Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Test


Iruka wszedł do sali, gdzie przy biurku, na podwyższeniu, siedział Trzeci Tschuchikage.

Stał tak, czekając na pozwolenie podejścia bliżej, bo może on sobie tego nie życzy. Nie chciał urazić kogoś, kto mógł mu pokrzyżować plany.

- Podejdź młody shinobi z Konohy.- powiedział twardym, nieprzyjemnym głosem,

Iruka posłusznie podszedł bliżej. Stanął w odpowiedniej odległości i skłonił się mocno.

- To zaszczyt poznać osobiście tak potężnego Tsuchikage.- powiedział nie podnosząc się, ani nie śmiejąc spojrzeć na niego.

- Spójrz na mnie.- zażądał.

Iruka wyprostował się. Powoli, jakby z obawą podniósł na niego spłoszone spojrzenie. W tym momencie przysiągłby, że cień tuż za nim zadrżał. Lekko ściągnął brwi. Wiedział, że to musi być ninja lub kunoichi, tylko co zamierzał? Strzeże czy szykuje się do ataku. A może znów mu się tylko wydaje, może to tylko gorączka mami mu wzrok?

- Coś cię zaniepokoiło, młodzieńcze?- zapytał beznamiętnie.

- Wybacz Czcigodny. Wydawało mi się, że dostrzegłem cień, który się poruszył.

- Masz bardzo spostrzegawcze oczy.- powiedział z nuta uznania.- Podobno szukasz Kakarii.- dodał zmieniając temat, co tylko utwierdziło Irukę, że się nie przewidział.

- Tak, Czcigodny.

- Po co? Co chcesz tam znaleźć? Czego pragniesz?- zapytał nieprzyjemnie.

- Cóż... to może zabrzmieć.... infantylnie, ale... chciałem je zobaczyć. Przekonać się czy miałem rację, że Kakaria istniała. Nacieszyć oczy jej widokiem.- powiedział i mimo wszystko zarumienił się wstydliwie. Trochę mu było głupio przed nim.

- I tylko tyle? Nie pragniesz sławy, jej bogactw, technologii, broni....

- Tylko tyle. Mi to wystarczy. Wybacz jeśli cię rozczarowałem. Cóż... gdyby się przytrafiło znaleźć jakieś ocalone źródło pisane, to byłby największy skarb. Nowa wiedza... to jedyna rzecz, którą chciałbym stamtąd wynieść. Gdybym mógł zobaczyć ruiny, to już byłbym bogatszy w wiedzę, że faktycznie istniała, mimo że ludzie taką wiedzę zawsze wyśmiewają. Jednak dla mnie byłaby bardzo cenna.

Starzec patrzył chwilę na młodego nauczyciela. Potrafił wyczuć szczerość i czyste intencje. Niewinna żądza i głód wiedzy tego nieśmiałego mężczyzny nadawała mu wiarygodności.

- Daj mu ten zwój.- powiedział nawet nie zerkając w stronę plamy cienia.

Od ciemnej ściany oderwała się postać ubrana w czerń, o włosach białych jak śnieg i bladej cerze. W ręce trzymała tajemniczy zwój. Ruszyła się i położyła zwój na brzegu biurka. Iruka poczuł dziwne uderzenie lęku i cofnął się nieufnie. Obserwował każdy jej najlżejszy ruch, choć sądził, że jeśli naprawdę ona jest sukkubem, to nic go nie ocali. Zaśmiała się cicho rozbawiona jego reakcją. Cofnęła się za starego Kage.

- Za dużo mitów i legend? Z kim, czy raczej z czym skojarzyła ci się moja postać?

- W skrócie? Z krwawym cieniem.- powiedział wciąż patrząc na nią nieufnie.

- Och... mogę przysiąc, że nim nie jestem. Tropię je, obserwuję i zabijam. Choć muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Ze wszystkich was, którzy tu przybyli, tylko ty mnie zauważyłeś, Hayilenya.

- Rozumiem. Wybacz, jeśli cię uraziłem i nie jestem tak wspaniały jak uważasz. Jestem tylko słabym nauczycielem z małym hobby i dużą chorobą.- powiedział spuszczając wzrok.

- Jesteś zbyt skromny i uroczy.- powiedziała.- rzuć okiem na ten zwój. Jest z ruin. Jeśli potrafisz zrozumieć, co tam jest napisane, to zabiorę ciebie i twój tłumek do ruin. Będę ich ochraniać, póki się nie nasycisz widokiem, póki nie otrzymasz tego, po coś tu przyszedł, Hayilenya.- powiedziała cicho wyraźnie sugerując, że wie.

Iruka niepewnie spojrzał na Tsuchikage. Ten skinął mu głową, że się zgadza. Odetchnął głęboko i z bijącym jak oszalałe sercem sięgnął po zwój. Powoli i ostrożnie rozwinął go. Nie chciał go zniszczyć zbyt gwałtownym ruchem. Ten zwój mógł mieć setki lat! Czuł, że ręce lekko mu drżą z ekscytacji. Wzrokiem prześlizgiwał się po linijkach zapisanych starannym, choć zawiłym pismem. Nagle jego oczy zrobiły się wielkie ze zdumienia.

- To nie może być aż tak proste.- szepnął do siebie.

Wziął zwój i przeniósł się na podłogę. Wyjął z kieszeni notatnik i ołówek. Nie patrząc na kartki zaczął coś szybko notować, a wzrokiem wciąż ślizgał się po linijkach zawiłego tekstu. Na twarzy wykwitły mu śliczne rumieńce dziecięcej ekscytacji i pasji odkrywania. Wszystko inne włącznie z Tchuchikage zostało kompletnie zignorowane. Liczył się tylko zwój.

- Dawno nie widziałam tak dziecięcej radochy z odkrywania nowych rzeczy, zwłaszcza u dorosłego mężczyzny. To MUSI być on.- powiedziała swym zbyt cichym głosem.

Kage tylko kiwnął jej głową w odpowiedzi. Freyr kucnęła przed brunetem i położyła mu dłoń na czole. Było gorące. Mężczyzna widocznie dostał gorączki, ale mimo to wciąż z niemalejącym zaaferowaniem dłubał przy zwoju. Kiedy położyła mu swoją zimna dłoń na czole westchnął i spojrzał na nią lekko zamglonym spojrzeniem.

- Musisz być naprawdę nauczycielem. Normalni ludzie nie potrafią jednocześnie pisać i czytać. Zabiorę cię tam, kiedy gorączka opuści twoje ciało.- powiedziała.

- Jestem. Aktualnie mam przerwę wakacyjną, więc mogłem się udać w podróż- powiedział uśmiechając się do niej życzliwie.

- Twoi ludzie cię szukają. Nie rozumiem, dlaczego pozwalasz im traktować się jak kogoś słabego.- wysyczała i zniknęła.

Iruka naburmuszył się, ale nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż rozległo się pukanie, a po chwili do środka wszedł strażnik. Podszedł i zakomunikował przyklękając przed swoim Kage.

- Panie. Ninja z Konohy szukają swojego nauczyciela. Podobno to ważne.

- Niech wejdą. Jest tutaj.- powiedział oschle.

Odwrócił się do wciąż siedzącego na posadzce.

- Mówisz prawdę i zdobyłeś jej uznanie. Kiedy będziesz gotowy poprowadzi cię do Kakarii. Weź ze sobą syna Białego Kła. Tylko wy możecie tam wejść, a bynajmniej ona tak twierdzi.- powiedział zanim trójka z Konohy do nich dotarła.

- Dziękuję, Tsuchikage-sama.- powiedział cicho, czując się trochę zmęczony.

Shizune, Asuma i Kakashi podeszli bliżej. Shizune od razu podeszła do siedzącego i zbadała go. Nie była zadowolona z wyników.

- Ma gorączkę. Możemy go zabrać do szpitala? Muszę mu podać leki. Podróż dała mu się bardziej we znaki niż to pokazuje.- powiedziała.

- Oczywiście.

- Asuma. Zbieraj te zwłoki i idziemy.

Asuma podszedł i bez problemu podniósł go z podłogi. Wciąż ściskał te swoje notatki, chociaż zwój mu się wyślizgnął i leżał na podłodze. Wziął go na ręce i razem z Shizune ruszyli do wyjścia. Kakashi schylił się i zwinął zwój, który kompletnie go nie interesował.

- Wyruszycie jak tylko młody nauczyciel poczuje się na siłach. Dostaniecie przewodniczkę.- powiedział sucho.- Freyr!- zawołał ją, by się ujawniła.

Wyłoniła się z cienia i stanęła tuż za Kage.

- Wyjaśnij mu trasę, którą będziecie się poruszać i niebezpieczeństwa jakie czyhają po drodze. Zwłaszcza te w powrotnej.- powiedział i machnął na nich by poszli gdzieś na bok.

- Jak sobie życzysz- wysyczała obserwując białowłosego.

Skinęła na niego i podeszli do okna. Usiadła na parapecie i milczała dłuższą chwilę.

- Co wiesz, o prawdziwym celu tej wyprawy?- zapytała

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Nie kłam. Biała Pani już mnie ostrzegła, że będziesz wrogo nastawiony i nieufny.

- Doprawdy, Wiedźma zadbała o wszystko.- warknął.- Mamienie go nierealna nadzieją jest wyjątkowo okrutne, nie sądzisz?- dodał niemal tak samo cicho.

- O krwawych dzieciach też wiesz?

- Zaatakowały nas w górach. Chciały go porwać, ale zabiłem większość z nich.

- Cholera! Już wiedzą? Przygotujcie go do podróży jak najszybciej. Mamy mniej czasu niż zakładaliśmy. Pójdziemy skrótem. To jakieś 5 godzin marszu stąd. Musi wytrzymać, rozumiesz?

- Tak.

- Przygotuję wszystko do drogi. Dam ci ostrze, które je łatwiej rani i zabija. Musisz go chronić za wszelką cenę. On nie może umrzeć!- uniosła się i zerwała z miejsca.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć zniknęła w najbliższej plamie cienia. Kakashi westchnął zrezygnowany. Ukłonił się Kage i wyszedł.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro