Rozdział 13
Przemierzał spokojnym krokiem parkową ścieżkę, a jego czujne błękitne tęczówki uważnie obserwowały 3-letniego chłopca, który gonił po trawie, zbierając kolorowe liście, które spadły z drzew, a następnie rozrzucał je dookoła. Louis uśmiechnął się na ten widok. Uwielbiał, kiedy jego syn był szczęśliwy. Jego błękitne tęczówki błyszczały, usta układały się w szerokim uśmiechu, a w zarumienionych policzkach ukazały się dołeczki.
- Marcel – zawoła, przykucając, kiedy mały do niego podbiegł – Koniec zabawy, teraz musimy troszkę przyśpieszyć. Dobrze? – spytał, chowając kilka karmelowych loczków z powrotem pod czapkę chłopca, aby nie spadały mu na oczy.
- Dobrze – pokiwał głową – Ale na rączki – uniósł swoje ręce do góry, kiedy Louis wstał, aby również w ten sposób dać mu znać, czego oczekuje. Szatyn zaśmiał się, ale wziął chłopca, pozwalając, aby ten owinął swoje ręce dookoła szyi mężczyzny i wtulił zimny policzek z ciepłą szyje szatyna, na co ten się lekko wzdrygnął. Ucałował chłopaka w głowę i ruszył dalej.
Nie uszli daleko, kiedy z naprzeciwka zaczęła iść bardzo znana im postać.
- Hej! – uśmiechnął się mężczyzna ukazując swoje dołeczki w policzkach.
- Tatuś – Marcel zaczął się wyrywać z objęć Louis i kiedy ten go postawił, mały pobiegł w kierunku Harry’ego. Loczek wziął go na ręce i zaczął składać pocałunki na całej jego twarzy, podczas gdy chłopiec chichotał.
- Dobrze się z tatą bawiliście? – zapytał.
- Tak – mały pokiwał ochoczo głową – Tata wziął mnie do pracy, do wujka Zayna. I tam był też wujek Niall i on się ze mną bawił, kiedy tata musiał pracować.
- Czyli byłeś grzeczny i nie przeszkadzałeś tacie?
- Byłem grzeczny – pokiwał głową – Jestem grzecznym chłopcem – powiedział dumnie – I w nagrodę tata kupił mi lizaka. Harry zmarszczył brwi słysząc to. Louis dobrze wiedział, że nie powinien dawać mu przed obiadem słodyczy, bo później mały grymasi – Gdzie byłeś tatusiu? – objął mężczyznę za szyję i się do niego przytulił.
- Wiesz, tatuś musiał iść dzisiaj do lekarza i dlatego tata się tobą zajmował – odpowiedział, a Marcel jedynie pokiwał głową.
- Nie powinieneś go brać na ręce – dobiegł do nich głos szatyna, gdy był obok nich – Wiesz, że nie wolno ci dźwigać.
- A ty wiesz, że nie wolno Marcelowi jeść słodyczy przed obiadem – odpowiedział, ale postawił 3-latka na ziemi.
- Wiem – westchnął – ale obiecałem mu, że jak nie zamęczy Nialla to dostanie lizaka. Musiałem jej dotrzymać – wytłumaczył się, robiąc niewinną minę. Harry jednie westchnął, ale nie skomentował.
- Jak tam? Wszystko dobrze?
- Tak – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki – Z maluszkiem wszystko w jak najlepszym porządku – położył dłoń na swoim już lekko zaokrąglonym brzuchu.
Louis miał już coś powiedzieć, kiedy uniemożliwił mu to dzwonek telefonu.
- Zayn – westchnął, spoglądając na wyświetlacz – Muszę iść, widzimy się później – uśmiechnął się do loczka i odebrał telefon, pośpiesznie się oddalając.
- Chodź skarbie – loczek spojrzał na syna – Idziemy do domu.
- A tata? – Marcel wpatrywał się w swojego oddalającego się ojca.
- Tata musi wrócić do pracy – wyjaśnił i biorąc malca za rękę, poprowadził go w stronę wyjścia z parku.
Zarówno Harry jak i Louis nie sądzili, że to wszystko się tak ułoży. Zielonooki nie spodziewał się, że Lou go odnajdzie i namówi, aby wrócił do Londynu. Mimo to cieszył się, że tak się stało. Teraz naprawdę był szczęśliwy.
*****
Stał pod niewielką kamienicą. Czuł jak jego serce bije jak szalone, ręce się pocą, a żołądek skręca się w supeł. Nareszcie po prawie pół roku od wyjazdu Harry’ego odnalazł go. Dowiedział się gdzie przebywa jego ukochany i synek.
Po odejściu Harry’ego okropnie cierpiał. Nie rozumiał dlaczego chłopak to zrobił. Próbował się z nim jakoś skontaktować, jednak ten zmienił numer telefonu.
W tej chwili dziękował Bogu, że dał się namówić na tą kolację u Zayna i Nialla, która miała być randką w ciemno dla Louisa i jakiegoś kumpla blondyna. Gdyby nie to nigdy nie odkryłby gdzie przebywa Styles. To właśnie wtedy Malik przypadkiem się wygadał.
Okazało się, że Harry zgłosił się do Zayna o pomoc. Poprosił go o pożyczkę – o którą Malik nawet nie miał zamiaru się upominać - i możliwość wynajęcia mu mieszkanka w Manchaster, o którym brunet kiedyś wspominał. Oczywiście został on zobowiązany do dotrzymania sekretu. Jednak kilka lampek wina wystarczyło, aby mulatowi rozwiązał się język.
Dzięki temu Louis stał tu teraz. Przeszedł przez ulicę i wszedł do środka.
*****
- Kurwa – przeklął cicho pod nosem. Co on miał teraz zrobić? Zaraz musiał iść na randkę, a opiekunka właśnie mu napisała, że nie da rady dotrzeć na miejsce. I co teraz? Przecież nie zostawi Marcela samego. Może powinien odwołać. Zresztą i tak to nie zrobiłoby mu żadnej różnicy. Która to już randka 7, 8 w przeciągu trzech miesięcy. Jednak nic on na to nie poradzi, że żaden z tych chłopaków to nie był ten. Żaden z nich nie był Louisem. Nie! Stop! Nie może tak myśleć! Właśnie o to chodzi, aby znalazł kogoś, kto pomoże mu zapomnieć o szatynie. Niestety jeszcze na nikogo takiego nie trafił. Jeszcze z nikim nie umówił się więcej niż 2 razy.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Był zaskoczony ponieważ nikogo się nie spodziewał, a z Nickiem umówił się w restauracji. Podszedł do drzwi otwierając je i zamarł. W pierwszej chwili myślał, że ma halucynacje. Przecież to nie możliwe, aby przed nim stała osoba, od której próbował uciec.
- Hej – Louis posłała mu słaby uśmiech.
- Lou – wykrztusił zszokowany – Co ty tu robisz?
- Znalazłem cię? – zaśmiał się nerwowo.
- A-ale…
- Harry, mogę wejść?
Loczek przez chwilę się wahał, ale ostatecznie wpuścił szatyna do środka. Udali się do salonu, a Lou cały czas rozglądał się na boki, jakby czegoś, a raczej kogoś szukał.
- Śpi w sypialni – Harry domyślił się o co Tomlinsonowi chodzi.
- Harry – szatyn spojrzał na Styles – Dlaczego?
Tyle wystarczyło, aby wiedział o co niebieskooki pyta. Westchnął cicho chcąc odpowiedzieć, jednak w tym momencie spojrzał na zegarek i stwierdził, że już musi wyjść. Niby mógł odwołać randkę, ale nie chciał. Nie ukrywał, że chciał tą rozmowę odbyć jak najpóźniej, po za tym Nick na pewno już był w drodze do restauracji. Nie chciał mu tego robić.
- Louis, porozmawiamy jak wrócę, dobrze? – zapytał.
- Ok – odpowiedział lekko zaskoczony – To ja już pójdę.
- Nie, zostań – zatrzymał go – Mógłbyś zostać z Marcelem? Jego opiekunka nie da rady.
- Och, z przyjemnością – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
*****
Był zły. Randka się nie udała. Przez cały czas myślał o Louisie, który siedział w jego mieszkaniu, przez co kompletnie nie zwracał uwagi na swojego towarzysza. Skończyło się na tym, że go przeprosił i tłumacząc się złym samopoczuciem, opuścił restaurację. Teraz jeszcze czekała go rozmowa z Louisem. Nie ukrywał, że się nią stresował. Kiedy dzisiaj zobaczył chłopaka po tak długim czasie poczuł jak jego serce od razu mocniej zaczęło bić i jedyne o czym przez chwilę był w stanie myśleć, to jego błękitne tęczówki, wąskie usta, lekko zadarty nosek, seksowny tyłek, ogólnie cały Louis. Kochał go, po tak długim czasie dalej potwornie go kochał i dopiero, kiedy go zobaczył uświadomił sobie jak bardzo za nim tęsknił. Gdy tylko jego zielone oczy spotkały się z tymi błękitnymi, poczuł jak ogrania go dziwny spokój, a świat ponownie nabiera kolorów. I teraz to do niego dotarło – bez względu na to co szatyn zrobił, Harry zawsze będzie go kochał i tylko przy nim będzie mógł być szczęśliwy! Ta informacja uderzyła w niego, aż musiał się na moment zatrzymać. Stał na środku chodnika, podczas gdy inni ludzie go omijali, co jakiś czas trącając. Na jego twarzy z każda chwilą pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Kochał Louisa, chciał z nim być, ponieważ tylko wtedy potrafi być naprawdę szczęśliwy. Louis tu jest, nie odpuścił! Szukał go i przyjechał po loczka, tym samym pokazując, że naprawdę mu zależy na Harrym i ich dziecku. Louis tu był i Harry mógł mu powiedzieć co czuje. I tak też zrobił.
Od tej pory zaczęło być tylko lepiej. Harry wrócił do Londynu. Postanowili się z Louisem nie śpieszyć i powoli odbudowywać to co zostało zniszczone. Na początku Harry myślał, aby znowu zamieszkać z Liamem, ale okazało się, że do Payne’a wprowadziła się Sophie, a on nie chciał im zawadzać. Dlatego też zamieszkał z Louisem, ale spał w pokoju Marcela. Zaczęli od wspólnych wyjść wieczorami, czasami spędzaniem wspólnie całego dnia. Z czasem powróciły pocałunki i wspólne leżenie na kanapie, przytulając się do siebie. Po jakimś czasie Harry wrócił do ich wspólnej sypialni.
Po roku, od powrotu loczka, Louis ponownie się oświadczył, a Styles się zgodził. I po pół roku jego nazwisko zmieniło się na Tomlinson. Nareszcie oboje byli szczęśliwi, nareszcie byli rodziną. I chodź dalej pamiętali o tym jak wszystko się zniszczyło, postanowili na to nie patrzeć. W tym momencie liczyła się przyszłość, która zapowiadała się naprawdę niesamowicie, a nie przeszłość.
*****
- Jestem – po domu rozniósł się, wysoki, lekko zachrypnięty głos Louisa.
- Tata – usłyszał tupot małych stópek, a po chwili mały chłopczyk owinął się dookoła jego nogi.
-Cześć szkrabie – wziął go na ręce i pocałował w policzek.
Razem z synem udał się w głąb domu, odnajdując swojego męża w kuchni. Podszedł do chłopaka i złożył na jego ustach słodki pocałunek.
- Cześć skarbie – uśmiechnął się do loczka.
- Hej, ale przecież już dzisiaj się widzieliśmy – zaśmiał się zielonooki, odsuwając się od szatyna i kładąc na stole naczynie z zapiekanką.
- Wiem, ale wtedy nie przywitałem się należycie – odpowiedział, sadzając Marcela w jego krześle i wrócił do męża – Cześć robaczku – przykucnął, aby jego twarz była na poziomie brzucha loczka – Mam nadzieję, że dzisiaj masz się dobrze i nie męczyłeś tatusia. Kocham się robaczku – podniósł koszulkę Harry’ego i złożył czuły pocałunek na odsłoniętej skórze – Ciebie też kocham – stanął, równając się z mężem i cmoknął go w usta.
- My ciebie też – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- A ja, a ja – upomniał się Marcel.
- Ciebie też bardzo kochamy – Louis poczochrał jego loczki i cmoknął chłopca w głowę.
- Bardzo cię kochamy – dodał Harry i pocałował syna w policzek.
- Ja was też kocham bardzo, bardzo mocno tatusiowie – odpowiedział z szerokim uśmiechem – I kocham Mary – wyciągnął swoją małą rączkę i pogłaskał brzuch tatusia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro