Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18/02/19

- Poczekaj jeszcze sekundę. - Rzucił cicho Baekhyun, spoglądając na moment w stronę Simby. Jego drżące palce ledwo utrzymywały w dłoniach kokardę zrobioną z fragmentu wstążki. Nie była idealna. Dobrze wiedział, że Chanyeol, jego siostry czy też mama zrobiłyby to lepiej. Niestety był teraz całkiem sam. Nawet dziwne zwierzę opuściło go w nocy. Tak przynajmniej mu się zdawało, ponieważ kiedy wyjrzał na zewnątrz nie widział go w pobliżu. To nic. I tak nie było rozmowne. 

Czuł jak serce mocno uderza o jego klatkę piersiową. Nie robił wiele. Jedynie wiązał wstążkę, ale jego ciało było już tak wyczerpane, że nawet to kosztowało go wiele wysiłku.

 Dzień wcześniej przeniósł Simbę na tylne siedzenie, gdzie stworzył swój kąt do spania, leżenia, myślenia, jedzenia, picia i do wszystkiego, co przypominało mu normalne życie. Normalne, ponieważ sytuacja w jakiej się znalazł wcale taka nie była.

W samochodzie było wyjątkowo zimno tego dnia. To dziwne, wcześniej tak mu to nie doskwierało. Teraz było gorzej. Nie był pewny jak było na zewnątrz. Do zasypanego śniegiem samochodu nie dochodził otaczający go widok. Baekhyunowi pozostawało więc zamartwiać się na temat tego jaka pogoda panowała poza samochodem. 

Zresztą powoli przestawało go to obchodzić. Wkroczył w dziwny stan obojętności, który nie przerażał go tak bardzo, jak mógłby sądzić, że będzie. Po prostu już mu nie zależało. Chciał tylko końca tej przygody. Były dwie możliwości. Umrze, albo ktoś w końcu go znajdzie. Nie obchodziło go już którą wybierze los. Chciał po prostu końca. Nie miał już siły. Nigdy nie czuł się tak źle i bezsilnie. Był obolały, było mu zimno, był głodny, spragniony, znudzony i najzwyczajniej w świecie smutny. Nie chciał już trwać w tym zawieszeniu. Po prostu przyjmie to, co go zastanie. Jeśli umrze, to... W porządku. Miał plany, marzenia i ambicje, ale w porządku. Przeżył piękne życie, wśród wspaniałych, kochających go ludzi, pełne zabawy i radości. Miał wszystko, o czym mógłby marzyć.

Wszyscy pogodzą się z jego odejściem. Chanyeol zajmie się nimi. Powie jego mamie, że najważniejsze, że nie cierpiał za bardzo, tacie, że ma jeszcze dwie córki i ukochaną, którymi musi się zająć, bliźniaczkom, aby wspominały go z uśmiechem i były wdzięczne, za czas, jaki razem spędzili. Sam pewnie będzie tęsknił. Bardzo, ponieważ każdy postrzegał ich jako dwie połówki jabłka, bratnie dusze. Byli nierozłączni, ale i on zapomni. Nim zajmą się ich przyjaciele. Pewnie przepłaczą razem kilka nocy. W końcu jednak wszystko ucichnie, a inni zaakceptują jego brak i wypełnią pustkę po Baekhyunie. Wiedział to. Nie był niezastąpiony. 

Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad swoim pogrzebem. Żył chwilą, aktualnym dniem. Nie przejmował się przyszłością. Kiedy odłożył królika i oparł się o szybę czując, że jego ciało drży, a serce nie przestaje mocno bić, pomyślał, że chciałby, aby ten dzień nie był smutny. Goście powinni być ubrani w najróżniejsze kolory, a wokół powinny być miliony kwiatów. Albo nie! Ceremonia powinna odbyć się na łące,ale czy znajdą łąkę wypełnioną zielenią w lutym? Raczej nie. Pozostaje mu więc liczyć, że nie znajdą jego ciała zbyt szybko. Niech poczekają do wiosny, aby uroczystość odbyła się w pięknym miejscu pełnym roślinności. Oh, i mógłby to być wieczór, a oni wszyscy powinni wypuścić chińskie lampiony w kierunku księżyca, aby mógł je zobaczyć. Z Parkiem jako nastolatkowie zawsze kupowali lampiony latem, po czym w środku nocy wymykali się z domu i  patrzyli, jak lecą w stronę nieba. 

Dużo jego dobrych wspomnień związanych było z najlepszym przyjacielem, ale pomyślał, że to w porządku. W końcu kocha go z całego serca. 

**

- Mamo, proszę. - Westchnął Baekhyun obejmując swoją rodzicielkę, która o dobrych dwudziestu minut wylewała gorzkie łzy na jego ulubioną bluzę. - To nie tak daleko.

- T-to trzy godziny d-drogi! - Powiedziała głosem drżącym od niezbyt pozytywnych emocji. - Najpierw Hayoon i Haeun, a teraz ty! - Dodała pozwalając, aby jej syn delikatnie odsunął ją od siebie. Zaraz jej ciało zostało przejęte przez kolejne, tym razem jej męża. On nie zdawał się tak poruszony wyprowadzką Baekhyuna. Prawdopodobnie był na to gotowy, może od dłuższego czasu oswajał się z tą myślą. Zawsze był chłodniejszy i poważniejszy niż ona, ale Yujin dobrze wiedziała jak ogromną miłością darzy ich najmłodsze dziecko. 

Kobieta w milczeniu patrzyła, jak (ponownie) blond włosy mężczyzna, właściwie wciąż nastolatek, żegna się z jej teściową. 

Dorósł. 

W jej oczach Baekhyun zawsze był tym najmniejszym, najsłodszym, najmłodszym dzieckiem. Do tej chwili zresztą był najmłodszy. Jej siostra oraz brat jej męża mieli starsze dzieci niż Baekhyun. Co za tym idzie Baek wciąż był tym specjalnym, najmłodszym dzieckiem. Wszyscy zawsze się o niego troszczyli. Sprawiał problemy, lubił rozrabiać, ale w jej oczach był aniołkiem. Jej jedynym synkiem. Powinien jeszcze kilka lat być u jej boku, ale nie chciała odbierać mu możliwości pójścia do dobrej szkoły. Przecież tak ciężko na to pracował. Codziennie po szkole spędzał dwie godziny u Parków i uczył się pilnie na egzaminy. W sobotę i niedzielę jeździł za to do szkoły weekendowej, która douczała go specjalnie na ten wyjątkowy egzamin. Nigdy nie widziała go tak zdeterminowanym. Była dumna z tego, że tak bardzo podniósł swoje oceny. 

Cieszyła się. Wiedziała, że on też jest zadowolony i dowartościowany. Mimo to był tylko małym chłopcem, który przez najbliższe lata ma mieszkać daleko od domu, wraz ze swoim chińskim przyjacielem. Znała Luhana. W końcu spędził u nich naprawdę dużo czasu. Wiedziała, że jest starszy od Baekhyuna i dobrze się nim zajmie. Nie pozwoli, aby ktokolwiek zrobił mu krzywdę. Problemem był to, że to nadal tylko dzieci. Nie mogła przestać się martwić. Co jeśli Baek znów będzie miał problemy z kostką? Albo jeśli się zgubi i nie będzie potrafił wrócić do mieszkania? Jeśli zostanie napadnięty, albo co gorsza zgwałcony?! Przecież jest taki śliczny. Ktoś może chcieć go wykorzystać. Ulice roją się teraz od psychopatów. Tu był bezpieczny. W ich malutkim mieście, wśród życzliwych sąsiadów, którzy często znali go całe życie. 

- Wszystko będzie dobrze, ciociu. 

- Oh, Chanyeol. - Rzuciła obracając się w kierunku nowo przybyłego. Kochała Chanyeola. Był dla niej niemal jak kolejne dziecko. Bardzo opiekował się Baekhyunem, dlatego nieco ubolewała, że nie zdecydowali się mieszkać razem. Z drugiej strony odrobinę rozumiała obawy syna, z których się jej zwierzył. Nigdy nie mieszkali razem. Bał się, że zaczną się kłócić i oskarżać o jakieś głupoty, a ich długoletnia przyjaźń po prostu się rozpadnie. Naprawdę to rozumiała, ale po cichu, gdzieś w głębi duszy czuła, że taka sytuacja mogłaby ich zbliżyć do siebie jeszcze bardziej. Może nawet w inny niż czysto przyjacielski sposób.

W końcu wystarczyło jej jedno spojrzenie w kierunku chłopców. Pełne czułości i opieki oczy Chanyeola jasno mówiły jej, że byłby gotów dać Baekhyunowi szansę w czymś poza przyjaźnią, a w kierunku romantycznym. Dlaczego więc starszy tego nie doceniał? Przecież to niemożliwe, aby był aż tak ślepy.

- Zaopiekuję się nim, nie martw się. - Zapewnił podchodząc bliżej, aby również ją objąć. Był wyższy niż Baekhyun. Właściwie dużo wyższy. To nieco zabawne, ponieważ w ich wczesnym szkolnictwie to jej syn był tym większym. Teraz jednak został w tyle przynajmniej o te dziesięć, dwanaście centymetrów. Jego uścisk też był silniejszy niż ten delikatny Baekkiego. Kiedyś Mirae zdradziła jej, że Chanyeol stara się codziennie spędzić godzinę na ćwiczeniach, zaś rano wstaje, aby nieco pobiegać. O tym drugim słyszała również od blondyna, który pewnego dnia przyszedł do niej zbulwersowany tym, że Park próbuje go wciągnąć do swoich porannych aktywności.

- Wiesz jaki on jest. Nawet, jeśli chcesz się nim zaopiekować, on może nie dać ci na to szansę. - Wytknęła cicho. To była duża wada Baekhyuna. Zawsze chciał być samodzielny i chyba w swoich oczach był dużo bardziej męski i silny niż widzieli go inni. Tak naprawdę był mały i drobny, zwłaszcza w stosunku do najlepszego przyjaciela. - Ale jestem pewna, że zrobisz wszystko, żeby go ochronić.

- Oczywiście. - Odparł odsuwając się. Yujin ostatni raz zmierzyła go wzrokiem, zanim wróciła nim do syna, który żegnał się z Mirae. Nie byli już tymi małymi chłopcami, którzy codziennie męczyli ją o wyjście na plac zabaw czy kostkę czekolady, którą później znajdowała roztopioną na kanapie. Nie bawili się w piratów, przy ich boku nie było Merry, a oni nie bali się już ocen innych. 

Nie potrzebowali już jej obok. 

- Spóźnicie się na pociąg. Chodźmy. - Powiedział tata Baekhyuna, zanim pożegnał się z kobietami i wyszedł na zewnątrz. Zaraz chłopcy uścisnęli ich po raz ostatni i ruszyli w jego ślady.

- Zostałyśmy same. - Mruknęła Mirae. Zaraz podeszła do najlepszej przyjaciółki i mocno ją objęła. - Ale to w porządku. Najważniejsze, że oni mają siebie nawzajem. 

________________________
A tak właściwie to co sądzicie o rodzicach chłopców? I wgl o ChanBaeku, kurcze co sądzicie o postaciach, kochani?
Ja osobiście hn.. Chyba lubię wszystkie postaci. Szczerze mówiąc żałuję, że luty jest tak krótki, bo chętnie rozwinęłabym niektóre wątki związane z ich relacjami. Tą Chana z Yujin i własną mamą, tą Baeka i ojca.. Ah może jeszcze coś dopisze, kto wie?
Miałam dziś dobry dzień. Byłam u koleżanki, w kwiaciarni, w której pracuje. Powiedziałam tam kilka godzin, potem zjadłam pizze i oto jestem!
Mam wenę, więc chyba coś napiszę..
Co tam u was? Jak wasz dzień?

Kocham was bardzo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro