20/02/19
Minęło dwadzieścia dni od wypadku, kiedy Baekhyun przestał wierzyć w odnalezienie go. To trwało zbyt długo. Zaczynał rozumieć, że chyba nadszedł jego koniec. Prawdopodobnie wiele osób na jego miejscu rozpoczęłoby rozmyślanie na temat przeszłości, na temat grzechów, które popełnili i dóbr, jakie po sobie zostawiają. Jego umysł był już jednak tak zaćmiony, że wątpił, aby był w stanie to zrobić. Leżał więc w jednym miejscu, co jakiś czas uchylając oczy, aby spojrzeć w stronę Simby. Był głodny, ale uznał, że czekoladę będzie jadł przed snem, ponieważ w nocy temperatura spadała jeszcze bardziej, a on czuł się gorzej.
Jego ciało już tak nie drżało, co zdawało mu się dziwne, w końcu było mu tak okropnie zimno. Białe kłęby pojawiały się w powietrzu, kiedy oddychał przez uchylone usta. Piekły go. Były popękane od niskiej temperatury i straciły swoją naturalną, różową barwę.
Nie wiedział co robić. Nie miał pojęcia jaki krok powinien wykonać. Próbować przeżyć, udawać, że wszystko jest w porządku oraz dalej naiwnie wierzyć w powrót do domu? Może powinien popełnić samobójstwo i uwolnić się od bólu, zimna i głodu?
Nigdy w całym swoim dwudziestodwuletnim życiu nie miał momentu, kiedy chociażby przez moment pomyślał o odebraniu sobie życia. Kochał niemal wszystko co go otaczało i niemal we wszystkim potrafił odnaleźć dobro. Chanyeol mówił, że to niezwykłe oraz godne naśladowania. Schlebiał mu tym. Teraz jednak pierwszy raz pomyślał, że samobójstwo zdaje się dobrym pomysłem, może nawet najlepszą z dostępnych opcji.
Spoglądał w stronę Simby jakby szukając odpowiedzi, ale jego gardło za bardzo bolało, aby wydał z siebie jakikolwiek dźwięk, jakiekolwiek pytanie. Przez umysł przeszła mu całkowicie niedorzeczna myśl, że jeśli umrze to Simba zostanie tu na zawsze. A przecież obiecał temu królikowi tyle rzeczy! Chciał zabrać go do Francji, pokazać mu zwierzę, po którym odziedziczył imię oraz miejsce, do którego docelowo podróżowali te dwadzieścia dni temu, aby w końcu przekazać tą maleńką maskotkę w dłonie całkowicie nieświadomego, prawowitego właściciela. Czy naprawdę nie będzie miał okazji to zrobić?
Dotarło do niego jak wiele planów nie spełnił i zabolało go to dużo bardziej niż sądził. Nigdy nie stanie na scenie, nie zdobędzie żadnego fana, nie zobaczy ponownie Francji, nie kupi rodzicom spaniela, o którym marzyli, nigdy nie wypuści już lampionów z najlepszym przyjacielem, nie wyjaśni już nikomu znaczenia tatuażu na jego stopie, nie pojedzie więcej do Busan, w którym spędzali co roku pewną część wakacji wraz z Parkiem, nie zobaczy jak jego siostry idą do ołtarza, ani nie pozna ich wybranków, nie zostanie najlepszym na świecie wujkiem i nigdy nie powie Chanyeolowi, że w głębi serca zawsze pragnął pozwolić mu się kochać, ale za bardzo się bał.
Miał wrażenie, jakby leżał w tym samym miejscu wieki. Nie miał siły się ruszyć. Chciał spokoju, jakikolwiek miałby on być. Przestał już myśleć o tym co się dzieję, kiedy chwycił w słabe dłonie notes i długopis.
Pora napisać listy pożegnalne.
**
Chanyeol czuł się we Francji zadziwiająco dobrze, dużo lepiej niż za pierwszym razem. Nie było to miejsce, w którym pragnął mieszkać, ale jeśli Baehyun faktycznie by to zrobił, to Park nie miałby nic przeciwko temu, aby ruszyć za nim. Dzień przed ślubem wszyscy mieli ręce pełne roboty, a oni, jak to najmłodsi, siedzieli w swoim pokoju jedząc makaroniki, które kupiła im Pani Patricia, mama Jeana. Właściwie jedli je codziennie, ponieważ starszy zakochał się w tej przekąsce. Zawsze lubił słodkie jedzenie, a to dodatkowo miało wyjątkową strukturę. Brunet już mu obiecał, że po powrocie poszukają miejsca w okolicy ich domu, gdzie wciąż będą mogli je kupować.
Przygotowali swoje stroje na jutrzejszą ceremonie, ale oprócz tego nie mieli wielu planów na dany dzień. Ponieważ w oczach niektórych wciąż byli dziećmi, (co zdawało im się zrozumiałe, bo Jean miał już trzydzieści trzy lata) to nikt nie powierzał im ważnych zadań. Mówili "korzystacie z wakacji", więc właśnie to robili, leżąc w łóżku i obżerając się słodyczami przed telewizorem, w którym leciały jedynie francuskie filmy.
- Chan. - Rzucił Baekhyun znudzony, kiedy młodszy pogrążył się w grze. Laptop bez przerwy zlatywał z jego kolan, ale ten nie zdawał się tym przejmować. I tak był już nieźle poobijany. Kupił go za swoją pierwszą wypłatę, kiedy miał piętnaście lat. Baekhyun i on spędzili wtedy wakacje pracując na stoisku z lemoniadą. Było całkiem przyjemnie. Mniejszy był cały czas u jego boku, więc czas wcale im się nie dłużył.
- Tak? - Mruknął spoglądając na niego. Zauważył, że blondyn trzyma w dłoni czarny marker, ale zupełnie się tym nie przejął. Nawet, jeśli popisze jego ciało to znamię w końcu zejdzie. Wiedział jak najszybciej je usunąć, ponieważ Baek miał w swoim życiu okres, kiedy bez przerwy mazał jego dłonie kolorowymi flamastrami.
- Mogę?
- Co? - Zapytał, na co mniejszy mężczyzna, leżący tuż u jego boku, machnął w powietrzy markerem. W pierwszej chwili nie zrozumiał co Baekhyun może mieć na myśli, ale zaraz zauważył jak jego spojrzenie wędruje po obudowie laptopa. - Nie ma szans.
- No weź, Chan.
- Nie. - Oznajmił starając się brzmiąc stanowczo. Byun westchnął, po czym podniósł się na kolana. Miał na sobie krótkie spodenki, które odsłaniały jego gładkie, blade uda w sposób, który całkowicie odbierał młodszemu zdolność racjonalnego myślenia. Miał niewyobrażalną ochotę naznaczyć je malinkami i delikatnymi ugryzieniami.
- Nie narysuję nic nieodpowiedniego. - Zapewnił blondyn, zupełnie nieświadomy myśli drugiego, patrząc na niego proszącymi oczami. - Narysuję serce.
- Nie, Baek. Nie będziesz psuł mojego laptopa. Będę wyglądał głupio z narysowanym sercem. Przecież jest srebrny, wszystko będzie widać.
- Nie chcesz mojego serca? - Zapytał niewinnie, na co Park westchnął powoli zaczynając odczuwać do czego zmierza ta rozmowa. W ciszy wyłączył grę. I tak nie miał żadnych przeciwników wartych jego starań.
- To nie tak.
- Nie chcesz mojego serca. - Tym razem oznajmił, na co brunet westchnął, po czym podał starszemu urządzenie. Z uwagą patrzył jak ten siada ze skrzyżowanymi nogami i kładzie na nich przedmiot. Chanyeol powoli wyciągnął dłoń w jego stronę i ułożył ją na nagim, niezajętym jego nóg. Skóra Baekhyuna była niesamowicie miękka i jędrna.
Tak jak powiedział, blondyn narysował całkiem spore serce na pustym miejscu pod klawiaturą, obok dotykowego panela. Było odrobinę krzywe, ale w odczuciu młodszego całkiem znośne, dopóki mniejszy nie napisał w środku skrótu swojego imienia.
- Baekhyun!
- Chanyeol! - Odkrzyknął, po czym chichocząc oddał przedmiot drugiemu. Kiedy ten tępo się w niego wpatrywał blondyn ponownie przejął go na swoje kolana, po czym dopisał coś. Chanyeol zauważył, że z prostego Baek stworzony został ChanBaek. Nie był pewny, czy to lepsze, ale poczuł ciepło na sercu. W końcu to był bardzo osobisty pseudonim, który dotyczył tylko ich dwójki. Może mógł mu to wybaczyć?
- Ty mały-
- Może mamy jeszcze czerwony marker? Mógłbym to pokolorować. - Rzucił Baekhyun zupełnie nie przejmując się wzrokiem drugiego. Podniósł się na kolana, zapewne po to, aby wstać i podejść do szuflady, ale w tej samej chwili duże dłonie spoczęły pod jego pośladkami, po czym pociągnęły go do ich właściciela w sposób, który spowodował całkowitą utratę jego równowagi. - Ej. - Mruknął, kiedy jego głowa uderzyła w miękki materac, a jego ciało przykryło drugie, dużo większe. - Co jest?
- Chciałem poczuć cię blisko. - Odparł Chanyeol, wtulając twarz w miejsce między jego szyją a ramieniem. Zaraz ostrożnie ucałował obojczyk, który znajdował się tuż przy jego ustach.
- Jesteś dziwny.
- Po prostu bardzo cię kocham. - Wytłumaczył, na co mniejszy zachichotał i objął go pozwalając, aby nad jego obojczykiem powstała malinka, którą z pewnością będzie musiał ukrywać przez długi czas.
- Wiem, ja ciebie też. - Zapewnił cicho, spoglądając w sufit. Czuł na swoim ciele ostrożnie wędrujące dłonie drugiego mężczyzny, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Uwielbiał, kiedy byli blisko. Nie zareagował, kiedy wyższy podniósł się, aby zaraz przenieść twarz w okolicę jego nóg. Nie był pewny co się dzieję, dopóki nie poczuł, jak jedna z nich zostaje uniesiona, kiedy Park postanowił złożyć kilka pocałunków po wewnętrznej stronie jego ud. - C-Chanyeol.
- Hm?
- To bezpieczne?
- Oczywiście, że t-
- Baekhyun, chcesz iść ze mną do galerii? Zastanawiam się czy nie kupić innych- Słysząc głos siostry Chanyeol podniósł się nieco, aby odwrócić w stronę drzwi. Od razu jego przestraszone spojrzenie spotkało się z wielkimi, szeroko otwartymi w szoku oczami Jiah.
Pudełko, które trzymała w dłoniach upadło na podłogę, a wieczko otworzyło się ukazując białe obcasy. Jej niewielka dłoń powędrowała do ust, kiedy osłoniła je zaskoczona, dając im jednocześnie sygnał, mówiący, że zobaczyła dużo więcej, niż zobaczyć powinna.
- Wyjaśnię. - Powiedział od razu Park, podnosząc się, aby podejść do kobiety. Baekhyun widząc jej wzrok na swoich nogach szybko je zasłonił. Na jego twarzy pojawił się mocny rumieniec, co nie było w tym przypadku dobre. Rozwiane włosy, rozciągnięta koszulka ukazująca kilkudniowe malinki na jego szyi oraz czerwone policzki nie dawały mu dużego pola do popisu względem wyjaśnienia jakoś tej sytuacji. - Baekhyun źle się poczuł. - Oznajmił przenosząc wzrok na siostrę.
- D-Dlatego byłeś między jego nogami?
- Jiah.
- Nie, Baek. Cisza. - Mruknęła łapiąc się za głowę. Zaraz zamknęła za sobą drzwi, po czym podeszła bliżej mniejszego z mężczyzn, aby usiąść na materacu. Chanyeol zaraz zrobił to samo, czując, jakby jego nogi zaraz miały się pod nim ugiąć. Zapadło między nimi całkowite milczenie, kiedy Jiah wędrowała wzrokiem po ich sylwetkach. - Mama wie?
- Nie. - Szepnął Chanyeol, spuszczając głowę niczym zbity pies. Mama byłaby wściekła dowiadując się, że robią coś takiego. Co dopiero, gdyby wiedziała jak bardzo ważny jest dla niego Baekhyun. Kochała go, ale uważała, że jest nieodpowiedzialny i zbyt rozrywkowy. W końcu całe miasto o nim plotkowało odkąd Chanyeol pamiętał. To nie tak, że go nie lubili. Wszyscy uwielbiali blondyna, ale nie dało się ukryć, że był specyficzny. Niektórzy widzieli go w towarzystwie różnych mężczyzn, dodatkowo jego kobiecy wygląd i buntownicze zachowanie powodowały, że nie mówiono o nim zbyt dobrze. Mirae, niezależnie od tego jak bardzo go kochała, słuchała tych plotek. Słuchała, że sypia za pieniądze z mężczyznami, że należy do gangu, że odbija kobietom ich partnerów czy nawet, że doprowadził do samobójstw zranionych przez niego dziewczyn. Wiedziała, że to wszystko jest wyssane z palca, ale jednocześnie nie pozwoliłaby, aby jej jedyny syn spotykał się z kimkolwiek z tak podłą reputacją.
- Nie jesteśmy razem. - Powiedział cicho Baekhyun, powodując, że poważna mina dziewczyny nieco zelżała, kiedy ta głośno westchnęła.
- Obaj nie jesteście już dziećmi i wiecie co robicie. - Powiedziała w końcu Jiah. - Kocham was i niezależnie co wybierzecie zawsze oboje będziecie dla mnie bardzo ważni. Po prostu nie dajcie się złapać. Nic jej nie powiem. - Oznajmiła w końcu, po czym wstała i mocno ich objęła, powodując, że całe wstrzymywane powietrze w końcu opuściło ich płuca. Zaakceptowała ich, nie krzyczała i uznała, że to w porządku. Nigdy nie podejrzewaliby, że taka sytuacja może się dobrze skończyć. Ulgą było słuchać jej słów. - I błagam, nie zrańcie się nawzajem.
__________________________
Hej Elfiki! ♥ ♥
Właśnie wróciłam do domu, ahhh jestem padnięta. Byłam z koleżanką.
Poza tym jest u mnie okropnie zimno ❄ 😢
Jak z wami? Co dziś robiliście? Jaką macie pogodę?
Kocham was!!! 💕 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro