Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Archiwum

Mijała właśnie godzina trzecia po południu. Iruka ustawił na swoim biurku bardzo rzadko spotykany kartonik z napisem "Zapraszam obok". Kończył właśnie wypełniać , sprawdzać i podpisywać ostatnia stertę dokumentów. Starał się skupić, ale ekscytacja otrzymanym dostępem do zakazanych działów, trochę go rozpraszała i przeszkadzała w skupieniu na tej końcówce dokumentów. Westchnął cicho i pilnie skrobał coś na arkuszu.

- Dzień dobry, Iruka-sensei. Cóż to się stało, że nie przyjmujesz już raportów?- zagadnął go intruz, który specjalnie zignorował kartonik.

Iruka rozproszony spojrzał na intruza. Przez chwilę przetwarzał jakby namyślając się co odpowiedzieć.

- Dzień dobry, Kotu-san. Kończę prace na dziś. Mam jeszcze parę spraw poza biurem do załatwienia.- odpowiedział uśmiechając się.

- Acha. No skoro tak, to już nie przeszkadzam. Do zobaczenia następnym razem.

- Do widzenia, Kotu-san.- powiedział uśmiechając się ciepło jak zawsze.

Intruz zostawił go w spokoju i dołączywszy do czekających na niego wyszedł z biura. Iruka znów pogrążył się w pracy. Po upływie pół godziny miał już wszystkie dokumenty opracowane. Włożył je do kartonu. Wstał. Przerzucił przez ramię swoją nieodłączną torbę.

- Do następnego.- rzucił do pozostałych pracowników biura, którzy mieli zmianę do wieczora.

- Do jutra, Iruka-san.- odpowiedzieli, choć w oczach czaiła się wroga zazdrość.

Wyszedł. Podążył do gabinetu Hokage, by złożyć dokumenty wraz z raportem z wykonanej pracy. Stanął pod drzwiami gabinetu i odetchnął głęboko. Zapukał.

- Wejść.- usłyszał.

Wszedł do środka. Podszedł do biurka i od razu podał mu kartkę.

- Mój raport z dzisiejszej pracy. A tu przyjęte raporty. Wszystkie opieczętowane, opisane i posegregowane.- powiedział szybko.

- Wstaw je do tamtej szafy i możesz lecieć.- powiedział uśmiechając się.

- Nie sprawdzisz?- zdumiał się.

- Przecież wiem, że wykonałeś porządnie swoja pracę. Kto jak kto, ale ty byś błędów nie narobił nawet jak ci się do tych zwojów i manuskryptów tak śpieszy.

- To aż tak widać?- westchnął zrezygnowany chowając przyniesione raporty.

- Aż tak.- zaśmiał się.- No leć, mój chłopcze.

Iruka spłonił się lekko, zakłopotany. Skłonił się tylko i wyszedł z gabinetu. Po drodze wzbudził niezdrowe zainteresowanie tym, dlaczego wyszedł z gabinetu Hokage tak pośpiesznie i taki zarumieniony. Jednak to go nie interesowało. Niech sobie myślą, co chcą.

Wszedł do archiwum. Czuł jak serce wali mu w piersi. To dziwne uczucie mieszającego się się niepokoju z ekscytacją i niecierpliwością. Podszedł do biurka urzędnika, gdzie trzeba było się zameldować zanim skorzysta ze zbiorów.

- Dzień dobry. Chciałbym skorzystać ze zbiorów.

- Dzień dobry, Umino-san. Jakie działy dzisiaj?

- H23 i Z56 jak zdążę.- powiedział radośnie.

- Chwileczkę. Sprawdzę pana uprawnienia i przepustki.

Iruka tylko pokiwał głową, że rozumie. Trochę się stresował, że pozwolenie jeszcze mogło nie zostać wpisane na jego kartę wstępu. Bibliotekarz po chwili spojrzał dziwnie na młodego nauczyciela. Potem jeszcze raz w papiery.

- Dostęp do tych działów został przyznany. Tu proszę podpisać.

Sensei uśmiechnął się życzliwie i złożył podpis we wskazanym miejscu.

- Miłego korzystania, Umino-san.- powiedział uprzejmie

- Dziękuję.- odpowiedział i pospieszył wchodząc w odpowiedni korytarz odprowadzany podejrzliwym wzrokiem bibliotekarza, który zastanawiał się kim on właściwie jest, że tak łatwo dostaje dostęp do zakazanych działów. Zwłaszcza takich.

Iruka zignorował ten fakt i radośnie szedł szukając odpowiedniego oznaczenia. Kiedy zobaczył nad drzwiami tabliczkę z oznaczeniem: H 23, zatrzymał się. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Włączył oświetlenie głównych alejek. Ciemności sugerowały, że jest tu sam. Tym bardziej był zadowolony. Nikt mu nie będzie przeszkadzał. Od razu zabrał się za szukanie odpowiednich pozycji. Nie było to aż takie łatwe wśród dziesiątek zwojów w pomieszczeniu skąpanym w pół mroku. Starannie i ostrożnie wybierał zwoje i manuskrypty. Przewracał karty niecierpliwymi palcami.
Kiedy miał już ich dość sporo udał się do biurka, przy którym stało krzesło, i na którym stała podłużna lampka do czytania. Położył pisma na biurku i usiadł wygodnie. Z nieodłącznej torby wyjął dwa zeszyty i kilka luźnych, czystych kartek oraz zestaw pisadeł.

Rozwinął pierwszy ze zwojów i zatopił się w lekturze, która była spisana w starożytnym języku, który znała jeszcze tylko garstka ludzi na świecie.

******

Był już lekko poirytowany postanowił dać sobie 5 minut przerwy i zostawiwszy zwoje i notatki wyszedł przed pomieszczenie archiwum. stał tam baniak z woda pitną i jednorazowe kubeczki. Nalał sobie kubek zimnej wody. Wypił duszkiem. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo jest spragniony. Wypił jeszcze dwa. Kiedy napełnił kubek po raz kolejny tuż obok pojawiła się Anko. Szła korytarzem w dalszą część Biblioteki. Zobaczyła go pobladłego przed drzwiami do jednego z zakazanych działów. Dziwiła się. Podeszła do niego.

- Hejka, Iruka-sensei. Czekasz na kogoś? Jakiś blady jesteś.- powiedziała przyglądając mu się uważnie.

- Ohayo, Anko-san. Nie czekam na nikogo. Próbuję zebrać myśli. Chyba jednak potrzebuję jakiegoś geniusza, bo sam nie mogę tego rozgryźć i strasznie mnie to irytuje.- powiedział.

- A nad czym tak dumasz? Co prawda do geniusza mi daleko, ale czasem świeże spojrzenie potrafi naprowadzić na jakiś trop.

- Nie chcę ci przeszkadzać i zabierać twojego czasu....

- Och. Weź wreszcie wyluzuj. Sam nie zbawisz świata. Zachowujesz się czasem jak Kakashi. Wal co ci na wątrobie leży.

- Rozgryzam właśnie starożytny pergamin. żeby przejść dalej muszę rozwiązać kolejną łamigłówkę słowną. Brzmi w tłumaczeniu, jeśli się nie pomyliłem, mniej więcej tak: Podążaj za literami, które zaprowadzą cię do symboli. One wskażą ci cyfry na mapie. Podążaj za nimi wytrwale a wskażą ci wąską i krętą ścieżkę pełną krwawego niebezpieczeństwa, która zaprowadzi cię tam, gdzie chcesz dotrzeć. Lecz droga to nie łatwa. Chyba za długo nad tym siedzę, bo ni w ząb nie rozumiem.- poskarżył się.

- Masz tam jakąś mapę?

- W tym akurat nawet rysunku nie ma.

- Hmm... jak dla mnie to brzmi mniej więcej tak: weź głąbie mapę i poszukaj współrzędnych, ale jesteś za słaby na podróż w zaznaczone miejsca, więc sobie daruj. No może trochę przegięłam i pominęłam parę szczegółów....

- Jesteś genialna! Czemu od razu na to nie wpadłem?! Dzięki!- krzyknął uradowany i rzuciwszy kubkiem z resztką wody w stronę kosza na śmieci otworzył drzwi i wbiegł do środka.

- Cze...kaj...- chciała za nim zawołać, ale jego już nie było. pokręciła tylko głową z rozbawieniem.- Ach ten, Iruka. Wciąż tak radośnie dziecinny.- mruknęła pod nosem i rzuciła zgnieciony kubek do kosza na śmieci.

Uśmiechając się ruszyła przed siebie tam gdzie zmierzała rozmyślając o tym, czy aby na pewno on ma tam dostęp i czego szuka tym razem.

Iruka natomiast pobiegł po drabinę i szybko zatargał ją pod odpowiednie regały, gdzie ostatnio widział zwoje ze starymi mapami, gdzie widniały znane mu symbole. Przeszukiwał regały zaaferowany próbując ułożyć w myślach kolejne wersety zagadki w coś sensownego, co pozwoliłoby mu wpaść na jakąś sugestię co do miejsca na mapie. Musi wykombinować jak wyciągnąć z wierszy tekstu współrzędne. Miał już cztery z pięciu zwojów, które chciał przejrzeć, kiedy dopadło go dziwne uczucie. Coś jakby gwałtowny wzrost ciśnienia w głowie jak podczas uniesienia, ale z towarzyszącym temu uciskiem w środku jakby puchł. Do tego mdlące uczucie równocześnie dusznego gorąca i przenikliwego zimna. Próbował się z tego otrząsnąć, ale przesunął stopą źle po szczeblu drabiny i obsunał się.

- Łaaaj!- krzyknął nie mogąc złapać równowagi.

Ścisnął mocniej zwoje i zamknął oczy. Uderzyło w niego uczucie nieokreślonej paniki, które wcale nie pomagało. Jak się połamie to nici z jutrzejszego treningu.

Nagle poczuł zapach świeżych liści i wilgotnego drewna. Zatrzymał się w locie i nie wiedział, czy stracił już do końca świadomość i zdaje mu się że leci wśród drzew czy co się stało.

- Jesteś cały, Iruka-sensei?- usłyszał znajomy głos.

- T-tak.- wydusił z siebie otwierając oczy i próbując zogniskować na nim wzrok.

- Wyglądasz strasznie blado. Dobrze się czujesz?- zapytał

- T-tak. Tylko trochę zakręciło mi się w głowie.- powiedział czując jak się pod nim nogi uginają.

- Iruka-sensei!- usłyszał nad sobą zaniepokojony krzyk a potem była już tylko lepka kojąca ciemność.

Yamato złapał go zanim ten uderzył o podłogę archiwum. Wziął go na ręce. na biurko, gdzie świeciła się lampka i rozłożone było mnóstwo zwojów, kartek i bazgrołów przełożył trzymane przez Irukę zwoje. Nie można przecież ich wynosić stąd. Następnie pobiegł z nim do szpitala. Wbiegł do środka lekko zdyszany.

- Szybko. Coś się dzieje z Iruką-sensei.- wysapał.

- Proszę za mną. Lekarz zaraz się zjawi.- powiedziała pospiesznie opuszczając recepcję.

Był trochę zaskoczony, że nie chciała nic więcej wiedzieć ani nie kazała mu czekać. Zastanawiał się czy ten młody nauczyciel aż tak często tu bywał, że oni już dobrze wiedzą, co może mu dolegać? W sumie słyszał, że miał tendencję do przepracowywania się ponad siły, ale nie sądził, że to może się aż tak źle skończyć.

Weszli na salę oddziału. podeszli do ostatniego łóżka tuż przy oknie. Pielęgniarka wskazała mu łóżko. Yamato ostrożnie położył wciąż nieprzytomnego na posłaniu. Zdjął mu kamizelkę i buty. Pielęgniarka gdzieś zniknęła. Postanowił, więc posiedzieć przy nim i poczekać.
Po paru minutach wróciła z lekarzem.

- Muszę na razie pana przeprosić.- powiedział.

- Rozumiem.- odpowiedział Yamato i wstał.

Wyszedł z sali i stanął pod drzwiami. Dobrze by było dowiedzieć się, co się stało.
Lekarz tymczasem zbadał nieprzytomnego. Założył wenflon i pobrał fiolkę krwi do dalszego badania. Zanotował coś w kajecie i skinął na pielęgniarkę.

- Siostro. Podać kroplówkę z elektrolitami i tlen. Nie wypuszczać.

- Oczywiście, doktorze.- odpowiedziała kłaniając się.

- Wyszedł śpiesząc się do laboratorium. Yamato zatrzymał go.

- Co z nim, doktorze?- zapytał.

- Pan wybaczy, ale nie jest uprawniony do otrzymywania wiadomości o jego stanie zdrowia.- powiedział sucho.

- Czyli to coś poważnego?

- odwodnienie jest poważną sprawą. Nic mu nie będzie.- odpowiedział niechętnie.

Ruszył przed siebie nie dając mu nic więcej powiedzieć ani zapytać. Yamato nie był zbytnio przekonany do tej diagnozy. Iruka może nie był najsilniejszy, ale był ninja i jakieś tam odwodnienie nie spowodowałoby czegoś takiego. Wszedł na salę ponownie licząc, że tu się dowie więcej. Podszedł do łóżka. Pielęgniarka właśnie kończyła podpinać mu kroplówkę.

- I co z nim?- zapytał jakby jeszcze nic nie wiedział.

- To doktor nic panu nie powiedział?- zdziwiła się.

- Nie zdążył. Bardzo się śpieszył.

- Umino-san jest odwodniony i przemęczony. Podłączyłam mu elektrolity, więc za dwie, trzy godzinki będzie jak nowy, ale... może pan mu coś powie, że nie może się tak ciągle przemęczać ponad siły. I powinien pić dużo, dużo więcej wody, albo chociaz herbaty. Tak sobie tylko zdrowie rujnuje.- powiedziała zmartwionym głosem.

- Dziękuję za informacje. Pogadam z nim jak się obudzi.- powiedział.

- Może chociaż pana posłucha.- powiedziała uśmiechając się.- gdyby coś się działo proszę wołać.- dodała i wyszła z sali.

Yamato kiwnął głową, że rozumie. Usiadł przy łóżku. Akurat w samą porę. Iruka poruszył się niespokojnie. Jęknął niezadowolony. Po chwili otworzył oczy, ale zaraz je zamknął. Jego oddech był podejrzanie ciężki.

- Gdzie... ja jestem?... Co się... stało?- zapytał słabym głosem.

- W szpitalu. Zemdlałeś w archiwum. Pamiętasz?

- W... moje zwoje!- niemal krzyknął gwałtownie otwierając oczy.

- Spokojnie. Leżą sobie na biurku w archiwum i czekają na ciebie.- powiedział uspokajająco gotowy przycisnąć go do łóżka, gdyby chciał się zerwać.

- Muszę wracać. Już prawie skończyłem.- jęknął

Widać było, że jest czymś bardzo podekscytowany, ale równocześnie niepokojąco blady. I wyjątkowo słaby. Nie miał siły nawet się podnieść, by usiąść a co dopiero gdzieś iść.

- Nigdzie nie pójdziesz. A bynajmniej do czasu aż skończy się kroplówka.- powiedział stanowczo.

- A mógłbyś mi chociaż notatki przynieść? Muszę dopisać parę spostrzeżeń. Inaczej umrę tu z nudów.- jęknął niemal błagalnie.

- Dobrze. Pod warunkiem, że będziesz tu grzecznie leżał i nigdzie cię nie poniesie.

- Och. No, dobra. Obiecuję.- burknął.

- Gdybyś bardziej o siebie dbał to nie byłoby tej całej histerii.- odpowiedział i wstał.

- Pf...- prychnął

Yamato zaśmiał się. I jak tu takiego nie lubić? Miał wielką ochotę go przytulić i pogłaskać po głowie. Właściwie to sam nie bardzo wiedział dlaczego, ale zawsze widok Iruki powodował, że chciał go mieć dla siebie. Trzymać w ramionach i niemal zagłaskać na śmierć. Kojarzył mu się z małym puchatym kociakiem, którego nic tylko głaskać, kochać, karmić i rozpieszczać. W sumie uratował go dzisiaj, to może zaproponowałby mu kolację jak już pozwolą mu wyjść? Od czegoś trzeba zacząć. Musi wreszcie wykonać ten pierwszy krok, bo ktoś mu go gwizdnie sprzed nosa. O ile już tego nie zrobił.
Tak rozmyślając wyszedł z sali i szpitala. Szybko poleciał do archiwum po te jego notatki. Może mapy będą na tyle mało istotne, że da się je też wyciągnąć? Ciekawe, czy Iruka doceni jego starania? Czy zauważy to jego poświęcenie.

Z pewnością jest właśnie z tych. W przeciwieństwie do senpai'a. Kakashi zawsze okazywał się być takim niewdzięcznym. Za każdym razem. I to stało się już męczące i zniechęciło kompletnie. Iruka zdawał się być jego dokładnym przeciwieństwem. Miły, wrażliwy, skory do bezinteresownej pomocy. Na dodatek wcale nie był brzydszy od senpai'a. Gdyby obaj nosili maski byłoby w nich tyle samo seksapilu. Tyle, że Kakashi ma ten bardziej agresywny i zwracający na siebie uwagę rodzaj, a Iruka ten raczej wstydliwy i niewinnie nieśmiały, co zdaniem Yamato było znacznie bardziej podniecające i kuszące. To zupełnie tak jakby chciał uwieść anioła i sprowadzić go na rozkoszne ścieżki grzechu. Kakashi był przepięknym ale demonem. Kuszącym, uwodzicielskim, oczywiście i widocznie atrakcyjnym, ale brakowało mu właśnie tego czegoś. Yamato pokręcił głową. Nawet się nie spostrzegł, że już stoi przed biurkiem. Westchnął i odłożył swoje myśli na później. Zwłaszcza, że od samego myślenia ciśnienie mu się w portkach podnosiło.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro