Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Do jego uszu dotarła cicha muzyka, dobiegająca zza drzwi, tym samym wybudzając go ze snu. Ostrożnie przekręcił się na drugi bok, ręką szukając ciepłego ciała swojego chłopaka. Natrafił jednak na puste, chłodne miejsce. Jęknął niezadowolony. Miał ochotę przytulić się do ukochanego, jednak jego nie było obok. Uchylił niechętnie swoje powieki i mrugając spojrzał na zegarek, stojący na szafce nocnej – 8.30. Zmarszczył brwi, zastanawiając się co tak wcześnie jego chłopak robił na nogach. Na ogół, kiedy nie musiał iść do pracy – tak jak dzisiaj – spał najdłużej jak się dało.

Powoli podniósł się z łóżka i kładąc dłoń na swoim sporym już brzuchu, skierował się do kuchni, skąd dochodziła muzyka i ciche podśpiewywanie jego chłopaka. Na jego usta wpłynął lekki uśmiech. Wszedł do kuchni, czując smakowite zapachy. Louis stał tyłem do niego, przy kuchence i smażył naleśniki. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu Harry mógł zauważyć ruch każdego mięśnia jego pleców i ramion. Widział jak się napinają i rozluźniają.

- Dzień dobry skarbie – postanowił się odezwać.

Louis odwrócił się w jego stronę, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Harry podszedł do narzeczonego – nie wierzył, że może tak nazywać Louisa – i połączył ich usta w krótkim pocałunku.

- Już wstałeś? Myślałem, że uda mi się przygotować śniadanie, zanim się obudzisz i przynieść ci je do łóżka – wydął wargę, robiąc zasmuconą minę. Loczek cicho się zaśmiał i ponownie pocałował swojego chłopaka – Siadaj – odezwał się, kiedy się od siebie odsunęli i wskazał głową na stolik, gdzie stała tacka z dwoma kubkami z herbatą, talerze, miska z owocami, sos czekoladowy i dżem – Naleśniki już prawie gotowe.

- Nie wierzę – Styles zajął jedno z wolnych miejsc, rozkładając talerze i miski na stolik – Ponownie postanowiłeś gotować? Myślałem, że po wpadce z przesoloną jajecznicą zdecydowałeś, że już więcej nie będziesz gotować.

- Chciałem ci sprawić przyjemność, więc postanowiłem zaryzykować – położył na stole talerz z naleśnikami i pocałował chłopaka w głowę – Mam nadzieję, że tym razem nie będzie tak źle. To znaczy, próbowałem pierwszego naleśnika zanim wziąłem się za smażenie kolejnych i był dobry, więc…

- Lou? – Harry przekrzywił głowę spoglądając na szatyna, który właśnie zajmował swoje miejsce – Ile razy robiłeś ciasto?

- Um…skąd wiesz? – Tomlinson spuścił wzrok na swój talerz.

- Oj, Lou – zachichotał loczek – Jak ja dobrze cię znam. Ale to było urocze – pogładził dłoń ukochanego, która leżała na stole.

- Kocham cię – Louis ponownie spojrzał na swojego chłopaka.

- Ja ciebie też Boo – odpowiedział z szerokim uśmiechem, po czym sięgnął po widelec – Skarbie, to jest naprawdę dobre – pochwalił narzeczonego, na którego twarzy pojawił się lekki uśmiech zadowolenia i dumy.

*****

Przeszedł szybko przez jezdnię, zerkając na zegarek. Był spóźniony 15 minut, ale nie jego wina, że zepsuł się autobus. Jednak nareszcie tu był. Dzisiejszy dzień był mroźny, zimny wiatr smagał jego twarz, więc cieszył się, że w końcu będzie mógł się gdzieś schronić. Zatrzymał się przed kawiarnią, biorąc głęboki oddech. Czuł jak jego dłonie się pocą, a żołądek ściska się w supeł. Był zestresowany, jednak nie dlatego, że się spóźnił. Stresował się spotkaniem i nie wiedział dlaczego. Przecież idzie porozmawiać o swoim przyjacielu. Przecież to nie randka, jednak nic nie poradzi na to, że kiedy otrzymał wiadomość od Zayna, cieszył się jak zakochana nastolatka. Ten chłopak naprawdę mu się podobał. Oczarował go.

Ostatni raz wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze, nim otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu otoczyło go przyjemne ciepło oraz zapach kawy i słodkich wypieków, które tu serwowali.

Rozejrzał się po sali, szukając bruneta. Nie trwało to długo. Zayn siedział w kącie, przy oknie. Uśmiechał się i machał, aby zwrócić na siebie uwagę Nialla. Blondyn odwzajemnił uśmiech i skierował się do bruneta.

- Cześć – zajął miejsce naprzeciwko niego.

- Hej – myślałem - że już nie przyjdziesz – w jego głosie dosłyszalna była ulga.

- Przepraszam – zrobił skruszoną minę – Autobus się zepsuł, musiałem tutaj dojść pieszo.

- Oh, w porządku – uśmiechnął się delikatnie.

Do ich stolika podeszła drobna blondynka. Jej włosy były związane w koński ogon, a na sobie miała strój jaki przysługiwał kelnerom pracującym tutaj.

- Mogę zebrać zamówienie? – uśmiechnęła się delikatnie, a jej wzrok utkwiony był Zaynie. Niall poczuł jak w jego piersi rodzi się nieprzyjemne uczucie. Nie chciał, aby dziewczyna wpatrywała się w mulata, chciał, aby sobie stąd poszła.

- Dwa razy herbatę malinową i ciasto czekoladowe – odezwał się brunet.

Blondynka przyjęła zamówienie i odeszła.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że złożyłem zamówienie za ciebie? Uważam, że mają tu najlepszą herbatę malinową i ciasto czekoladowe w całym Londynie. Chciałem, abyś spróbował – Zayn spojrzał na niego niepewnie.

- Oczywiście, że nie – pokręcił głową z lekkim uśmiechem, czując jak na policzki wkrada się rumieniec. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele, kiedy dotarło do niego, że Malik chciał się z nim podzielić niewielkim fragmentem swojego życia.

- Wiesz – zaczął Zayn – Napisałem do Louisa, aby się tutaj ze mną spotkał. Będzie za jakieś 30 minut.

- Co? – blondyn nie krył zaskoczenia – Czemu to zrobiłeś?

- Uznałem, że nawet jeśli nic nie wymyślimy, powinniśmy spróbować z nim porozmawiać. Po za tym nie mogę go dłużej unikać. Od kilku dni, ani razu po niego nie dzwoniłem, nie zabrałem go również na imprezę o której wiedział. Louis coś zaczyna podejrzewać.

- Chyba masz rację – westchnął, kiwając głową – Musimy w końcu z nim porozmawiać.

Obok nich pojawiła się kelnerka z ich zamówienie. Położyła przed nim filiżanki z herbatą i talerze z ciastem. Posyłając zalotny uśmiech brunetowi, oddaliła się w kierunku lady.

- Myślałem nad tym jak pomóc Louisowi – zaczął powoli Horan, uparcie wpatrując się w ciasto czekoladowe i grzebiąc w nim widelcem – I tak sobie pomyślałem…to znaczy uznałem, że…wiesz, jeśli nic nie wymyślimy, a Louis nie będzie chciał nas słuchać… - Niall zaczął się plątać, wyraźnie było widać, że czymś się stresuje – pomyślałem, że może to ja zastąpiłbym Lou, a ty byś mu normalni płacił. No wiesz, ja…

Przerwał, kiedy usłyszał jak jego towarzysz się krztusi. Uniósł wzrok na Zayna. Chłopak kaszlał, próbując się uspokoić. W jego oczach błyszczały łzy. Niall poderwał się ze swojego miejsca podchodząc do mulata i klepiąc go po plecach.

- Przepraszam – odezwał się skruszony – Nie powinienem tego proponować – wrócił na swoje miejsce, kiedy Zayn się już uspokoił – To było głupie, po prostu chciałem jakoś pomóc i to wpadło mi do głowy.

- W porządku – wychrypiał, sięgając po swoja filiżankę – Rozumiem, że chciałeś dobrze. Po prostu mnie zaskoczyłeś, nie spodziewałem się takiej propozycji.

Niall poczuł jak na jego policzki wstępuje rumieniec wstydu.

- Mimo wszystko ja nie mógłbym skorz… - zaczął, ale przerwał mu głos, który zarówno on jak i Niall bardzo dobrze znali.

- Co wy tu robicie? – oskarżycielski i jednocześnie zaskoczony głos Louisa, rozniósł się po kawiarni.

- Lou… - Niall chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głos mulata.

- Louis, usiądź – wskazał na wolne krzesło – Zaraz ci wszystko wytłumaczymy.

Szatyn wykonał prośbę Malika i usiadł na wolnym miejscu. Jego spojrzenie było wbite w blond przyjaciela i ciskało w jego kierunku gromami. Był wściekły, przecież Niall miał się trzymać od tego z daleka.

- Louis – zaczął Zayn, a szatyn przeniósł na niego spojrzenie – Niall mi wszystko powiedział.

- Wszystko? – wyksztusił, czując jak po jego plecach przepływa nieprzyjemny dreszcz.

- Tak, powiedział mi o Harrym i waszym dziecku. Powiedział mi o twojej sytuacji i dlaczego zdecydowałeś się na to, co robiłeś.

- Zayn, posłu…

- Daj mi dokończyć – przerwał mu, unosząc dłoń, aby dać mu znać, że ma być cicho – Ja to wszystko rozumiem. Wiem, że chciałeś jak najlepiej. Jednak wiedząc, że jesteś w związku, nie mogę tego dłużej ciągnąć. Louis koniec z tym.

- Co? – czuł jak jego ciało ogarnia panika, a do oczu cisnął się łzy – Zayn błagam cię! Nie możesz mi tego zrobić. Nie chcę wracać na ulicę, ale jeśli mnie zwolnisz tak to się właśnie skończy! – podniósł swój głos.

- Louis, spokojnie! Bądź ciszej – Niall położył mu dłoń na ramieniu, chcąc uspokoić przyjaciela.

- Zostaw – warknął, strzepując dłoń blondyna – To twoja wina! Miałeś siedzieć cicho, a ty co? Poleciałeś do niego! – po jego policzkach płynęły łzy.

- Louis – Zayn zaczął łagodnie – Niall chciał ci pomóc. Martwił się o ciebie i Harry’ego.

Tomlinson odetchnął głęboko, uspokajając się i wycierając łzy z policzków.

- Zayn, proszę…

- Przykro mi Lou. Mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli tylko będziesz potrzebować pieniędzy…

- Nie – pokręcił głową, przerywając mulatowi – Nie chcę się u nikogo zapożyczać, zwłaszcza jeśli nie wiem, czy będę w stanie oddać pieniądze. Wolę je sam zarobić.

- Wiesz, że nie musiałbyś ich…

- Wiem, ale nie. Nie, Zayn – pokręcił głową.

- Louis, ale nie możesz wrócić z powrotem do bycia dziwką – odezwał się spanikowany Niall.

- A co mam zrobić? – spytał ze łzami w oczach – Jak inaczej mam utrzymać siebie i Harry’ego.

- Przyjmij propozycję Zayna – odpowiedział blondyn – Przyjmij pieniądze.

- Nie, nie mogę ich przyjąć bez niczego. Jeśli nie mogę pracować dla Zayna, nie mogę przyjąć pieniędzy.

- Lou, proszę cię – w niebieskich oczach Irlandczyka również pojawiły się łzy.

- Mam – krzyknął mulat, klaszcząc w dłonie. Dwójka zaskoczonych chłopaków spojrzała na niego, nie bardzo wiedząc o co chodzi i czemu Malik tak szeroko się uśmiecha.

- O co chodzi? – Louis zmarszczył brwi.

- Zostaniesz moim asystentem – odpowiedział.

- Co?

- Tony w przyszłym tygodniu wyjeżdża do Nowego Jorku, gdzie mieszka jego dziewczyna. Właśnie sobie o tym przypomniałem. Mógłbyś zająć jego miejsce – wytłumaczył.

- Zi, ale ja się na tym nie znam.

- To nic trudnego. Nauczysz się w trakcie – wyjaśnił – Głównie twoim zadaniem będzie zajęcie się sprawami organizacyjnymi, gdy będę miał mieć jakąś wystawę. Umawianie wywiadów dla magazynów artystycznych i tego typu rzeczy. Dasz radę. Co ty na co?

Zapadła cisza, podczas której Louis zastanawiał się nad propozycją Zayna. Ta propozycja była bardzo kusząca, ale…ale co?! Przecież nie było żadnego „ale”. Powinien brać tą pracę. Dzięki temu skończy z sypianiem z Zaynem i skończą się wyrzuty sumienia. Będzie mógł utrzymać swoją rodzinę i przestać okłamywać ukochanego. Tu nie ma się co zastanawiać. Musi się zgodzić.

- Biorę – odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- To wspaniale – wykrzyknęli jednocześnie Zayn i Niall.

Louis postanowił zostać jeszcze chwilę z przyjaciółmi. Miał zamiar wezwać kelnerkę, aby złożyć zamówienie, kiedy poczuł wibracje w kieszeni. Wyciągnął telefon i zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie swojego chłopaka. Uśmiechnął się odbierając połącznie i przykładając komórkę do ucha.

- Cześć skarbie – odezwał się.

- Lou, kiedy wrócisz? – usłyszał cichy głos swojego chłopaka, po drugiej stronie słuchawki.

- Coś się stało Haz? – zmarszczył brwi, kątem oka dostrzegając jak blondyn zaczyna mu się uważnie przyglądać.

- Um…tak, tylko nie mamy orzeszków ziemnych i miodu…

- I?

- Mam ochotę na kanapkę z miodem i orzeszkami ziemnymi – odezwał się nieśmiało – I miałem nadzieję, że szybko wrócisz do domu i po drodze mi to kupisz.

Tomlinson zaśmiał się, słysząc swojego narzeczonego. Musiał przyznać, że Loczek potrafił być niezwykle uroczy.

- Dobrze, do pół godziny powinienem wróci – poinformował go, szeroko się uśmiechając – Wytrzymasz?

- Tak – Louis wiedział, że w tej chwili Styles kiwa radośnie głową – Do zobaczenia Lou, kocham cię.

- Ja ciebie też – odpowiedział, rozłączając się i chowając telefon do kieszeni.

- Co się stało? Coś z Harrym? – Niall wydawał się lekko zaniepokojony.

- Wszystko dobrze, po prostu ma zachcianki. Muszę już się zbierać - podniósł się ze swojego miejsca, posyłając szeroki uśmiech do przyjaciół i skierował się do wyjścia. Czuł się niesamowicie, jakby wielki ciężar został zdjęty z jego ramion. Nareszcie skończy się kłamanie, skończy się zasmucanie loczka. Nareszcie będzie mógł być szczęśliwy.

Niall i Zayn ponownie zostali sami. Spojrzeli na siebie posyłając sobie nieśmiałe uśmiechy. Brunet bardzo chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak zacząć. Ostatecznie zebrał się na odwagę, jednak nie zaczął swojej wypowiedzi w najlepszy sposób. Szczerze, chyba zaczął ją w najgorszy z możliwych.

- Niall, słuchaj. Wracając do twojej propozycji – odezwał się Malik, niepewnie spoglądając na blondyna.

- Nie – Irlandczyk ukrył w dłoniach zaczerwienioną twarz – Przepraszam, nie powinienem tego proponować. Po prostu byłem zdesperowany.

- Nie, w porządku – dotknął delikatnie dłoni Horana, odsuwając je od twarzy chłopaka – Jak już mówiłem, rozumiem. Jednak ja nie mógłbym skorzystać z twojej propozycji, bez względu na to jak dobre intencje miałeś.

- Rozumiem – starał się, aby jego głos wyrażał obojętność i chyba mu się udało. Nie mógł pozbyć się nieprzyjemnego ścisku serca. Skąd w ogóle ten pomysł wpadł mu do głowy, przecież to jasne, że ktoś taki jak Zayn, ktoś kto może mieć każdego, nie będzie chciał Nialla.

- Wiesz, po prostu nie mógłbym w ten sposób cię wykorzystywać. Chciałbym, abyś dobrowolnie się ze mną umawiał, a nie dlatego by pomóc przyjacielowi.

- Co? – na jego twarzy pojawiło się ogromne zaskoczenie.

- Wiesz – na policzki Malika wstąpił lekki rumieniec – Chciałbym cię zaprosić…gdzieś.

- Na randkę? – wypalił.

- Um…tak, na randkę – potwierdził – Co ty na to?

- Chętnie – uśmiechnął się lekko, ponownie rumieniąc.

*****

- Harry, jestem – Louis wszedł do domu, rzucając klucze na szafkę i ściągając kurkę z butami.

- Cześć skarbie – loczek znajdował się na kanapie i próbował się podnieść. Louis widząc to cicho zachichotał.

- Nie śmiej się – oburzył się młodszy – Tylko mi pomóż.

Louis podszedł do chłopaka, pomagając mu się podnieść i składając czuły pocałunek na jego ustach. Następnie pochylił się składając lekkiego całusa na zaokrąglonym brzuchu.

- Proszę – podał mu reklamówkę z zakupami – Twoje zamówienie.

- Dziękuję Boo – cmoknął go w policzek i zabierając siatkę, ruszył do kuchni.

Louis usiadł przy blacie, dzielącym salon od kuchni, kładąc na nim laptopa i uruchamiając go.

- Co robisz? – Harry kątem oka zerknął na ukochanego.

- Piszę rezygnację z pracy – odpowiedział, wpatrując się w ekran.

- Co? – Harry był lekko zszokowany – Louis, chcesz zrezygnować? Czemu? Z czego masz zamiar później żyć?

- Spokojnie, kotku – posłał mu uspokajający uśmiech – Dostałem o wiele lepszą propozycję pracy.

- Naprawdę? – szeroki uśmiech ozdobił twarz Harry’ego.

- Tak, skończy się pracowanie po nocach i nagłe wezwania – pokiwał głową.

- Co to za praca? – zaciekawił się.

- Jakiś czas temu poznałem Zayna, jest artystą. Zaczęliśmy się dobrze dogadywać. Jego asystent wyjeżdża, więc zaproponował mi jego stanowisko. Zaczynam w przyszłym tygodniu – wytłumaczył ukochanemu.

- To naprawdę wspaniale – podszedł do szatyna – Gratuluję – cmoknął go w policzek.

Harry nie potrafił ukryć swojej radości. Miał nadzieję, że teraz wszystko wróci do normy. Miał nadzieję, że będzie tak jak dawniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro