Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przemyślenia


Kakashi siedział na drzewie obserwując bruneta, który czymś bardzo zaaferowany bazgrał jakieś notatki w tym swoim zeszyciku, czasem zerkając na inne kartki lub na rozwinięty zwój.

Nie miał nic lepszego do roboty, więc postanowił porozmyślać o tym wszystkim, co mu się przydarza. Wciąż miał w pamięci jego zapach, zmysłowo gładką skórę, głębokie spojrzenie ciemnych oczu i ten kojąco łagodny uśmiech. To dziwne, ale jakże przyjemne uczucie, kiedy tulił go do snu, kiedy trzymał go w ramionach. Nie potrafił tego zapomnieć, zignorować, odrzucić. Coś nieuchwytnego ciągnęło go do tego umierającego bruneta. Nie chciał tego. Bał się, że rozkocha się w nim, a on mu umrze i znów będzie musiał walczyć z tym bólem i uczuciem porzucenia. Nie chciał znów cierpień. Zimna samotność, którą miał teraz, wystarczała mu do momentu, kiedy Iruka wszedł wtedy do gabinetu Hokage. Ten wzrok, jego zachowanie i słowa, które po raz pierwszy od lat tak go zawstydziły i zaskoczyły. Nikt jeszcze nigdy mu nie powiedział, że może być... paskudny. Prześlicznie się zarumienił, ale ze zdecydowaniem powiedział, że mu się nie podoba. Pierwsza osoba, która nie chciała koniecznie zobaczyć, co skrywa pod maską, i która nie zakochała się w nim, kiedy poznała sekret. Do tej pory nie potrafił pojąć jakim cudem się to nie stało. A na domiar złego bosko gotuje. Czuł rosnącą frustrację, którą musiał koniecznie gdzieś wyładować.

- Dlaczego musi być facetem, w dodatku śmiertelnie chorym?!- pytał sam siebie.

Spojrzał na zatopionego w pracy. Mruknął pod nosem coś na temat pracoholizmu i zeskoczył z drzewa. Ignorując pozostałych uczestników wyprawy zniknął za linią zarośli i drzew.

- A tego gdzie znowu poniosło?- zapytała Anko.

- Byle nie ściągnął na nas kłopotów. Widać było, że go nosi.

- Aż tak jest wściekły, że musiał iść z nami?

- Ciii... Iruka nie może tego usłyszeć. Musimy podtrzymywać jego dobry nastrój. Inaczej może być ciężko dotrzeć do celu, ale też i zawrócić.- syknęła ostrzegawczo.

- Racja. Jak długi postój przewidujesz?

- Cóż. Im dłuższy tym lepszy. Powinien się chociaż godzinę zdrzemnąć, ale te bazgroły tak go pochłaniają, że nie da rady.

- Pogadam z nim.- mruknęła Anko zastanawiając się jak go przekonać do drzemki.

Shizune kiwnęła pozwalająco głową. Postanowiła zajrzeć do pozostałych czy nikt nie potrzebuje pomocy medycznej.

Anko podeszła do bruneta. Usiadła obok. Obserwowała chwilę.

- Iruka?- zagadnęła zwracając na siebie jego uwagę.

- Tak?- zapytał niechętnie odrywając się od notatek.- Idziemy?- zapytał ożywiając się?

- Nie.- burknęła odwracając głowę.- Tak chciałam zobaczyć, nad czym ty się znowu tak zmóżdżasz. Może znowu we czymś pomogę?

- Dlaczego nie ruszamy dalej? Coś się stało?- zapytał naiwnie.

- Mmm... nie wiem czy chcę ci to powtórzyć.- mruknęła jakby niechętnie, zerkając na niego niby patrząc gdzieś tam.

- Powiedz.

- Uh... tylko się nie obraź. Shizune powiedziała w skrócie, że nie ruszymy, póki się nie zdrzemniesz chociaż godzinę. Bywa taka nadopiekuńcza.- westchnęła ciężko.

- Ach, więc o to jej chodziło?- podrapał się po nosie.- Kurczaczek. Nie bardzo chce mi się spać, ale skoro tak, to mogę spróbować się zdrzemnąć, ale obudzisz mnie za godzinę? Też chciałbym już ruszyć dalej.- dodał po chwili zaczynając składać notatki.

- Dobrze. Za godzinkę. Chcesz pić, albo coś?- zapytała wyciągając z plecaka koc.

- Nie. Woda mnie tylko orzeźwi.- odpowiedział pakując poskładane notatki i zwoje.

- Rozumiem. Powiem im, żeby ci nie przeszkadzali w drzemce. Miłych snów, słodziaku.- powiedziała okrywając go i cmokając w czoło.

- Anko!- huknął na nią czerwieniąc się.

- Wybacz. Nie mogłam się powstrzymać. Naprawdę bosko się rumienisz.- zachichotała.

Uśmiechnęła się jeszcze do niego radośnie i poszła do pozostałych, którzy nie wiedzieli czy rozkładać się obozem czy poczekać jeszcze chwilę i zbierać się do drogi.

Iruka patrzył, co się w obozie dzieje. Jak Anko podchodzi do nich i rozmawia. Nie słyszał, o czym, ale mógłby przysiąc, że chwali się, że namówiła go na drzemkę. Skrzywił się. Zamknął oczy.

- Kakashi...- mruknął sennie opierając się wygodniej o drzewo.

Sam nie wiedział, kiedy pogrążył się w spokojnym śnie.

Tymczasem Kakashi polował i szukał czegoś, co można by dodać do upolowanej, drobnej zwierzyny. Uznał, że to musi być coś na tyle małego, by mogli zjeść od razu i nie musieli się martwic dodatkowym balastem. 

Po dwóch godzinach polowania i zbieractwa wrócił na miejsce, gdzie się zatrzymali nie wiedząc, czy jeszcze jeszcze ich tam zastanie czy już ruszyli w drogę nie przejmując się jego zniknięciem.  Zza linii drzew i zarośli zobaczył, że rozłożyli się obozem.

- Hmm... widać zmusili niezdarę do drzemki. Od mojego wyjścia minęły jakieś 2-3 godziny. Sądzę, że to wystarczająca drzemka.- mruknął do siebie.

Przeszukał obóz wzrokiem. Zlokalizował Irukę. Uśmiechnął się pod maską do siebie. Cicho i niezauważenie podszedł do śpiącego. Postawił koszyk z roślinną częścią łupu obok niego. Przyglądał mu się chwilę. Zdjął z ramienia upolowane króliki i zające. Wycelował i z wysokości zrzucił mu je na nogi. Obserwował jego reakcję.

Iruka, kiedy poczuł jak coś spadło czy rzuciło mu się na nogi, gwałtownie otworzył oczy i nabrał powietrza już mając krzyczeć. Czuł jak serce wali mu oszalałe. Tuż przed sobą zobaczył lekko rozmazaną sylwetkę kopiującego ninja, który się do niego uśmiechał.

- Hatake-debilu! Nerwicy się nabawię przez ciebie!- spożytkował powietrze, które wciąż przetrzymywał w płucach, próbując tym samym rozładować napięcie.

- Dobre mięsko. I coś do mięska... specjalnie dla ciebie....- rzucił ignorując jego zdenerwowane słowa, które nie miały być zabawne.

- Chodź no tu i się nachyl, dzikusie.- burknął patrząc na niego. Jakoś gniew sam go w jednej chwili opuścił i sam nie wiedział czemu nie potrafi się dłużej na niego wkurzać.

Kakashi nieufnie nachylił się w jego stronę ciekawy, co mu tam po tym ciemnym łebku chodzi. Iruka wyciągnął przed siebie rękę i położył mu ją na głowie. Zaczął go delikatnie głaskać po głowie, zastanawiając się jakim cudem ma je tak miękkie.

- Dobry, Kakashi, dobry.- mówił do niego cicho i zdecydowanie pieszczotliwie.

Ten prychnął rozbawiony. Uwielbiał go zawstydzać. Nikt się tak cudownie nie rumienił jak on.

- Zrobisz papu?- zapytał nie ruszając się o milimetr.

- A co przytargałeś do mięsa?- zapytał, a jego dłoń zsunęła się z włosów na policzek.

- Mmm... mam trochę dzikiego ziemniaka i marchwi, parę grzybków, trochę kłączy paproci, owoców dębu i jałowca, do tego ze dwie garści tych pastewnych kwiatków.

- Och. Może być z tego niezła potrawka. Trzeba wypatroszyć króliczki, oskrobać warzywa i grzybki. Zagotować wody...- powiedział zastanawiając się i szykując do wstania.

- Siedź, siedź. Jak wszystko zorganizuję, a ty sobie potem ogarniesz resztę, dobrze?

- Kochany jesteś, dzikusie.- powiedział i płocho cmoknął go w nos.

Kakashi zaczerwienił się i szybko ulotnił. Iruka zachichotał pod nosem rumieniąc się. Odłożył na bok mięso i odkrył się. Przyciągnął byle jak sklecony koszyk i zaczął przegląd zawartości koszyka czy na pewno wszystko jest jadalne i czy nie pomylił grzybów z trujakami i marchwi z cykutą. Nie chciałby wszystkich potruć, bo nie sprawdził. Nawet jeśli to kopiujący ninja. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro