23
" Dobrze, że Luke to śpioch, a poranne wymioty, faktycznie były poranne"
Sharon
Dwa tygodnie później wracamy w końcu do domu. Wracamy do rzeczywistości i chyba właśnie wychodzę z pierwszej fazy jaką jest wyparcie, bo zamierzam udać się po testy ciążowe.
Jakoś udało mi się to ukryć, jakoś.
Luke dopiero poradził sobie z jednym bałaganem, a już zaraz miał z drugim.
Dorosły facet, a ja boje się jak zareaguje na wiadomość od dziecku. Nie, ja właściwie wiem jak on zareaguje. Wścieknie się, zacznie wyklinać swój los, potem zrzuci winę na mnie, a na koniec powie coś tak głupiego, że sam nie będzie mógł w to uwierzyć.
Proszę bardzo o to mój chłopak, który nigdy nie zostanie moim mężem.
Luke niesie nasze walizki do mieszkania, ale ono nie okazuje się puste. W środku jest Calum i Scarlett.
- Wróciliście! - moja przyjaciółka rzuca mi się na szyje.
- Już myśleliśmy, że twoja rodzina go tam zabiła - uśmiecham się do nich, ale jestem zmęczona i mam ochotę się położyć. Scarlett zauważa, że coś jest ze mną nie tak.
- Ciężko pracowałem - mówi Luke i idzie do kuchni. Wraca ze szklanką wody dla mnie.
- Nie wyglądasz ostatnio najlepiej - mówi.
- I przytyłaś! - rzuca Calum, a ja rzucam w niego poduszką.
- Moja mama lubi mnie karmić - Luke się nie odzywa.
- Gdzie Maya?
- Z Allison i Jasem, wczuwają się - ja też powinnam.
- Jase jest kompletnie podekscytowany! Mówi, że od razu zrobią kolejne - nie wiem czy chciałabym takie reakcji. Mam dwadzieścia cztery lata i jestem gotowa na dziecko. Ale ten co stoi obok mnie, jest raczej do tego daleki.
- Wszyscy zaraz zrobicie się nudziarzami - siada obok mnie na kanapie i przyciąga do mnie, po czym całuje w czoło. Może to niegrzeczne, ale kładę głowę na jego kolanach. Jestem zmęczona, przerażona i zdezorientowana.
On nie zdaje sobie pojęcia jakim by był cudownym ojcem, ale może nie ma problemu, prawda? Może nie jestem w ciąży...
Muszę iść do apteki.
- Scarlett, pójdziemy jutro na zakupy? Musimy nadrobić zaległości - oni powiedzieli nam po fakcie, ja potrzebuje przyjaciółki.
- Tak! I zabierzmy jeszcze Allison, ponarzeka na swoje poranne mdłości i wieczne zmęczenie - Luke zdaje się nie słuchać, bo cały czas głaszcze mnie po włosach.
- Widzimy się rano? - kiwam głową, a potem wychodzą i znowu zostajemy sami. Chociaż to właściwie pierwszy raz od trzech tygodni.
- Czy zaniesiesz mnie do łóżka? - Luke zaczyna się śmiać.
- Kiedy zrobiłaś się taka księżniczką?
- Kiedy ty zacząłeś mi na wszystko pozwalać - podnosi mnie i zanosi do łóżka, a potem pomaga mi się rozebrać i kładzie się obok mnie. Przerzucam przez niego nogę i mocno się w niego wtulam.
- Wiesz jak bardzo cię kocham? - całuje mnie w czoło i ciasno obejmuje.
- Wiem to, Sharon.
- Ja ciebie też - a potem już nic nie mówimy, po prostu leżymy w swoich objęciach, co jakiś czas skradając sobie pocałunek albo uśmiech, potem zasypiam.
Planowałam spać z nim do końca życia i nie martwić się o jutro.
Jednak jutro jest dzień mojego wyroku.
Nie wierzę, że mogę być w ciąży i nie mogę się tym kompletnie cieszyć. Co zrobię gdy on definitywnie powie nie?
Na razie dorósł, ale wszystko ma swoje granice.
Luke od razu pierwszego dnia idzie do pracy nadrobić zaległości.
- Widzimy się wieczorem w barze? - nie chce go puścić, więc zaplatam ręce ciasno dookoła jego tali, gdy on ściska mój tyłek.
- Tak, wieczorem - całuje mnie w czoło.
- Pocałuj mnie - śmieje się, a potem mnie całuje i tak by bez tego nie wyszedł. Czoło nie wystarczyłoby mu na cały dzień. Krótko pojękuje gdy on kończy pocałunek, ale ja chce jeszcze. Zbieram dobre wspomnienia.
- Musisz mnie puścić - sięga za swoje plecy, żeby rozplątać się z mojego uścisku.
- Ale nie na zawsze, prawda? - sadza mnie na blacie i staje pomiędzy moimi nogami.
- Kochanie, tylko na kilka godzin, potem jestem cały twój - i znowu mnie całuje. Tak bardzo chce, żeby to nie były ostatnie pocałunki.
A potem spotykam się z Allison i Scarlett w mieszkaniu Scarlett.
- Ciociu! - Maya rzuca się na mnie.
- Ale urosłaś - na jej twarzy pojawia się dumny uśmiech.
- Tatuś, też tak mówi, zobacz - wskazuje mi na framugę drzwi, gdzie Calum, co chwilę dorysowuje nowe linie, bo Maya chce być mierzona minimum raz w tygodniu.
- Będziesz wysoka - kiwa głową.
- Taka wysoka jak wujek, Luke? - potem traci mną zainteresowanie, bo już jest przy Allison i dotyka jej jeszcze płaskiego brzucha.
- Będę miała kuzyna!
- Albo kuzynkę!
- Mamo, a kiedy będę miała siostrzyczkę? - Maya bardzo chce mieć rodzeństwo. Nie wystarczają jej bliźniaki Jacka.
Scarlett i Calum nie chcą na razie więcej dzieci. Mają dwadzieścia sześć lat, a już mają czteroletnią dziewczynkę.
Godzinę później wychodzimy z mieszkania. Wolę to zrobić z daleka od facetów, bo oni nie mogą się dowiedzieć.
- Mogę być w ciąży - mówiąc cicho, mając nadzieję, że mnie nie usłyszą. Ale one słyszą i zatrzymują się na środku chodnika.
- Co? - Maya patrzy w górę. I szeroko się uśmiecha. Mogłam nie mówić tego przy dziecku.
- Nie mam okresu. Mam poranne mdłości i tyje - one otwierają szeroko oczy.
- Jak długo to podejrzewasz?
- Trzy tygodnie - to głupota tak długo nic z tym nie zrobić.
- Musisz iść do lekarza!
- Czy możemy iść do apteki? - pół godziny później siedzimy w mieszkaniu Allison i czekamy na wynik.
Chodzę z kąta w kąt.
Moje życie się zmieni.
Luke..
Podnoszę test.
Maya zagląda mi przez ramię.
Allison i Scarlett czekają niecierpliwie.
- Urodzimy razem! - krzyczę do Allison ze sztucznym entuzjazmem, a potem zaczynam płakać.
- Musisz iść do lekarza - kiwam głową i płaczę. Ryczę. Cokolwiek.
- Mogłam nie wiedzieć, powiedziałabym mu, że przytyłam i wróciła do domu z dzieckiem - one wybuchają śmiechem.
- Postawiłabym go przed faktem dokonanym.
- Kochanie, to i tak już się stało.
- Luke będzie dobrym ojcem, jeśli tylko będzie chciał - problem polega na tym, że on nie chce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro