Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Audiencja w Iwagakure


Udało im się przedrzeć przez góry. Stanęli wreszcie w Kraju Ziemi. Iruka już ledwo trzymał się na nogach mimo blasku zachwytu w oczach.

- Pięknie tutaj.- wyszeptał spoglądając na roztaczający się przed nim krajobraz.

- Iruka? Dobrze się czujesz?- zapytał Kakashi z niedowierzaniem zerkając to na skaliste pustkowie to na bruneta.

- Tak. Tylko trochę zmęczony.- szepnął nie mając kompletnie siły, by choć pół tonu głośniej to powiedzieć. 

- Asuma, weźmiesz go? Do wioski mamy jeszcze kawałek, a on już nie da rady iść.- Shizune widząc, że ten jest bliski omdlenia, zapytała go zaniepokojona.

- Mhm... chyba, że Ibiki ma coś przeciwko.- mruknął zerkając w jego stronę.

- Nie mam.- odpowiedział wzywany.- Jednak jak się zmęczysz i będzie ci z nim ciężko to powiedz. Zmienię cię.- dodał pozornie beznamiętnie.

- Nie ma sprawy.- odpowiedział zarzucając sobie Irukę na plecy.

Ten wyjątkowo nie protestował. Objął wielkoluda rękoma i patrzył przed siebie. Ruszyli w dalszą drogę. Wszyscy byli już trochę zmęczeni, ale postanowili, że dzisiaj dotrą do Iwagakure i może uda się przespać chociaż jedną noc w ludzkich warunkach, a nie na gołej ziemi. Iruka szybko odpadł. Po może kilkunastu krokach położył Asumie głowę na barku i zasnął. Shizune idąca obok, kiedy zobaczyła, że zamknął oczy od razu sprawdziła jego oddech i temperaturę ciała. Odetchnęła z ulgą, kiedy uznała, że nic się nie dzieje.

- Co z nim?- zapytał cicho Asuma.

- Zasnął wyczerpany. Tak jak mówiła Tsunade. Jest coraz słabszy. Będzie się szybciej męczył i częściej zapadał w drzemki aż w końcu zaśnie i się nie obudzi. Sądzę, że lepiej tak niż miałby cierpieć przed śmiercią.- odszepnęła mu.

- Jest jakaś nadzieja, że da się to powstrzymać?

- Chyba już tylko cud go uratuje. Chociaż mówią, że dwie rzeczy mogą ocalić człowieka w takiej sytuacji.

- Jakie?- zapytał sam nie wiedząc czy chce usłyszeć odpowiedź. 

- Czyjaś bezinteresowna, żarliwa miłość albo zajęcie czy zagadnienie tak absorbujące, że człowiek zapomina o tym jak bardzo jest chory , a wtedy czasem choroba zapomina o człowieku. Tylko nie wiem czy dla niego nie jest już za późno.

- Nawet nie waż się tak mówić.- niespodziewanie wysyczał jej ktoś do ucha.

Odwróciła się i zobaczyła złowieszczo zwężone oko kopiującego ninja. Była zaskoczona. Podobnie jak Asuma i pozostali przysłuchujący się, z nudów, rozmowie.

- A tobie, co? Jak do tej pory byłeś mu najbardziej nieprzyjazną osobą na tej wyprawie. Wciąż wyglądasz jakbyś był wyjątkowo znudzony i niemal wściekły, że Trzeci kazał ci iść z nami. Jakbyś wolał męczyć się ze swoją drużyną, a nie tu z nami.

- Nie oceniaj książki po okładce.- warknął i wyrwał do przodu rzucając ukradkowe spojrzenie na śpiącego.

Shizune patrzyła za nim zdumiona. Zastanawiała się czy Kakashi tak naprawdę lubił tego chuunina, ale ukrywał to przed całym światem, przed nim, a nawet samym sobą? Czy on teraz czuje smutek widząc w jakim on jest stanie i nie mogąc nic więcej dla niego zrobić?

- Czy on w ogóle cokolwiek tak naprawdę czuje? Przecież to chodząca bryła lodu!

- Daj mu spokój, Shizune. Kakashi zawsze był wycofany jeśli chodzi o emocje. Strata towarzysza boli go bardziej niż większości z nas. Nawet jeśli oficjalnie go nie lubi.

- Skoro tak mówisz. Znasz go lepiej ode mnie.- powiedziała kończąc rozmowę.

Dalej szli już w milczeniu. Późnym popołudniem dotarli do bram Iwagakure, gdzie Kakashi już rozmawiał ze strażnikami. Podeszli nieco szybciej trochę tym faktem zaniepokojeni. Jeszcze weźmie coś powie nie na miejscu i zniszczy cały ich trud. Kiedy byli już na odległość głosu, zaskoczeni stwierdzili, że rozmawiają spokojnie, a nawet przyjacielsko?

- Nie mogłeś na nas poczekać?- powiedziała Shizune z wyrzutem.

- Wybacz. Rozpędziłem się troszeczkę. Przecież czekam na was nie widać?

- To jest ten naukowiec? Wygląda jakby dopiero skończył pieluchę w zębach nosić.- skwitował strażnik ignorując kłócących się i przyglądając niesionemu.

- Tak.- odpowiedział Kakashi zanim ktokolwiek zdążył zareagować.

- Chodźcie za mną. Tsuchikage już was oczekuje. Spodziewaliśmy się was wcześniej, ale teraz już się nie dziwię czemu jesteście dopiero teraz. Po drodze niczego nie dotykać. Nie zatrzymywać się. Nie zagadywać ludzi. Rozumiemy się?

- Tak.- odpowiedzieli niemal równo.

Strażnik przekroczył bramę ,a cała wyprawa ruszyła za nim trzymając się blisko siebie. Kiedy weszli bramy zostały zamknięte zaraz za nimi. Szli przez wioskę, która nie wyglądała jakoś szczególnie egzotycznie. Ludzie zdawali się mieć mniej więcej tak samo bladą cerę różniąc się od siebie odcieniami zaledwie. W większości mieli jasne włosy i oczy. Spojrzenia ich były twarde i dumne nawet jeśli był to zwykły sprzedawca warzyw. Budynki wzniesiono z kamienia na kształt wydłużonych szczytów wież. Jednak nie czuło się od nich wrogości. Raczej chłodne zainteresowanie. Pod jakimś względem zdawali się być podobni do Kakashi'ego. Może dlatego tak dobrze się dogadywał ze strażnikiem, obok którego teraz szedł w milczeniu? Mieli dziwne wrażenie, że największą sensacją był Asuma niosący na plecach młodego bruneta, który wciąż spał jak zabity z lekko zarumienionymi policzkami.

Shizune mimo, że uważała je za urocze, zaniepokoiła się. Dotknęła jego czoła.

- Coś nie tak?- zapytał szeptem, by nie drażnić strażnika z przodu.

- Temperatura mu skoczyła. Jak tylko staniemy gdzieś, muszę go zbadać i podać leki.- odszepnęła zaniepokojonym głosem.

Asuma tylko pokiwał głową w odpowiedzi. Tak dotarli do najwyższego budynku górującego nad wioską. Zdawał się być położony idealnie w jej centrum. Weszli do środka. Było tam zaskakująco pusto i cicho. Nie to, co korytarze Konohy, gdzie ninja i kunoichi zatrzymywali się na mniej lub bardziej ożywione pogawędki. Tu było cicho. Ludzie jak już się mijali to bez słów. Jakby używali języka wyłącznie do omawiania spraw naprawdę ważnych.

Zatrzymali się przed wysokimi, zdobnymi w geometryczne motywy drzwiami.

- Poczekajcie tu. Zapowiem was.- powiedział strażnik nawet na nich nie patrząc.

Wszedł do środka. Asuma spojrzał na Shizune, która właśnie się zastanawiała czy to dobry moment. Właściwie, to mogła użyć swojego medycznego jutsu i szybko sprawdzić, co się dzieje. Westchnęła ciężko.

- Połóż go na ziemi. Skorzystam z med jutsu i zobaczę czy powinniśmy się już niepokoić czy nie.- powiedziała ściszonym głosem.

- Już.- odpowiedział i zręcznie zdjął go z pleców delikatnie układając na podłodze.

Shizune szybko złożyła technikę i pochyliła się nad nim. Mdława zielona poświata opadła na ciało Iruki. Ciemnowłosa medyczka powoli przesuwała dłonie od jego głowy w stronę stóp. Właśnie kończyła, kiedy drzwi otworzyły się dość szeroko i stanął w nich strażnik.

- Możecie wejść. Tsuchikage zechciał was przyjąć.- poinformował sucho.

- Chwileczkę. Mamy tu mały kłopot medyczny.- powiedział Ibiki.

- Naukowiec? Poślę po medycznych. Wchodźcie. Kage nie każe się czekać.

- Tak.- powiedziała Shizune.- Już idziemy.- dodała kończąc technikę.

Asuma wziął go na ręce i wszyscy weszli do przestronnego, jasno oświetlonego pomieszczenia. Wyglądało niemal jak sala audiencyjna w starych baśniach o królach i ich zamkach. Na jego końcu za biurkiem, które znajdowało się na niewielkim podwyższeniu siedział Tsuchikage przyglądając im się uważnie i jakby... ciekawie. Podeszli bliżej. 

- Witajcie w Iwagakure wędrowcy. Aż tylu wysokich rangą Shinobi było potrzeba do ochrony jednego naukowca?- powitał ich od razu przechodząc do zestawu pytań.

- Wystarczyłoby dwóch, no może trzech, w tym jedna medyczka. Jednak pozostali byli bardzo ciekawi zarówno przedmiotu ekscytacji młodego jak i Twojego kraju, czcigodny Tsuchikage.- Kakashi zabrał głos jako pierwszy zdumiewając wszystkich swoją zaskakującą, gładką, elegancką i spokojną  przemową.

- Rozumiem. Wiele słyszałem o tobie, synu Białego Kła. Wyrosłeś na silnego i przystojnego mężczyznę. Masz spojrzenie po matce.

- Nie przypominam sobie abyśmy się znali. Znasz moją matkę, Tsuchikage?

- My, nie. Znałem twojego ojca. Szkoda, że nie przystał na propozycję mojego poprzednika. Dziś oboje by żyli. Twoją matkę widziałem parę razy. Żałuję, że nie zdążyłem poznać zanim odeszli. Jednak ty wróciłeś. To przeznaczenie, młody Hatake. - powiedział niby życzliwym, ale nieprzyjemnym tonem głosu.

- Czy możemy gdzieś tu przenocować, Tsuchikage? Chociaż jedno łóżko dla Iruki.- zapytał ignorując, jego zdaniem bzdurną, wzmiankę o przeznaczeniu.

- To ten młody naukowiec?- Tsuchikage zignorował wcześniejsze pytanie.

- Tak.

- Podejdź z nim bliżej. Co mu dolega?- zapytał zerkając na nieprzytomnego, który zdawał się zaczynać gorączkować.

- Jest poważnie chory. Nie wiemy co to za choroba ani jak ją wyleczyć. W związku z tym, że zostało mu mało czasu, a ta wyprawa była jego marzeniem postanowiliśmy je spełnić. Dlatego tu jesteśmy.- odpowiedział Kakashi.

- Jest wyczerpany podróżą. Wybacz, ale muszę mu podać leki.- dodała Shizune.

Tsuchikage chciał coś powiedzieć a może zapytać, ale pojawili się jego medyczni. Ukłonili się dość głęboko nawet nie zerkając na stojącą przed nim grupkę.

- Podobno jest tu ktoś potrzebujący opieki medycznej. Zostaliśmy wezwani przez strażnika.- zameldował jeden z nich.

- Faktycznie. Mamy tu chorego naukowca, który aktualnie jest nieprzytomny.- powiedział Tsuchikage dając im znać niedbałym ruchem ręki, że mogą się wyprostować.

Jeden z medyków obejrzał się. Podszedł do trzymanego w ramionach i szybko sprawdził jego stan używając medjutsu. Spojrzał zaskoczony na grupkę.

- Wybaczcie, ale nie potrafimy go wyleczyć.- powiedział ze smutkiem.

- Nie oczekiwaliśmy tego.- odpowiedziała mu Shizune.- Mogę skorzystać z łóżka w waszym szpitalu? Chcę mu podać leki.

- Macie lek na tą chorobę?- zapytał zaskoczony.

- Nie. Niestety również nie potrafimy jej wyleczyć. Te leki po prostu przedłużają stan, w którym może sam działać. Chociaż okres pomiędzy drzemkami zaczyna się kurczyć. Mamy mało czasu, dlatego chcielibyśmy już jutro, jeśli będzie się dobrze czuł wyruszyć do Lasu Skalistych Igieł.- powiedziała poważnym tonem.

- Oczywiście, jeśli Tsuchikage pozwoli nie będzie problemu. Znajdzie się wolne łóżko, a nawet ktoś do pomocy. Po co chcecie tam iść? Dla was to samobójstwo, a co dopiero dla niego. Chcecie...- zaczął, ale zostało mu przerwane.

- Zamilcz!- przerwał mu Tsuchikage.

- Wybacz mi.- powiedział kłaniając się.

- Akira!- zawołał.

Nagle tuż obok niego zmaterializowała się postać w masce i szerokim, workowatym odzieniu.

- Wzywałeś mnie, panie.- powiedziała cicho.

- Zaprowadzisz medyczkę i tego wielkoluda niosącego nieprzytomnego naukowca do szpitala. Masz go pilnować.- powiedział.

- Rozkaz.- odpowiedziała równie cicho i podeszła do nich.

Skinęła na nich i ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia. Shizune i Asuma ruszyli za postacią. Za nimi podążyli wezwani wcześniej medycy. Pozostali wciąż stali przed Iwakage.

- Po co chcecie się tam udać?- zapytał podejrzliwie.

- Iruka się dogrzebał jakiś informacji, że tam są jakieś ruiny starożytnej cywilizacji i uparł się, że koniecznie musi je odszukać i zobaczyć.- odpowiedział Kakashi.

- Kolejny naiwny głupiec. A on co chce tam znaleźć? Sławę? Skarby? Legendarną broń?- zapytał.

- Naiwny tak. On chciał je po prostu zobaczyć. Przekonać się, że miał rację, że istnieje. Gdyby chciał sławy trenowałby ciężej od innych i zostałby sławnym ninja. Gdyby chciał skarbów czy broni nie wyruszylibyśmy z nim.- wyjaśnił cierpliwie.

- Jeśli to prawda, to jemu może się udać. Musisz wiedzieć, synu Białego Kła, że Kakaria której szuka jest bardzo niebezpiecznym miejscem i mało kto stamtąd wraca, a jeszcze mniej ludzi o zdrowych zmysłach. Jednak kto by tam nie dotarł wraca odmieniony. Twój ojciec również.

- Znalazł Kakarię? Niemożliwe. Co jest tam takiego, że ludzie nie wracają. Powiesz mi o tym miejscu coś więcej? Poza tym, że nikt nie wspominał o jakie ruiny dokładnie chodzi.- zaczął mówić pośpiesznie, ale z coraz większą podejrzliwością.

Tsuchikage zaśmiał się krótko. Przez chwilę patrzył na nich badawczo.

- Wszyscy szukają tu właśnie tego miasta. Zaawansowanej technologicznie rasy ludzi żyjących głęboko pod ziemią. Tuż przy samym sercu świata. Podobno wszystko jest tam do góry nogami. Panują bardzo wysokie temperatury a zamiast rzek wypełnionych wodą są żarzące się strumienie lawy. To miejsce wygląda bardziej jak zapominane przez bogów piekło niż to czego szuka twój przyjaciel.- powiedział po chwili zastanowienia grobowym głosem.

- Jestem zdeterminowany zaprowadzić go tam i sprowadzić spowrotem do domu. Choćby to miała być nasza ostatnia podróż.

- Jesteś taki sam jak ojciec. Chociaż charakter masz zdecydowanie po niej.- powiedział rozbawiony.- Strażnik przed drzwiami zaprowadzi was na kwatery, które wam przygotowaliśmy. Ta kobieta i wielkolud już powinni tam na was czekać. Dostaniecie też ciepły posiłek. Racje żywnościowe to jedno, ale nic nie może się równać regularnemu, ciepłemu posiłkowi. Przy okazji spróbujecie naszej kuchni.- dodał.

- Mówisz zupełnie jak Iruka, czcigodny Tsuchikage.- powiedział Kakashi i ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia.

- Skoro tak, chętnie poznałbym go bliżej.- powiedział i wskazał pozostałym, by ruszyli za białowłosym.

Kiedy wyszli, a drzwi się za nim zamknęły obok niego pojawiła się smukła, białowłosa kobieta o przeraźliwie niebieskich oczach. W milczeniu czekała na słowa komentarza lub rozkazy.

- Kiedy będą w stanie wyruszyć zaprowadzisz ich do wrót. Jednak zrób to tak, by chłopak myślał, że to on je odkrył. I dopilnuj, by ta dwójka tam weszła. Kiedy Hatake tam wróci wszystko się uspokoi, a ten ciemnowłosy młodzieniec zdaje się idealnie pasować do przepowiedni. Musi przeżyć wystarczająco długo by ją wypełnić. Rozumiesz, Freyr?- wyjaśnił dokładnie czego oczekuje.

- Oczywiście, Oonoki-sama. Zrobię co będzie trzeba. Misja nie skończy się porażką ani częściowym sukcesem. Gwarantuję ci to.- powiedziała cicho. A głos jej był jak syk pustynnej kobry.

- Oby. Moja droga. Oby.- westchnął.

Machnął na nią, by odeszła i zajęła się zadaniem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro