Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kochany głupek


Iruka obudził się, kiedy obóz już od dobrej chwili huczał życiem. Otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył, to spory kawałek kory a na nim owoce runa leśnego: jagody, poziomki i maliny. Uśmiechnął się do tego.

- Kochany, głupek. - mruknął do siebie i usiadł.

Sięgnął po manierkę i napił się do sytości. Zjadł dwie kulki polowych racji i popił jeszcze łykiem wody. By poprawić sobie humor zaczął zajadać się owocami, które dostał.

- Och. Sam się obudziłeś?- zagadneła Anko pojawiając się tuż obok.

- Szum wokół chyba mnie obudził.- mruknął cicho.

- Wybacz. Kakashi gdzieś nam zniknął.- pospieszyła z wyjaśnieniami tego małego zamieszania w obozie. 

- Achaa... na pewno zaraz wróci - odpowiedział od niechcenia i wpakował do ust kolejną porcję owoców.

- Skąd masz te pyszności?- zapytała ciekawie i nachyliła się.

- A dokładnie to nie wiem. Leżały obok mojego posłania, więc chyba ktoś zostawił je tu dla mnie. Są pyszne.- odpowiedział uśmiechając się, ale widocznie nie chcąc się dzielić swoim łupem. 

- Iruka? Czy mnie nos nie myli? Pachniesz dzisiaj jak... Kakashi?- zagadnęła podejrzliwie.

- Wydaje ci się, Anko. Możesz poprosić Shizune? Muszę iść napełnić manierkę, ale najpierw chyba powinienem wziąć leki.- powiedział wymijająco znów się uśmiechając.

- Mhm... daj mi tą manierkę. Pójdę po Shizunię, a potem ci ją napełnię, dobrze?

- Dobrze.- powiedział podając ją i lekko się rumieniąc.

- Jak ja kocham te twoje wstydliwe rumieńce.- rzuciła wesoło i pobiegła w głąb obozu.

Iruka naburmuszył się, ale nie potrafił ich ukryć. Czemu wszyscy muszą mu to robić?
Odkładał właśnie kawałek kory, kiedy podeszła do niego Shizune.

- Jak się dzisiaj czujesz?- zagadnęła medyczka pojawiając się.

- Najedzony i szczęśliwy.- powiedział uśmiechając się.

- Właśnie widzę.- zaśmiała się.- Ktoś ci smaczniejszy deser podrzucił?- zaczęła podpytywać.

- Tak. Dawno nie jadłem takich pyszności. Czuję jakby energia wypełniała mnie aż za bardzo.- powiedział lekko się uśmiechając.

- Cieszę się. Ode mnie masz tu standardowy deser. Nie będę cię karmić niepotrzebnie lekami, skoro tak dobrze się czujesz. Właściwie to też wyglądasz dużo lepiej niż wczoraj. Chyba faktycznie polowe racje ci nie służą.

- Raczej nikomu nie służą. Są dobre na drogę. Tyle.- powiedział burmusząc się.

Shizune uśmiechnęła się do niego podając porcję standardowego zestawu leków. 

**************

Zatrzymali się na wymuszony postój. Iruka niezadowolony i naburmuszony usiadł pod jednym z drzew i wyjął swoje notatki i zatopił się w lekturze, czasem coś skrobiąc na kartkach lub w zeszycie.

Do Shizune podszedł Kakashi pojawiając się znikąd i trzymając w ręku prymitywnie spleciony koszyk wyłożony szerokimi liśćmi dzikiego barszczu.

- Masz. Rozdaj to ludziom. Sądzę, że wszystkim się przyda porcja czegoś, co nie jest racją polową.- mruknął wpychając jej w ręce koszyk.

- A ty? Coś się stało? Chyba nie bez przyczyny zniknąłeś rano?

- Ja się napchałem po drodze. Przy okazji. Musimy zachowywać się ciszej. Niebezpieczeństwo minęło nas o włos. Zająłem się tym problemem.- powiedział niedbale, ruszając w stronę drzewa skrajnie naprzeciw irukowego.

- Gdzie cię znowu niesie?- zapytała podejrzliwie.

- Tam.- powiedział wskazując jej drzewo.

- Dobrze. Rozdam. To ty podrzuciłeś Iruce owoce, prawda?- zapytała nie licząc na odpowiedź.

- Geniusz dedukcji z ciebie. Niezdara powinien czasem zeżreć coś więcej niż racja polowa. W końcu jest chory, nie?- warknął i szybko się oddalił.

- Doprawdy ciężko go rozgryźć. To wyraz troski czy czegoś innego? Wydaje się być tak wrogo do Iruki nastawiony, ale z drugiej strony nikt mu nie kazał tego robić.- zamyśliła się patrząc za odchodzącym.

Shizune westchnęła ciężko. Zastanowi się nad tym później. Teraz trzeba rozdzielić owoce zanim się pogniotą i zaczną puszczać sok.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro