Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19/02/19

      Kiedyś na historii nauczycielka Baekhyuna napomknęła, zupełnie nie nawiązując do lekcji, że ponoć, gdy zegarek noszony przez kogoś przestanie działać oznacza to, że zbliża się jego śmierć. Nigdy nie rozumiał skąd wytrzasnęła tą historię, ale nieco go to przerażało. W końcu on był jedną z tych nielicznych osób, które zawsze miały na nadgarstku zegarek. Jedni nosili okulary, kolejni kolczyki, a on srebrny zegarek, który otrzymał od rodziców na piętnaste urodziny. Było mu wtedy bardzo smutno, ponieważ były to jedyne urodziny, które spędził bez najlepszego przyjaciela. Młodszy był wtedy we Francji, gdzie pojechał pierwszy raz, aby z całą rodziną oficjalnie poznać chłopaka starszej siostry. Oboje cierpieli, kiedy ich rozdzielono.

To trochę dziwne jak bardzo zżyci byli. Kiedyś siostra jego taty powiedziała, że to przez to, że żaden z nich nie ma brata i wyrosną z tego, kiedy zaczną interesować się dziewczynami. Lata mijały, a oni nigdy nie przestali na sobie polegać, ani nie zaczęli interesować się płcią przeciwną. Miał w swoim życiu czas, kiedy ukrywał przed rodziną. Nie trwało to co prawda zbyt długo w porównaniu do Chanyeola. On zatajał to przez rok, próbując samemu przetrawić informację, zanim porozmawiał z rodzicami. Parkowi zajęło to pięć razy tyle. 

Nigdy nie czuł się gorszy przez to, że jest homoseksualny. Uważał się za całkowicie normalnego i równie wartościowego co jego rówieśnicy. Wydawało mu się, że z Chanem jest podobnie. Nie mieli problemów ze swoją seksualnością. Wszyscy to akceptowali.

Właściwie to jego mama cieszyła się, że oboje są homoseksualni. Nawet, jeśli traktowała jego przyjaciela jak drugie dziecko. Mówiła, że zaopiekują się sobą nawzajem i chyba tak właśnie było. Baekhyun nigdy po sobie tego nie okazywał, ale naprawdę dbał o młodszego. Wiedział, że on robi dokładnie to samo w jego kierunku. Czasami było to źle rozumiane. Dużo osób sądziło, że są ze sobą lub powinni być. Nawet jego własna matka, kobieta z dobrego domu z sztywnymi tradycjami, niemal błagała o to, aby byli w związku.

To nie tak, że Baekhyun nie chciał. Wiedział, że nigdy nie pozna kogoś, kto będzie traktował go jak Chanyeol, kto będzie znał go jak własną kieszeń. Uwielbiał Parka. Może nawet zaryzykowałby stwierdzeniem, że w jakimś stopniu... Tak właściwie... To odwzajemnia jego uczucia. Problemem było to, że kocha go za bardzo, aby skazać go na życie z kimś takim jak on. Chciał dla Chanyeola wszystkiego co najlepsze, a on nie był najlepszy. Wiele brakowało mu do tego, aby być kimś z wyższej półki. 

Właściwie jeśli faktycznie śmierć się zbliża, to Chanyeol uwolni się od niego i być może zacznie otwierać się na ludzi wokół. Może w końcu pozna kogoś odpowiedniego. 

Baekhyun westchnął drżąco i delikatnie uchylił oczy. Potrzebował chwili, aby wyostrzyć wzrok i spojrzeć na zegarek. 

Zegarek, który wciąż się nie zatrzymał. 

**

-Wow, Paryż jest przepiękny! - Krzyknął Baekhyun tuż po wyjściu z samochodu. Tuż za nim wyszedł Chanyeol i jego siostra, która dosłownie za kilka dni miała wyjść za mąż w tym niesamowitym miejscu. Właściwie nikt z nich się tego nie spodziewał. Oczywiście nie mieli nic przeciwko. Jiah była rozsądną, piękną kobietą. Poza tym miała już dwadzieścia osiem lat. Jej wybranek nazywał się Jean i był francuzem. Nie chciał zostawiać swojego kraju, dlatego Jiah już wcześniej uprzedziła ich o tym, że planuje zostać tam na stałe. Trochę zabolało to rodzinę Park. Była jednak dorosła i miała prawo podejmować własne wybory. Jeśli Francja ją uszczęśliwi to powinna zostać tu na dobre. 

- Prawda? Zobaczysz, Baek. Jeszcze się zakochasz i zostaniesz tu ze mną.

- Nie ma szans. - Wtrącił Chanyeol ciągnąc za sobą ich walizki. Ślub odbyć miał się za pięć dni. Niewielu gości już przyjechało, ale on wraz z przyjacielem postanowili skorzystać z okazji i zrobić sobie malutkie, jesienne wakacje. Nie mieli tylu obowiązków co inni, więc mogli sobie na to pozwolić. Ich rodzice mieli przyjechać za dwa dni, zaś bliźniaczki dzień przed ceremonią. Jiah trochę nad tym ubolewała. Może ich zażyłość nie była tak mocna jak Baekhyuna i jego, ale również były najlepszymi przyjaciółkami. Pisały do siebie niemal codziennie. Gdy byli młodsi zawsze bawili się w piątkę lub podzieleni na chłopców i dziewczynki. Co za tym idzie Jiah, Hayoon i Haeun były naprawdę blisko. Kochały się jak siostry. Chanyeol mógłby podciągnąć ich przyjaźń pod żeński odpowiednik ich własnej, gdyby nie to, że prawdopodobnie nie sypiały ze sobą w tajemnicy przed rodziną. No i Jiah nie ukrywała zauroczenia żadną z przyjaciółek. Taką miał w każdym razie nadzieję. - Chcę zostać w Korei.

- Mówię o Baekhyunie, nie o tobie, ciołku. - Rzuciła, na co posłał jej wymowne spojrzenie, które szybko wyśmiała. - Zawsze w dwupaku, co? 

- Cieszę się, że to rozumiesz. - Skomentował, po czym mocniej złapał rączkę walizki, zaś drugą dłonią objął tą należącą do przyjaciela. Blondyn na moment odwrócił się w jego kierunku wyraźnie zaskoczony, jednak dosłownie sekundę później mocniej uścisnął jego rękę. - Gdzie śpimy?

- To ten budynek. - Powiedziała wskazując na wysoki dom oznaczony kilkoma ulotkami, których znaczenia nie rozumiał. Zdziwiło go to jak blisko centrum Paryża był. - To hostel rodziców Jeana. Będziecie tam wy, rodzice i dwie moje przyjaciółki z Korei. Hayoon i Haeun będą spały w moim domu, bo są druhnami. 

- Nie mają nic przeciwko temu, że będziemy tam nocować?

- Coś ty! Są bardzo gościnni. Powiedzieli, że się wami zajmą, bo jesteście najmłodsi. Na pewno zabiorą was, któregoś dnia, żeby pokazać wam najciekawsze miejsca. Nie będziecie musieli martwić się o posiłki, bo będziecie jeść te kilka dni razem. Mama Jeana świetnie gotuje. Pracowała kiedyś jako pomoc kuchenna. Poza tym na pewno się dogadać. Rozumieli mój łamany francuski, kiedy tu przyjechałam, a przecież wszyscy wiemy, że Baekhyun jest świetny w językach.

- Nie mów tak. - Zaśmiał się zawstydzony blondyn. Języki obce były jedynym co w miarę szybko wchodziło mu do głowy, dlatego starał się to wykorzystać. W Korei dużo firm poszukuje osób biegle znających języki. Sam znał już nieco angielskiego, japońskiego, chińskiego, niemieckiego i francuskiego. Niektóre na wysokim poziomie, inne jedynie komunikatywnym. Nie wszystkie je lubił, ale wybierał te najbardziej potrzebne na rynku. 

- Kiedy to prawda. - Zapewniła wchodząc do budynku. Oboje ruszyli tuż za nią. - Miałam jeden problem rozdzielając pokoje. Rodzice Jeana powiedzieli, że udostępnią nam tak dużo jak potrzebujemy, nawet cały budynek, ale nie miałam pojęcia czy chcecie jeden czy dwa oddzielne. 

- Jeden.

- Dwa. - Powiedzieli w tym samym momencie. Zaraz oboje spojrzeli w swoim kierunku. 

- Dlaczego nie chcesz mieć ze mną pokoju? - Warknął Chanyeol wyraźnie rozczarowany, na co mniejszy zachichotał chowając się za Koreanką, jakby ta miała obronić go przed wściekłością mężczyzny.

- Bo przytulasz mnie całą noc! - Odparł. Oboje wiedzieli, że na przytulaniu wcale się nie kończyło. Jiah jednak nie miała o tym pojęcia. - Muszę ładnie wyglądać na ślub. Będą robić zdjęcia.

- Dalej, Baek. Gdyby nie to, że nie zgodziłeś się ze mną mieszkać nie musiałbym przytulać cię za każdym razem, kiedy śpimy w tym samym miejscu. 

- Wtedy byłoby jeszcze gorzej.

- Nie prawda. To po prostu tęsknota. - Zapewnił spoglądając na siostrę w poszukiwaniu wsparcia. Ta westchnęła, po czym pokręciła głową i ułożyła dłoń na ramieniu Baekhyuna.

- Baekkie, ta żyrafa po prostu bardzo cię kocha. Nie powinieneś go odpychać, skoro jedyne czego chce, to trochę uwagi. 

- Uh, w porządku. - Mruknął mniejszy z mężczyzn, nie widząc możliwości na dalsze zaprzeczanie. To było niebezpieczne. Zupełnie jak igranie z ogniem. Ich tajemnica nie mogła wyjść na światło dzienne. Ciocia Mirae byłaby wściekła. Traktowała ich jak braci. Byłaby bardzo rozczarowana ich zachowaniem, nawet, jeśli była to tylko niewinna zabawa wyłączająca uczucia. - Jeśli będę wyglądał jak gówno to pozbędziesz się tych zdjęć. 

- Oczywiście. - Zapewniła Jiah, zanim kazała im chwile poczekać. Wspięła się na najwyższe piętro, gdzie swój kącik mieli rodzice jej narzeczonego. Wcześniej uprzedziła ich, że oboje są teraz w pracy i wrócą przed siedemnastą. Wróciła niosąc w dłoni dwa klucze. - Jeszcze dziś są tu goście, więc lepiej, żebyście się zakluczyli. Mają wyjechać do jutra, do trzynastej. Potem w domu będziecie tylko wy, bo rodzice Jeana uznali, że nie przyjmą klientów aż do następnego tygodnia, żebyście czuli się tu lepiej.

- To naprawdę miłe. - Ocenił Baekhyun. Był zaskoczony tym jak poważnie potraktowano ich przyjazd. Czuł się wyróżniony. Zupełnie jakby był jakimś vipem, a przecież był tylko jej przyjacielem z dzieciństwa oraz kimś bliskim jej bratu. 

- Ostatnie pytanie, potem muszę się zbierać, żeby odebrać prezenty dla gości. Chcecie pokój małżeński z dużym, dwuosobowym łóżkiem czy raczej wolicie dwa pojedyncze. Normalnie dałabym wam oddzielne, ale w tym pokoju z małżeńskim łóżkiem jest powalający widok no i macie tam balkon.

- Dwuosobowe.

- Jednoosobowe. 

- Baek! - Krzyknął Chanyeol wyciągając dłonie do mniejszego, który ponownie schował się za śmiejącą się kobietą. Uważała, że to całkiem zabawne patrzeć na ich malutkie sprzeczki. Zaskakujące, że mieli już dwie różnice zdania w ciągu piętnastu minut, podczas, gdy spędzili już razem piętnaście lat. 

- Będziesz mnie bez przerwy przytulał!

- Nie będę!

- Kłamiesz!

- Nie prawda! 

- Zawsze myślałam, że Baek jest typem osoby, która często się przytula. Wydawało mi się, że lubi to robić. - Rzuciła najstarsza, ponownie próbując stanąć po stronie młodszego brata.

- Robi to z każdym tylko nie ze mną.

- Ej. - Rzucił mniejszy, bo hej, to zabolało. Nawet jeśli Jiah nie domyślała się, że ich rozmowa ma drugie dno. Uważała to za niewinną potyczkę. On do tej chwili sądził podobnie. Nie był dziwką. Rozumiał, że w oczach dość powściągliwego Chanyeola może to wyglądać nieco inaczej. Zawsze był o niego zazdrosny, ale byli dorośli i nie miał prawa w żaden sposób go kontrolować, co wielokrotnie próbował robić. 

- Okej, poniosło mnie, przepraszam.

 - Jesteście dziwni. - Westchnęła Jiah wędrując spojrzeniem od jednego do drugiego mężczyzny. W końcu pokręciła głową odpuszczając sobie analizę ich zachowania. - Więc?

- Daj nam podwójne łóżko. - Mruknął Baekhyun wyciągając do niej rękę. 

- Jesteś pewny?

- Dalej, bo się rozmyślę. - Dodał, na co kobieta wsunęła w jego smukłą dłoń klucz, po czym poprawiła torebkę i uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała naprawdę pięknie. Nie była bardzo podobna do brata, ale była całkiem wysoka, jedynie dwa centymetry niższa od Baekhyuna, i miała takie same oczy jak Chanyeol. Duże i radośnie lśniące. 

- Będę jutro o dziewiątej. Zabiorę was na śniadanie, do ogrodów luksemburskich, Luwru. Musicie zobaczyć jak najwięcej, w końcu Baekhyun nie był jeszcze we Francji. 

- A wieża Eiffla?

- Możecie zobaczyć ją dzisiaj. Jest naprawdę blisko. - Zapewniła, po czym uścisnęła ich mocno i poinstruowała jak dość do pokoju, gdzie jest kuchnia, łazienka oraz po zapewnieniu, że mogą dzwonić w każdej chwili i z najgłupszym pytaniem. - Dziękuję, że przyjechaliście. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - Zapewniła, zanim znikła z budynku. 

- Gniewasz się? - Zapytał Chanyeol, kiedy Baekhyun ruszył w stronę schodów. Ich pokój znajdował się na kolejnym piętrze.

- Oczywiście, że nie. Wiem, że nie umiesz panować nad emocjami.

- To nie tak. - Westchnął idąc za nim jak zbity pies. Zabrał od mniejszego jego walizkę, w formie zadość uczynienia, po czym sam wniósł obie na górę. 

- Wow, Chanyeol! - Krzyknął Baekhyun, ale w jego głosie nie pobrzmiewała już złość czy smutek. Zdawał się być szczęśliwy. - Wieża Eiffla! - Oznajmił podekscytowany. Kiedy Park wszedł do ich pokoju od razu zauważył blondyna niemal przyklejonego do dużej szyby. Widok faktycznie był całkiem ładny. Przed nimi roztaczały się wąskie uliczki, które aż tęniły życiem, zaś dalej mogli dostrzec wieżę Eiffla. Była dość daleko, a przez odległość zdawała się maleńka. Nie można jednak było ukryć, że dokładnie widzieli jej zarys oraz otaczającą ją zieloną przestrzeń. 

- To jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt minut drogi.

- Na pewno jeżdżą tu autobusy. Idziemy?

- Nie chcesz odpocząć? - Zasugerował, bo sam najchętniej wybrałby długą drzemkę z mniejszym, Baekhyunowym ciałem w ramionach. 

- Nie jestem zmęczony. 

- Więc chodźmy. - Odparł uśmiechając się. Był padnięty po długiej drodze, ale zrobiłby wszystko, aby uszczęśliwić Baekhyuna. 

- Channie, powinieneś mnie zanieść, żebym w pełni ci wybaczył!

- W porządku. - Odparł pozwalając, aby mniejszy wskoczył na jego plecy.  Słuchając jak z podekscytowaniem opowiada o tym, że powinni kupić makaroniki po drodze, Chanyeol pomyślał, że oddałby za niego życie. Bez najmniejszego zawahania pozwoliłby odebrać sobie najważniejsze co ma, aby Baekhyun mógł być szczęśliwy, aby wciąż mógł uśmiechać się tak promiennie jak dziś. 

To był moment, kiedy Chanyeol uświadomił sobie, że to co czuje do przyjaciela nie jest jedynie głupim zauroczeniem, a najszczerszą miłością, dla której był w stanie poświęcić nawet samego siebie.

___________________________________________

Lubię tą końcówkę wiecie? Wydaje mi się, że jest takim.. Podsumowaniem Chana z tego opowiadania. 

Przeczytałam dziś The truth untold, bo nie miałam co robić i hm... Powiem wam, że od tamtego roku tam nie zaglądałam, ponieważ wydawało mi się, że spieprzyłam możliwości tego opowiadania, ale.. Kurcze, źle to zabrzmi, ale... No naprawdę mi się podobało! To takie opowiadanie, które chętnie bym przeczytała niezależnie kto by je napisał hehe, jest urocze. ( To nie reklama, aczkolwiek jeśli nie czytaliście to serdecznie zapraszaaam) 

Poza tym nic ciekawego nie robiłam. Koleżanka, ta ze wczoraj, pytała czy nie chcę sobie w weekendy dorabiać w kwiaciarni. Sama nie wiem, ja totalnie nic nie wiem o kwiatach! Wiem tylko co to róża, gipsówka, stokrotka i słonecznik XD Ale cóż.

Naprawdę szybko minął mi dziś dzień.. No nic.

Piszcie co tam u was!!!

Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro