Niedająca się zbyć słabość
Coś, sam nie wiedział, co wyrwało go ze snu. Było mu duszno i gorąco. Obrócił się na bok chcąc wstać i otworzyć sobie okno, ale nie dał rady. Świat wokół chociaż ciemny, to wyraźnie wirował. To nie było takie zabawne i radośnie kolorowe wirowanie. Było męczące i mdlące.
Wysysało z niego resztki sił. Zamknął znużony oczy i pogrążył się w ciemności.
Obudziło go dopiero kłujęce słońce, które świeciło prosto w okno. Otworzył zmęczone oczy. Najchętniej zamknąłby je spowrotem i już nie otwierał, ale nagle dotarła do niego myśl
- Dzisiaj mam trening!
Świadomość tej jakże ważnej i ekscytującej sytuacji pobudziła go aż tak, że zerwał się z posłania i szybko ubrał buty. Wybiegł z pokoju zostawiając tam całą resztę swoich rzeczy.
Wpadł czerwony, spocony i ciężko zdyszany na polanę treningową, gdzie Kakashi już czekał czytając tą swoją książeczkę. Podbiegł do niego.
- Prze-przepraszam... za... spó-spóźnienie... za-zaspałem...- wysapał.
- Nic się nie stało. Zwykle to ja się spóźniam, więc nie mam do ciebie żalu, że tym razem to ty się spóźniłeś.- powiedział beznamiętnie nawet na niego nie patrząc.- Dasz radę trenować w ogóle?- zapytał podejrzliwie słysząc jego ciężki i zdecydowanie nierówny oddech.
- Ta-ak. Daj mi... tylko... odsapnąć...
- Rozumiem, że biegłeś i się zmachałeś, ale ninja nawet tak słaby nie powinien aż tak rzęzić po krótkiej przebieżce. A poza tym, gdzie reszta twojego zestawu do ćwiczeń?
- Reszta? A! Tak szybko leciałem, że zostawiłem.- powiedział pocierając tył głowy.
- To jak niby chcesz ćwiczyć? Masz zamiar atakować mnie gołymi pięściami?- zapytał z lekceważącym niedowierzaniem.
- Taijutsu też jest ważne. Może nawet ocalić życie w przypadkach np. braku broni czy chakry.- burknął nieco urażony.
Kakashi spojrzał na niego. Niby oddech mu się wyrównał i już nie sapał jak pies z nadwagą, ale wciąż był całkiem czerwony na twarzy i pocił się okrutnie. Widział jak kropelki potu spływają mu po skroniach. A właściwie to cała jego twarz od nich lśniła. Do tego ten niezbyt obecny i zdecydowanie rozgorączkowany wzrok.
- Czy ty w ogóle wiesz, co się dzieje?- zapytał z powątpiewaniem.
- Wiem. Co to ma do rzeczy?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- To na przykład, że ledwo się trzymasz na nogach i zaraz zemdlejesz.- rzucił niewzruszony.
- Nieprawda! Przestańcie mnie traktować jak dziecko!- krzyknął zaciskając dłonie w pięści.
- To przestań się tak zachowywać.- powiedział spokojnie tym samym monotonnym głosem.
Zanim Iruka zdążył coś odpowiedzieć sięgnał do jego czoła i położył mu na nich swoją zimną dłoń. Iruka bezmyślnie przytrzymał ją czując ulgę.
- Masz gorączkę. I to wysoką.- stwierdził Kakashi czując jaki jest rozpalony i jak drży w środku.
- To nic takiego. Zaraz mi przejdzie.- powiedział słabym głosem.
- Mhm... a świnie latają.
- Tak? Nie widziałem żadnej...- wymamrotał ledwo już utrzymując przytomność i faktycznie nie wiedząc, co gada.
- Dzisiaj odpuścimy sobie trening. Jesteś wykończony.- powiedział biorąc go na ręce.
- Chcę ćwiczyć. Nie chcę spać.- burknął pod nosem.
- Później.- odpowiedział i ruszył w stronę szpitala.
Iruka ułożył się wygodniej w jego ramionach i zamknął zmęczone oczy. Zapach białowłosego i rytm bicia jego serca tuliły go i kołysały do snu.
Kakashi wbiegł do środka wciąż trzymając na rękach nieprzytomnego. Skierował się do recepcji.
- Potrzebna pomoc. Ma strasznie wysoką gorączkę.- zakomunikował.
- Och. Znalazł się. Proszę za mną.
- Jak to, znalazł? No nie mówcie, że go tutaj zgubiliście? Nikt nie widział jak wybiegał ze szpitala?
- Jakoś tak wyszło, że nikt nie widział, a jak lekarz przyszedł na obchód to jego już nie było. I nie wziął leków. Proszę. Tędy.- pielęgniarka mówiła szybko nieco się w zeznaniach plącząc.
Kakashi tylko pokręcił głową z niedowierzania. Weszli na salę. Pielęgniarka wskazała mu łóżko i wybiegła. Kakashi położył go na posłaniu. Zdjął mu buty i przykrył. Postanowił posiedzieć przy nim do przyjścia lekarza. Tak na wszelki wypadek.
Nie minęło dobrze 5 minut a do pokoiku wpadła Tsunade a za nią lekarz i pielęgniarka.
- Co się stało?- zapytała
- Przybiegł na plac treningowy z wysoką gorączką i jeszcze się ze mną dochodził. A potem odleciał, więc go tu przytargałem. Sądziłem, że biegł z domu, ale pielęgniarka powiedział, że to wam uciekł.- odpowiedział znudzonym głosem.
- Uciekł? Co to za głupoty? Pozwoliłam mu wyjść dzisiaj. Znaczy się wczoraj jak z nim rozmawiałam... skąd się ta gorączka wzięła?- Tsunade była zaskoczona.
- No dokładnie powiedziała: zniknął. Ja mam wiedzieć?- sprostował i burknął do niej.
- Wyjdź, proszę. Muszę go zbadać i podać leki.- wydała polecenie nawet na niego już nie patrząc i zabierając się za oględziny nieprzytomnego.
- Pod warunkiem, że mi wyjaśnisz, co się tu dzieje. Część wiem a części się domyślam...
- Nie wiem, skąd ta nagła troska u ciebie, ale dobrze. Porozmawiamy na korytarzu.- niemal warknęła chwilowo się do niego odwracając.
- No jakbyś tylko ty mogła martwić się o wszystkie niezdary i chorowitki Konohy.- warknął i wyszedł niby obrażony.
- Ech. Naprawdę ciężko go zrozumieć.- westchnęła ciężko pod nosem i zajęła się chorym.
Tsunade od razu przystąpiła do badań. Pobrała też próbkę krwi.
- Zanieś to szybko do laboratorium.- powiedziała do lekarza dając mu fiolkę.
- Rozkaz.- odpowiedział i natychmiast wykonał polecenie.
Kiedy tylko skończyła badania, podłączyła Irukę pod monitor i podała tlen przez maskę. Bezpośrednio w żyłę wstrzyknęła mu odpowiednie lekarstwo.
Zleciła pielęgniarce podłączenie mu kroplówki z elektrolitami i równocześnie drugą z krwią.
Wyszła. Rozejrzała się. Zobaczyła go niedaleko przyklejonego do ściany przy oknie. Widocznie coś albo kogoś obserwował. Podeszła.
- Mam tylko chwilę. Co chcesz wiedzieć?
- Przede wszystkim, co konkretnie mu jest. Wiem, że jest poważnie chory, ale na co?
- W takim razie wiesz tyle samo, co ja. No, dobra. troszeczkę się mylisz. On... umiera. Nie mam pojęcia, co to za choroba ani jak ją leczyć. Pierwszy raz w życiu coś takiego spotykam. W pewnym sensie, z punktu widzenia medyka, to fascynujące wyzwanie, ale tak właściwie to bardziej mnie to przygnębia, bo tu chodzi o Iruczka.- powiedziała grobowym głosem.
- Nie mówisz mi wszystkiego.
- Nawet jeśli bym chciała, to nie mogę. I tak powiedziałam ci za dużo. Wybacz, ale dla Iruki jesteś nikim więcej jak tylko wspaniałym jouninem, który zechciał się do niego odezwać. Nie zostałeś uprawniony do otrzymywania informacji o stanie jego zdrowia.- odparła sucho.
- Nic więcej nie powiesz?- zapytał ot tak, gdyż nie liczył na więcej. Nie od niej.
- Wybacz. Musze iść.- zbyła go niemal spektakularnie.
- A mogę go odwiedzić, chociaż?- mruknął odklejając się do ściany.
- Tak, ale on będzie teraz głównie spał, więc marne szanse, że się obudzi. I jeszcze mniejsze, że będzie na tyle przytomny, by ci odpowiedzieć sensownie na pytania.
- Mhm...- mruknął i poszedł do pokoju.
Tsunade tylko westchnęła i skierowała się prosto do laboratorium.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro