14
"Czy to błąd, a może moje prawdziwe przeznaczenie?"
Sharon
Zrobiłam to, co uważałam za dobre.
Bez zawahania poszłam na spotkanie z Chrisem.
Gdy mama usłyszała o jego przyjeździe ucieszyła się i kazała zaprosić go na obiad.
Oczywiście, że myślę o Luku i o tym co się pomiędzy nami wydarzyło. To najdłuższy czas bez odzywania się od siebie. Wiecznością wydawało mi się samo dzwonienie do niego, ale teraz wieczność nabiera nowego znaczenia.
Nie widzę, nie czuję nie słyszę.
Jestem tu sama.
A on jest sam tam.
Dorósł, prawda? Nie robi nic głupiego?
Przyjedzie po mnie? Nienawidzę siebie za tą głupią nadzieję, naprawdę cholernie siebie za to nienawidzę.
- Cześć - Chris całuje mnie w policzek i siadamy przy stoliku w jedynej kawiarni w Mission Beach.
- Jaki masz plan na hotel?
- Skoro już tu jesteś myślałem, że mogę cię o coś poprosić. To plan na przyszłość, ale ty jesteś w tym lepsza ode mnie. Zrobisz zdjęcia na stronę? To dopiero za jakiś rok, ale..
- Ty też robisz zdjęcia!
- Ale nie takie jak ty! Chce najlepszych - uśmiecham się do niego.
- Jesteś sam?
- Czasem każdemu dobrze robi trochę samotności, nie sądzisz? - znam to spojrzenie, chce wyciągnąć ze mnie informację.
- Tęsknie za nim - to wszystko, co mówię. Później kelnerka przynosi nasze śniadania i kawę i gdy biorę pierwszy łyk robi mi się nie dobrze. Cholera, to zdarzyło się już wcześniej.
- Przepraszam! - biegnę do łazienki i wymiotuje, kurwa, kurwa.
Co to za pieprzone zatrucie pokarmowe?
Wracam zażenowana do stolika.
- Wszystko w porządku? - pyta gdy siadam naprzeciwko niego.
- Tak, zjadłam coś niezdrowego.. - cholera.
- Czyli osiedlasz się tu? - próbuje zmienić temat.
- Dostęp do morza, szeroka plaża..
- Mało ludzi, starzy ludzie, wszyscy młodzi stąd uciekają - dodaje na własnym doświadczeniu.
- Trzeba to miasto unowocześnić! Widzisz, można by z niego zrobić dobry kurort, jest rafa koralowa, sympatyczni ludzie - wiem, że on flirtuje, wiem, że reaguje, ale to nic nie znaczy.
- Widzę, że masz plan - kiwa głową.
- Dokładnie tak.
- Jak długo zostaniesz w mieście? - kurwa. Nie mam pojęcia.
- Jeszcze jakiś czas - a może na zawsze? Nie wrócę póki po mnie nie przyjdzie, ja też potrafię się czasem na coś uprzeć.
- Super! Nadrobimy zaległości - uśmiecham się do niego, mimo, że wcale mi specjalnie na tym nie zależy. Łączy nas przeszłość, ale to nie znaczy, że kiedykolwiek będzie łączyło nas coś jeszcze.
Potem Chris odprowadza mnie do domu. Cały czas rozmawiamy o tym, co ominęło nas w życiu drugiego. Jakimś cudem udaje nam się ominąć Luka, mimo, że to on był moim życiem.
Gdy potem siedzę w swoim pokoju i patrzę w telefon, mam ochotę zadzwonić.
Naprawdę chce do niego zadzwonić i uzyskać jakąkolwiek reakcje, ale nie robię tego.
Zamiast tego włączam jedną z jego piosenek i przeglądam nasze zdjęcia. Zakochana nastolatka, kochająca złego chłopca, bez przyszłości na związek, tak się właśnie w tej chwili czuję.
Chris, a Luke? To nigdy nie było do porównania.
Zdecydowałam się nie siedzieć i nie myśleć, dlatego poszłam z Camem i Maxem na basen.
- Jesteś jeszcze wolniejsza niż byłaś - mówi mój brat.
- A może po prostu ty jesteś za szybki? - szturcham go.
- Pamiętasz jak byliśmy tutaj pierwszy raz z Lukiem?
- Uwierz, że pamiętam, Cam.
- Ale, Luka już nie ma, to koniec - odpływam i przepływam trzy baseny zanim Cam mnie zatrzymuje.
- On przyjedzie zobaczysz.
- To nie ma znaczenia. On przyjedzie, bo sobie coś poprzestawia w głowie, nie przyjedzie dla mnie. Chce, żeby zrobił coś dla mnie, jezu tak strasznie chce, żeby przyjechał tu dla mnie!
- Nie dla siebie! Dla mnie! Bo to ja tu się liczę! Bo to ty tu się liczysz, bo tu nasz tata się liczy! Chociaż raz nie chodzi o niego! - i płaczę. Naprawdę po prostu znowu się popłakałam.
- Nie chodzi o niego - mój brat mocno mnie przytula.
- Masz racje, że nie chodzi o niego.
- Ale gdy przyjedzie..
- Dlaczego mam czekać? Mam dosyć czekania, aż dorośnie!
- Daje mu wszystko, on daje mi dużo, ale ja chce czegoś więcej! - nie wiem jak to możliwe, ale płacze jeszcze mocniej.
- Tak strasznie cię przepraszam, tutaj chodzi o naszego tatę, nie o mój związek.
- Cam, ja naprawdę to rozumiem i nie zrozum, mnie źle, kocham was i naprawdę cholera tu nie chodzi o mój związek, ja tylko...
- Spokojnie, Sharon nikt was nie obwinia..
- Ja się obwiniam, bo nie wiem gdzie popełniłam błąd..
- Powinnam być tu dla naszego taty, a stale martwię się o Luka!
- Jesteś tu, pomagasz nam, to nic złego, że martwisz się o siebie - mój młodszy brat, jest mądrzejszy ode mnie.
- Nie chce być taka samolubna jak on - pierwszy raz wypowiadam te słowa na głos.
- Nie jesteś - i wracamy do domu, a potem spędzamy czas całą rodziną. Cam udaje, że nic się nie stało, a ja staram się być lepszą córką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro