Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zapomniana medycyna


Minęło jakieś 20 minut od wyjścia starowinki z chaty. Shinji postanowiła zająć miejsce Hatake i siedziała przy śpiącym zmieniając mu okłady. Była nawet trochę zaskoczona, że po jednej herbatce tak mu się poprawiło. Gorączka widocznie spadła, a jego sen był dość spokojny. Faktycznie odpoczywał. Mimo wszystko postanowiła nad nim czuwać. Użyła swojego byakugana, by sprawdzić jak z jego czakrą i sercem. Zaskoczona odkryła, że poziom energii w kanalikach jest zdumiewająco wysoki, a przepływ niczym właściwie nie blokowany. Serce biło mocnym, spoczynkowym rytmem. Uspokojona uśmiechnęła się lekko. Nie miała pewności czy to zasługa tajemniczego naparu, czy obecności kopiującego ninja, czy może jedno i drugie? Wiedziała, że starowinka nie zrobiła tego ot tak. Musiała być jedną z Widzących kapłanek. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Tylko Widząca mogła tak trafnie złączyć dwoje ludzi. Postanowiła jeszcze raz użyć byakugana, kiedy Kakashi znów będzie przy nim siedział. Bardziej czuła niż wiedziała, że on coś do Iruki czuje, ale nie chce się do tego przed nikim przyznać. Zawsze był pozornie chłodny, ale czasem widziała, że przy niektórych osobach jego serce ożywia się. Chciała potwierdzić swoja teorię, ale szanowała prywatność innych i nie miała zamiaru nikomu o tym mówić. No może poza starowinką.

Wtem drzwi otworzyły się i do środka weszła babulka i niosący sporą misę Ibiki. Milczeli. Podeszli do kociołka. Woda zgodnie z żądaniem wrzała.

- Wrzuć je w kipiel.- powiedziała.

Ibiki podszedł i bez słowa wrzucił w kipiącą wściele wodę serce i wątrobę upolowanego tygrysa.

- Pójdę po resztę, żebyśmy i my mieli coś pożywnego na kolację.- powiedział i nie czekając pozwolenia wyszedł z zakrwawioną misą.

Stara zamieszała w kociołku i zaczęła po chwili dodawać różne zioła, kiedy woda znów zaczęła się gotować. Wrzuciła tam tez kilka dzikich warzyw.

Po jakiś 15 minutach wyciągnęła do miski mięso i warzywa.

- Resztę trzeba wylać i postawić świeżej wody.- powiedziała zwracając się w stronę Asumy.

Ten mruknął tylko coś pod nosem i przez gruby ręcznik chwycił kociołek i wyszedł.

Starowinka postawiła czajniczek nad paleniskiem i do kubka znów wrzuciła tajemniczą mieszankę. Zalała je gorącą wodą i w tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich Kakashi. Rozejrzał się po chacie. Zobaczył, że Shinji siedzi przy śpiącym i sam nie wiedział czemu poczuł ukłucie zazdrości. Podszedł do zebranych w pobliżu paleniska.

- A gdzie Ibiki i Asuma?- zapytał znudzonym głosem.

- Ibiki poszedł po mięso na kolacją a Asuma po wodę.- odpowiedziała Anko.

- A.- mruknął i usiadł byle gdzie przymykając oko.

Niedługo po tym wrócił najpierw Asuma z pełnym kociołkiem wody, a zaraz za nim Ibiki ze sporą ilością świeżego mięsa. Asuma bez słowa zawiesił kociołek nad paleniskiem i już miał iść podręczyć Kakashi'ego, kiedy uprzedziła go starowinka.

Podeszła i potrząsnęła nim lekko. Przetarł zmęczone oko i spojrzał na nią wrogo.

- Już czas na posiłek. Im więcej zje tym będzie silniejszy. Pokrój mięso i daj mu.

- Shinji przy nim siedzi. Nie może ona? Jestem zmęczony. Chcę spać- burknął.

- Twoja zazdrość jest uzasadniona, ale nie ona mu została przeznaczona, tylko ty.

- Głupie gadanie.- burknął zły, ale wstał.

Babulka wyjęła ostry niczym brzytwa nóż i podała mu. Kakashi pokroił mięso, które mimo gotowania zdawało się być dość krwiste. Zawiesił się nagle nad tym. Zdawało mu się, że doznał krótkiej nieprawdopodobnej wizji składającej się z dość chaotycznych obrazów. Iruka w stanie agonii, ból, krwawiąca rana, Iruka z demonicznymi kłami, dziwny przepływ energii, zrezygnowanie i walka, Iruka o wyczuwalnie potężnej energii i zdrowy, dziwne uczucie nierozerwalnej bliskości, wrażenia połączenia, wściekle wrzeszczący mu w twarz demon.

Odetchnął głęboko odwracając się w stronę babulki. Ona odcedziła napar i uśmiechnęła się kiwając mu potakująco głową. Kakashi przełknął nerwowo ślinę i skończył kroić mięso i warzywa na małe kawałki, by chory nie miał problemów wziąć kawałków do ust. Wziął miskę i pałeczki. Ruszył za starowinką. Podeszli, kiedy Shinji właśnie miała położyć mu świeży okład na czole.

- Na razie wystarczy. Teraz czas na posiłek.- powiedziała do niej.

Shinji odwróciła się i zobaczyła stojącego obok Kakashi'ego z parująca miską. Wstała.

- To ja pomogę pozostałym przy kolacji.- powiedziała cicho i umknęła.

Kakashi mruknął coś pod nosem i postawił miskę na stolik przy łóżku. Nachylił się nad śpiącym.

- Iruka, obudź się. Czas na posiłek. Iruka...- mówił lekko nim potrząsając.

Brunet zmarszczył brwi i nos. Leniwie otworzył oczy i spojrzał rozespany na pochylającego się nad nim.

- Kakashi... przepraszam...- wymamrotał.

- Ta. Przyniosłem ci posiłek. Musisz zjeść, żeby mieć siłę na dalszą drogę.- burknął prostując się.

- Dobrze.- wyszeptał czując suchość w ustach.

Z trudem obrócił się na bok. Trochę kręciło mu się w głowie. Zbierał siły, by unieść się do siadu, kiedy usłyszał niezadowolone mruknięcie i został pociągnięty w górę. Na plecach poczuł równocześnie ciepło i chłód. Czyjeś ręce objęły go i usadowiły. Wokół unosił się ten odurzający, kojący zapach. Poczuł brzeg naczynia na wargach, więc rozchylił je posłusznie. Pił nieco zachłannie. Naczynie zostało mu zabrane, mimo że chciałby jeszcze pić.

- Teraz zjesz, dobrze?- usłyszał niski i mniej wrogi niż normalnie głos.

- Dobrze.- odpowiedział.

Kakashi postawił miskę mu na nogach i wziął kawałek mięsa. Skierował do jego ust. Iruka posłusznie wziął go i żuł przez chwilę. Skrzywił się. Nie smakowało za dobrze.

- Nie smaczne.- mruknął.

- Wybacz. Nie mamy odpowiednich przypraw, by lepiej smakowało.- powiedział grzebiąc pałeczkami w misce. 

Iruka wyczuwał w nim nagły smutek. Czuł, że on nie chce go zmuszać do jedzenia, ale jakby z drugiej strony chciał, by on zjadł jak najwięcej. Sam nie wiedział dlaczego nie potrafi odmówić.

- Kakashi?- zagadnął

- Tak?

- Zjem więcej, jak ty też skubniesz. Nie chcę żebyś był głodny przeze mnie. To ogromna porcja jedzenia. Nie zmieszczę tyle choćbym chciał.- powiedział cicho z jakąś taką nieśmiałością. 

- Dobrze. Zjedz ile będziesz mógł a ja resztę, zgoda?- rzucił ugodowo uśmiechając się.

- Zgoda.- przytaknął i kiwnął głową

Kakashi podał mu kolejny kawałek, a Iruka przełknął go. Czuł się trochę zawstydzony, że on go karmi jak dziecko, ale za dobrze mu było, by protestować i wydobywać się z jego dających poczuciem bezpieczeństwa ramion.
Zjadł bez smaku większość porcji. Czuł się bardzo senny, ale i jakiś przygnębiony.

- Kakashi?- odezwał się czując, że musi to zrobić, choć tak naprawdę nie chce.

- No co chcesz?- powiedział odkładając pałeczki, jakby wyczuwał, że ten ma dość.

- Zawróć, proszę. Nie idź dalej.- powiedział cicho lekko drżącym głosem.

- Co ty majaczysz? Niby dlaczego?- zapytał zaskoczony. Nie tego się spodziewał.

- Jeśli... przekroczysz ze mną góry... stanie ci się krzywda. Boję się tego, co Biała Pani od ciebie chce. Nie chcę żeby cię skrzywdziła, żebyś musiał cierpieć.- kontynuował swój wywód.

- Nie porzucę wszystkich, bo ty tak chcesz, niezdaro.- prychnął odkładając miskę na stolik.

- Zawróć. One zrobią ci krzywdę. Nie chcę żebyś cierpiał. Nie chcę zrobić ci krzywdy.

- Ty mi? Chyba żartujesz. Nie wiem, co ta Wiedźma ci naopowiadała, ale w tym stanie nawet nie potrafisz dłużej przytomności utrzymać, a co dopiero przerosnąć mnie w poziomie mocy i umiejętności. Jak niby miałbyś mnie skrzywdzić, niezdaro?

- Twoje dzikie serce wie. Dla mnie nie ma ratunku. Kakashi. Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie lubisz, że ci nawet odrobinę nie zależy, że nic nie...- urwał czując się podle i coraz bardziej zmęczony.

- Spać, bo majaczysz. Chciałem tylko zauważyć, że jedzenie mi stygnie.- mruknął.

- Przepraszam... jestem tylko ciężarem...- wymamrotał.

Zadygotał i pogrążył się w ciężkim śnie. Kakashi westchnął zrezygnowany i poirytowany. Ułożył go na posłaniu. Podszedł z miską do babulki.

- Nie macie jakieś soli czy coś. To naprawdę paskudne w smaku.- burknął czując dziwne przygnębienie i kompletnie nie rozumiejąc, co się brunetowi stało.

- Zabijesz go, Shaer'abyad. Tylko ty możesz go uratować. Nie musisz ogłaszać całemu światu, że coś was łączy, ale on bez ciebie zginie. Im bardziej się wzbraniasz, im dłużej zwlekasz, im mocniej go odpychasz, tym bardziej będziecie obaj cierpieć. On umrze, a tobie zostanie pustka, której już nigdy niczym nie zapełnisz. Już zawsze będzie prześladowała cię myśl, że nie dałeś szansy, że ty go zabiłeś, bo nie chciałeś spróbować, zaryzykować.- powiedziała cicho wręczając mu słoiczek ziołowej soli.

- Już ci mówiłem, żeby nie decydowała za mnie.- warknął.

- Ja cię tylko próbuje ochronić przed przyszłością, która jego zabije, a ciebie zniszczy.

- Nie jestem taki delikatny jak sądzisz. Nie wiesz przez jakie piekło już przeszedłem...

- Wiem.- przerwała mu i odeszła.

Kakashi spojrzał za nią. Patrzył jak usiadła przy nieprzytomnym i gładziła go po głowie jakby była jego matką. Prychnął pod nosem. Nikt nie będzie mu mówił jak ma żyć. Przyprawił ledwo już ciepłe mięso i olewając pozostałych, zjadł to, co w misce jeszcze było. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro