Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

"Gdy dorośniesz nagle okazuje się, że niektóre rzeczy są prostsze, ale również okazuje się, że masz nowe problemy, których nie miałeś jako nastolatek"

Sharon

- Sharon! - czy mówiłam już, że mieszkanie z Lukiem to kompletny koszmar? Ten chłopak nie ma zielonego pojęcia o sprzątaniu. Minęły cztery lata odkąd zamieszkaliśmy razem.

Cztery lata mieszkam ze swoim chłopakiem i cały czas jest nim ten sam Luke Hemmings.

W ubiegłym roku skończyłam studia, od roku robię zdjęcia do gazet podróżniczych i dwa razy w ubiegłym roku wystawiłam swoje zdjęcia w galerii.

- Co? - nie wstaje z łóżka, ja w odróżnieniu od niego mam ten komfort, że nie mam konkretnych godzin pracy.

- Gdzie są do cholery moje dokumenty? - tak on też gubi dosłownie wszystko.

- Zobacz pod łóżkiem - mówiłam też, że ja wiem gdzie jest dosłownie wszystko? Jesteśmy w szczęśliwym związku i nigdy nie myślałam, że tak długo ze sobą wytrzymamy, nie czekajcie to kłamstwo. Nie myślałam, że będziemy ze sobą mieszkać i nikt nie będzie potrzebował miejsca do ucieczki.

Odkąd skończyłam studia mieszkamy w większym mieszkaniu gdzie nie tylko mam swoją ciemnie, ale Luka ma też swój gabinet. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. To trochę przerażające.

-Pamiętaj o jutrzejszej kolacji u Jacka i April - ta dwójka mało tego, że jest małżeństwem to jeszcze April urodziła bliźniaki. Luke jest całkiem dobrym wujkiem i nie wygląda jakby koszmarnie bał się swojej roli.

Ale czy my planujemy dzieci i ślub?  Nie ma kurwa mowy.

Nie boi się, tak przynajmniej twierdzi.

- Pamiętam o tym - ciągnę go za koszulkę, żeby pocałować go na do widzenia, ale mu się też nigdzie nie śpieszy, to się nigdy nie zmieni.

- Wiesz, że chętnie wróciłbym do ciebie do łóżka - kiwam głową, a potem pochyla się na de mną, żeby dać mi długi, męczący pocałunek. Nie, stop, on praktycznie kładzie się na mnie i zdąży mnie jeszcze zmacać przed wyjściem.

- Nie śpieszyłeś się? - kręci z uśmiechem głową.

- Są rzeczy ważne i ważniejsze - same te słowa potwierdzają, że byłby dobrym ojcem, ale nie narzekam. Mam dwadzieścia cztery lata, może kolejne dzieci naszych przyjaciół przekonają nas do tego.

- Kocham cię! - krzyczę gdy już jest przy drzwiach od sypialni, ale on cofa się z powrotem i wyciska na moim czole duży pocałunek.

- Kocham cię, bardziej - i znika.

Dobrze mamy większe mieszkanie, ale to nie znaczy, że dalej nie kochamy naszych przyjaciół.

Bardzo łatwo to potwierdzić gdy przez moje drzwi przechodzi Scarlett  z dzieckiem na rękach.

- Maya! - mała od razu chce zejść z rączek swojej mamy. Czy mogłoby być coś cudowniejszego niż ta mała dziewczynka, która ma najcudowniejszych rodziców na świecie?

Scarlett siada na brzegu mojego łóżka, ale po chwili kładzie się obok mnie.

- To dziecko mnie wykończy - mówi o tym z tak dużym uśmiechem, że gdy przypominam sobie jak bardzo byli przerażeni tym, co ich czeka, a jak bardzo są szczęśliwy, zdaję sobie sprawę, że czasem wpadki przynoszą samą radość.

- Mamo, mamo! - Maya ciągnie Scarlett za włosy.

- Kiedy będę miała rodzeństwo? - na to zdecydowanie moi przyjaciele nie są gotowi.

- To przez te cholerne dzieci Jacka - kręcę głową.

- Brzydkie słowo! - kocham to dziecko.

- Scarlett.. - ona uśmiecha się jeszcze szerzej.  Wyciągam rękę, żeby złapać ją za dłoń.

- Oświadczył się wczoraj! - Maya jest bardziej podoba do niej niż do Caluma, ale ma jego włosy.

- Gratuluje! - rzucam się w jej objęcia.

- Chciałam, żebyś sama się zorientowała! Zobacz jaki cudowny - ma racje pierścionek jest piękny. Dlaczego nie wzięli ślubu wcześniej? Bo oni też przeżyli niezłe gówno, ale przede wszystkim ona nie chciała tego robić z obowiązku. W tym nie ma żadnego.

- Myślisz, że kiedy przyjdzie kolej na ciebie?

- Zapominasz, że ja w odróżnieniu od was nie mam dwudziestu sześciu lat - ona przewraca oczami.

- I dziecka - Maya siada na moich kolanach.

- Kocham cię, ciociu - nigdy nie powiedziałam, że nie chce, żadnej z tych rzeczy i wiem, że w końcu go przekonam i wiem, że obgadamy to na milion tysięcy różnych sposobów.

Całuje tą małą dziewczynkę w czubek głowy, a ona obejmuje mnie swoimi małymi ramiąkami.

Luke w kółko powtarza, że to dziecko odebrało im możliwość podróżowania i robienia tego, co tak kochają.

Dlatego my co weekend gdzieś jeździmy. Omijając oczywiście Mission Beach szerokim łukiem.

Zawsze chciała być matką i żoną, ale to nie powinno być moim priorytetem, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro