Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15/02/19

        Baekhyun zastanawiał się co tak naprawdę go uratowało. To duch zmarłego dziadka? Bóg, w którego istnienie wątpił? Modlitwy rodziny o jego bezpieczny powrót? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że decyzja o powrocie do samochodu była najlepszą, jaką mógł podjąć. Przez noc spadło kolejne trzydzieści centymetrów śniegu. Padał tak mocno i gęsto, że Byun nie zasnął nawet na moment czując tak duży niepokój, że nie potrafił zamknąć oczu. Raz spojrzał na zewnątrz, aby sprawdzić czy zwierze wciąż znajdowało się w okolicy. Nie widział go. Miał nadzieję, że schował się w jakimś osłoniętym miejscu. 

Simba wrócił na swoje stare miejsce na przednim lusterku, ale mężczyzna prawie wcale go nie widział. Wszystkie dojścia słońca zostały osłonięte przez śnieg. Jeśli nie zapalał lampki nie widział co dzieje się w pojeździe. W pewien sposób uspokajało go to. Znał ciemność, nie była mu tak obca jak noce w samochodzie czy ogromna ilość śniegu. Czuł się nieco bezpieczniej. Zapominał gdzie się znajdował.

Ponieważ śnieg nie przestawał padać Baekhyun obawiał się tego jak będą wyglądać najbliższe dni. Musiał zabrać wszystko z bagażnika i szczelnie zamknąć samochód. Będzie z niego wychodził tylko w razie potrzeby. Musiał ograniczyć wyjścia.

Noga znów go bolała. Było to tak tępe odczucie, że miał ochotę po prostu się skulić i płakać. Nie robił tego, ponieważ dobrze wiedział, że spowoduje to jego całkowite załamanie. Musiał być silny. Dla wszystkich tych, którzy z pewnością niepokoili się o jego los. 

Znów nawiedziły go myśli o rodzinie. Zastanawiał się jak wszyscy znosili jego zniknięcie. Minęło tyle dni, że każdy musiał już zorientować się, że stało się coś złego. Ciekawe gdzie go szukali. Obszar gór był ogromny. Droga, którą odbył jadąc tu zajęła kilka godzin. Pewne myśleli, że miał wypadek samochodowy po drodze. Martwiło go to. Jadąc mijał wiele punktów, które przy nieuwadze mogłyby być niebezpieczne.

Wiedział, że nie powinien o tym myśleć, dlatego za wszelką cenę starał się odsuwać od siebie tego typu myśli. Wszystko będzie dobrze. Wróci do rodziny, przyjaciół i Chanyeola. Może nawet uporządkuje w końcu relacje między nimi? Chyba najwyższy czas to zrobić. Park powinien wyleczyć się wreszcie z tej niewyjaśnionej miłości w jego kierunku. Musiał znaleźć kogoś porządnego, dobrego. Kogoś niezwykłego, kto będzie godny tego, aby stać u jego boku przez resztę życia. Kogoś, kto nie był Baekhyunem.

- Właściwie będę za tym tęsknił. - Powiedział cicho, spoglądając w stronę Simby. Naprawdę nie sądził, że pluszowy królik będzie dla niego tak dobrym rozmówcą. Cieszył się, że go odnalazł. Jego specyficzne towarzystwo dobrze działało na Baekhyunową psychikę. - Zawsze jestem jego priorytetem. - Dodał. Wiedział, że nie brzmi to dobrze, ale był równie świadom, że to prawda. Cokolwiek Chanyeol robił uwzględniał go w swoich planach. Nawet w środku nocy potrafił pytać go jak będzie się czuł z czymś co chce zrobić. Jak będzie się czuł z tym, że wyjedzie na dwa dni, że kupi szary, a nie beżowy dywan, że na obiad zrobi dla nich bulgogi lub bibimbap, że schowa już dekoracje świąteczne. Czasami wyjątkowo go to denerwowało. Chanyeol nie był już dzieckiem. Powinien samodzielnie podejmować decyzje. Z drugiej strony nieco go to smuciło. Kiedyś było inaczej. Park był bardziej pewny siebie w jego obecności. Odkąd wyznał mu swoje uczucia wyjątkowo się zmienił. Był ostrożniejszy. Baekhyun wiedział, że to jego wina oraz faktu, że wciąż daje mu złudne nadzieje na to, że między nimi zaistnieje coś innego niż przyjaźń. Był okropny. Może to wina karmy, że znalazł się w takiej sytuacji, jak teraz? Może przez nią siedział samotnie w samochodzie niemal umierając z zimna.

- Głupota. - Mruknął cicho, zamykając oczy. To niemożliwe. 

**

   Niedługo po siedemnastych urodzinach Chanyeola ich serca roztrzaskały się na tysiące małych kawałeczków, które z trudem starali się zebrać do pierwotnego kształtu. Merry umarła. Miała jedenaście lat, a w ich umysłach oznaczało to, że jeszcze kilka będzie u ich boku. Niestety wychodząc do szkoły znaleźli jej pozbawione duszy ciało przy drodze. Obrazek ten był najgorszym co kiedykolwiek ujrzeli. Podejrzewali, że w nocy musiała wyjść za płot, aby pobawić się z psem mieszkającym po sąsiedzku. Często to robiła. Niestety tym razem ktoś nieostrożny musiał wjechać na krawężnik i odebrać jej życie. 

Ich płacz był na tyle głośny, że Mirae wyszła w domu w samym szlafroku, gdzie znalazła ich krok za bramą, lamentujących nad śmiercią zwierzęcia. W szoku kazała im wracać do domu, zanim zadzwoniła do kliniki weterynaryjnej. Mimo jej słów oboje czuwali nad psem do chwili, kiedy przed nimi pojawił się specyficzny pojazd.  

Merry była z nimi od zawsze. Pojawiła się w ich życiach, kiedy mieli po sześć lat. Dorastała z nimi, towarzyszyła im codziennie. Pilnowała ich, kiedy wychodzili na plac zabaw, zachęcała do wygłupów, kiedy odrabiali lekcje oraz jadła wszystko to na co oni nie mieli najmniejszej ochoty. Strata była ogromna. Zupełnie tak, jakby brutalnie odebrano im członka rodziny, ale czy nie tym była Merry? 

W ich głowach cały czas pojawiała się myśl, że nigdy już jej nie zobaczą. Mieli po siedemnaście lat. Mogli przeżyć nawet po siedemdziesiąt kolejnych, a suczki nie będzie obok. To tak, jakby zabrano im nieodwracalnie część duszy. Jak mieli teraz funkcjonować bez jej radosnej mordki i wiecznie merdającego ogona? Nagle znikła i nie było już najmniejszej szansy na to, że ponownie zobaczą jej błyszczące, ciemne oczy patrzące na nich z bezgraniczną, bezwarunkową miłością.

- Nie płacz. - Rzucił cicho Baekhyun, chociaż sam robił dokładnie to samo opierając plecy o tors przyjaciela. Jego ciało drżało, ale nie przeszkadzało mu to. Potrzebował czuć go obok. - Będzie jej dobrze w niebie. - Zapewnił podciągając nosem. - Zawsze baliśmy się, że zachoruje i będzie cierpieć, że nie będzie mogła chodzić, że wszystko będzie ją bolało i straci swój szczenięcy charakter. Była sobą do końca i nie cierpiała. Przecież weterynarz powiedział, że umarła od silnego uderzenia. 

- A jeśli kłamał, żeby nas pocieszyć?

- Na pewno mówił prawdę. - Zapewnił mniejszy. - Była zbyt dobrym psem, żeby umrzeć w bólu. - Dodał. Płacz młodszego nieco zelżał, kiedy jego ramiona objęły pas blondyna. Oboje siedzieli na huśtawce ogrodowej za budynkiem rodziny Park. Spędzili tam wiele czasu, od kiedy dotarła do nich świadomość o odejściu kompanki. Musieli ochłonąć, pozbierać myśli i popłakać z dala od zmartwionych spojrzeń rodzin. Chcieli być teraz we dwoje, ponieważ byli dla siebie nawzajem największym wsparciem. 

- Chyba masz rację.

- Oczywiście, że mam, Chan. - Powiedział przecierając pełne łez oczy. Nigdy nie sądził, że tak bardzo zaboli go strata Merry. Na dobrą sprawę nawet nie myślał o dniu, w którym jej zabraknie. To dziwne uczucie wiedzieć, że ktoś kogo tak mocno się kochało zniknął bezpowrotnie. 

- Baek?

- Hm?

- Obiecaj, że ty mnie nie zostawisz. - Poprosił młodszy, na co blondyn nieco drżąco westchnął i ułożył swoje dłonie na tych należących do drugiego nastolatka. Spojrzał w stronę nieba, na którym błyszczało już kilka gwiazd. Jedną z nich z pewnością była ich przyjaciółka. Pomyślał, że koniecznie muszą wypuścić dla niej lampion z podziękowaniem za jak wiele miłości im podarowała. 

- Wiesz, że nie mogę.

- Możesz. - Zapewnił Chanyeol, na co Byun cicho westchnął. Czuł, że kres ich znajomości się zbliża. Mieli tak inne życia. Wydawało mu się niemożliwe, aby połączyć je na stałe. - Możesz, Baekhyun. 

- Nie wiemy co będzie po liceum. Pewnie pójdziemy zupełnie innymi ścieżkami. 

- Możemy iść na ten sam uniwersytet. Pójdę tam gdzie ty. 

- Nie pozwolę, żebyś przeze mnie poszedł do gorszej szkoły, Chanyeol. Nie ma opcji. - Oświadczył poważnie. Wiedział, że Park byłby w stanie zrobić to dla niego. Wystarczyłoby jedno słowo starszego, aby całkowicie rzucił naukę. Cenił go na tyle mocno, że zrobiłby wszystko, aby pozostać obok. Problem był w Baekhyunie i tym, że nie był pewny czy potrafi wynagrodzić go tym samym. 

- Więc popracujemy nad twoimi ocenami i razem dostaniemy się na dobry uniwersytet. - Zadecydował Chanyeol. Byun przytaknął, choć nie był pewny co chce przekazać. Oczywiście, że nie planował opuścić drugiego, ale czy będzie mu dane pozostać obok? Chciał w to wierzyć. 

- W porządku, nie zostawię cię, Chanyeol. - Powiedział niepewnie, powodując, że młodszy objął go jeszcze mocniej. Chwilę później usłyszeli, jak drzwi domu młodszego otwierają się, ale nie spojrzeli w tamtym kierunku.

- Chodźcie do środka, chłopcy. Jest zimno. Zrobiłam wam gorącą zupę. - Oświadczyła Mirae zanim ponownie zniknęła wewnątrz budynku. Bardzo możliwe, że nalewała posiłek do talerzy. Jej słowa nie przerwały specyficznego tematu, który kontynuowali. 

- Merry byłaby szczęśliwa wiedząc, że będziemy razem.

- Byłaby. - Potwierdził blondyn, zanim głośno westchnął i wyplątał się z rąk drugiego nastolatka. - Była dobrym psem. - Dodał, kiedy w jego oczach ponownie pojawiły się łzy, a większe ciało podniosło się, aby schować go w silnych ramionach. Niestety nie powstrzymało to bólu straty, który łamał jego serce. 

       Być może za sprawą znajomości Baekhyuna tydzień później zrobili sobie nawzajem tatuaże w obskurnym mieszkaniu kogoś zupełnie nie wzbudzającego ich zaufania, ale to nic, ponieważ pokładali je w sobie nawzajem, w ich przyjaźni i miłości do Merry, która pozostawiła po sobie malutkie znamiona w postaci litery M pod kostkami nastolatków. I może rodzice długo na nich krzyczeli, kiedy prawda wyszła na jaw, ale każdy z nich w głębi duszy rozumiał dlaczego to zrobili. 

Najważniejsze było, że Merry może choć w takiej malutkiej cząstce wciąż być przy nich. 

______________________________________________

Ah, mam dzisiaj jakiś taki tępy umysł XD Chciałam coś tu dopisać, ale wszystkie próby były tak beznadziejne, że koniec końców po prostu tak to zostawiłam.

Co tam u was? Ja właśnie przeglądam buty. Często noszę botki na obcasie, bo mam 159 wzrostu i, uh, no nie przepadam za tym łagodnie mówiąc. Mam głównie czarne, teraz szukam jakiś kolorowych. Myślałam o beżowych, błękitnych lub różowych. Co sądzicie?

Poza tym trochę źle się czuję i wciąż mam okropną ochotę iść do kina! ale nadal nie wiem na co.. Poszłabym na planetę singla, ale obiecałam mamie, że poczekam aż będzie miała wolne, żebyśmy poszły razem.. huh, smutno mi... Ale widziałam dziś zwiastun krainy lodu 2!! Chcę na to iść, ale nie wiem czy to w porządku, bo mam 21 lat i pewnie nikt z moich znajomych nie będzie chciał pójść X3 Z pewnością pod Miracles in December 3 będę szukała kogoś z trójmiasta kto poszedłby ze mną <3 

Ah rozgadałam się. Staram się tego nie robić, bo wiem, że to was zupełnie nie interesuje, ale naprawdę jestem okropnie gadatliwą osobą i czasem trudno mi się powstrzymać..

No nic, piszcie co u was, kochani!

Buziaczki, kocham was mocno ( naprawdę!) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro