Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

"Dlaczego to rozstanie nie boli? To jest jak sen, najgorszy koszmar, ale nie jest rzeczywiste, prawda?"

Sharon

- Co zrobiliście? - krzyczy Allison gdy rozmawiamy przez telefon.

- Rozstaliśmy się - jestem tu od trzech dni. Rodzice nie wiedza, ale po ich minach widzę jak wściekli są na Luka, a mój brat chce go zabić.

Z tatą już lepiej, ale za nim jego ręce dojdą do pełnej sprawności miną miesiące rehabilitacji. Teraz są już tylko na temblakach.

- Dlaczego? - pyta Allison.

- Przez Mission Beach, ono jest odpowiedzią na wszystko  - i to jest dosyć dwuznaczne stwierdzenie.

- Gówno prawda. Mission Beach jest tylko przystankiem.

- Na, którym on nigdy nie wysiądzie. Allison on wysiadł by przystanek wcześniej, żeby w ogóle nie przekroczyć granicy miasta.

- Upija się codziennie w barze i ciągnie ze sobą, któregoś z chłopaków.

- Mógł być tu i pomagać Camowi w warsztacie - walczę z nią, ze sobą, żeby się nie rozpłakać.

Jeśli myślicie, że nie doceniam jego pracy i drogi jaką przeszedł to nie poznaliście mnie dobrze, ale wiecie, co przede wszystkim? Dzisiaj sądzę, że ta droga była jednopasmowa, że wcale jej ze mną nie dzielił. Po prostu ruszył do przodu i jeśli moja układanka zawiera coś czego on nie chce, automatycznie nie ma mnie na jego drodze.

- On jest załamany.

- Na własne życzenie - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Nawet nie porozmawialiście, wiemy wszystko.

- Nie sądzę, żeby mógł wam powiedzieć co się stało - prycham.

- Sharon, dlaczego go tak zostawiłaś?

- Po czyjej stronie jesteś do cholery? - warczę na nią.

- Może dobrze wam zrobi przerwa od siebie...

- Mamy przerwę od dwóch miesięcy! Widziałam go dwa razy! Dwa razy! I to ja musiałam tam pojechać! On ma pieniądze, żeby wsiąść do pierdolonego samolotu!

- Wiesz, Allison? Nie sądzę, żebyś ty została z Jasem gdyby powiedział ci, że twój brat nie może z tobą zamieszkać po śmierci babci!

- To był cios poniżej, pasa! Moja babcia cały czas żyje! - obydwie wybuchamy śmiechem.

- Trzymasz się?  - pyta już jako przyjaciółka.

- Tak, ale nie sądzę, że jestem gotowa wrócić. Robię zdjęcia, chodzę w nasze miejsca..

- O cholera! Nie zgadniesz kto właśnie przede mną stoi!

- Lepiej szybko mi to powiedz! - mówi przez śmiech.

- Chris!

- Ten Chris? - pyta zdziwiona, gdy Chris już obejmuje mnie jednym ramieniem.

- Cześć, Allison - mówi do słuchawki.

- Hej - odpowiada oschło.

- Muszę kończyć - i po prostu się rozłączam.

- Co tutaj robisz?

- Dwa lata temu rozstałem się z Mandy, nie mogła pogodzić się z moją zdradą, nawet po tylu latach.. No i przyjechałem tu gdzie wszystko się ułożyło.. Kupiłem ziemię nad plażą i buduję hotel.

- Wow, nieźle.

- A ty?

- Tata miał wypadek  - patrzy na moją dłoń.

- Nie masz obrączki - rumienie się, dlaczego się rumienie? Nigdy się nie rumienie.

- Po co mi ślub? - mówię z dziwnym śmiechem.

- Cały Luke, co? - on go prawie nie zna. Nasza przyjaźń w szkole była powierzchowna.

- Jestem szczęśliwa - odpowiadam pewnie.

- To gdzie on jest? - rozgląda się dookoła.

- Został w domu.

- Nie wierzę, że by puścił cię gdzieś samą! To jest Luke Hemmings! - obydwoje wybuchamy śmiechem.

- Został w Sydney - odpowiadam cicho.

- Co za idiota

- Ale jesteśmy razem! Nie myśl sobie, że nie! - co za bzdura, kurwa.

- Czy mogę zaprosić cię na kawę? - Luke nie miał z tym problemu w Sydney, nie wiem co powiedziałby na to teraz, ale nie ma go tu nie ma prawa głosu.

- Teraz muszę iść do domu, ale jutro? Czemu nie - uśmiecha się do mnie w ten prosty sposób i odchodzi.

I nagle jestem przerażona.

Co takiego jest w tym pieprzony Mission Beach?

On buduje tu hotel!

Mój chłopak nie przekracza granicy tego miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro