21/02/19
Dwadzieścia jeden dni od wypadku pojawiła się maleńka iskierka nadziei w Baekhyunie. Zdawało mu się, że zgasła bezpowrotnie, ale kiedy obudził się z trzeciej, tego dnia, drzemki miał wrażenie, że coś porusza się poza samochodem. Pomyślał, że musi mu się zdawać, ale dźwięk powtórzył się. Przywróciło to w nim naprawdę kruchą, niewinną myśl, że być może wróci do domu. Przez śnieg, który ściśle przysłaniał okna, nie miał szans, aby skontrolować sytuację. Pozostało mu więc liczyć na to, że osoba, która go znalazła uzna za dziwne, to, że poród lasu znajduje się porzucony samochód.
Spojrzał na zegarek, aby dowiedzieć się, że właśnie mijała druga. Często wracał o tej godzinie do domu, ewentualnie męczył Chanyeola, aby odebrał go z baru. Ten zawsze to robił. Potem krzyczał na niego, że jest nieodpowiedzialnym gówniarzem, mimo, że był starszy o kilka miesięcy. Koniec końców przestawał orientując się jak pijany jest. Zabierał go do domu, kąpał go, jeśli była taka potrzeba, przebierał, po czym zostawiał tabletki, wodę i uciekał do salonu gdzie spędzał noc. Właściwie Byun nie miał pojęcia dlaczego tak jest, ale jego przyjaciel nigdy nie spał z nim w jednym łóżku, jeśli ten nie był od końca świadom. Postanowił, że kiedyś się o to zapyta. Może kryła się za tym jakaś zabawna historia?
Z nową dawką wiary osunął od siebie koc. Nie miał jednak siły, na jakąkolwiek inną reakcję. Czuł, że śmierć się zbliża. Życie nigdy nie zmusiło go do zastanowienia się nad tym odczuciem, nigdy wcześniej go nie doświadczył. Poznał go dopiero po wypadku. Było naprawdę dziwne, tak, jakby coś leżało mu na sercu. Coś ciężkiego i niemożliwego do usunięcia. Poczucie niesprawiedliwości? To mogło być to. W końcu miał dopiero dwadzieścia dwa lata i setki planów na przyszłość.
Wierzył w reinkarnacje i był pewny, że to nie będzie całkowity jego koniec. Mimo to poczuł ulgę słysząc, że domniemany człowiek porusza się w okolicy pojazdu. Czy naprawdę ta historia może mieć dobre zakończenie? Blondyn poczuł, jak kąciki jego ust podnoszą się z trudem ku górze. Znów zobaczy Chanyeola, mamę, siostry, ciocię Park, ojca. Znów będzie mógł śmiać się z głupot i nie przejmować się tym, czy starczy mu wody na następny dzień życia. Wizja tego zdawała się tak zachwycająca, że wyciągnął przed siebie niemal całkowicie bezsilną dłoń, po czym ułożył ją na klamce i z trudem pchnął drzwi. Zacięły się, a on usłyszał zamieszanie na zewnątrz. Chyba dzięki temu znalazł w sobie siły, aby nieco się podnieść i ponownie naprzeć na drzwi.
Te powoli się uchyliły.
Widok jaki zastał na dobre odebrał jego nadzieję.
- P-Przestańcie. - Szepnął niemal bezgłośnie. W okolicy samochodu znajdowało się to samo zwierze co ostatnio. Dziwny ssak przypominający mu bezrożnego jelenia. Tym razem nie był sam. Obok stał drugi, nieco większy i z bardziej matowym umarszczeniem. Nawet nie spojrzały w jego kierunku.
Baekhyun poczuł ucisk w gardle patrząc, jak zwierzęta ze sobą walczą. To miał być jego ratunek, jego bilet do domu. Jak podły musiał być Bóg, aby kpić z niego w ten sposób?
Przełykając łzy blondyn wychylił się nieco, aby zwrócić na siebie uwagę wściekłych stworzeń, ale dosłownie sekundę po tym całkowicie stracił równowagę, a jego niemal bezwładne ciało runęło prosto w ogromną stertę śniegu.
Bok mężczyzny zabolał, ale nie zdawało mu się, aby ponownie krwawił. Z trudem obrócił się na plecy i zrzucając z barków wszystkie obawy pozwolił, aby jego drobne ciało zatopiło się w białym puchu. Nie miał siły wstać, ale pierwszy raz od dłuższego czasu mógł bez problemu zobaczyć niebo. Wciąż było wczesne południe, a on nie wybiegł za potrzebą, aby nie patrząc na nic wrócić do auta minutę później. Dodatkowo sądził, że drzewa całkowicie zasłaniały ten widok. Miejsce, w którym teraz leżał musiało być wyjątkowe, ponieważ widział bez problemu rozdzierający się nad nim błękit. Znalazł nawet kilka białych chmur i pomyślał, że niebo wygląda zupełnie tak jak w jego mieście. Tak, jakby znów był w domu z troskliwymi ramionami Chanyeola oplatającymi jego ciało.
Przez chwilę wyglądało na to, że wszystko znów jest tak, jak być powinno.
**
Była druga dwadzieścia, kiedy Chanyeol usłyszał specyficzny dźwięk nadchodzącego połączenia. Westchnął, po czym wyplątał się z pościeli i zapalił lampkę stojącą na szafce nocnej. Potrzebował chwili, żeby się dobudzić. W tym czasie telefon przestał dzwonić, a on pomyślał, że może uda mu się nieco zdrzemnąć. Jutro miał mieć kolokwium z anatomii, do którego uczył się już od dwóch miesięcy. Był pewny, że przerwanie snu wpłynie na jego samopoczucie i tym samym na ocenę. Była na tyle ważna, że postanowił wrócić do snu i oddzwonić dzień później. Niestety w tej samej chwili ponownie rozbrzmiał dzwonek.
Baekhyun.
Nie odebrałby, gdyby rozmówcą miałby być ktokolwiek poza jego mamą, ciocią Yujin, Jiah lub właśnie Baekhyunem.
- Co jest? - Mruknął niechętnie. Niestety nie była to pierwsza taka sytuacja, kiedy Byun dzwonił do niego w środku nocy. Powoli zaczynał podejrzewać co może być tego przyczyną.
- Oh, Chanyeol! - Krzyknął Luhan. Mógł bez problemu poznać jego głos, ponieważ spędzali ze sobą wiele czasu odkąd zamieszkał razem z jego przyjacielem. Poznali się, kiedy był na wymianie w Korei. Na dobrą sprawę całkiem go polubił. Chińczyk był raczej niewinny i uroczy. Niestety z biegiem lat zmienił się nie do poznania. Zaczął dużo imprezować, zresztą tak samo jak jego przyjaciel. Park bał się, że wciągnie go w jakieś kłopoty. Byun go uwielbiał, ale na dobrą sprawę brunet również mógł uznać go za dobrego przyjaciela. Nie tak jak Kyungsoo i Jongdae, z którymi się trzymał i oczywiście nie jak Baekhyun, którego kochał, ale na pewno znalazłby się w piątce ludzi, których Chanyeol najbardziej lubił. - Mam mały problem z Baekiem, możesz po niego przyjść?
- Radźcie sobie sami. - Westchnął ponownie kładąc się na łóżku, tym razem w poprzek. - Jeśli mogłeś go upić to dasz sobie radę z zabraniem go do domu. - Dodał. Słyszał w tle głośną muzykę i jakiś mężczyzn rozmawiających z kimś w pobliżu Luhana.
- No dalej, Chanyeol.
- Ostatnio miał być ostatni raz. Nie dam się znów wkręcić.
- Jesteś jego najlepszym przyjacielem!
- Właśnie, przyjacielem. Nie opiekunką. Mam jutro ważny egzamin, nie dzwoń więcej. - Rzucił, po czym rozłączył się i wyciągnął na łóżku. Luhan nie brzmiał na zbyt pijanego, więc powinien po prostu zrezygnować z dalszej zabawy i zawieść Baeka do domu.
Zamknął oczy, po czym wyciągnął długie ramiona i starał się odprężyć. Nie minęło wiele chwil, zanim do jego głowy zaczęły napływać najczarniejsze myśli. Luhan nie był zbyt odpowiedzialny, co jeśli zostawi przyjaciela na pastwę losu? Jeśli ten znów ma na sobie te cholernie obcisłe spodnie zaraz ktoś się nim zajmie w sposób, o którym Park wolał nie myśleć. Oboje byli raczej kobiecy, słabi. Ktoś mógłby okraść ich w drodze powrotnej, może nawet pobić? Mogli się zgubić, jeśli Xiao wypił więcej niż na ile brzmiał. Było tyle rzeczy, które mogły pójść źle, że w końcu wyciągnął przed siebie telefon i napisał sms na numer chińczyka.
Do: Luhan
Adres.
Po tym kolejny raz westchnął i niechętnie podniósł się z materaca. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast, więc zadzwonił po taksówkę, ponieważ wciąż nie zakupił sobie samochodu, po czym ubrał spodnie, t-shirt, bluzę i buty. Była jesień, ale stwierdził, że nie weźmie kurtki, ponieważ klub znajdował się góra piętnaście minut jazdy od miejsca jego zamieszkania.
Taksówkarz był miły i niestety spotykali się nie pierwszy raz. Zapytał nawet czy znów jedzie ratować swojego małego przyjaciela i czy chce, aby poczekał na nich przed klubem. Chanyeol był za to wdzięczny, ponieważ chciał jak najszybciej wrócić do ciepłego mieszkania.
W środku było duszno i ciemno. Śmierdziało potem, alkoholem i papierosami co nieco go obrzydziło. Znalezienie obu mężczyzn nie było łatwe. Zwykle miał z tym problem, bo byli tymi aktywnymi uczestnikami imprezy. W jednej chwili można było znaleźć ich na parkiecie, w kolejnej przy barze, a chwilę później przy stoliku z kompletnie nieznajomymi im osobami. Byli problematyczni. Na szczęście po pięciu minutach udało mu się znaleźć Luhana. Siedział przy barze z obcym mu mężczyzną.
- Gdzie Baek? - Zapytał krótko. Tak jak sądził, Xiao nie wyglądał na zaćmionego alkoholem. Jego oczy patrzyły na Chanyeola trzeźwo i ze specyficznym błyskiem w oku.
- W toalecie. - Oznajmił, po czym wyciągnął dłoń, aby wskazać palcem na wąski korytarz niedaleko. Park nic nie mówiąc obrał drogę we wskazany kierunek. Czuł ciała ocierające się o niego, kilka osób próbowało nawet wkręcić go o wątpliwej zabawy, jednak on szedł prosto przed siebie odczuwając coraz większą złość. W toalecie też cuchnęło, chociaż tym razem zdawało mu się, że może poczuć również odurzający zapach marihuany. Było biało i na każej ścianie pozostawione zostały rysunki po bywalcach. Już chciał zacząć szukać przyjaciela, kiedy usłyszał niski, niewątpliwie męski głos w jednej z kabin.
- Jesteś taki śliczny. - Mówił cicho, pośpiesznie. - Niesamowity. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. - Szeptał na tyle słyszalnie, że dźwięk niechlujnie zdejmowanych ubrań nie zagłuszył jego słów. W pierwszej chwili Chanyeol chciał go zupełnie zignorować, ale wtedy usłyszał dobrze mu znany chichot. - Idealny.
Brunet podszedł do kabiny, w której bez wątpienia znajdował się właściciel głosu. Ku jego zaskoczeniu drzwi nie były zablokowane. Otworzył je bez problemu, przerywając monolog nieznajomego. Usłyszał jego krzyk, ale nie przejął się tym zupełnie.
Baekhyun stał oparty o ściankę kabiny. Była brudna i popisana. Nad nim stał dość wysoki, aczkolwiek niższy od Parka, mężczyzna. Zdawał się starszy od nich o dobre pięć lat. Miał bardzo specyficzne, zielonkawe włosy i nie wyglądał na koreańczyczyka. Był całkiem przystojny, ale zupełnie nie w jego typie. Wolał tego małego blondynka w wyzywającym stroju i zbyt mocnym makijażu.
- Chan! - Rzucił najmniejszy. Stojący nad nim mężczyzna zdawał się skołowany, kiedy drobne dłonie odsunęły go od niedoszłego kochanka. Byun niemal natychmiast się potknął, zataczając się w kierunku przyjaciela. Na szczęście ten nauczony doświadczeniem złapał go bez problemu.
- Nie mówiłeś, że masz chłopaka. - Mruknął najstarszy, poprawiając strój. Chanyeol dziękował boku za to, że nie zdawał się być typem awanturnika.
- Przepraszam, jest okropny, kiedy trochę wypije.
- Powinieneś go dobrze pilnować. - Westchnął wychodząc z kabiny. - Dużo osób było nim zainteresowanych i wydawał się tym zadowolony. - Dodał zanim wyszedł z toalety.
Chanyeol spojrzał w dół, na przytulającego go przyjaciela. Zdawał się całkowicie pijany, może nawet naćpany, bo nigdy nie stronił od tego typu używek. Próbował opanować złość, kiedy oparł go o ścianę i zapiął jego czarne, obcisłe spodnie.
- Dlaczego tu jesteś? - Wymamrotał, kiedy Park starał się zrobić coś z jego nieprzyzwoitą koszulą. Była czarna i odrobinę prześwitująca, rozpięta do tego poziomu, że ukazywała jego obsypane malinkami obojczyki.
- Przyszedłem po ciebie. - Wyjaśnił zdejmując swoją bluzę. Może i zmarznie, ale lepiej on niż blondyn. Pijane osoby nie czuły tak bardzo chłodu, a wpływał gorzej na ich organizmy.
- Chcę jeszcze zostać. - Mruknął mniejszy, próbując uciec od dłoni młodszego. Ten w końcu siłą założył na niego ciemny materiał, a kiedy ten spróbował ją rozpiąć, zarzucił na jego głowę kaptur i zawiązał zwisające z niego sznurki.
- Nie ma mowy.
- N-Nie idę. - Wyjąkał, kiedy wyższy chwycił go za ramiona i asekurując wyprowadził z pomieszczenia.
- Nie mam na to czasu. - Powiedział, niestety nie powstrzymało to mniejszego, który próbował uciec z jego uścisku. - Baekhyun! Przestań! - Krzyknął. W końcu blondyn, wyraźnie obrażony, zaprzestał walki. Park machnął jeszcze do Luhana, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Chwilę później znaleźli się na zewnątrz. Na szczęście taksówkarz wciąż na nich czekał. Trochę śmiał się z zachowania blondyna, ale dzięki niemu po dziesięciu minutach znaleźli się na miejscu docelowym. Chanyeol upewnił się co do pozostawienia mu sporego napiwku, po czym wytachał Baekhyuna ze środka i zmusił go do wspięcia się na jego plecy, aby szybciej znaleźli się w domu.
- Chaaan.
- Zamknij się.
- Przepraszam.
- Porozmawiamy, kiedy wytrzeźwiejesz. - Mruknął dziękując sąsiadce, która przytrzymała dla nich drzwi. - Brałeś coś? - Zapytał, na co początkowo opowiedziała mu wymowna cisza. W tym czasie zdążył dostać się do windy i wcisnąć guzik z numerem sześć.
- Może?
- Jesteś nieodpowiedzialny. - Skomentował, na co mniejszy umilkł i ułożył głowę na jego ramieniu. Westchnął z ulgą, kiedy w końcu znaleźli się na odpowiednim piętrze.
- Chanyeol? - Mężczyzna odwrócił się nieco w stronę sąsiedniego mieszkania. Nayoung była jego koleżanką z roku i od trzech miesięcy wynajmowała lokal tuż obok niego, zresztą od tego samego właściciela. Całkiem ją lubił. - Baekhyun dziś poszalał, co? - Zaśmiała się. Również wyglądała, jakby nieco wypiła, ale zdawała się sto razy bardziej trzeźwa niż blondyn.
- W samym środku tygodnia. - Dodał, po czym podszedł bliżej niej. - Możesz pomóc mi otworzyć drzwi? Klucz w prawej kieszeni bluzy. - Poprosił, na co Koreanka przytaknęła i wyjęła przedmiot z ubrania stękającego blondyna. - Co jest? - Mruknął Chanyeol ponownie podchodząc do drzwi mieszkania.
- Twoje dłonie są zimne.
- Oczywiście, że są. Zabrałeś moją bluzę. - Prychnął czekając aż brunetka otworzy drzwi. Na szczęście udało jej się to sekundę później.
- Bardzo się o niego troszczysz. - Skomentowała, zanim wrzuciła klucz z powrotem na poprzednie miejsce. - Ah, też chciałabym takiego chłopaka.
- Wiesz, że Baek nie jest moim chłopakiem.
- Racja. - Zaśmiała się, po czym złapała za klamkę, aby zamknąć za nimi drzwi wejściowe. - Szkoda, bylibyście razem uroczy. Powodzenia z nim, mam nadzieję, że twoja noc nie będzie tak krótka jak się zapowiada. - Dodała, po czym uciekła z mieszkania. Chanyeol obrał kierunek do łazienki, gdzie posadził mniejszego na muszli klozetowej. Śpiewał coś pijacko o utraconej miłości, ale nie słuchał go za bardzo, skupiony na napuszczeniu do wanny odpowiednio ciepłej wody. Zapach utrzymujący się na mniejszym był obrzydliwy. Pachniał papierosami, mocnym alkoholem, potem, toaletą i perfumami mężczyzny, z którym zamierzał spędzić czas. Ohyda. Nawet, jeśli Chanyeol kochał go z całego serca, nie zamierzał wpuszczać go do swojego łóżka w takim stanie.
W czasie, kiedy wanna się zapełniała, rozebrał mniejsze ciało i odniósł buty do wejścia, biegnąc, aby Baekhyun w tym czasie nie rozbił sobie głowy na kafelkach. Na szczęście kiedy wrócił blondyn wciąż siedział w tym samym miejscu, a jedyne co się zmieniło to repertuar muzyczny.
- Co dziś taki wesoły? - Napomknął wrzucając do wanny różaną bombę do kąpieli. Natychmiast skupiła wzrok otumanionego blondyna. Na jego pytanie mniejszy wzruszył ramionami i bez większych sprzeciwów pozwolił, aby młodszy go rozebrał i pomógł wejść do wanny. - Bezpiecznie. -Rzucił Chanyeol odsuwając się od przyjaciela. Rozumiejąc, że i tak nie otrzyma od niego odpowiedzi, uklęk tuż obok, na szarym dywaniku, po czym zaczął myć jego śmierdzące papierosami włosy.
To nie był pierwszy raz, kiedy to robił, dlatego szło mu całkiem nieźle. Dzielnie unikał wzrokiem nagiego, lśniącego od wody ciała oraz otumanionych oczu. Blondyn czasem go zaczepiał. Łapał mokrymi dłońmi za jego koszulę, zostawiając na niej ślady, czy wychylał się chichocząc, aby schować twarz w jego szyi. Chanyeol całkowicie go ignorował starając się nie myśleć o tym jak pięknie wyglądał, kiedy jego policzki były tak ładnie zaróżowione.
Później zmył resztki jego makijażu i upewniwszy się, że pozostawia go w stabilnej pozycji, wyszedł, aby przygotować swoją sypialnie dla mniejszego. Sam zamierzał spędzić noc na niewygodnej kanapie. Zresztą robił to za każdym razem, kiedy Byun był pod wpływem jakichkolwiek środków odurzających. Robił się wtedy niebezpieczny. Cały czas go przytulał, jego oczy były zamglone i przymknięte, kiedy patrzył na niego prosząco, spod gęstych rzęs. Czego chciał? Uwagi i czułości, ale Park nauczył się, że zbyt łatwo mu ulega i nie może wykorzystywać tego, że nie jest do końca świadom swoich działań. Zostawiał więc rumiane policzki, zmierzwione włosy, mokre usta, po czym całą noc męczył się na wąskiej, za krótkiej kanapie, aby następnego dnia wstać z czystym sumieniem.
Po ogarnięciu nieco w pokoju, głównie podłogi, aby Baek o nic się nie potknął, jeśli będzie musiał wstać, Chanyeol przyniósł do niego również tabletki oraz wodę, po czym zabrał jedną ze swoich koszulek i wrócił do łazienki. Na szczęście blondyn siedział dokładnie w tej samej pozycji, odrobinę przysypiając i mamrocząc słowa "Run" BTS.
- Wstawaj, Baek. Przeziębisz się. - Rzucił łapiąc koreańczyka za przedramiona, aby zmusic go do podniesienia się. Zaraz okrył jego ciało dużym ręcznikiem i bez problemu wyciągnął go z wanny. To były plusy tego, że Baekhyun był od niego dużo mniejszy.
Postawił go bezpiecznie na ziemi, po czym wytarł jego ciało i założył na niego luźną, długą koszulkę.
- Chanyeol! - Krzyknął blondyn. Jego zaskoczenie odrobinę rozbawiło młodszego. Brzmiał, jakby nie był świadom jego obecności w pomieszczeniu.
- Baekhyun! - Odparł nakładając na jego ramiona różowy szlafrok, który zawsze wisiał tuż obok jego, błękitnego. - Chodźmy do salonu. - Mruknął nakładając na jego twarz jeden z kremów znalezionych w szufladzie. Nie był jego, więc to ten pijak musiał go zostawić. - Wysuszymy włosy i idziemy spać, tak?
- Tak! - Przytaknął Baekhyun. Zwykle po alkoholu był bardziej podatny na aluzje. Słuchał się go i robił wszystko, o co go prosił. Dzięki temu Chanyeol nie miał zbyt wielu problemów z jego pijanym wcieleniem.
Mężczyzna zabrał suszarkę, po czym ruszył w stronę kanapy, tuż za mniejszym, który grzecznie na niej usiadł i pozwolił, aby ciepłe powietrze wysuszyło jego włosy. Nie zajęło im to wiele czasu. Później młodszy zabrał go do sypialni, gdzie czekał, aż Baekhyun zaśnie, aby być pewnym, że jest bezpieczny i żadna głupota nie wpadnie mu do głowy.
Po tym wrócił na kanapę, ale już nie zasnął. Spędził dwie godziny nad powtarzaniem materiału, zanim nie zadzwonił jego budzik.
Ta noc była wyjątkowo krótka, ale to nic, bo Byun był cały i zdrowy, obok, zupełnie tak, jak powinno być już zawsze.
____________________
Miałam mieć dziś dzień wolny, ale koniec końców dopiero co wróciłam... Ah smutno mi, chciałam popisać. Liczę na to, że jutro mi się uda!
Poza tym od kilku godzin pada u mnie ŚNIEG 🌨!!! Jestem zachwycona. Jak z wami? Jak wasz dzień?
Kocham was! ♥ ♥ 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro