Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

01/02/19



- Baekhyun?

- Oh, Chanyeol? Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - Rzucił drobny mężczyzna, który przechodząc przez sypialnie zbierał ubrania z podłogi. Jego ciało osłaniała jedynie nocna ciemność, ale wcale się tym nie przejmował. Znali się już od tak dawna, że nie obawiał się złej reakcji na tego typu zachowania. 

- To w porządku. - Zapewnił młodszy, powoli przecierając swoje oczy, kiedy zdecydował się podnieść do pozycji siedzącej. Skupił swój wzrok na najlepszym przyjacielu, który narzucał na siebie poszczególne części garderoby, kryjąc jednocześnie ozdobione ciemnymi plamami ciało. Obserwator był z nich całkiem dumny, choć wiedział dobrze, że nie tylko on jest ich twórcą.  - Wychodzisz już? - Zapytał kryjąc nadzieję, że blondyn zamierza jedynie przygotować śniadanie lub nakarmić jego królika. 

- Tak. Mówiłem Ci, że z samego rana muszę się zbierać.

- Nie ma jeszcze piątej. To noc, nie ranek. - Odparł niemal desperacko. Chciał go przy sobie zatrzymać. Rzadko miał możliwość obudzić się przy Baekhyunie, nawet, jeśli ich zażyłość nazywali najsilniejszą przyjaźnią. Ostatnio tylko się mijali. Chciał wierzyć, że to po prostu pośpiech, natłok obowiązków, ale szczerze obawiał się, że tak już zostanie. Nie chciał dopuścić do tego, że przestaną się widywać, że rozmowy telefoniczne staną się wydarzeniami wyjątkowymi oraz, że w końcu zapomną o sobie nawzajem. Chanyeol nie sądził, aby był w stanie wymazać z pamięci piękną twarz Byuna. Pozostawała więc tęsknota zamiast zapomnienia. To chyba jeszcze gorsze.

- Wiem, ale będę jechał pięć godzin. Chcę mieć to za sobą. - Powiedział pozwalając, aby młodszy wciągnął go na swoje okryte kocem kolana. Park przejął z jego dłoni srebrny zegarek i zapiął go na wąskim nadgarstku. 

- To na pewno bezpieczne? Wciąż jest trochę śniegu, tam będzie jeszcze więcej. Nie dość, że jedziesz w góry to jeszcze zimą.

- Robiłem to nie raz. Przecież moje siostry mieszkają tam od ośmiu lat. 

- Wciąż pamiętam jak się wyprowadzały.

- Więc pamiętasz też jak często tam bywam. - Zauważył Baekhyun uśmiechając się łagodnie w stronę bruneta. Park przytaknął wiedząc, że nie ma innego wyjścia. - Wrócę za pięć dni. Dasz radę. Obiecuję, że po powrocie zabiorę cię na ten nowy film, więc się rozchmurz. - Poprosił głaszcząc policzek przyjaciela. Ten westchnął, ale puścił jego ciało, które dotąd oplatał swoimi ramionami. Baekhyun od razu wstał i wrócił do zapinania swojej ciemnej koszuli. Zaraz jednak z tego zrezygnował i skierował się w kierunku szafy przyjaciela. Wyjął z niej dość luźny sweter, który wielokrotnie pożyczał. Beżowy, ciepły materiał zajął miejsce poprzedniego elementu garderoby mężczyzny. - Oddam ci go  przy następnej okazji. Zmarznę, jeśli pojadę w koszuli. Zabiorę ją w piątek.

- Przecież wracasz w środę. Możesz wpaść w czwartek.

- Jestem z kimś umówiony, więc nie będę mógł przyjść.

- Z kim?

- Nie znasz go. - Powiedział mniejszy, podnosząc z ziemi buty. Dzień wcześniej nawet nie patrzył gdzie je odrzuca. Był zbyt zajęty drugim mężczyzną, aby się tym przejmować. Od dawna nie czuł jego ust na swojej skórze. 

- Mam nadzieję, że będzie cię dobrze traktował. 

- Mówisz, jakbyś oddawał mu moją rękę. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, Chan. Spędzimy mile noc, może zjemy razem śniadanie i zapomnimy o sobie nawzajem. 

- Czy naprawdę nie wolisz znaleźć kogoś na stałe? - Westchnął młodszy wstając z łóżka. Może i było wcześnie, ale wiedział, że i tak już nie zaśnie. Przemilczał fakt, że sam najchętniej byłby tym kimś dla Baekhyuna. Blondyn dobrze o tym wiedział. 

- To nie byłoby zabawne, Chanyeol. - Rzucił, po czym zawiązał drugi z butów i wstał. W jego oczach Park wyglądał dość zabawnie stojąc pośrodku własnego pokoju z wyraźnie zagubioną miną. Widząc to delikatnie się uśmiechnął i szybko ucałował jego ciepłe usta. Brunet nie zdążył nawet objąć jego drobnego ciała, ale udał, że wcale nie chciał tego zrobić.

 Nie był świadom jak wiele dni będzie tego żałował. Tej chwili, kiedy nie zatrzymał go na odrobinę dłużej. - Do zobaczenia, Chan. Pamiętaj, żeby podlewać Bena. - Poprosił Baekhyun kiwając głową w stronę drzewka bonsai. Chwilę później wyszedł z mieszkania, po drodze zgarniając płaszcz. 

Chanyeol westchnął i spojrzał w stronę rośliny. Byun zostawił ją tu trzy miesiące wcześniej, kiedy wyjeżdżał do rodziny przed świętami. Od tamtego czasu Ben był jego stałym gościem, ponieważ jego właściciel wciąż nie zabrał go do własnego mieszkania.

Mężczyzna podszedł do okna znajdującego się w sypialni. Mógł zobaczyć, jak niewielka sylwetka przemieszcza się w stronę srebrnego, obdrapanego samochodu. Postać była odrobinę zgarbiona, prawdopodobnie nieprzygotowana na tak niską temperaturę.

W pewnej chwili Byun przystanął. Znajdował się tuż przed drzwiami pojazdu, ale nie wszedł do środka. W zamian podniósł głowę do góry, a jego wzrok spotkał się z tym bruneta, który wpatrywał się w niego trzymając fragment firanki. 

Baekhyun pokręcił lekko głową widząc zachowanie młodszego, ale na jego twarzy pojawił się ogromny, promienny uśmiech kiedy podniósł dłoń i pomachał na pożegnanie Chanyeolowi. Ten nieco nieprzytomnie odwzajemnił gest.

- Zimno. - Szepnął mniejszy, czego Park nie miał szans usłyszeć. Opuścił dłoń i wszedł do samochodu. Ostatni raz spojrzał na zmartwioną, smutną twarz przyjaciela, po czym wyjechał z parkingu. To nie było ich pierwsze pożegnanie. Oboje powinni do tego przywyknąć. Nie byli już dzieciakami potrzebującymi do szczęścia swojego wzajemnego towarzystwa. 

Dobrze znał drogę do starszych sióstr. Były bliźniaczkami, które naprawdę kochał. Starał się bywać u nich jak najczęściej, ale dzieląca ich odległość nieźle mieszała w jego planach. Zawsze jadąc do nich musiał liczyć się z kilkoma dniami opuszczonymi na uniwersytecie. Miał to szczęście, że nie musiał pracować. Jego rodzice całe życie odkładali na wykształcenie trójki rodzeństwa. Niestety tylko on zdecydował się na dalszą naukę, a co za tym idzie miał na nią całkiem niezłą sumkę. Wystarczającą, aby wynająć jednopokojowe mieszkanie i żyć na średnich warunkach, jednocześnie opłacając szkołę. 

 Drugą największą przeszkodą, zaraz po odległości, było to jaki kierunek obrał w życiu. Muzyka. Dostał się do naprawdę dobrej wytwórni. Musiał dużo trenować. Zawsze po powrocie dostawał po łapach za zbyt długą nieobecność. Teraz miał dość luźny grafik. W końcu zaczął ćwiczyć dopiero cztery miesiące temu. Wyżej osadzeni ludzie wciąż przymykali oko na jego wybryki mówiąc, że wszystko to skończy się, kiedy w końcu wprowadzi się do dormu. Nie zamierzał zrobić tego w najbliższym czasie. Za bardzo cenił sobie swobodę. 

Był jednak w stanie oddać ją w zamian za zapewnienie dobrego życia.

Droga zawsze była taka sama. Na początku wokół było pełno samochodów, ale z każdą chwilą było ich coraz mniej i mniej. W pewniej chwili zostawał całkowicie sam na ulicy. W końcu kto normalny pchałby się do tego zacofanego miasta za jedną z najbardziej stromych gór Korei? Tylko on. 

W pewnej chwili dostrzegł niewielkie pudełko na siedzeniu pasażera. Nie rozumiał jak mógł go wcześniej nie zobaczyć. Było zapakowane w czerwony papier i przepasane złotą wstążką. Bez wątpienia to Chanyeol był tym, który je tam pozostawił.

- Mówiłem, żebyś nic mi nie kupował, głupku. - Zaśmiał się obierając ścieżkę, która prowadziła przez połowę wysokości góry. Ostatni raz spojrzał na pudełko, które z pewnością kryło w sobie prezent na jego wczorajsze urodziny. W końcu Park zawsze robił tak niepotrzebne rzeczy jak kupowanie mu prezentów. W tajemnicy uważał to za miłe.

Przez górę prowadziło wiele ścieżek. Przecinały ją, prowadząc za najwyższy punkt. Baekhyun wybrał jedną z tych znajdujących się na średniej wysokości. Zawsze wydawało mu się, że jedzie nią najkrócej, ale nigdy nie upewnił się co do tego czy faktycznie tak było. 

Jechał już czwartą godzinę. Był odrobinę zmęczony i rozproszony. Nie tak uważny jak na początku. Zrozumiał to w chwili, kiedy zauważył, że droga prowadzi w stronę szczytu. To nie była ta sama ścieżka, którą znał, choć początkowo zdawała się nią. Zawsze, jeśli wystarczająco się wysilił, mógł zobaczyć niżej jedną z dróg, która pod koniec mocno skręcała w prawo, dlatego nigdy jej nie obrał. Teraz jej nie widział, a przecież był już w połowie trasy. Nieco przestraszony zwolnił. Nie mógł zawrócić. Droga była zbyt wąska. Nie było to bezpieczne. Jechał więc przed siebie licząc, że odkrył nową ścieżkę do miasta sióstr. Ta jednak im dłużej trwała tym wyżej się pięła. Czując się jak w pułapce zaczął rozglądać się wokół. Musiał coś wymyślić. Pod nim pojawił się zaśnieżony las. To go przerażało. Nie znał tych rejonów. Przecież powinien widzieć ten las po swojej lewej! Nie po prawej! Powinien być nad nim, nie pod nim! 

Postanowił zahamować, przystanąć i przemyśleć co dalej. Stało się coś, czego nie spodziewał się nawet w najgorszych koszmarach. Jedno z kół zyskało kontakt z oblodzoną częścią trasy, powodując, że stracił panowanie nad pojazdem, który dostał odrobinę prędkości. Zachowując zimną krew puścił kierownicę, aby wyprostować koła i wtedy...

Wtedy po prostu zjechał z trasy prosto w zaśnieżony, niezbadany las. Samochód całkowicie stracił grunt pod sobą. Baekhyun patrzył przed siebie z szeroko otwartymi oczami, próbując zrozumieć co właśnie się dzieje. Pojazd jednak przechylał się z jednej strony na drugą powodując, że wszystko w środku obijało się o siebie. Baekhyun widział krew na swoich dłoniach, ale nie miał pojęcia skąd się wzięła. To przez to, że jego ręka uderzyła w skrzynię biegów, przez to, że jego bok kilkakrotnie zderzył się z drzwiami, czy może przez głowę, która bez przerwy spotykała się z górną częścią fotela na tyle mocno, aby przestał odczuwać w tym miejscu ból? Zaraz jego dłonie ponownie chwyciły kierownicę, ale to na nic, ponieważ kiedy w końcu samochód dotknął ziemi od razu zaczął się staczać, rozpędzając się do prędkości, która przeraziła blondyna.

Zginę, pomyślał, kiedy wokół zaczęło pojawiać się więcej drzew. Nieuniknione było to, że w końcu jedno z nich zderzyło się z maską samochodu, powodując, że głowa dwudziestodwuletniego mężczyzny uderzyła prosto w kierownicę.

 Na kilka sekund zapanowała jasność tak biała jak otaczający go śnieg.

Później nie było już nic prócz całkowitej ciemności.

__________________

Oto i zaczynamy!

Co sądzicie o pierwszym rozdziale? Będziecie czytać? Poza tym meldujcie się <3 Jestem ciekawa kto spędzi ze mną ten miesiąc!

Dla osób, które wcześniej nie czytały Miracles in December ani The Truth untold- 

Rozdziały publikowane będą codziennie o godzinie 21:00!

Kocham was, Elfiki! Do zobaczenia jutro! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro