27
"Czekałam na ten dzień, a potem się śmiałam. Śmiałam się ze swojego największego szczęścia, które okazało się kupą gówna"
Sharon
*UWAGA TRZECI DZISIAJ, NIE CZYTAJCIE BEZ WCZEŚNIEJSZYCH!!!!!
On planuje nasze wyjazdy, gdy ja planuje jak ukryć ciąże. Jesteśmy tak cholernie różni, właściwie to zawsze byliśmy.
On jest tym, który wznieca ogień, a ja tą, która go do tego doprowadza. Tak samo było by z ciążą i z paroma innymi rzeczami.
On nie wraca do domu, przed tym jak ja muszę z niego wyjść. Tak czasem muszę iść do galerii, z resztą nie ważne, bo i tak nie mogę myśleć o niczym innym niż o naszym dziecku i o tym, co spieprzyłem zapominaniem o tabletkach. To moja wina. Moja wina, że będziemy mieli małe dziecko, jakiekolwiek dziecko.
Zabieram ze sobą aparat i decyduje się na podróż ścieżką wspomnień.
Pamiętam gdy pierwszy raz zdradziłam Chrisa i jak miałam większe wyrzuty sumienia, że ranię Luka niż to, że jestem dziewczyną Chrisa, pamiętam jak pieprzyliśmy się w klasie. Pamiętam jak po raz pierwszy powiedział mi, że mnie kocha na naszym trasie albo gdy przynosił mi kwiaty.
Pamiętam jak dla mnie śpiewał, jestem pewna, że znam wszystkie piosenki na pamięć, ale teraz? Czuję jakby to zaraz miało należeć do przeszłości. Nigdy nie byliśmy silni, nasze problemy rozwiązywaliśmy oskarżając drugiego o coś nowego. Gdy on mówił "nie", ja krzyczałam "tak". Do dzisiaj tak jest i pewnie nas to gdzieś zgubi. Właściwie to jestem tego pewna. W końcu noszę w brzuchu jego dziecko.
Wiecie czego boje się najbardziej? Że nigdy nie przestanę go kochać, nawet gdy on powie, że to wszystko moja wina, że nie chce tego dziecka, jestem pewna, że nawet wtedy będę go cholernie mocno kochać. Bo zawsze tak było. On zostawił mnie w Mission Beach, a ja odliczałam po cichu dni do wyjazdu stamtąd.
Jesteśmy destrukcyjni, ale myślałam...
Jestem melodramatyczna, co?
On mnie kocha, powiedziałby ktoś mądrzejszy ode mnie.
Ale wiecie, co on kocha przede wszystkim? To, że wydaje mu się, że to ja go zmieniam. To on doszedł do tego sam. Ja byłam elementem tylko, ale nie całością i on o tym zapomina.
Nienawidzę go czasem za to. Jednak i tak cholernie mocno go kocham. To jest zawsze problem takich związków, prawda?
W końcu wracam do domu, ale tam dzieje się coś dziwnego. Nikt na mnie nie czeka, chociaż raczej przez kogoś mam na myśli naszych szalonych sąsiadów. A potem pojawia się on.
Ubrany w cholerny garnitur. Nienawidzę go w tym stroju. Nienawidzę go gdy udaje kogoś kim nie jest, bo uważa, że tak lepiej.
Jestem niewdzięczna? Nie, po prostu kocham mojego złego chłopca i mam zdecydowanie gdzieś, co uważa za właściwie. Wolałabym, żeby nakrzyczał na mnie za ciążę, niż występował bez powodu w pierdolonym garniturze.
Wy już wiecie jak to się skończy prawda?
- Co ty do cholery robisz? - nie uśmiecham się, powinnam prawda? Och! Mój chłopak wystąpił przede mną w garniturze, a teraz klęczy na jedno kolano.. Co do cholery.
A potem mówi coś, co sprawia, że wybucham śmiechem uwaga, uwaga. Luke Hemmings autor piosenek o miłości.
- Będziemy mieli dziecko - mówi to ze spokojem.
- Wyjdziesz za mnie? - a więc tak jak już powiedziałam, wybucham śmiechem. Śmieje się tak głośno, że aż do mieszkania wchodzą Calum, Scarlett i Maya.
Luke klęczy przede mną z pierścionkiem, a ja się śmieje.
- To jest twoja wersja miłości? - pytam go.
- Pieprz się! - krzyczę.
Luke jest zdezorientowany. Mała Maya przerażona.
- Co tu się dzieje? - pyta Scarlett, a Calum też zaczyna się śmiać.
- Naprawdę kurwa? - zatyka przy tym uszy swojej córki.
- Wiedziałem, że nie znasz się na romantycznych gestach, ale naprawdę? - Luke jest zdezorientowany.
- Wyśmiałaś mnie w twarz - zdaje sobie sprawę, że teraz potwierdziłam jego obawy
- Zrobiłem to dla ciebie, a ty mnie wyśmiałaś.
- Nie wierzę w to kurwa.
- Zrobiłeś to dla mnie? - dalej się śmieje.
- Zaraz mi powiesz, że do pracy też chodzi dla mnie, ale jej nienawidzisz! - krzyczę.
- Będziemy mieli dziecko, skąd wiesz? - jego mina mówi, nic mnie już to nie obchodzi.
- Nie od ciebie, kurwa! - a potem odzywa się Maya.
- Mamusia i tatuś się tak nie kłócą! - co powoduje, że Luke wybucha śmiechem.
- Widzisz, kurwa dlatego właśnie nie powinniśmy mieć dzieci - zrywa z siebie krawat i wyrzuca pierścionek do śmieci.
- Pieprz się, Sharon.
- Czasem jesteś kurwa tak typową babą, że zastanawia się dlaczego w ogóle z tobą jestem. Jesteś tchórzem takim samym jak ja.
- Chciałeś się ze mną ożenić, z poczucia obowiązku!
- Nie tego chciałaś wrabiając mnie w dziecko? - tego się właśnie spodziewałam to własnie dostałam.
- Przesadzasz, stary - mówi Calum.
- Nie wszyscy mogą być tak idealni jak wy!
- Ty byłeś pierwszym, któremu Scarlett powiedziała. Ona tego nie zrobiła! - wskazuje na mnie.
- Bałam się kurwa!
- Czego? - pyta już spokojniej.
- Że odejdziesz - on wybucha głośnym śmiechem.
- Zrobiłem to raz, kurwa tylko raz od ciebie odszedłem.
- Ale o wiele więcej razy zachowałeś się jak idiota!
-Bo tym jestem prawda?
- Nie mów tego.
- Śmieciem z Mission Beach, który nie zasługuje, żeby wiedzieć, że będzie ojcem - nie płaczę.
- Chcesz być ojcem?
- Nie uważasz, że trochę za późno, żeby mnie o to pytać?
- Kiedy przestałaś brać tabletki? - on naprawdę tak myśli? A potem znika w łazience.
- Kurwa - przeklina gdy widzi, że nie brakuje zbyt dużej ilości.
- Wyjdę teraz, bo mam dosyć udowodniania ci, że nie jestem godny bycia mężem i ojcem. Nie wiem kiedy wrócę, ale nie odchodzę, rozumiesz mnie kurwa? - kiwam głową, a on wyjmuje pierścionek ze śmieci.
- Jestem ciebie kurwa wart - mówi za nim trzaska drzwiami.
Zmieniliśmy się, ale niezupełnie.
***
Szczerze? Brakowało mi tego ognia pomiędzy nimi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro