Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zgoda na wyprawę


Posłaniec dotarł do siedziby Hokage. Wszedł na górę i zapukał.

- Wejść!- usłyszał.

Wszedł do środka. Podszedł do biurka i ukłonił się głęboko.

- Czcigodny Hokage. Przynoszę odpowiedź z Iwagakure. Mam nadzieję, że pomyślną.

- Dziękuję ci za twój trud. Możesz odejść i odpocząć. Zasłużyłeś.

- Dziękuję, Hokage-sama.- odpowiedział i wycofał się.

Trzeci przełamał pieczęć i zaczął czytać z uwagą treść listu, od którego zależało czy Iruka legalnie będzie mógł tam się udać czy się uprze i spróbuje zrobić to po kryjomu.

"Czcigodny Hokage,

zaintrygowała mnie treść twojego niespodziewanego listu. Postanowiłem zezwolić twoim ludziom na tą wyprawę, ale pod pewnymi warunkami. Jeśli zostaną spełnione wówczas bez przeszkód będą mogli podróżować po moim kraju i zbadać wspomniane ruiny.

Jeśli ten chory chłopak jest ciemnowłosym ninja, który pragnie zdobywać wiedzę dla zaspokojenia głodu wiedzy i weźmie ze sobą białowłosego, wówczas udzielę wam zgody na tą wyprawę. Jednak najpierw muszą przybyć do mnie. Postanowiłem dać im przewodniczkę. Chcę z nimi porozmawiać, zwłaszcza z tym nauczycielem.

Jeżeli twoi ludzie spełniają te warunki, to mogą wyruszać natychmiast. Będziemy na nich czekać. Nie mieliśmy jeszcze naukowców z Konohy. Wszyscy są ciekawi.

Trzeci Tsuchikage

Ryōtenbin no Ōnoki."

- Dobrze, że Kakashi się zgodził na tą wyprawę.- mruknął do siebie.

Odłożył zwój i pomyślał jak się zabrać za dalsze formowanie drużyny ekspedycyjnej.

- Yona!- krzyknął na swojego posłańca.

- Rozkazuj, panie.- powiedział pojawiając się natychmiast.

- Sprowadź mi tu Tsunade. To bardzo pilne.

- Tak jest!

Sandaime westchnął ciężko i pykając swoją nieodłączną fajkę zajrzał w jasnowidzącą kulę, na to, co w tej chwili porabia Iruka. Zastanawiał się jak mu te wszystkie wieści przekazać.

Do gabinetu weszła blondynka rozpraszając jego myśli.

- Wzywałeś mnie, Hokage-sama. Co się dzieje?

- Dostałem właśnie odpowiedź. Powiedz mi jak z tym pakietem medycznym dla Iruki?

- Gotowy i tylko czeka na niego. Przygotowałam też zestaw dla dziewczyn wraz z obszernymi instrukcjami. A lek wciąż w fazie badań i testów. Na tym polu jeszcze nic konkretnego nie ma.

- Doskonale. Wyruszają jutro jeśli tylko Iruka będzie się dobrze czuł.

- W takim razie zgarnę go i przygotuję na tą podróż.

- Dobrze. Idź. Ja muszę porozmawiać z resztą wyprawy.

Skłoniła się lekko i pospiesznie opuściła gabinet. Trzeci sporządził listę nazwisk.

- Yona!

- Tak, panie?

- Sprowadź mi tu ludzi z tej listy. Niech rzucają, co robili i natychmiast tu przyjdą.

- Wedle woli.- odpowiedział i wziął spisaną listę.

Posłaniec znów zniknął a Sandaime rozważał, co i w jaki sposób im powiedzieć.

Dłuższą chwilę to trwało zanim stawili się wszyscy w komplecie. Okazało się, że najtrudniej było znaleźć kopiującego ninja, który akurat odbywał trening z drużyną siódmą.

- Dobrze. Skoro jesteśmy już w komplecie, oto, co następuje. Tsuchikage zezwolił na wyprawę, a nawet zaoferował przewodnika. Jednak pod warunkiem, że przybędziecie po "cywilnemu" a nie jako ninja oraz musicie przybyć najpierw do niego, by się pokazać. Chciał z wami porozmawiać na temat celu tej wyprawy. Co prawda napisałem mu, czego będziecie szukać, ale najwyraźniej macie mu to osobiście potwierdzić. Rozumiemy się?

- Tak, Hokage-sama. To kiedy wyruszamy?

- Zakładam, że jutro przed południem. Wieczorem otrzymacie dokładny termin, kiedy będę wiedział, co z naszym głównym uczestnikiem tej szalonej wyprawy. Bądźcie gotowi.

- Rozkaz.- powiedzieli i rozeszli się uznając to za koniec rozmowy.

Sandaime westchnął ciężko i wrócił do pracy. Późnym popołudniem rozmówi się z Tsunade, co do stanu zdrowia Iruki i jego możliwości przebycia tak długiej drogi.

Tymczasem Tsunade wpadła do biura raportów. Rozejrzała się po wnętrzu. Zlokalizowała uśmiechającego się bruneta, do którego była chyba najdłuższa kolejka z jakiegoś nieokreślonego powodu. Podeszła ignorując wszystkich wokół.

- Iruka. Zbieraj się.- rzuciła rozkazująco.

- A-ale dlaczego? Ja naprawdę pamiętam o wszystkim. Przerwę miałem robić za godzinkę.

- Nie o to chodzi. Przyszła odpowiedź. Mam cię przygotować. Im szybciej zaczniemy tym większe prawdopodobieństwo, że będziesz mógł wyruszyć nawet jutro z rana.

- Naprawdę?!- niemal wykrzyknął uradowany i podekscytowany. 

- Tak. Zostaw to i idziemy.- rzuciła rozkazującym i nieznoszącym sprzeciwu głosem.

- Tylko skończę chociaż to, co zacząłem.- odpowiedział wracając do pracy.

- Ta. Jasne. I zejdzie ci do wieczora. Raz możesz zostawić coś dla kolegów, zawsze jest odwrotnie.

- A-ale...- próbował zaprotestować.

- Żadnych ale. Drażnisz mnie już.- warknęła i bez większego trudu chwyciła go za ubranie i podniosła.

Przeniosła przez biurko i postawiła obok siebie.

- Moja torba!- jęknął głośno zrezygnowany.

Chciał po nią sięgnąć, ale ktoś go uprzedził. Duży i postawny ktoś. Podał mu torbę.

- Właściwie to ja do Tsunade, ale tego... coś się dzieje?

- Iruka nie chce iść ze mną po dobroci.

- Właściwie to się nie dziwię. Też bym nie chciał.- zaśmiał się.- A tak na serio. Znowu rozrabia?

- W tej chwili niekoniecznie, ale chcę go przygotować, ale ten pracoholik jest totalnie niereformowalny, a ja muszę wracać do laboratorium.

- W takim razie pomogę ci a po drodze porozmawiamy o mojej sprawie.

- Dobra.

- Ej, nie gadajcie jakby mnie tu nie było. Chyba też mam coś do powiedzenia?

- Nie!- powiedzieli równocześnie.

Asuma bez problemu podniósł go jedną ręką i zarzucił sobie na ramię. Ruszyli w stronę wyjścia. Wszyscy w biurze zamarli w bezruchu i ciszy, obserwując tą niecodzienną scenę.

- Puszczaj! Postaw mnie na ziemi! Nie wiem jak wy, ale ja pracuję!- próbował się szamotać i wyrywać, ale jak to było do przewidzenia, nic tym nie zdziałał.

- Przestań marudzić. To dla twojego dobra.

- No jasne. Róbcie dalej ze mnie inwalidę.- burknął przestając się wiercić i po prostu zwisając naburmuszony.

Asuma zaśmiał się i wyniósł go z biura. Tsunade odwróciła się do wciąż obserwujących.

- Iruka tu nie wróci ani dzisiaj ani jutro. I pewnie z miesiąc go nie zobaczycie, więc dokończcie te papierki sami.

- C-co się dzieje?

- Iruka się skończył.- burknęła i wyszła zostawiając ich samych ze swoimi spekulacjami.

I tak dotarli do szpitala. Weszli do środka i podążyli prosto do pokoju, który już chyba został na stałe Iruce przypisany.

- Tsunade. Iruka coś mi się za ciepły zaczął robić.- powiedział wchodząc do pokoju.

- Zaraz zobaczymy, co się z nim dzieje. Połóż go tam blisko okna.- poleciła.

Asuma ostrożnie położył go na posłaniu. Spojrzał na niego.

- Myślisz, że da radę iść na tą wyprawę?- zapytał z powątpiewaniem.

- Da. Mam specjalny zestaw dla niego a poza tym podekscytowanie będzie go dość mocno trzymać, więc będzie chciał iść sam. Tylko musicie pamiętać, że on potrzebuje. Nie. Musi się zatrzymać w ciągu dnia na co najmniej godzinną drzemkę. No i pić musi sporo, bo się szybko odwadnia przez chorobę. Resztą zajmą się dziewczyny.- powiedziała uśmiechając się.

- Coś czuję, że będę robił za tragarza głównie.- mruknął.

- Oj. Dla słodziaka możesz się raz poświęcić, co?

- Mhm...

- A co do reszty, to już wszystko wiesz i rozumiesz czy chcesz o coś jeszcze zapytać?

- To wszystko. Więcej mi nie trzeba. To ja lecę się dopakować, bo mi Kurenai uszy urwie jak się nie pospieszę.- mruknął wymijająco szukając pretekstu, by się ulotnić.

- W razie czego powiedz pielęgniarce, że to pilne, to przyjdę na chwilę.

Asuma pokiwał jej głową, że rozumie i wyszedł. Tsunade ogarnęła trochę nieprzytomnego, podała mu tlen, podpięła do monitora i właśnie podłączała kroplówkę, kiedy się ocknął.

- Och. Obudziłeś się. Jak się czujesz? Coś blady jesteś, wiesz?

- Powiedziałbym, że nic mi nie jest, ale faktycznie czuję się słabo. To chyba przez ten stres, co mi zafundowaliście, wypociłem wszystko co mogłem. Dostanę coś do picia?- wychrypiał.

- Jasne. Zaraz przyniosę ci wody i przy okazji porcję leków.

- Dziękuję.

Tsunade skończyła się koło niego kręcić. Wyszła po wodę i zestaw specjalny leków, które miały go przygotować do drogi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro