Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05/02/19

          Piątego dnia Baekhyun uświadomił sobie, że po pierwsze zegarek, który ma na dłoni wciąż działa. Zdawało mu się to niezwykłe. 

Po drugie musi opatrzyć ranę na boku. Bolała i krwawiła. Bał się, że zemdleje na jej widok, ale musiał spróbować. Przygotował sobie w tym celu całe stanowisko. Znalezioną apteczkę położył na siedzeniu obok, aby cały czas była pod ręką. Wyjął nożyczki, gazę i jeden z bandaży. Było ich za dużo i przez to nie wiedział, który z nich jest odpowiedni na tego typu ranę. Na dobrą sprawę to nawet nie on kupił tą apteczkę. Wcześniej miał minimalistyczną, aby zajmowała jak najmniej miejsca i miała w sobie najpotrzebniejsze rzeczy. To Chanyeol zainwestował w lepszą jakościowo. Początkowo jej nie lubił. Była za duża, zajmowała więcej miejsca niż poprzednia, a on zawsze przewoził wiele nieprzydatnych rzeczy, na które musiał mieć przestrzeń. Wkrótce jednak przywykł do jej obecności.
W apteczce znalazł malutką latarkę, którą wyjął wiedząc jak bardzo mu się przyda, jeśli znowu zdecyduję się na wędrówkę. Na dnie leżało coś zapakowanego w przeźroczyste opakowanie. Był to duży prostokąt, który po wyjęciu okazał się kocem termicznym. Nie był pewny która z jego stron ogrzewała, ale i tak był ogromnie wdzięczny za to, że go znalazł.

Zdawało mu się, że w jakimś programie informacyjnym widział, że złota strona powinna być na zewnątrz, więc tak też zrobił, kiedy okrył się folią. Miał nadzieję, że się nie myli.  

Potem odpiął podarty płaszcz i podciągnął sweter starając się utrzymać odczucia na wodzy.

Rana była dużo poważniejsza niż sądził. Ciągnęła się od miejsca, w którym znajdowały się ostatnie żebra, w dół aż do wysokości jego pępka. Miał nadzieję, że to płytkie zadrapanie, ale była naprawdę głęboka. Coś musiało mocno wbić się w jego ciało. Był pewny, że będzie potrzebował kilku porządnych szwów i chyba ta myśl sprawiła, że zauważył w jak okropnej sytuacji się znajduje. Pośród obcego lasu, ranny, bez możliwości ucieczki, bez pomocy medycznej kogoś doświadczonego, bez kontaktu ze światem zewnętrznym.

Drżał zdejmując z siebie folię, koc, płaszcz oraz sweter. Musiał dobrze opatrzyć ranę, aby nie wdała się infekcja. Potrzebował ją zabezpieczyć, ale był w tym beznadziejny. Może dwa razy w życiu pomógł komuś z jakimkolwiek zranieniem. Nie wiedział co robić.

Polał skórę wodą i dokładnie ją osuszył jedną z gaz. Przykrył zranione miejsce kolejnymi. Nie mógł patrzeć na ranę. Czuł jak robi mu się słabo. Trochę walczył z bandażem. Kilka razy go zawiązał, ale zjeżdżał przy najmniejszym ruchu. W końcu wpadł na to, aby przerzucić materiał przez ramię. Osłoniętą skórę zakrył swetrem. Sięgnął do torby z ubraniami. Jak sądził była w nim szara bluza Parka. Okrył nią swoje ciało, na to nałożył kurtkę i koc. Znalazł skarpetki, które zabrał, aby zostawić je u siostry, bo poprzednie zgubił. Dwie kolejne pary wylądowały na jego stopach. Trzecią odłożył na bok. Zamienił buty na cieplejsze, które zakupił do wspinaczki górskiej. Nie był pewny czy kiedykolwiek ponownie będzie miał szansę ich użyć. Były ogrzane sztucznym futrem. Zawiązał je dość ciasno. Starał się zrobić to jak najlepiej mimo, że palce jego dłoni były całkiem skostniałe. Nie znalazł więcej przydatnych  ubrań w torbie. Zostały w niej słuchawki, zeszyt ze streszczeniem ostatniego wykładu, książka, której nawet nie lubił, dodatkowa bielizna, której nie założył, bo bał się ściągnąć spodnie ze względu na zimno i to jak długo by to trwało, długopis, ładowarka do telefonu, proste kolczyki i zupełnie nieprzydatny w tej chwili portfel. Włożył do środka materiałową apteczkę, z której najpierw wyjął ostre przedmioty i kilka bandaży. Uznał, że torba może być pomysłem na niezłą poduszkę.

W skarpetkach wyciął małe dziury i włożył je na dłonie. Przerażało go to jak zimne i zdrętwiałe były. Musiał później wymyślić jak je ogrzać. Póki co owiązał wokół nich bandaże, aby nie ograniczyć sobie ruchów luźnym materiałem skarpetek. Był z siebie dumny. Sam wpadł na taki pomysł.

Do rozwiązania pozostawała jeszcze kwestia jedzenia. W płaszczu miał tylko paczkę gum i dwa truskawkowe lizaki, które kupował odkąd Park zmusił go do rzucenia palenia. Na tylnym siedzeniu znalazł wcześniej pół paczki chipsów kukurydzianych. Nawet ich nie lubił. Nie miał pojęcia kto je tam zostawił. 

W schowku powinien mieć kilka cukierków, może jeśli dopisze mu szczęście to znajdzie zbożowego batonika o niskiej zawartości kalorii. Bądź co bądź dbał o figurę. Od nowego roku próbował zrzucić dwa kilogramy, ale coś mu nie szło. Pomyślał, że może przez tą wymuszoną, niespodziewaną głodówkę odrobinę straci na wadze. Jego twarz w końcu przestanie być okrągła. To plus. 

- Umrę tu. - Rzucił do siebie. Potrzebował jedzenia, a na tym odludziu go nie znajdzie. Zaczął jeść ketchupowe chrupki myśląc o tym czym będzie żywił się później. Według jego obliczeń był wtorek. Co za tym idzie zaczną go szukać za trzy dni. Chyba, że już szukali. Kto wie, może siostry się o niego martwiły? W końcu nie mogły dodzwonić się na jego telefon. W takim razie na pewno znajdą go przed weekendem.

 Oh, jak on go wspaniale spędzi. Zrobi sobie bazę na kanapie, zbierze wszystkie koce, poduszki, pełno dobrego jedzenia i będzie leniuchował. Na pewno zje trochę czekolady, wypije cole, może nawet namówi którąś z sióstr do zrobienia spaghetti? Miał ochotę na włoską kuchnie. Albo nie! Na frytki. Chociaż czy po takiej męce to wystarczające? Może powinien zamówić najdroższą pizze, jaką znajdzie w okolicy? To myśl. Poprosi o wino i wypije je z domownikami oglądając Dirty Dancing. Uwielbiał ten film. 

A co z jego randką? Ten gość był tak przystojny. Na pewno się zdenerwuje, kiedy Baekhyun nie pojawi się na ich dzisiejszym spotkaniu. Szkoda. Miał ładne usta i ciało. Duża strata. Mógł go mieć, a tak to obejdzie się smakiem. Może przynajmniej Chan będzie dzięki temu zadowolony.

Blondyn odłożył pozostałość przekąski na bok, po czym okrył się kocem oraz folią termiczną, ułożył się wygodnie na tylnym siedzeniu i oparł głowę o swoją prowizoryczną poduszkę. Była zadziwiająco wygodna. W końcu coś co mu się udało. Odrobinę bolał go bok kiedy się przesunął, ale uznał, że to dobra zapłata za tak wygodne miejsce. Zupełnie jak w jego łóżku. Niemal idealnie. 

Leżąc tak uznał, że jutro ponownie spróbuje znaleźć jakąś pomoc. Coś za długo trwała ta sytuacja. Chciał już do domu.

**

     Kiedy Baekhyun miał osiem lat w jego rodzinie przytrafiła się duża tragedia. Jego dziadek zmarł na zawał serca. W tym wieku rozumiał już czym jest śmierć. Wiedział, że odbiera mu ukochane osoby na zawsze i, że spotka je dopiero, kiedy sam umrze. Dotąd nie przeżył żadnego podobnego pożegnania, dlatego czuł się zdezorientowany, kiedy po pogrzebie wrócili do domu wraz z tłumem gości.

 Nie chciał ich tu. Chciał odpocząć, oswoić się z sytuacją. To był dla niego ciężki dzień, smutek potęgował jego niechęć. Był nieszczęśliwy, ale nie mógł płakać. Przecież był już duży, prawie dorosły! Chłopcy w jego wieku nie płaczą. Skrywał więc swoją rozpacz za maską obojętności, może nawet odrzucenia faktu, że dziadek odszedł na dobre. 

Kiedy tylko udało mu się wyrwać z ramion cioci Hyemi zabrał swoje rzeczy i przemknął niepostrzeżenie na drugie piętro, gdzie od zawsze znajdował się jego pokój. Był najmniejszy i na końcu korytarza, ale czuł się tam najlepiej. W końcu było to jego królestwo. Mógł robić w nim na co tylko miał ochotę i nie obawiać się krzywych spojrzeń czy słów dezaprobaty. 

W środku od razu zdjął z siebie sweter, pod którym miał koszulę. Było mu niewygodnie i za ciepło. Kiedy udało mu się z tym uporać rzucił się na łóżko i objął ramionami poduszkę. Nawet nie zauważył, że zaczął zasypiać, dopóki drzwi pokoju się nie uchyliły, a do środka wleciał Chanyeol.

- Hyung! - Krzyknął chłopiec podbiegając do niego. Baekhyun powoli otworzył oczy i spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Park zdawał się dość radosny. Usiadł tuż obok niego i wyciągnął spod łóżka plastikowy miecz, który od zawsze miał tam swoje miejsce. - Pobawimy się? Możesz być Kapitanem Sparrowem. - Oświadczył uważnie przyglądając się twarzy drugiego chłopca. Zdawał się dość ponury. Nie do końca rozumiał dlaczego. Przecież w domu jest tyle dzieci! Mogli pobawić się z nimi wszystkimi. 

- Nie chcę się bawić, Chan. 

- Jesteś smutny, Hyung? - Zapytał młodszy, po czym odłożył piracki miecz na poprzednie miejsce i przysunął się bliżej przyjaciela. - Dlaczego?

- Dziadek już nie wróci. - Oświadczył cicho, zyskując pozbawione zrozumienia spojrzenie drugiego. - Jeśli ktoś umiera, to znaczy, że więcej go nie spotkasz.

- Naprawdę?

- Mhm. - Westchnął Byun, po czym podniósł się do siadu. Chanyeol widząc to skorzystał z okazji, aby mocno objąć Koreańczyka. Co jeśli Baekhyun też któregoś dnia umrze? Jeśli odejdzie na zawsze? Chanyeol tego nie chciał. Jeśli Baek odejdzie on pójdzie razem z nim. Wydawało mu się to najlepszym pomysłem. Zostawi nawet mamę i tatę, jeśli dzięki temu będzie mógł dalej przyjaźnić się z Baekhyunem. - Płaczesz?

- N-Nie.

- Ah, Chanyeol. Jesteś takim dzieckiem. - Rzucił poważnie, ponieważ dokładnie to samo robiły bliźniaczki, kiedy to Baekhyun miał gorszy czas. Mówiły " tylko dzieci płaczą" albo "chłopcy nie powinni się tak zachowywać", ale to nic, ponieważ Chan był wyjątkowy i mógł robić cokolwiek chciał. Baekhyun obroni go przed Hayoon i Haeun, jeśli zajdzie taka potrzeba. 

Wkrótce położyli się w łóżku, tuż obok siebie z ramionami splątanymi w uścisku. Milczeli wpatrując się w sufit obsypany złotymi gwiazdkami, które tata Baekhyuna zamontował, kiedy byli młodsi.
Kilkanaście minut później przybiegła do nich Merry, ale mimo to zasnęli, kiedy oboje próbowali powstrzymać cisnące się do oczu łzy. 

Śmierć była taka podła. 

_____________________

Ah mam dziś gorszy dzień :C Jutro będę robić w szkole makijaż karnawałowy, więc może będzie lepiej. Teraz pozostaje mi picie mojego ulubionego roibosa i słuchanie Monsta x ( są tu jacyś fani? Kihyun znajduje się w mojej pierwszej trójce osób z cudnym głosem ahh).

Poza tym mam fajny kubek. Dostałam go na osiemnaste urodziny prawie trzy lata temu. Jest różowy, ale pod wpływem temperatury zmienia kolor. Pojawiają się życzenia urodzinowe i ChanBaek w co najmniej nieodpowiedniej pozycji 😂 Zastanawiam się co myślała osoba robiąca go 😲

Co tam u was? Buziaki 😘!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro