Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niedająca się zbyć słabość


Coś, sam nie wiedział, co wyrwało go ze snu. Było mu duszno i gorąco. Obrócił się na bok chcąc wstać i otworzyć sobie okno, ale nie dał rady. Świat wokół chociaż ciemny, to wyraźnie wirował. To nie było takie zabawne i radośnie kolorowe wirowanie. Było męczące i mdlące.
Wysysało z niego resztki sił. Zamknął znużony oczy i pogrążył się w ciemności.

Obudziło go dopiero kłujęce słońce, które świeciło prosto w okno. Otworzył zmęczone oczy. Najchętniej zamknąłby je spowrotem i już nie otwierał, ale nagle dotarła do niego myśl

- Dzisiaj mam trening!

Świadomość tej jakże ważnej i ekscytującej sytuacji pobudziła go aż tak, że zerwał się z posłania i szybko ubrał buty. Wybiegł z pokoju zostawiając tam całą resztę swoich rzeczy.

Wpadł czerwony, spocony i ciężko zdyszany na polanę treningową, gdzie Kakashi już czekał czytając tą swoją książeczkę. Podbiegł do niego.

- Prze-przepraszam... za... spó-spóźnienie... za-zaspałem...- wysapał.

- Nic się nie stało. Zwykle to ja się spóźniam, więc nie mam do ciebie żalu, że tym razem to ty się spóźniłeś.- powiedział beznamiętnie nawet na niego nie patrząc.- Dasz radę trenować w ogóle?- zapytał podejrzliwie słysząc jego ciężki i zdecydowanie nierówny oddech.

- Ta-ak. Daj mi... tylko... odsapnąć...

- Rozumiem, że biegłeś i się zmachałeś, ale ninja nawet tak słaby nie powinien aż tak rzęzić po krótkiej przebieżce. A poza tym, gdzie reszta twojego zestawu do ćwiczeń?

- Reszta? A! Tak szybko leciałem, że zostawiłem.- powiedział pocierając tył głowy.

- To jak niby chcesz ćwiczyć? Masz zamiar atakować mnie gołymi pięściami?- zapytał z lekceważącym niedowierzaniem.

- Taijutsu też jest ważne. Może nawet ocalić życie w przypadkach np. braku broni czy chakry.- burknął nieco urażony.

Kakashi spojrzał na niego. Niby oddech mu się wyrównał i już nie sapał jak pies z nadwagą, ale wciąż był całkiem czerwony na twarzy i pocił się okrutnie. Widział jak kropelki potu spływają mu po skroniach. A właściwie to cała jego twarz od nich lśniła. Do tego ten niezbyt obecny i zdecydowanie rozgorączkowany wzrok.

- Czy ty w ogóle wiesz, co się dzieje?- zapytał z powątpiewaniem.

- Wiem. Co to ma do rzeczy?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

- To na przykład, że ledwo się trzymasz na nogach i zaraz zemdlejesz.- rzucił niewzruszony.

- Nieprawda! Przestańcie mnie traktować jak dziecko!- krzyknął zaciskając dłonie w pięści.

- To przestań się tak zachowywać.- powiedział spokojnie tym samym monotonnym głosem.

Zanim Iruka zdążył coś odpowiedzieć sięgnał do jego czoła i położył mu na nich swoją zimną dłoń. Iruka bezmyślnie przytrzymał ją czując ulgę.

- Masz gorączkę. I to wysoką.- stwierdził Kakashi czując jaki jest rozpalony i jak drży w środku.

- To nic takiego. Zaraz mi przejdzie.- powiedział słabym głosem.

- Mhm... a świnie latają.

- Tak? Nie widziałem żadnej...- wymamrotał ledwo już utrzymując przytomność i faktycznie nie wiedząc, co gada.

- Dzisiaj odpuścimy sobie trening. Jesteś wykończony.- powiedział biorąc go na ręce.

- Chcę ćwiczyć. Nie chcę spać.- burknął pod nosem.

- Później.- odpowiedział i ruszył w stronę szpitala.

Iruka ułożył się wygodniej w jego ramionach i zamknął zmęczone oczy. Zapach białowłosego i rytm bicia jego serca tuliły go i kołysały do snu.
Kakashi wbiegł do środka wciąż trzymając na rękach nieprzytomnego. Skierował się do recepcji.

- Potrzebna pomoc. Ma strasznie wysoką gorączkę.- zakomunikował.

- Och. Znalazł się. Proszę za mną.

- Jak to, znalazł? No nie mówcie, że go tutaj zgubiliście? Nikt nie widział jak wybiegał ze szpitala?

- Jakoś tak wyszło, że nikt nie widział, a jak lekarz przyszedł na obchód to jego już nie było. I nie wziął leków. Proszę. Tędy.- pielęgniarka mówiła szybko nieco się w zeznaniach plącząc.

Kakashi tylko pokręcił głową z niedowierzania. Weszli na salę. Pielęgniarka wskazała mu łóżko i wybiegła. Kakashi położył go na posłaniu. Zdjął mu buty i przykrył. Postanowił posiedzieć przy nim do przyjścia lekarza. Tak na wszelki wypadek.

Nie minęło dobrze 5 minut a do pokoiku wpadła Tsunade a za nią lekarz i pielęgniarka.

- Co się stało?- zapytała

- Przybiegł na plac treningowy z wysoką gorączką i jeszcze się ze mną dochodził. A potem odleciał, więc go tu przytargałem. Sądziłem, że biegł z domu, ale pielęgniarka powiedział, że to wam uciekł.- odpowiedział znudzonym głosem.

- Uciekł? Co to za głupoty? Pozwoliłam mu wyjść dzisiaj. Znaczy się wczoraj jak z nim rozmawiałam... skąd się ta gorączka wzięła?- Tsunade była zaskoczona.

- No dokładnie powiedziała: zniknął. Ja mam wiedzieć?- sprostował i burknął do niej.

- Wyjdź, proszę. Muszę go zbadać i podać leki.- wydała polecenie nawet na niego już nie patrząc i zabierając się za oględziny nieprzytomnego.

- Pod warunkiem, że mi wyjaśnisz, co się tu dzieje. Część wiem a części się domyślam...

- Nie wiem, skąd ta nagła troska u ciebie, ale dobrze. Porozmawiamy na korytarzu.- niemal warknęła chwilowo się do niego odwracając.

- No jakbyś tylko ty mogła martwić się o wszystkie niezdary i chorowitki Konohy.- warknął i wyszedł niby obrażony.

- Ech. Naprawdę ciężko go zrozumieć.- westchnęła ciężko pod nosem i zajęła się chorym.

Tsunade od razu przystąpiła do badań. Pobrała też próbkę krwi.

- Zanieś to szybko do laboratorium.- powiedziała do lekarza dając mu fiolkę.

- Rozkaz.- odpowiedział i natychmiast wykonał polecenie.

Kiedy tylko skończyła badania, podłączyła Irukę pod monitor i podała tlen przez maskę. Bezpośrednio w żyłę wstrzyknęła mu odpowiednie lekarstwo.

Zleciła pielęgniarce podłączenie mu kroplówki z elektrolitami i równocześnie drugą z krwią.

Wyszła. Rozejrzała się. Zobaczyła go niedaleko przyklejonego do ściany przy oknie. Widocznie coś albo kogoś obserwował. Podeszła.

- Mam tylko chwilę. Co chcesz wiedzieć?

- Przede wszystkim, co konkretnie mu jest. Wiem, że jest poważnie chory, ale na co?

- W takim razie wiesz tyle samo, co ja. No, dobra. troszeczkę się mylisz. On... umiera. Nie mam pojęcia, co to za choroba ani jak ją leczyć. Pierwszy raz w życiu coś takiego spotykam. W pewnym sensie, z punktu widzenia medyka, to fascynujące wyzwanie, ale tak właściwie to bardziej mnie to przygnębia, bo tu chodzi o Iruczka.- powiedziała grobowym głosem.

- Nie mówisz mi wszystkiego.

- Nawet jeśli bym chciała, to nie mogę. I tak powiedziałam ci za dużo. Wybacz, ale dla Iruki jesteś nikim więcej jak tylko wspaniałym jouninem, który zechciał się do niego odezwać. Nie zostałeś uprawniony do otrzymywania informacji o stanie jego zdrowia.- odparła sucho.

- Nic więcej nie powiesz?- zapytał ot tak, gdyż nie liczył na więcej. Nie od niej.

- Wybacz. Musze iść.- zbyła go niemal spektakularnie.

- A mogę go odwiedzić, chociaż?- mruknął odklejając się do ściany.

- Tak, ale on będzie teraz głównie spał, więc marne szanse, że się obudzi. I jeszcze mniejsze, że będzie na tyle przytomny, by ci odpowiedzieć sensownie na pytania.

- Mhm...- mruknął i poszedł do pokoju.

Tsunade tylko westchnęła i skierowała się prosto do laboratorium. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro