22/02/19
Był wieczór, kiedy ponownie się obudził. Przespał cały dzień, co nie zdawało mu się dobre. Właściwie to był pewny, że to nie znaczy nic pozytywnego. Nie wiedział czy spał czy stracił przytomność. Ważnym było to, że kolejny dzień pozostawał w tym samym miejscu i bez żadnego ruchu. Musiał zmusić się do wstania. Wiedział to. Póki czuł swoje palce, stopy, dłonie, musiał się ruszać, aby nieco je rozgrzać. Wcześniej starał się o tym nie myśleć, ale bał się amputacji. Tak właściwie to czucie wszystkich części ciała i możliwość poruszania nimi była dla niego największą nagrodą. Może to przez to, że szybko zadbał o ocieplenie ich lub dlatego, że większość czasu spędzał w samochodzie? Dobrze, że go miał. To dzięki niemu przetrwał tak długo. Nawet, jeśli teraz czekał już tylko na śmierć, był wdzięczny, że ma jakikolwiek dach nad głową, że śnieg nie sypie mu prosto w twarz, że jest mu cieplej, niż na zewnątrz. Nie był pewny ile stopni poniżej zera panuje poza pojazdem, ale był pewny, że w nim jest trochę więcej. Może nawet kilka czy kilkanaście więcej. Miał w końcu koce, dość grube ubrania. Mimo to czas powoli go zabijał. Spędził tu zbyt wiele nocy. Nie miał już siły.
Koniec końców jedyne co zrobił to skulił się mocniej i zjadł trzy czekoladki. Po tym ponownie wrócił do swojego stanu zawieszenia. Nawet nie zauważył kiedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Dlaczego płakał? Przez ból, zimno, przez samotność i tęsknotę? Nie miał pojęcia. To po prostu się działo. Może właśnie tego potrzebował?
Przeważnie nie płakał. Był raczej osobą z silnym charakterem. Chanyeol był silny fizycznie, Baekhyun psychicznie. Może to dzięki temu tak dobrze się dopełniali.
Nie czuł strachu wiedząc, że to jego koniec. Właściwie to czuł spokój, może lekkie otumanienie, ponieważ były chwile, że leżał niemal całkowicie nieświadomy tego co dzieje się wokół, ale przez większość czasu odczuwał po prostu smutek. Smutek, ponieważ nie pożegnał się z bliskimi, bo nie zrealizuje planów i marzeń, ponieważ nigdy nie zapracuje na to, aby, być może, spróbować być dla Parka kimś, kto na niego zasługuje, kto zasługuje na wszystko to, co brunet pragnie mu dać oraz umie odwdzięczyć się tym samym.
W końcu kochał Chanyeola. Oczywiście, że go kochał! Spędzili ze sobą całe życie, zawsze razem, nierozłączni i traktujący drugiego jako bratnią duszę.
Tym właśnie był dla niego Park Chanyeol. Bratnią duszą, która sprawiła, że każda chwila na ziemi była piękna. Nawet, jeśli teraz musiał odejść, wiedział, że nie będzie miał żalu za to, co się stało. Jego życie było niesamowite. Nie mógł oczekiwać niczego więcej.
Spełniał swoje marzenia, miał wielu przyjaciół, wspaniałą rodzinę, dobre wykształcenie i osobę, którą kochał najbardziej na świecie, tuż obok. Od zawsze i na zawsze.
Na dobrą sprawę jego śmierć była całkiem miła. Przepełniona chłodem, bólem i głodem, ale z drugiej strony umierał pogodzony ze wszystkimi i pozostawiając po sobie dobre, miał nadzieję, wspomnienia.
To dobra śmierć. Spokojna.
Szkoda tylko, że odbierająca mu tak dobrze zapowiadającą się przyszłość, dorosłość.
Rozmyślając nad tym Baekhyun spojrzał nieco nieprzytomnie na zegarek. Jego oczy były zamglone, umysł nieco nietrzeźwy, ale udało mu się skupić na urządzeniu. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy nie zobaczył aktualnej godziny.
Wskazówki zatrzymały się na szóstej dwadzieścia.
Zegarek przestał działać.
**
-Oh, wciąż tu jesteś? - Rzucił zaskoczony Chanyeol, kiedy po powrocie z uczelni zastał Baekhyuna rozciągniętego na całej szerokości jego łóżka.
- Mh. - Mruknął cicho blondyn, nawet nie podnosząc na niego wzroku. Na dobrą sprawę nie miał nawet jak, ze względu na to, że na jego twarzy leżała poduszka. Prawdopodobnie ograniczał nią dostęp światła słonecznego do jego oczu. Sypialnia Parka była dobrze oświetlona, ale nie przeszkadzało mu to. Słońce zachęcało go do wcześniejszego podniesienia się z materaca i rozpoczęcia dnia na dobrych obrotach.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał odrzucając torbę w okolicę biurka. Później ją podniesie. W zamian usiadł na skraju łóżka i wbił wzrok w stopę przyjaciela, nad którą umieszczony był nieco wyblakły tatuaż. Nie było co się oszukiwać, ich tatuaże nie były idealne. Wykonane zostały drżącymi dłońmi przez osoby nie mające najmniejszego doświadczenia. Mimo to były dla nich czymś na tyle osobistym, że nigdy nie żałowali dnia, kiedy zdecydowali się je wykonać.
- Okej. - Odparł Baekhyun. Jego głos był odrobinę zachrypnięty, kiedy mówił. Być może dopiero nie dawno wstał, ale na szczęście zdawał się całkowicie trzeźwy. Chanyeol westchnął widząc, że mniejszy nie ma dobrego humoru. Być może nie czuł się najlepiej, dlatego nie naciskał na rozmowę. W zamian delikatnie zaczął gładzić miejsce, pod którym znajdował się czarny tusz. Skóra była tam wyjątkowo delikatna, wcześniej tego nie zauważył. - Wczoraj. - Rzucił blondyn ściągając na siebie uwagę wyższego. - Dostałem się do wytwórni. Chciałem, żebyś wiedział. - Dodał powodując, że dłoń bruneta całkowicie zaprzestała jakichkolwiek ruchów.
- O czym ty mówisz?
- Będę trainee.
- Oszalałeś? - Palnął marszcząc brwi. - Wujek cię zabije.
- Wiem. - Westchnął mniejszy odsłaniając twarz. Była odrobinę zaczerwieniona, być może spędził pod poduszką sporo czasu, a rumieńce były efektem tego jak duszno musiało mu być.
Ojciec Baekhyuna zawsze był dość poważny. Chanyeol wiedział, że kocha jego przyjaciela z całego serca, po prostu okazywał to odrobinę nieudolnie. Martwił się o niego. Chciał dla swojego syna pewnej przyszłości. Nie czegoś miary show biznesu, gdzie tak naprawdę nie wiesz co przyniesie kolejny dzień. Nie muzykę i zmiennych fanów, a coś co będzie mógł robić do końca swoich dni ze świadomością, że nikt mu tego nie odbierze. Poza tym rodzic Baekhyuna nie cierpiał muzyki samej w sobie. Uważał ją za stratę czasu.
- Nigdy nie wspominałeś, że chcesz śpiewać. - Napomknął Park. Znał mniejszego tyle lat, a nigdy, nawet podczas, gdy dzielili się marzeniami, Baek nawet nie wspomniał o karierze muzycznej. Miał predyspozycje, oczywiście. Miał miły głos i odpowiedni wygląd. Mimo to nie wykazywał zainteresowania takim zajęciem.
- Ostatnio zaczepił mnie jeden facet, powiedział, że jest z wytwórni i zaprosił mnie na przesłuchanie. Poszedłem i wczoraj dostałem odpowiedz. - Wzruszył ramionami patrząc, na zmieniającą się ekspresję młodszego.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Żebyś mnie nie zniechęcił. - Rzucił niepewnie. Brunet westchnął, po czym zmierzwił swoje włosy, starając się nieco uspokoić. Wyglądało na to, że jednak nie mówią sobie wszystkiego. To podłe, że Baekhyun ma przed nim jakiekolwiek tajemnice.
- W porządku. Gratulacje. - Mruknął podnosząc się z materaca. Blondyn westchnął, po czym usiadł przyciągając kolana do torsu, kiedy patrzył jak Chanyeol wyciąga poszczególne przedmioty z plecaka.
- Nie brzmisz szczerze. - Wytknął mu cicho. Sam był z siebie całkiem dumny. Teraz miał szansę pokazać tym wszystkim, którzy w niego nie wierzyli, że jedna może wyjść na ludzi i coś osiągnąć. Chciał, żeby Chanyeol cieszył się razem z nim.
- Ukrywałeś to przede mną. Myślałem, że mówimy sobie o wszystkim.
- Przepraszam.
- Klasycznie.
- Co? - Rzucił zaskoczony. Park nawet nie spojrzał w jego kierunku. Rzadko bywał tak chłodny w ich kontaktach. Na dobrą sprawę Baekhyun nie pamiętał czy kiedykolwiek taki był. Nigdy nie doświadczyli jakiejkolwiek kłótni czy większej niezgody. Nie miał nawet do czynienia ze złym Parkiem. - O co ci chodzi?
- Cały czas przepraszasz, ale nic nie zmieniasz. - Wyjaśnił w końcu pozwalając, aby złapali kontakt wzrokowy. - Za co przepraszałeś tydzień temu, pamiętasz?
- Za tych ludzi z imprezy u Sehuna? Mówiłeś, że nie jesteś już zły. Przecież to tylko seks.
- Powiedziałeś, że nie będziesz więcej robił tego po tak dużej ilości alkoholu, pamiętasz?
- Um, może coś takiego powiedziałem. - Szepnął zaczynając rozumieć do czego zmierza jego przyjaciel. Okej, może odrobinę przesadził z kolegą Sehuna zważywszy na to, że niemal dał się wciągnąć w małą orgię, ale hej! Był młody, musiał się wybawić! Ci ludzie też nie byli tacy źli. Może kilka razy nazwali go gorzej, niż by tego chciał, a dziewczyny nie rozumiały, że zupełnie go nie interesują, ale to w końcu była tylko niewinna zabawa. Nic by mu się nie stało, nawet, jeśli zmartwiony Chanyeol nie wtargnąłby, kiedy w końcu jeden z przystojniejszych mężczyzn ściągnął jego koszulkę. Był młody, wolny i całkiem przystojny. Powinien to wykorzystywać.
- Tak, powiedziałeś. A co zrobiłeś wczoraj?
- Nie byłem aż tak pijany. Wiedziałem co się dzieje. - Oświadczył uciekając spojrzeniem do swoich nagich stóp.
- Jak wyglądał?
- Nie rozumiem.
- Jak wyglądał ten gość? W końcu byłeś całkowicie trzeźwy. Powinieneś dobrze pamiętać jak wyglądał gość, z którym zamierzałeś uprawiać seks w toalecie. - Zdecydował niskim głosem. Baekhyun zmarszczył brwi. Okej, może wypił odrobinę więcej niż powinien. Na dobrą sprawę nie pamiętał nawet, że zaciągnął kogoś do kabiny.
- Oczywiście, że pamiętam. Czarnowłosy Koreańczyk. - Prychnął powoli podnosząc się z łóżka. Wciąż miał na sobie tylko szlafrok i koszulkę wyższego. To był naprawdę wygodny strój. Całkowicie do niego przywykł, ponieważ przeważnie tak sypiał, będąc u Parka.
- Miał zielone włosy, Baek. Poza tym nie był nawet Koreańczykiem. - Westchnął. - Gdzie idziesz? - Zapytał, kiedy blondyn próbował go wyminąć. Od razu złapał go za ramię, przytrzymując w miejscu. - Przecież nie skończyliśmy rozmawiać.
- Wrócę kiedy się uspokoisz. - Odparł nawet nie próbując uciec z jego uścisku. Chanyeol był sto razy silniejszy niż on i jego kluskowate ciało, które nigdy nie widziało siłowni.
- Więc po prostu nie wracaj. - Warknął wyższy, na co Baekhyun zaskoczony spojrzał wyżej, prosto w jego zamglone od łez oczy.
- Jesteś pewny, że tego właśnie chcesz? - Zapytał cicho, nie pozwalając mu na odwrócenie spojrzenia. - Żebym zniknął na zawsze?
- Chcę, żebyś przestał się puszczać, Baekhyun!
- Nie robię tego! - Odparł próbując się odsunąć. Niestety Chanyeol widząc to chwycił również za jego drugie ramię. - Puść mnie, dupku. - Dodał czując jak zraniona duma każe mu wyjść z tego mieszkania. Okej, może swobodnie traktował temat seksu, ale z pewnością się nie puszczał. Był po prostu towarzyski i lubiany. Nie było w tym nic złego, to pozytywne cechy.
- Nie rozumiesz, że mnie tym ranisz?! Naprawdę moje uczucia są ci tak bardzo obojętne?! Wiesz, że Cię kocham, Baekhyun! Dlaczego nie możesz zrozumieć jak bardzo boli mnie to, że cały czas widzę cię w ramionach gości, którzy wcale na ciebie nie zasługują?! Którzy widzą tylko twoje ciało?! - Krzyczał drżąc na całym ciele. - Tak bardzo żałuję, że zakochałem się w kimś takim jak ty.- Dodał cicho, wbijając kolejny cierń w jego zranione serce.
- Masz pecha, bo mi to wcale nie przeszkadza! - Odparł wyrywając się z uścisku jego dużych dłoni. Bardzo możliwe, że stworzył sobie tym samym niezłe siniaki na ramionach, ale to nic. To niewielka cena za pozbycie się tego naiwnego, zakochanego dzieciaka. - Ponieważ, słuchaj uważnie, Chanyeol, ja wcale cię nie kocham, rozumiesz? - Warknął, może nieco zbyt brutalnie, ale na tyle poważnie, że Park chyba w końcu zrozumiał znaczenie tych słów.
Widząc jego zszokowaną, zranioną minę poczuł, jakby jego własne serce łamało się na pół. Zignorował to jednak, pozwalając ciężkim łzą spływać po policzkach, kiedy przebrał się i wybiegł z mieszkania przy całkowitej ciszy ze strony płaczącego Parka.
W windzie od razu znalazł się przy lustrze, gdzie zaczął wycierać swoją twarz i doprowadzać wygląd do porządku. Mimo to nowe łzy z każdą sekundą napływały do jego oczu. Matko, jakim on nieczułym idiotą musi być, aby ranić niewinne serce Chanyeola.
Ponieważ, słuchaj uważnie, Chanyeol, ja wcale cię nie kocham, rozumiesz?
- Pieprzony tchórz. - Mruknął do swojego odbicia. Ledwo je widział, kiedy mocno przecierał oczy zaciśniętymi w gniewie pięściami. - I do tego beznadziejny kłamca.
________________
Miałam dziś mega nudny, bez śnieżny, bez owocny dzień. 😢
No i kończą mi się ferie 😢 😭
A jak z wami? Co dziś porabialiście?
Kocham was! ♥ ♥ 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro