Rozdział 6
Biegł najszybciej jak potrafił, po drodze potrącając przypadkowych przechodniów, którzy wołali za nim z oburzeniem. On jednak się tym nie przejmował. Pędził przed siebie. Nareszcie dotarł pod odpowiedni budynek. Pchnął drzwi i od razu skierował się do windy. Po kilku minutach zatrzymał się na odpowiednim piętrze.
Wyłonił się zza zakrętu i w końcu go zobaczył. Siedział na krześle, w dłoniach trzymał jakiś magazyn, który z nudów przeglądał. Pod jego koszulką odznaczał się już spory brzuch.
- Cześć kochanie – zatrzymał się przy loczku, witając się z nim krótkim cmoknięciem – Przepraszam za spóźnienie – usiadł na wolnym krześle.
- W porządku – Harry posłał mu lekki uśmiech – Najważniejsze, że jesteś. Coś się stało?
- Nie – zaprzeczył – Musiałem zostać trochę dłużej w pracy – skłamał.
Nie mógł mu przecież powiedzieć prawdy. Nie mógł powiedzieć, że Zayn zabrał go, aby mu kupić jakiś porządny garnitur. W sobotę Louis szedł z nim na jakiś ważny bankiet, a w domu nie posiadał odpowiedniego stroju na taką okoliczność.
Drzwi naprzeciwko nich zostały otwarte, a na korytarzu pojawiła się doktor Allen. Na jego twarzy gościł przyjazny uśmiech, kiedy zaprosił Harry’ego i Louisa do swojego gabinetu. Chłopcy posłusznie weszli do środka.
Loczek od razu zajął miejsce na kozetce, a Lou usiadł obok niego z czułością spoglądając na ukochanego.
- Jak się czujesz? – spytał lekarz, przygotowując sprzęt do badań.
- Dobrze – położył dłoń na brzuchu, lekko go głaskając.
- To już 24 tydzień, maluszek zaczyna się ruszać? – wylał odrobine żelu na skórę brzucha loczka.
- Tak, już kilka razy dał o sobie znać – odpowiedział, spoglądając na swojego chłopaka.
Od razu przypomnieli sobie dzień, kiedy po raz pierwszy poczuli lekkie kopnięcia. Siedzieli w wannie, zanurzeni w ciepłej wodzie, wypełnionej płynem do kąpieli. Dla rozluźnienia postanowili wziąć wspólną kąpiel. Louis siedział za swoim chłopakiem, pozwalając, aby loczek opierał się o jego klatkę piersiową. Jego dłonie błądziły po zaokrąglonym brzuchu ukochanego. Prowadzili luźną, przyjemną rozmowę. Dawno w ten sposób nie spędzali wspólnie czasu. Nagle oboje poczuli jak coś poruszyło w brzuchu Harry’ego. Na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy. To było naprawdę niesamowite uczucie. Po raz pierwszy mogli poczuć ruchy swojego maleństwa.
Ze wspomnień wyrwały go słowa lekarza.
- No to teraz zobaczmy, jak się ma nasz maluszek – przyłożył do brzucha chłopaka głowicę i po chwili na ekranie pojawiła się mała istotka. Na twarzach zebranych pojawił się szeroki uśmiech – Chcecie usłyszeć bicie serca?
- Oczywiście – opowiedzieli natychmiast.
Lekarz nacisnął odpowiedni przycisk, a po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk miarowo bijącego serca.
- Wygląda na to, że z malcem wszystko dobrze – doktor Allen zwrócił się do pozostałych mężczyzn – Rozumiem, że nie zmieniliście zdanie. Dalej nie chcecie znać płci dziecka?
- Nie, nie zmieniliśmy – odpowiedział Louis.
- Chcemy, aby to była dla nas niespodzianka – poparł go loczek.
- W takim razie myślę, że to koniec – wyłączył sprzęt podając Harry’emu chusteczkę, aby mógł powycierać swój brzuch – Jeśli nic się nie będzie działo, zapraszam za miesiąc – usiadł za biurkiem, wypełniając jakieś papiery, podczas gdy Louis i Harry zbierali się do wyjścia.
*****
Siedzieli w przytulnej kawiarence. Zaraz po opuszczeniu przychodni postanowili nie wracać do domu, tylko wybrać się na spacer. Na koniec wylądowali w swoim ulubionym lokalu.
- Wiesz ostatnio zacząłem się rozglądać za nowymi mieszkaniami – Harry wbił widelczyk do kawałka swojego sernika, który zamówił - Znalazłem kilka, jedno szczególnie mi się podobało. Nie jest drogie i znajduje się dość blisko naszego aktualnego mieszkania – zakończył wkładając widelczyk z kawałkiem odkrojonego ciasta do ust i spojrzał na swojego chłopaka.
Louis siedział wpatrzony w swój telefon, a na jego twarzy gościł lekki uśmiech. Jego ciasto i czekolada były nietknięte. Aktualnie był w jakimś innym świecie więc zapewne również nie słuchał Harry’ego.
- Louis – powiedział głośniej, przy okazji kopiąc go w nogę pod stołem.
- Tak? – uniósł głowę. Mrugając spojrzał zaskoczony na loczka.
- Z kim piszesz? – zmarszczył brwi. To nie był pierwszy raz, kiedy Louis kompletnie nie zwracał na nic uwagi, zamiast tego wpatrywał się w swój telefon, kompletnie przez niego pochłonięty.
- To…um, Niall – skłamał. Przecież nie mógł mu powiedzieć, że to Zayn. Powoli pomiędzy mężczyznami rodziła się przyjaźń. Często ze sobą pisali, wysyłając sobie jakiś głupie/śmieszne wiadomości i zdjęcia – Mówiłeś coś?
- Znalazłem mieszkanie, niedrogie i w tej okolicy – powtórzył.
- To wspaniale – na twarzy Louisa pojawił się uśmiech – Dzwoniłeś już tam?
- Tak, masz czas jutro wieczorem? Powiedziano mi, że możemy wtedy iść je obejrzeć.
- Świetnie!
*****
- Louis! - z salonu dobiegł do niego głos jego ukochanego – Idziesz?
- Już! – odkrzyknął, zakładając na siebie szybko sweter.
Ostatni raz spojrzał do lustra, poprawiając swoje włosy i wyszedł z sypialni. Harry siedział na kanapie, a jednak z jego dłoni delikatnie gładziła okrągły brzuch. Uśmiechnął się lekko do szatyna i wyciągnął w jego kierunku rękę, aby pomógł mu wstać.
- Idziemy? – spytał, kiedy stanął już na nogach. W jego oczach błyszczało podekscytowanie.
Louis miał już odpowiedzieć, kiedy poczuł wibrację w kieszeni. Wciągnął telefon, aby sprawdzić, kto próbuje się z nim skontaktować. Poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku i ukłucie poczucia winy.
Od: Zayn
Przyjedź do mnie! x
- Lou? Wszystko dobrze? – zielonooki zauważył nagłą zmianę u szatyna.
- Um, Harry – Louis spojrzał przepraszającym wzrokiem na swojego chłopaka – Przepraszam – widział jak blask w zielonych oczach odrobine przygasa – Muszę iść do pracy.
- Co? Przecież mówiłeś, że masz dzisiaj wolne.
- Wiem, ale właśnie dostałem wiadomość, że mam się stawić.
- A co z mieszkaniem? Po za tym, to już któryś raz z kolei tak nagle cię wzywają. Czemu z nimi o tym nie porozmawiasz – jęknął zasmucony.
- Skarbie, wiesz, że potrzebuję tej pracy. Nie chcę robić problemów – wytłumaczył – Po za tym ufam ci. Wiem, że sam też możesz podjąć tą decyzję. Jeśli tylko ci się spodoba, to mi też. Przepraszam – podszedł do zielonookiego, ujmując jego twarz w swoje dłonie.
- W porządku – westchnął – Pójdę tam sam.
- Kocham cię skarbie – przybliżył się do Harry’ego i złożył czuły pocałunek na jego ustach.
- Ja ciebie też – jego usta ułożyły się w lekkim uśmiechu.
*****
Leżał zmęczony na wielki, wygodnym łóżku. Jego usta były rozchylone. Głęboko przez nie oddychał próbując unormować swój oddech po wysiłku. Jego zaczerwieniony policzek wciskał się w miękką poduszkę. Z jego oczu powoli zaczęła zanikać mgięłka przyjemności. Czuł ciepły oddech na karku Zayna, który leżał na jego plecach. Ich ciała były lepkie od potu.
Był zmęczony i usatysfakcjonowany. Zayn jako jedyny dbał o to, aby Louisowi również było dobrze. Nawet jeszcze przed jego propozycją, kiedy oddawał się wielu mężczyznom, Malik tego pilnował. Jednak przez to czuł się jeszcze gorzej. Co z tego, że też ma z tego przyjemność, co z tego, że nie jest obolały, nie czuje nieprzyjemnego rozrywania, pieczenia. Przez to, że czuje przyjemność, że mu się to podoba ma jeszcze większe wyrzuty sumienia niż wcześniej. Wzmagało to jego poczucie winy. Jednak nie mógł się wycofać, to była część umowy, którą zawarli.
- Pizza i piwo? – spytał brunet, podnosząc się z ciała Louisa.
- Jasne – usiadł, kiedy został uwolniony z pod ciężaru drugiego ciała.
- Idę zamówić, możesz wziąć prysznic – założył spodni dresowe i wyszedł z sypialni.
Louis powoli podniósł się z łóżka i od razu skierował się do łazienki. Wiedział, że powinien odmówić Malikowi i wrócić do Harry’ego, ale nie mógł i nie chciał. Gdyby chciał już teraz wyjść, Zayn dopytywał y się dlaczego, a on nie miał odpowiedniej wymówki. Przecież nie mógł powiedzieć brunetowi, że ma chłopaka i spodziewają się dziecka. Zresztą nie chciał jeszcze wracać do domu, gdzie będzie musiał przed loczkiem udawać, że kilka godzin wcześniej wcale go nie zdradził i wszystko jest w porządku.
Po szybkim prysznicu założył pożyczone od Malika spodnie dresowe i jakąś koszulkę, i ruszył do salonu.
Zayn stał przy uchylonym oknie, w dłoni trzymał zapalonego papierosa. Spojrzał na Louisa, kiedy ten pojawił się w pomieszczeniu, a jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
- Pizza będzie za 30 minut – poinformował szatyna – Zapalisz? – sięgnął po paczkę papierosów, które leżały na parapecie i wyciągnął ją w kierunku chłopaka.
Louis podszedł do bruneta, wyciągając jednego papierosa z paczki. Wiedział, że nie powinien palić. Harry tego nie lubił, więc bardzo rzadko to robił, jednak w tej chwili właśnie tego potrzebował.
Stali przy oknie, paląc. Pomiędzy nimi panowała komfortowa cisza. Każdy był pogrążony we własnych myślach.
- Zayn? – szatyn spojrzał na mulata.
- Tak?
- Byłeś kiedyś zakochany? - widział jak na twarzy Zayn pojawia się zaskoczenie. Sam z resztą nie wiedział dlaczego pozwoli, aby to pytanie wydostało się z jego ust, ale musiał się czegoś dowiedzieć.
- Um…Tak – odpowiedział – To było dawno, byłem jeszcze młody i głupi. Zakochałem się bez pamięci w moim koledze z klasy. Myślałem, że on czuje do mnie to samo. Ten jednak tylko mnie wykorzystał i rzucił, ośmieszając przed całą szkołą. Później byłem jeszcze w kilku związkach, ale nie czułem niczego szczególnego do tych ludzi. Wydaje mi się, że wiązałem się z nim, bojąc się, że na zawsze zostanę sam. Zresztą większość z nich obchodziła tylko moja kasa. W końcu uznałem, że to nie ma sensu i nie warto szukać na siłę. Jeśli jest mi pisane zakochać się w kimś ze wzajemnością, to tak będzie – zakończył swoją wypowiedź.
- Oh… - wymsknęło się z ust szatyna.
- Czemu pytasz?
- Po prostu dręczy mnie pewne pytanie…
- Więc je zadaj
- Ile byłbyś w stanie zrobić dla osoby, którą kochasz?
- To znaczy?
- Gdybyś musiał pomóc osobie, którą kochasz, czy byłbyś gotowy zrobić wszystko bez względu na cenę?
- Tak – odpowiedział pewnie.
- Nawet jeśli musiałbyś kraść, zostać dziwką czy nawet zabić? – spojrzał na niego niepewnie, z nadzieją, że Zayn nie domyśli się o co chodzi.
Zapadła chwila ciszy podczas której Zayn zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Jeśli pokochałbym kogoś tak jak tamtego chłopaka, to tak. Byłem w stanie zrobić dla niego wszystko.
To były słowa, które chciał usłyszeć, jednak nie złagodziły one poczucia winy, tak jak na to liczył. Miał nadzieję, że jeśli usłyszy dokładnie te słowa, poczuję się odrobinę lżej. Tak się jednak niestety nie stało.
- Skąd te pytania? – spojrzał z zaciekawieniem na szatyna.
- Um…nie ważne, tu chodzi o mojego przyjaciela – domyślił się, że to kiepska wymówka, jednak pomogła. Zayn już nie drążył.
*****
- Harry – po salonie rozniósł się karcący głos Louisa, który właśnie pojawił się w pomieszczeniu – Ile razy mam ci mówić, że nie wolno ci dźwigać.
Styles stał na środku pokoju, w dłoniach trzymał kartonowe pudło.
- Daj spokój Lou – odłożył karton na stolik – To nie jest takie ciężkie, po za tym w poniedziałek się wyprowadzamy. Trzeba w końcu zacząć pakowanie.
- Jutro to zrobimy, razem – oznajmił.
- Louis – spojrzał na szatyna z powątpiewaniem –znając ciebie wrócisz późno, albo jutro rano i później większość dnia prześpisz. Skończy się na tym, że się nie spakujemy.
- No dobrze – westchnął – Tylko proszę cię, nie rób tego sam. Poproś Nialla i Liama, aby ci pomogli. Zgoda?
- Zgoda – posłał Lou ciepły uśmiech – Szkoda, że musisz dzisiaj pracować – westchnął.
- Też nie chce mi się iść, ale oboje wiemy, że nie mam wyjścia – podszedł do loczka obejmując go ramieniem – Muszę już iść – przysunął się bliżej i złożył czuły pocałunek na wargach chłopaka – Kocham cię.
- Ja ciebie też – na twarzy Harry’ego wykwitł szeroki uśmiech, który ukazywał jego dołeczki.
Louis ostatni raz cmoknął go w policzek i wyszedł z mieszkania, zostawiając swojego chłopaka samego.
Harry westchnął cicho rozglądając się dookoła. Czekało go tyle pracy. Postanowił zrobić to o co poprosił go Louis i wyszedł z mieszkania stając przy drzwiach naprzeciwko jego. Nie przejmując się pukaniem wszedł do środka. Od razu w oczy rzucił mu się jego przyjaciel. Niall siedział na kanapie brzdąkając na swojej gitarze.
- Hej Hazz – przywitał się z przyjacielem, przenosząc na niego wzrok.
- Hej, jest Liam? – rozejrzał się po mieszkaniu.
- Nie, poszedł na randkę .
- Oh
- Coś się stało? – odłożył instrument, podnosząc się z kanapy.
- Nie – zaprzeczył – Po prostu Louis poszedł do pracy, a musimy się spakować i przyszedłem spytać, czy moglibyście mi pomóc.
- No Liama nie ma, ale ja chętnie ci pomogę.
Wrócili do mieszkania Harry’ego gdzie od razu wzięli się do pracy. Szło im dość sprawnie. Po około 1,5 h postanowili zrobić sobie przerwę i coś zjeść.
- Harry? – Niell śledził uważnie wzrokiem Stylesa, który właśnie przygotowywał dla nich herbatę i kanapki.
- Tak?
- Czy wszystko pomiędzy tobą i Lou jest dobrze?
- Czemu pytasz? – zmarszczył brwi spoglądając na przyjaciela.
- Po prostu odnoszę wrażenie, że z Lou coś jest nie tak. W pracy często jest zamyślony, nie zwraca uwagi na to co się dzieje i często można go spotkać z telefonem w dłoni. Myślałem, że może u was coś się dzieje.
- Wiesz – położył na stole talerz z kanapkami i dwa kubki, po czym usiadł obok blondyna – sam chciałbym wiedzieć o co chodzi. Zauważyłem, że ostatnio Louis bardzo pilnuje swojego telefonu i często z kimś pisze.
- Myślisz, że on… - zaczął powoli, nie chcąc urazić przyjaciela.
- Co? Nie! Nigdy! – oburzył się Harry – Wiem, że Louis nigdy by mi tego nie zrobił. Gdyby mnie nie kochał po prostu by mi to powiedział, ale nie zdradzał.
- Przepraszam.
- W porządku – uśmiechnął się lekko – Jednak masz rację, Lou ostatnio bardzo często jest nieobecny myślami. Do tego dochodzi jego praca. Co prawda nie pracuje już codziennie tak jak kiedyś, ale nie raz, w ostatniej chwili, dostaje nagłe wezwania i musi iść. Dodatkowo wraca nad ranem, albo znika na całą noc. Nie lubię tego, nie lubię kiedy się budzę w nocy lub rano, a jago nie ma obok.
- Będzie dobrze. Wiesz, że on robi to dla was – chwycił dłoń przyjaciela.
- Tak wiem, tylko mam wrażenie, że przez to się od siebie oddalamy – westchnął smutno.
- Wszystko się ułoży. Pomyśl, za niedługo pojawi się wasze dziecko, ty za kilka miesięcy będziesz mógł poszukać nowej pracy, dzięki czemu Louis nie będzie musiał pracować w dwóch miejscach i ponownie będzie miał czas dla ciebie.
- No nie wiem, dziecko wymaga dużo pracy.
- Oj tam, dacie radę. Pamiętaj, że będzie ono miało dwóch wspaniałych wujków, którzy zawsze chętnie się nim zajmą – powiedział z szerokim uśmiechem.
- Dziękuję Ni – na twarzy loczka również pojawił się uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro