Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

"Goniąc samych siebie, uciekając przed drugim, bezsensowna gonitwa z jednym miejscem końcowym, w ramionach drugiego"

Sharon

Powinnam mu powiedzieć o spotkaniu z Chrisem, prawda? Nawet po tym jak kazał mi wybierać, nawet po tym.

Cholera, to jest Luke. Mój Luke, jedyny facet, który kiedykolwiek był mi niezbędny do życia. Jedyna osoba, która potrafi tak bardzo wyprowadzić mnie z równowagi i zranić. Bo tak się czuję, zraniona, ale zarazem kompletnie nie widzę w tym końca. Jestem tutaj, ale tak naprawdę mnie nie ma, bo czekam aż on się obudzi i przyjedzie. A on pewnie siedzi w naszym mieszkaniu i czeka, aż to ja przekroczę jego próg. Jesteśmy specyficzni, ale zdecydowanie bardzo mocno się kochamy.

Nasze rozstanie nie jest prawdziwe, to powtarzam sobie przez cały czas, ale co jeśli się mylę?

Już samo wpadnięcie na Chrisa wzbudza we mnie wątpliwości, bo to było prawdziwe, on był prawdziwy.

A ja czasem jestem trochę samolubna.

Dlatego umówiłam się z nim na kolejne spotkanie. Ale to dopiero wieczorem, po tym jak pomogę mamie, przejrzę rachunki w warsztacie i zawiozę tatę na rehabilitantce. Musze być cały czas zajęta, bo inaczej chce płakać. Chce płakać za chłopcem, którego rodzice zniszczyli, za nastolatkiem, który nie chciał sobie pomóc i za dorosłym mężczyzną, który tutaj czuje się bezbronnie.

To przerażające jak wielki wpływ mają na nas ludzie, którzy nas nie kochają, a powinni, ale mnie przeraża to, że przez te wszystkie lata nie widziałam tego w dni. Dopiero gdy Mission Beach się o niego upomniało, on przypomniał sobie o swoich początkach. Duma nie pozwala mu tu przyjechać, ale jego duma jest nasiąknięta strachem.

Nie mogę go do tego zmusić.

On musi sam podjąć tą decyzję. Bo potem będzie mnie o to obwiniał. Mogę mu kupić bilet i go wysłać i naprawdę kusi mnie, żeby to zrobić, ale on jest w stanie wtedy go po prostu podrzeć, żeby coś udowodnić.

On dał mi szansę, żeby zostać, ja dałam mu szansę, żeby wrócił.

- Poradzimy sobie, możesz wrócić do domu - mówi mój tata, gdy zamykam za nim drzwi od samochodu.

- Nie ma mowy.

- Sharon..

- Nie, tato. On musi tu przyjechać, jeśli będę miała tu zostać przez następne kilka miesięcy, zostanę, ale on musi tu przyjechać.

- Wyzywasz go?

- Wyzywam go odkąd się poznaliśmy, tylko to wyzwanie łączy się z jego poczuciem dumy - mój tata kiwa głową.

- A co jeśli..

- Wtedy nie zasługuje ani na mnie, ani na was, jest sam sobie winny - mój tata ciężko wzdycha.

- Stawiasz mu wysoko porzeczkę, Sharon.

- Ktoś musi - mam nadzieję, że Jack i cała reszta też próbują. Bo jeśli nie, nie wiem czy jestem w stanie sama wygrać z nim bitwę z drugiego końca kraju.

Spotkania z Chrisem są moim buntem.

Nie chce go tym zranić, po prostu...

Nie ważne.

Umówiliśmy się z Chrisem na plaży.

Kiedyś gdy się tu przeprowadził i gdy zaczęliśmy się spotykać bardzo często robiliśmy długie spacery po wodzie.

A więc dzisiaj robimy dokładnie to samo, przekraczając granice Mission Beach z jednej strony, bo z drugiej jest dzika plaża na, którą nie chodzę z nikim innym niż z Lukiem, a raczej na, którą nie chodziłam.

- Myślałaś o tym, co by było gdybyś nie wybrała Sydney? - kręcę głową.

- To był mój plan od samego początku.

- Nawet przed poznaniem go?

- Nie wiem - to jest prawda. Zastanawiałam się nad wszystkimi dużymi miastami, ale potem, potem musiałam zobaczyć go jeszcze raz.

- Myślisz, że gdyby nie on mogłoby nam się udać? - pyta cicho.

- Nie wiem, Chris.

- On jest czymś w rodzaju magnesu o przeciwnym biegunie, jest tak inny, że aż nie mogę trzymać się od niego z daleka, zawsze tak było.

- Bardzo go kochasz - mówi.

- Zawsze kochałam - to jest niestety prawda.

- Myślę, że ja mógłbym cię pokochać bardziej od niego - staję jak wryta.

- Dlaczego?

- Jestem tutaj, czy to nie wystarczy? - a wtedy dzieje się coś, co zdarza mi się ostatnio za często.

Wymiotuje.

Do morza.

Na jego stopy.

To chyba jasna odpowiedź.

- O boże, co ci jest - zaczyna głaskać mnie po włosach, a potem sadza na piasku.

- Czymś się zatrułam.

- Jesteś pewna? - kiwam głową.

- Sharon...

-Hm?

- Nie jesteś przypadkiem w ciąży? - O CHOLERA.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro