On go kocha, kocha Harry’ego. Przecież by mu tego nie zrobił.
- Pomimo tego co musiałem robić i cię okłamałem, nie żałuję tego – w tym momencie Styles poczuł jak jego serce pęka – Gdyby nie ty i twoja propozycja, dalej byłbym zwykłą dziwką, pozwalającą się pieprzyć w łazience klubowej – a teraz kawałki serca rozsypały się na drobne kawałeczki, których prawdopodobnie nie będzie się dało już złożyć. Jego Louis go zdradził.
Wyszedł na taras, ujawniając swoją obecność, a po jego policzkach płynęły łzy. Dwójka mężczyzn zauważyła go, a na ich twarzach pojawił się strach wymieszany z zaskoczeniem. 
- Harry… - głos Louisa lekko drżał, kiedy zrobił krok w kierunku ukochanego.
- Jak mogłeś Louis? Jak mogłeś mi to zrobić? – wyszlochał.
- Harry, proszę cię nie… - zaczął Zayn, chcąc jakoś pomóc przyjacielowi.
- Nie odzywaj się, nie masz prawa – krzyknął, gniewnie spoglądając na Zayna – Ty go pieprzyłeś. To ty zabierałeś mi Louisa. To przez ciebie spędzałem samotne wieczory i noce.
- Harry, to nie tak… - szatyn znalazł się obok loczka, jednak ten się odsunął.
- Nie dotykaj mnie – krzyknął.
- Co tu się dzieje? – na trasie pojawił się Niall, a na jego twarzy widoczne było zdezorientowanie – Harry, co się stało? – podszedł do przyjaciela obejmując go.
- N-Ni – jego głos drżał – Z-zabierz mnie do siebie – poprosił – M-mogę?
- Oczywiście – odpowiedział.
- Harry… - zaczął Louis.
- N-nie – pokręcił głową – Nie teraz.
Odszedł prowadzony przez Nialla. Przed budynkiem znaleźli taksówkę, w której już po chwili jechali do domy. Harry płakał wtulony w blondyna.
- Hazz – Niall przejechał dłonią przez jego loki – Co się stało? – domyślał się, ale chciał mieć pewność.
- O-on, Lou m-mnie z-zdradzał. Z Zaynem też – wychlipał.
- Wiem – westchnął ciężko, przymykając powieki. Kiedy je z powrotem otworzył, widział zaskoczony wzrok przyjaciela – Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz. Dobrze? Najpierw powinieneś odpocząć.
- Dobrze – mruknął loczek, mocniej wtulając się w Irlandczyka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro