Mobilizacja
Trzeci przywołał swojego posłańca.
- Yona. Masz tu listę nazwisk ludzi, któryś chcę tu widzieć jak najszybciej. Nie ważne, co teraz robią masz ich tu ściągnąć.- powiedział twardym głosem trzymając w dłoni swoją nieodzowną fajkę.
- Wedle rozkaz, Hokage-sama!- Wziął listę i kłaniając się opuścił biuro.
Pół godziny później do biura zaczęli się zbierać wzywani. Oczywiście ostatnim który się pojawił był Kakashi, któremu jak zwykle nigdy się nie spieszyło. Stanęli przed nim. Widzieli, że ma bardzo smutną, ale i poważną minę.
- Co się dzieje, Hokage-sama? Wyglądasz jakby ktoś umarł.- Anko odważyła się zagadnąć.
- Jeszcze nie umarł. Jednak odchodzi na naszych oczach. Wciąż jeszcze nic po nim nie widać, ale będzie z każdym dniem słabszy.- powiedział z głębokim smutkiem.
Przybyli spojrzeli po sobie zaskoczeni. Zastanawiali się kto taki. Ktoś, kogo oni wszyscy znają i to ktoś ważny dla Hokage, może i dla wioski.
- I co w związku z tym? Co mamy zrobić? Kto to dokładnie jest? Twój wnuk, Hokage-sama?- dopytywali się.
- Nie chodzi o Konohamaru. Wezwałem was tu z powodu innego chłopca, właściwie już mężczyzny. Właśnie dostałem wyniki jego ostatnich, najświeższych badań. To, o co was teraz poprosze może się wam wydać niepoważne, czy bzdurne. Chciałbym żebyście pomogli spełnić jego marzenie. Wielka Ekspedycja Naukowa. Nie liczy się, to co zastaniecie na miejscu. Czy będzie tam cokolwiek czy nie. Ważna jest sama podróż. On marzy o tym od dawna a teraz może już nie mieć sposobności...
- Iruka umiera?- zapytali równocześnie Asuma i Kakashi.
- Tak. Liczyłem, że sami się domyślicie.
- Teraz rozumiem skąd się nagle wzięło to krwawienie. Wiedziałem, że jest chory, ale nie sądziłem, że aż tak. To wszystko zaczyna powoli nabierać sensu.- zadumał się Kakashi.
- Krwawił? Kiedy? Dlaczego?
- Podczas naszego treningu. Piłowaliśmy tą jego technikę chyba z trzeci raz z rzędu, kiedy zobaczyłem, że zrobił się blady a z nosa poleciała mu krew. I to tak fest. To nie było takie byle co. Wyglądało to na dość poważny krwotok z nosa. Posadziłem go pod drzewem w cieniu i pobiegłem po zimną wodę na okłady. Kiedy wróciłem krwawienie właśnie ustawało, więc zakładam, że musiał wziąć coś na to. Pewnie od Tsunade, która się tak nad nim roztkliwia. Chciałem go nawet eskortować do szpitala, ale powiedział, że to nic takiego, że po prostu przesadził z ilością uwalnianej na raz energii. Czekaj. Biedny Naruto oczywiście o niczym nie wie? Nie pojedzie z nami na tą... wyprawę?
- Trzeba to zgłosić Tsunade. Powiedziała, że przygotuje mu zestaw leków na podróż. Naruto nic nie wie i lepiej żeby nie wiedział. Tak będzie dla niego lepiej. Shizune, Shinju. Podobno jesteście wystarczająco dobre, by ją zastąpić w opiece nad Iruką.
- Jak dotąd tylko Tsunade przewyższa mnie w sztukach medjutsu- powiedziała Shizune z powagą, ale też jakaś troską o młodego ninja.
- Ja bardziej mogę się przydać jeśli chodzi o zakłócenia energii. Z moim byakuganem to nie będzie problem. Jeśli oczywiście też mogę wyruszyć. Dla Iruki-sensei jestem gotowa ruszyć w najbardziej niebezpieczną podróż, by się nim opiekować podczas niej a nawet chronić w razie niebezpieczeństwa.- zadeklarowała nieśmiało Shinju.
- Dobrze zatem. Szczegóły strony medycznej otrzymacie od Tsunade. Jeśli będzie któraś z was potrzebna na miejscu dostaniecie taką informację. Pozostali?
Anko, Ibiki, Asuma i Kakashi spojrzeli po sobie. Mieli grobowe miny. Z jednej strony wielka przygoda kusiła, ale z drugiej mieli przecież swoje obowiązki wobec wioski.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie. Przez nie wpadł widocznie podekscytowany Iruka a zaraz za nim skrytobójca ANBU daremnie próbujący go złapać.
- Sandaime! Sandaime!- wołał od progu.
- Co się stało, chłopcze, że tak wpadasz jakby cię stado demonów goniło?
- Znalazłem je! Znalazłem!- wykrzyczał zatrzymując się dopiero przed jego biurkiem.
- Wybacz, Hokage-sama. Nie zdążyłem go powstrzymać.- powiedział skrytobójca zginając się w głębokim ukłonie.
- Musisz być bardziej czujny. Co by się stało gdyby to nie był Iruka tylko wróg?- pouczył go poważnym tonem.
- Błagam o wybaczenie. Jeśli dasz mi szansę poprawię się.
- Tak. Możesz odejść.- odpowiedział i nakazał mu wycofać się ruchem ręki.
Skrytobójca wycofał się nie wychodząc z ukłonu. Zamknął za sobą drzwi.
Wszyscy w napięciu obserwowali bruneta. Naprawdę nie wyglądał na umierającego. Ba! Nawet na chorego nie wyglądał. Lekkie rumieńce na policzkach. Przyspieszony oddech. Szeroko otwarte oczy w których lśniło żywe i dziecięco radosne podekscytowanie. Tak nie wygląda ktoś, komu zostało mało czasu.
- A ty nie powinieneś tak wpadać tu bez uprzedzenia. I jak w ogóle ominałeś ANBU?
Iruka uśmiechnął się łobuzersko. Wszyscy obecni mogliby przysiąc, że już gdzieś ten uśmiech widzieli. Tylko, że należał do innego psotnika znanego w całej wiosce.
- Odwróciłem jego uwagę i szybko się prześlizgnąłem.- odpowiedział a jego oczy aż się śmiały.- Chociaż i tak się szybko kapnął. Ostatnio coś słabo mi techniki wychodzą. Muszę pogadać z Tsunade-san, bo to pewnie jej sprawka.- powiedział burmusząc się.
- Ech... to coś tam znalazł, chłopcze, że aż nie mogło to chwili poczekać.
- Pamiętasz jak ci mówiłem o tym zaginionym mieście, Sandaime?- jego twarz znów się rozpogodziła. Wręcz emanował entuzjazmem godnym dorastającego nastolatka.
- Tak. To o śnieżnych ludziach i ich supercywilizacji?- upewnił się.
- Dokładnie! Przekopałem wszystkie źródła jakie znalazłem. Wskazówki były dość zawiłe, ale z najtrudniejszymi poszedłem do Asumy i z pomocą udało mi się je rozgryźć i ustalić współrzędne! Jest tu dokładne położenie wraz z opisem przejścia! Mam teraz wakacje i pomyślałem, że mógłbym się na trochę się wyrwać...
- Sam nie wyruszysz. Wiesz dobrze dlaczego.- przerwał mu surowym tonem.
Zapał Iruki nagle zgasł. Na twarzy pojawił się smutek i jakieś zmęczenie. Wydawał się być rozczarowany. Nagle na jego twarzy pojawił się niespotykany zacięty i zdeterminowany wyraz. Wyjątkowa emocja, która pojawiała się tylko w skrajnych przypadkach.
- Tsunade-san przesadza. Może i czuję się trochę osłabiony, ale to na pewno z nadmiaru stresów. Ta podróż z pewnością by mnie odprężyła i pozwoliła odetchnąć. Nie zabronisz mi tego. I tak pójdę.- powiedział hardo, marszcząc brwi.
- To ja się zabiorę z tobą. Tym razem chcę się przekonać czy coś tam znajdziesz czy nie. Mam nadzieję, że Kurenai mnie zrozumie.- wtrącił wreszcie Asuma.
Iruka obejrzał się. Zrobił zaskoczona minę jakby dopiero teraz zauważył, że oprócz niego i Hokage ktoś jeszcze w biurze jest. I to sporo tych ktosiów.
- To ja też!- zawołały równocześnie Shizune i Shinju.
- Chętnie się przyłączę, jeśli pozwolisz. Dawno nie byłam poza wioską.- powiedziała Anko zaplatając ręce na piersiach.
- Ja was same nie puszczę dziewczyny.- dodał Ibiki robiąc grymas, który miał być najprawdopodobniej przyjacielskim uśmiechem.
- No skoro wszyscy to niech wam będzie też pójdę. Ktoś musi wam ratować te wasze marne tyłki.- dodał od siebie Kakashi ze wciąż znudzoną miną.
- N-naprawdę? Poszlibyście ze mną?
- Naprawdę. Jeśli tylko wiesz, gdzie iść. Błąkanie się bez celu nie wiadomo gdzie, pozbawione jest większego sensu.- odpowiedział Asuma.
- Oczywiście, że wiem! Rozszyfrowałem wskazówki. Jeden dzień drogi na północny wschód od Iwagakure jest wejście.
- Las kamiennych igieł? To zaczyna brzmieć jak wyprawa samobójcza a nie naukowa.- burknął.
- Gdyby to było w Kraju Ognia pozwoliłbym ci wyruszyć nawet i teraz. Jednak jeśli chodzi o Kraj Ziemi... cóż wiesz dobrze jakie mamy z nimi stosunki.- powiedział Trzeci spokojnym głosem.
- Takie jak większość pozostałych krajów. Przez to, że ich tereny leżą poza tym ciężkim do przebycia pasmem górskim są dość odizolowani. Przecież nie idziemy tam z misją czy z wrogimi zamiarami.- odparował Iruka, najwyraźniej będąc gotowym się nawet z nim kłócić.
- Wyśle pismo do tamtejszego Kage z zapytaniem. Do tego czasu zajmujecie się swoimi normalnymi obowiązkami. W międzyczasie możecie skompletować ekwipunek na tą wyprawę.- powiedział Hokage.
- Dobrze. To ja wracam do biura.- powiedział Iruka, którego zapał został przystopowany.
Wyszedł z gabinetu Trzeciego i podążył do biura raportów z niemrawą miną, ale i nikłą nadzieją, że Tsuchikage zgodzi się chociaż na parę dni przeszukiwania lokacji w poszukiwaniu śladów starożytnej cywilizacji. Bardzo się cieszył, że Kakashi sam z siebie zaproponował udział w wyprawie. Jego sen się spełniał. Przyprowadzi tam białowłosego i zostanie uleczony. Miał tylko nadzieję, że wytrzyma do tego czasu. Nie wiedział ile Tsuchikage będzie się zastanawiał czy dać im to pozwolenie czy nie. Jeśli się nie zgodzi będzie musiał przekonać białowłosego, by się wymknęli tylko we dwójkę. W nim tylko nadzieja na przedłużenie marnego życia. Oszczędzenia Naruto kolejnej straty.
Kiedy wyszedł w gabinecie znów zapanowała ciężka, przygnębiająca atmosfera.
- Trzeci. Myślisz, że to coś da? Tsuchikage raczej nie będzie zbyt przychylny. Raczej będzie węszył podstęp gdzie go nie ma. Pomyśli, że chcesz mu szpiegów wcisnąć.
- Zobaczymy. Miejmy nadzieję, że się zgodzi. Inaczej będą kłopoty. Iruka tym razem nie odpuści. Nawet cały mój autorytet nie pomoże. On wie, że właściwie nie ma już nic do stracenia. Wracajcie do swoich obowiązków. Zostaniecie wezwani, kiedy będzie można wyruszyć. To wszystko.- powiedział i zajął się dokumentami.
- Rozkaz!- odpowiedzieli i opuścili biuro w milczeniu.
Wszyscy mieli nadzieję, że Tsuchikage jednak się zgodzi i cała ta wycieczka dojdzie do skutku. Ich serca przytłaczał smutek z powodu tak poważnej choroby chyba najmilszego ninja w wiosce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro