Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Przemierzał spokojnym krokiem parkową ścieżkę, a jego czujne błękitne tęczówki uważnie obserwowały 3-letniego chłopca, który gonił po trawie, zbierając kolorowe liście, które spadły z drzew, a następnie rozrzucał je dookoła. Louis uśmiechnął się na ten widok. Uwielbiał, kiedy jego syn był szczęśliwy. Jego błękitne tęczówki błyszczały, usta układały się w szerokim uśmiechu, a w zarumienionych policzkach ukazały się dołeczki.
- Marcel – zawoła, przykucając, kiedy mały do niego podbiegł – Koniec zabawy, teraz musimy troszkę przyśpieszyć. Dobrze? – spytał, chowając kilka karmelowych loczków z powrotem pod czapkę chłopca, aby nie spadały mu na oczy.
- Dobrze – pokiwał głową – Ale na rączki – uniósł swoje ręce do góry, kiedy Louis wstał, aby również w ten sposób dać mu znać, czego oczekuje. Szatyn zaśmiał się, ale wziął chłopca, pozwalając, aby ten owinął swoje ręce dookoła szyi mężczyzny i wtulił zimny policzek z ciepłą szyje szatyna, na co ten się lekko wzdrygnął. Ucałował chłopaka w głowę i ruszył dalej.
Nie uszli daleko, kiedy z naprzeciwka zaczęła iść bardzo znana im postać.
- Hej! – uśmiechnął się mężczyzna ukazując swoje dołeczki w policzkach.
- Tatuś – Marcel zaczął się wyrywać z objęć Louis i kiedy ten go postawił, mały pobiegł w kierunku Harry’ego. Loczek wziął go na ręce i zaczął składać pocałunki na całej jego twarzy, podczas gdy chłopiec chichotał.
- Dobrze się z tatą bawiliście? – zapytał.
- Tak – mały pokiwał ochoczo głową – Tata wziął mnie do pracy, do wujka Zayna. I tam był też wujek Niall i on się ze mną bawił, kiedy tata musiał pracować.
- Czyli byłeś grzeczny i nie przeszkadzałeś tacie?
- Byłem grzeczny – pokiwał głową – Jestem grzecznym chłopcem – powiedział dumnie – I w nagrodę tata kupił mi lizaka. Harry zmarszczył brwi słysząc to. Louis dobrze wiedział, że nie powinien dawać mu przed obiadem słodyczy, bo później mały grymasi – Gdzie byłeś tatusiu? – objął mężczyznę za szyję i się do niego przytulił.
- Wiesz, tatuś musiał iść dzisiaj do lekarza i dlatego tata się tobą zajmował – odpowiedział, a Marcel jedynie pokiwał głową.
- Nie powinieneś go brać na ręce – dobiegł do nich głos szatyna, gdy był obok nich – Wiesz, że nie wolno ci dźwigać.
- A ty wiesz, że nie wolno Marcelowi jeść słodyczy przed obiadem – odpowiedział, ale postawił 3-latka na ziemi.
- Wiem – westchnął – ale obiecałem mu, że jak nie zamęczy Nialla to dostanie lizaka. Musiałem jej dotrzymać – wytłumaczył się, robiąc niewinną minę. Harry jednie westchnął, ale nie skomentował.
- Jak tam? Wszystko dobrze?
- Tak – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki – Z maluszkiem wszystko w jak najlepszym porządku – położył dłoń na swoim już lekko zaokrąglonym brzuchu.
Louis miał już coś powiedzieć, kiedy uniemożliwił mu to dzwonek telefonu.
- Zayn – westchnął, spoglądając na wyświetlacz – Muszę iść, widzimy się później – uśmiechnął się do loczka i odebrał telefon, pośpiesznie się oddalając.
- Chodź skarbie – loczek spojrzał na syna – Idziemy do domu.
- A tata? – Marcel wpatrywał się w swojego oddalającego się ojca.
- Tata musi wrócić do pracy – wyjaśnił i biorąc malca za rękę, poprowadził go w stronę wyjścia z parku.
Zarówno Harry jak i Louis nie sądzili, że to wszystko się tak ułoży. Zielonooki nie spodziewał się, że Lou go odnajdzie i namówi, aby wrócił do Londynu. Mimo to cieszył się, że tak się stało. Teraz naprawdę był szczęśliwy.
*****
Stał pod niewielką kamienicą. Czuł jak jego serce bije jak szalone, ręce się pocą, a żołądek skręca się w supeł. Nareszcie po prawie pół roku od wyjazdu Harry’ego odnalazł go. Dowiedział się gdzie przebywa jego ukochany i synek.
Po odejściu Harry’ego okropnie cierpiał. Nie rozumiał dlaczego chłopak to zrobił. Próbował się z nim jakoś skontaktować, jednak ten zmienił numer telefonu.
W tej chwili dziękował Bogu, że dał się namówić na tą kolację u Zayna i Nialla, która miała być randką w ciemno dla Louisa i jakiegoś kumpla blondyna. Gdyby nie to nigdy nie odkryłby gdzie przebywa Styles. To właśnie wtedy Malik przypadkiem się wygadał.
Okazało się, że Harry zgłosił się do Zayna o pomoc. Poprosił go o pożyczkę – o którą Malik nawet nie miał zamiaru się upominać - i możliwość wynajęcia mu mieszkanka w Manchaster, o którym brunet kiedyś wspominał. Oczywiście został on zobowiązany do dotrzymania sekretu. Jednak kilka lampek wina wystarczyło, aby mulatowi rozwiązał się język.
Dzięki temu Louis stał tu teraz. Przeszedł przez ulicę i wszedł do środka.
*****
- Kurwa – przeklął cicho pod nosem. Co on miał teraz zrobić? Zaraz musiał iść na randkę, a opiekunka właśnie mu napisała, że nie da rady dotrzeć na miejsce. I co teraz? Przecież nie zostawi Marcela samego. Może powinien odwołać. Zresztą i tak to nie zrobiłoby mu żadnej różnicy. Która to już randka 7, 8 w przeciągu trzech miesięcy. Jednak nic on na to nie poradzi, że żaden z tych chłopaków to nie był ten. Żaden z nich nie był Louisem. Nie! Stop! Nie może tak myśleć! Właśnie o to chodzi, aby znalazł kogoś, kto pomoże mu zapomnieć o szatynie. Niestety jeszcze na nikogo takiego nie trafił. Jeszcze z nikim nie umówił się więcej niż 2 razy.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Był zaskoczony ponieważ nikogo się nie spodziewał, a z Nickiem umówił się w restauracji. Podszedł do drzwi otwierając je i zamarł. W pierwszej chwili myślał, że ma halucynacje. Przecież to nie możliwe, aby przed nim stała osoba, od której próbował uciec.
- Hej – Louis posłała mu słaby uśmiech.
- Lou – wykrztusił zszokowany – Co ty tu robisz?
- Znalazłem cię? – zaśmiał się nerwowo.
- A-ale…
- Harry, mogę wejść?
Loczek przez chwilę się wahał, ale ostatecznie wpuścił szatyna do środka. Udali się do salonu, a Lou cały czas rozglądał się na boki, jakby czegoś, a raczej kogoś szukał.
- Śpi w sypialni – Harry domyślił się o co Tomlinsonowi chodzi.
- Harry – szatyn spojrzał na Styles – Dlaczego?
Tyle wystarczyło, aby wiedział o co niebieskooki pyta. Westchnął cicho chcąc odpowiedzieć, jednak w tym momencie spojrzał na zegarek i stwierdził, że już musi wyjść. Niby mógł odwołać randkę, ale nie chciał. Nie ukrywał, że chciał tą rozmowę odbyć jak najpóźniej, po za tym Nick na pewno już był w drodze do restauracji. Nie chciał mu tego robić.
- Louis, porozmawiamy jak wrócę, dobrze? – zapytał.
- Ok – odpowiedział lekko zaskoczony – To ja już pójdę.
- Nie, zostań – zatrzymał go – Mógłbyś zostać z Marcelem? Jego opiekunka nie da rady.
- Och, z przyjemnością – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
*****
Był zły. Randka się nie udała. Przez cały czas myślał o Louisie, który siedział w jego mieszkaniu, przez co kompletnie nie zwracał uwagi na swojego towarzysza. Skończyło się na tym, że go przeprosił i tłumacząc się złym samopoczuciem, opuścił restaurację. Teraz jeszcze czekała go rozmowa z Louisem. Nie ukrywał, że się nią stresował. Kiedy dzisiaj zobaczył chłopaka po tak długim czasie poczuł jak jego serce od razu mocniej zaczęło bić i jedyne o czym przez chwilę był w stanie myśleć, to jego błękitne tęczówki, wąskie usta, lekko zadarty nosek, seksowny tyłek, ogólnie cały Louis. Kochał go, po tak długim czasie dalej potwornie go kochał i dopiero, kiedy go zobaczył uświadomił sobie jak bardzo za nim tęsknił. Gdy tylko jego zielone oczy spotkały się z tymi błękitnymi, poczuł jak ogrania go dziwny spokój, a świat ponownie nabiera kolorów. I teraz to do niego dotarło – bez względu na to co szatyn zrobił, Harry zawsze będzie go kochał i tylko przy nim będzie mógł być szczęśliwy! Ta informacja uderzyła w niego, aż musiał się na moment zatrzymać. Stał na środku chodnika, podczas gdy inni ludzie go omijali, co jakiś czas trącając. Na jego twarzy z każda chwilą pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Kochał Louisa, chciał z nim być, ponieważ tylko wtedy potrafi być naprawdę szczęśliwy. Louis tu jest, nie odpuścił! Szukał go i przyjechał po loczka, tym samym pokazując, że naprawdę mu zależy na Harrym i ich dziecku. Louis tu był i Harry mógł mu powiedzieć co czuje. I tak też zrobił.
Od tej pory zaczęło być tylko lepiej. Harry wrócił do Londynu. Postanowili się z Louisem nie śpieszyć i powoli odbudowywać to co zostało zniszczone. Na początku Harry myślał, aby znowu zamieszkać z Liamem, ale okazało się, że do Payne’a wprowadziła się Sophie, a on nie chciał im zawadzać. Dlatego też zamieszkał z Louisem, ale spał w pokoju Marcela. Zaczęli od wspólnych wyjść wieczorami, czasami spędzaniem wspólnie całego dnia. Z czasem powróciły pocałunki i wspólne leżenie na kanapie, przytulając się do siebie. Po jakimś czasie Harry wrócił do ich wspólnej sypialni.
Po roku, od powrotu loczka, Louis ponownie się oświadczył, a Styles się zgodził. I po pół roku jego nazwisko zmieniło się na Tomlinson. Nareszcie oboje byli szczęśliwi, nareszcie byli rodziną. I chodź dalej pamiętali o tym jak wszystko się zniszczyło, postanowili na to nie patrzeć. W tym momencie liczyła się przyszłość, która zapowiadała się naprawdę niesamowicie, a nie przeszłość.
*****
- Jestem – po domu rozniósł się, wysoki, lekko zachrypnięty głos Louisa.
- Tata – usłyszał tupot małych stópek, a po chwili mały chłopczyk owinął się dookoła jego nogi.
-Cześć szkrabie – wziął go na ręce i pocałował w policzek.
Razem z synem udał się w głąb domu, odnajdując swojego męża w kuchni. Podszedł do chłopaka i złożył na jego ustach słodki pocałunek.
- Cześć skarbie – uśmiechnął się do loczka.
- Hej, ale przecież już dzisiaj się widzieliśmy – zaśmiał się zielonooki, odsuwając się od szatyna i kładąc na stole naczynie z zapiekanką.
- Wiem, ale wtedy nie przywitałem się należycie – odpowiedział, sadzając Marcela w jego krześle i wrócił do męża – Cześć robaczku – przykucnął, aby jego twarz była na poziomie brzucha loczka – Mam nadzieję, że dzisiaj masz się dobrze i nie męczyłeś tatusia. Kocham się robaczku – podniósł koszulkę Harry’ego i złożył czuły pocałunek na odsłoniętej skórze – Ciebie też kocham – stanął, równając się z mężem i cmoknął go w usta.
- My ciebie też – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- A ja, a ja – upomniał się Marcel.
- Ciebie też bardzo kochamy – Louis poczochrał jego loczki i cmoknął chłopca w głowę.
- Bardzo cię kochamy – dodał Harry i pocałował syna w policzek.
- Ja was też kocham bardzo, bardzo mocno tatusiowie – odpowiedział z szerokim uśmiechem – I kocham Mary – wyciągnął swoją małą rączkę i pogłaskał brzuch tatusia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro