Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

"Najszczęśliwszy gnojek z Mission Beach"

Lucas

****

Dwa tygodnie później

- Będą mieli państwo syna! - ściskam tak mocno dłoń Sharon, że aż boje się, że zrobię jej krzywdę, a potem nie zważając na lekarkę, mocno całuje moją dziewczynę.

- Cholernego syna!

- Będę miał syna! - Sharon płacze ze szczęścia, a potem przyciąga mnie za koszulkę do siebie.

- Tak strasznie cię kocham - widzę jak lekarka uśmiecha się na te słowa. Gładzę brzuch Sharon.

- Nauczę go wszystkiego.

- Łącznie z przeklinaniem? - wybucham śmiechem.

- Łącznie z tym jak walczyć, a nie uciekać, kochanie.

*********

Miesiąc później

- Nie otwieraj jeszcze oczu - niosę Sharon prosto z samochodu do naszego domu, ale ona nie ma o tym pojęcia. Cały czas myśli, że szukam czegoś idealnego, ale już znalazłem. To jeden z projektów przy, którego budowie pracowałem. Wystawili go na sprzedaż, jest idealny. Dla nas i dla jakieś trójki naszych dzieci, a nawet dla rodziny Sharon. Mamy tyle pokoi, ze równie dobrze wszyscy nasi przyjaciele mogli by tutaj wpadać i dalej nie było  by zbyt tłoczno.

Otwieram drzwi, a potem idę po schodach.

Wchodzę do naszej gigantycznej sypialni i stawiam ją przed oknem.

- Teraz - Sharon otwiera oczy, a ja obejmuje ją od tyłu i kładę ręce na jej brzuchu.

- Pieprzony ocean - Sharon obraca głowę w moją stronę.

- Mówiłem ci jak bardzo kocham ten widok? - a potem mocno mnie całuje. Zdecydowanie nie straciła swojego zapału.

- Gdzie jesteśmy?

- W naszym nowym domu, kochanie - a więc czas najwyższy ochrzcić łóżko.

*****

Dwa miesiące później

- Jestem w ciąży! - my chyba naprawdę jesteśmy wyjątkowo zdolnymi facetami.

- Maya będzie miała braciszka! - Sharon wpada jej w objęcia, ostatnio zrobiła się strasznie wrażliwa.

- Kupiliśmy dom obok was! - i wszystko znowu wraca do normy.

******

Cztery miesiące później

- Luke! - Sharon krzyczy z kanapy.

- Nie mogę wstać! Ktoś dzwoni do drzwi! - szybko ce ją w czoło i biegnę do drzwi.

- Niespodzianka! - to jej rodzina. Sharon jakoś unosi się na łokciach i teraz siedzi.

- Mama! - krzyczy.

- Cam! - jej tata wita się ze mną. Powiedzenie im o ciąży było wyjątkowo proste. Nie dostałem w twarz.

- Skończyłem szkołę - mówi dumnie Cam.

- A to znaczy...

- Że przeprowadzamy się do Sydney! - to są własnie bajki. Ja w jednej z nich w końcu żyję.

- Będziesz wyrywał laski, co? - mówię do Cama.

- Zdecydowanie, kurwa - nie wyszedł mu jego związek z Mission Beach, ale on sobie poradzi. Jest twardy jak jego siostra.

****

W końcu

- Oddychaj, Sharon! - znajdujemy się na sali porodowej.

- Zamknij się! - nie wpuściliśmy nikogo, chcieliśmy przeżyć to sami.

- Mówiłeś, że chcesz więcej dzieci? Nie ma kurwa mowy - całuje ją w czoło, a ona kurczowo łapie się mojej koszulki.

- Wiesz? Właśnie dlatego ludzie używają podwójnych zabezpieczeń.

- Pieprze zabezpieczenia.

- Brak seksu przez sześć tygodni - teraz to ja przeklinam, a ona skrada mi pomimo całego swojego bólu małego całusa.

- Wiesz jak cholernie cię kocham? - Sharon już nic nie odpowiada, bo zaczyna przeć.

A jakiś czas potem, nie jestem dokładnie pewien jaki trzymam w rękach naszego syna.

- Jack - mówię do Sharon.

- Jack - myślę, że to idealne imię, dla naszego syna i idealne podziękowania dla naszego brata.

- Nie spieprzę tego - mówię do Sharon.

- Wiem to - wierzę jej, ona mi wierzy i chyba właśnie o to zawsze chodziło.

***

Kilka miesięcy później

- Ja nie wstaje - mówi Sharon przewracając się na drugi bok. Jack cały czas mocno płaczę. Obejmuje ją od tyłu.

- Kochanie, muszę iść do pracy.

- No właśnie ty pójdziesz do pracy! 

- Może przestanie? - mówię wtulając głowę w bok jej szyi.

- Jasne - Jack jest zdecydowanie krzykliwym dzieckiem.

- Ten kto  wcześnie wstaje...

- Ten zostaje zwolnionym z pracy - Sharon się śmieje.

- Będę cały... - całuje ją w szyję.

- Idę po niego i położę go pomiędzy nami - ona tylko kiwa głową.

A chwilę potem leżymy z naszym małym dzieckiem pomiędzy nami.

- Co byś powiedział na kolejne?

- Sharon...

- Jestem w ciąży - tak zdecydowanie to zawsze przychodzi do nas niespodziewanie.

- Wow, chyba powinienem zapisać się do banku spermy - Sharon mocno mnie całuje.

- Jesteś mój.

- Zawsze byłem - i tak właśnie wygląda nasze życie.

Póki co dalej nie jesteśmy małżeństwem.


**

To jeszcze nie koniec!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro