06/02/19
Gdy zasypiał wyjątkowo obawiał się tego, że się nie obudzi. Było mu okropnie zimno. Wybite okno w samochodzie wpuszczało do środka chłodne powietrze. Temperatura nie była wysoka,dlatego bał się, że zamarznie. Za każdym razem, gdy się budził dziękował za to, że przeżył. W końcu często mówiło się o osobach, które zimą zamarzły. Nie chciał podzielić ich losu.
Tego dnia wstał z dziwną energią, której wcześniej mu brakło. Upewnił się, że zabrał wszystko, po czym otulił się kocem i wyszedł na zewnątrz. Od razu jego nogi zadrżały, kostka wyjątkowo zabolała. Wcześniej widział, że jest spuchnięta, ale nie była jego największym zamartwieniem. Bandaż na boku przemokł krwią. Nie był pewny co dzieje się z raną. Potrzebował lekarza, pomocy. Nie znał się na tym. Chanyeol prawdopodobnie wiedziałby co robić, ale teraz nie było go obok. Byun obiecał sobie, że następnym razem jadąc do sióstr zabierze go ze sobą. Park nie dopuściłby do takiej sytuacji. Zawsze był tym mądrym w ich paczce. Poradziłby sobie. Nie pozwoliłby wybrać mu złej drogi. Od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. Teraz Baekhyun powinien być u bliźniaczek. Właściwie to nawet już wracałby od nich. To go naprawdę pocieszało.
On i Chanyeol byli umówieni na piątek. Jeśli do tej pory wciąż będzie w lesie to mężczyzna zbombarduje go ogromną ilością połączeń telefonicznych i smsów. Będzie się martwił przez to, że nie otrzyma odpowiedzi. Zadzwoni do kilku osób, w końcu połączy się z jego siostrami i dowie się o tym, że nie pojawił się w ich mieście. Porozmawia z wytwórnią, która każe mu się nie martwić. Mimo to powiadomi policje i zacznie go szukać.
Baekhyun znał go już wiele lat. Był pewny, że ten nie zostawi tak tej sprawy. Pomoże mu.
Tym razem wybrał zupełnie przeciwny kierunek. Miał nadzieję, że znajdzie budkę leśniczego lub okaże się, że w okolicy jest jakaś droga. Musiał się stąd jak najszybciej wydostać. Jego dłonie bolały od zimna. Dlaczego nie zabrał rękawiczek? Powinien był kupić jakieś przed wyjazdem. Przecież zawsze było mu zimno! Mógł o tym pomyśleć wcześniej. Teraz nie byłyby tak potwornie czerwone. Trzymał nimi koc i materiał termiczny. Mogłoby być dużo gorzej, gdyby nie miał tego drugiego.
Jego głowa bolała. Czuł, że jej tył jest poobijany, ale nie krwawiła. Po prostu tępo pulsowała. W pewnej chwili zaczął padać śnieg. Nie podobało mu się to. Dużo lepiej było, gdy nie niszczył mu jakości widoku. I tak przykrywał ziemię grubą warstwą, kolejne opady były zupełnie niepotrzebne. Ograniczało to jego widoczność, chłodziło ciało.
- Czapka! - Krzyknął cicho, czując jak jego od dawna nieużywany głos nieprzyjemnie skrzeczy. Przecież miał czapkę na siłę wciśniętą w schowek samochodowy. Jak mógł o niej zapomnieć?! Była mu potrzebna. Jego uszy już od dawna piekły od zimna. Stanął więc przed wyborem czy powinien wracać czy iść dalej. Szedł już od dłuższego czasu. Uznał, że kontynuacja jest najlepszym pomysłem. Nie mógł jednak doprowadzić do tego, aby ostatnia sytuacja się powtórzyła. Nie oddalał się tak daleko jak wcześniej.
Mimo to po dwóch godzinach wrócił do samochodu całkowicie zrezygnowany. Był pośrodku niczego. Całkiem sam, porzucony, wyjęty ze swojej codzienności. To było miejsce, o którym inni luzie zdawali się zapomnieć. W pojeździe od razu przedostał się na przednie siedzenie i zajrzał do szufladki. Faktycznie, natychmiast wypadła z niej żółta, wełniana czapka. Założył ją na głowę i dokładnie okrył uszy. Przeszukał schowek, ale nie znalazł niczego przydatnego. Paczkę cukierków, batonik i scyzoryk rzucił na tylne siedzenia, gdzie zrobił sobie miejsce snu. Tam było najcieplej. W pojemniku było kilka długopisów, papierków, zgniecionych rachunków, okulary przeciwsłoneczne, zardzewiały klucz, wsuwka do włosów i maseczka do twarzy. Czasami robił je jadąc, aby oszczędzić czas. To mu przypomniało, że pod tylnym siedzeniem ma kosmetyczkę. Przecisnął się więc na tył. Faktycznie znalazł kosmetyczkę, ale i ona nie miała wielu przydatnych rzeczy w środku. Dwa lizaki, sterta kosmetyków, krem do rąk, który wyciągnął. Może i nie zregeneruje ich tak jakby chciał, ale chyba gorzej już nie będzie. Znalazł pomadkę, którą posmarował spierzchnięte, popękane od zimna usta. Pierścionek, który kupili z Chanyeolem na targu, gdy mieli po piętnaście lat. Sądził, że go zgubił. Nie miał pojęcia co robi w tym miejscu. W jego dłonie wpadł również zakreślacz i pluszowy brelok w kształcie królika. Właściwie kupił go Parkowi. Wyglądał bardzo podobnie do jego zwierzaka, Simby. Powiesił go na wstecznym lusterku. Brakowało mu towarzystwa. Zawsze miał dużo osób wokół siebie. Chciał z kimś porozmawiać, a miniaturowa wersja Simby zdawała się świetnym słuchaczem.
**
Śmierć dziadka doprowadziła do długotrwałych zmian w życiu rodziny Baekhyuna. Początkowo ich nie zauważał, ale z biegiem czasu również on zaczął przez nie cierpieć. Dwa kolejne lata wyglądały jakby wyciągnięte z życia innego dziecka. Różniły się zupełnie od tego co było wcześniej. Babcia przestała się uśmiechać, bliźniaczki wkroczyły w wiek, gdzie wszystko było dużo bardziej interesujące niż spędzanie czasu z rodziną, jego mama zrobiła się nerwowa, a ojciec...
- Twój tata znów jest pijany? - Westchnęła ciocia Mirae wpuszczając Baekhyuna do domu. Zmierzwiła włosy chłopca, po czym wyjrzała na zewnątrz, aby upewnić się, że przyszedł sam. Zamknęła drzwi wejściowe, a następnie delikatnie popchnęła go w stronę kuchni. Ten ruszył w kierunku pomieszczenia rozumiejąc aluzję kobiety.
- Tak. - Szepnął siadając na wysokim stołku. Zawsze razem z Chanyeolem mieli problem, aby się na nie wdrapać. Na szczęście oboje byli coraz wyżsi, a to wyzwanie stawało się z każdym dniem łatwiejsze.
Zaraz obok znalazła się Merry powodując jego uśmiech. Od razu zaczął głaskać jej grzbiet. Wyrosła na naprawdę dużego psa, ale dzięki temu razem z przyjacielem mogli zabierać ją ze sobą wszędzie i nie obawiać się, że coś jej się stanie.
- Ah, nieodpowiedzialny. - Mruknęła Mirae nastawiając wodę na herbatę. Na zewnątrz było zimno, ponieważ powoli zaczynał się grudzień. Mieszkali tak blisko siebie, że Baekhyun zawsze przychodził w kapciach i na krótkim rękawku. Temperatura spadała, więc być może powinna go pouczyć, aby tego nie zaprzestał. - Zrobiłam obiad, zjemy jak tylko Chanyeol przyjdzie. Poszedł po mleko. - Wytłumaczyła nieobecność syna, po czym położyła przed chłopcem herbatę i chwyciła telefon. - Wrócę za moment. Możesz włączyć telewizję, jeśli chcesz, ale pamiętaj, że nie oglądamy jej przy jedzeniu.
- Dobrze. - Odparł dziesięciolatek obserwując jak ciocia Park wychodzi z pomieszczenia. Rozmawiała. Prawdopodobnie z jego mamą, ponieważ dobrze usłyszał, że mówiła, że ktoś powinien się opamiętać i znaleźć nową pracę.
Jego tata kilka miesięcy temu stracił swoje ukochane stanowisko w firmie drukarskiej. Początkowo Baekhyun naprawdę cieszył się z tego, że spędzają razem dużo czasu, ale wkrótce mężczyzna stał się kłótliwy. Cały czas kazał mu się uczyć, krzyczał, kiedy zrobił coś źle i bez przerwy dawał mu szlabany za najmniejszy błąd. Mama mówiła, że to przez piwo, ten napój, który pije od rana do wieczora. Raz nawet chłopiec schował je myśląc, że to pomoże jego rodzinie, ale pożałował swojego zachowania, kiedy tata za karę zabronił mu spotykać się z Chanyeolem. Na szczęście domownicy bez zawahania wstawili się za nim mówiąc, że ma nie słuchać danego rodzica.
- Hyung?
- Chanyeol! - Krzyknął od razu czując, jak jego humor ulega zmianie. Zawsze był szczęśliwy w towarzystwie przyjaciela. Młodszy odłożył siatkę na wysepkę w kuchni, po czym podszedł do drugiego i mocno go objął. Baekhyun był od niego odrobinę wyższy, ale Chanyeol był młodszy, co sprawiało, że był pewny tego, że urośnie, a kiedy tak się stanie, w końcu przestanie zwracać się do niego jako do Hyunga. W końcu Baek obiecał mu, że jeśli kiedykolwiek go przerośnie będą mogli udawać, że urodzili się tego samego dnia.
- Co tu robisz?
- Baekhyun dziś u nas nocuje. - Oświadczyła Mirae wracając do pomieszczenia.
- Naprawdę?! - Krzyknęli oboje chłopcy, na co kobieta uśmiechnęła się i przytaknęła. Przecież nie mogła pozwolić, aby chłopiec będący niczym jej drugi syn, męczył się towarzystwem pijanego ojca. To nie wpływało na niego dobrze. Wiedziała jak bardzo obniżyły się jego wyniki w nauce i jak wiele czasu spędzał poza domem, prawdopodobnie unikając kontaktu z rodzicem. Było jej naprawdę przykro z tego powodu. Miała nadzieję, że wkrótce wszystko zmieni się na lepsze. Jako głowa rodziny męzczyzna miał po prostu gorszy czas. Odszedł jego ojciec, a on kilka dni później stracił pracę. Potrzebował trochę czasu. Wierzyła w to, że któregoś dnia ich życie wróci do normy.
- Tak. Idźcie po rzeczy Baeka. Pośpieszcie się, bo nakładam obiad. - Zarządziła. Chwilę później dzieci zniknęły za drzwiami wejściowymi. Przez okno widziała jak radośnie biegną w stronę sąsiedniego domu. Baekhyun o dziwo nie często u nich nocował. Miał dopiero dziesięć lat i mieszkał dosłownie za ogrodzeniem. Po prostu nie było sensu, aby spędzał tu noc, kiedy wystarczył dwuminutowy spacer, żeby znalazł się w swoim własnym łóżku.
Po ich powrocie zjedli posiłek i wspólnie odrobili pracę domową. Cierpliwie tłumaczyła Baekhyunowi wszystkie zagadnienia matematyczne, których nie rozumiał. Zastanawiała się jak to możliwe, że z najlepszego ucznia w klasie stał się dzieckiem, które pozostawało z nauką w tyle, za resztą. Postanowiła porozmawiać o tym z Yujin. Nie mogło być tak, że przez to, że nie radzą sobie z życiem cierpi ich najmłodsze dziecko. Teraz jeszcze mieli czas, aby wszystko nadrobić. Pytanie czy ojciec Baekkiego mu na to pozwoli.
Później pozwoliła im zająć się sobą. Oczywiście usiedli przed telewizorem oglądając "piratów z Karaibów". Uwielbiali ich odkąd pamiętała.
Po jakimś czasie zmęczeni dniem zasnęli w łóżku Chanyeola, a ona ponownie skupiła się na rozmowie z przyjaciółką.
Aktualna sytuacja musiała ulec zmianie.
________________
Ah ah, nic mi się dziś nie chce :(
Masakra.
Co tam u was? Też tak zimno jak w Gdańsku?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro