Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 5


Anja

Ustawienie wylotu do Paryża na siódmą rano, w dzień po imprezie, było idiotycznym pomysłem. Zwłaszcza, kiedy małe dziecko trzyma cię na nogach niemal do trzeciej rano. Gdy my byliśmy gotowi iść spać, Antonia była gotowa rozpocząć dzień. Ledwo przysnęłam, a już musiałam wstać. Nicola wyglądała na równie zaspaną. Pokiwałyśmy sobie głowami, ziewając potężnie.

– Kto wymyślił tę pojebaną godzinę? – przywitała się ze mną Sofia, dołączając do mnie i Nicoli w aucie. Nico wrzucił walizkę do bagażnika i wrócił za kierownicę.

– Ty – mruknęłam.

– Musiałam być na haju! – oparła głowę o szybę.

Dowlekłyśmy się do samolotu, niemrawo wdrapując się po schodach. Stewardessa przywitała nas uprzejmie, proponując kawę. Oana, Marju i Margo już na nas czekały. Ta ostatnia siedziała uśmiechnięta, jakby jej kto narobił w kieszeń.

Czy ja też się tak cieszyłam jak Patrick się oświadczył? Chyba nie... A nie, kurwa, on mi po prostu oznajmił, że się pobieramy, to może być dlatego!

– Jezu, jedyne co mnie w tej chwili cieszy to cztery dni wolności – mruknęłam, siadając w fotelu, po zamówieniu kawy i śniadania.

– Dokąd ten konwent czarownic dzisiaj zmierza? – spytał radośnie pilot, przeglądając dokumentację od obsługi lotniska.

– Paryż – odpowiedziała mu Margo z szerokim uśmiechem.

– Ach! – puścił do niej oczko. – Miasto miłości.

– Spalonej katedry i wiecznych tłumów bez względu na porę roku, że nie wspomnę o tym, że nie wygląda jak na pocztówkach i filmach z Hollywood – odparła.

– I bagietki stworzonej dla Napoleona, żeby mieściła się w nogawce spodni żołnierzy wojsk napoleońskich i mogła zostać wypełniona dużą ilością nadzienia – dodałam, ziewając szeroko.

– Nie zapominajmy o nocy świętego Bartłomieja – dorzuciła Marju.

– W roku 1572 – mruknęłam pod nosem. Zasłoniłam twarz dłońmi. – Ja pitolę, czego to człowiek nie pamięta ze szkolnych lekcji historii, a nie może sobie przypomnieć, co jadł dwa dni temu!

– Pani od historii byłaby dziś z ciebie dumna – dodała Sofia, patrząc na mnie nieprzytomnie. – Poza tym Paryż na pięć statui Wolności. Wyspa Łabędzia na Sekwanie, Musée des Arts et Métier, Ogrody luksemburskie i gdzieś tam, gdzieś tam...

– Widzę, że jesteście gotowe na podbój Paryża! Miłego lotu! – Pilot uśmiechnął się do nas, oddając podpisane papiery obsłudze lotniska. – Postaram się, żeby było nam jak najbardziej komfortowo.

– Błagam, nie podchodźmy do lotniska na kangura. – Mężczyzna spojrzał na mnie z ewidentnym brakiem zrozumienia. Zaprezentowałam, co mam na myśli, przez gwałtowne obniżanie płaskiej dłoni.

– Ahh! – zaśmiał się. – Zamówienie na łagodne lądowanie przyjęte. Pogoda jest niezła, więc nie powinno być problemu. Lądujemy na prywatnym lotnisku Le Bourget

Rozejrzałam się po kabinie. Nigdzie nie było naszej ochrony. Margo zerknęła za szybę, czytając mi w myślach.

– Demetrio musi spalić do końca, zaraz przyjdą.

Kolejna rzecz, której nienawidziłam u Demetrio, poza tym, że był jak cholerny Robocop i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo nie wyrażał żadnych emocji. I do tego jeszcze palił! Nie znosiłam zapachu. Na kilometr czułam, kiedy Patrick jest zestresowany, bo on też popalał wtedy z Adamem.

– To ile ochrony nam wepchnęli?

Patrząc na Margo, upiłam łyk kawy, którą postawiła przede mną Susan.

– Nico, Luca, Demetrio, Enzo, Marco i – wskazała na siebie – ja.

– I tak obronną ręką – podsumowała Sofia, opatulając się kocem.

W czasie lotu każda z nas siedziała cicho pogrążona w myślach. Margo dosypiała na ramieniu Marco. Sofia drzemała tak samo jak Nicola. Marju słuchała muzyki, a ja zastanawiałam się, jak wyjdzie nam sesja.

Wątpliwości zalewały mnie już w pierwszym sklepie, chociaż Viviana, którą Sofia ściągnęła z Cannes zapewniała, że znajdziemy coś dla każdego. Po to właśnie miałyśmy cały sklep Glamuse dla siebie. Nie chciałam wiedzieć, ile to będzie kosztowało Adama. Sofia zaśmiała się szyderczo, unosząc do góry kartę płatniczą i pytając mnie, czy jeszcze nie słyszałam o funduszu, jaki panowie ustanowili na nasze wypady! Szczerze: to nie, ale miło zostać oświeconym.

Przymierzyłam zestaw od Prima Donny w piękne wiosenne kwiaty.

– Ja pierdolę, jaka ja jestem gruba! – wyrzuciłam z siebie, patrząc na odbicie w lustrze.

– Jesteś piękna – krzyknęła Sofia z przymierzalni obok.

– Powiedziałam gruba, a nie brzydka! – sprostowałam ze śmiechem.

– I niegłupia! – dodała Marju.

Potem przymierzyłam półgorset od Scantilly. Leżał zdecydowanie lepiej, pięknie zebrał moje rozjeżdżające się na boki cycki. Dziewczyny z obsługi przyniosły mi pończochy od What Katie Did z wykończeniem w kolorze czerwonego wina. Dodatkowo miały imitację szwu z tyłu. Nałożyłam szpilki i wyszłam z przebieralni. Przyjrzałam się sobie krytycznie w lustrach ustawionych półkolem na niewielkim podwyższeniu.

– Sofia?

Wyłoniła się z przebieralni w półgorsecie od Doty Von Teese. I robiła w nim efekt „Wow" w jaskrawej, niemal strażackiej czerwieni. Obeszła mnie dookoła tak samo jak Vivi.

– Bardzo ładnie – pochwaliła Viviana. – Czy macie w tym rozmiarze zestaw Soraya od Studia Pia? Złoto–czarny?

Doskonale wiedziałam, o którym mówi, bo też zwróciłam na niego uwagę, jak buszowałyśmy między wieszakami.

– Eeee dziewczyny – zaprotestowałam – bez sensu wydawać ponad tysiąc euro na coś, czego nigdy więcej nie nałożę.

Spojrzały na mnie z pobłażliwym rozleniwieniem.

– W życiu trzeba mieć jakieś przyjemności! – oznajmiła Marju.

– Posiadanie bogatego faceta jest jedną z nich! – dodała Oana.

– Wtedy możesz sobie pozwolić na wszystko, nawet jeśli nałożysz to tylko raz – oświadczyła Nicola, poprawiając dorodny biust w staniku swojego zestawu.

– Przynajmniej z nimi nauka nie poszła w las! – ironizowała Sofia. – Po trzech latach powinnaś się już przyzwyczaić, że kasa nie gra roli. – Schyliła się i wygarnęła pierś do miseczki, a potem potrząsnęła biustem niczym w spektaklu Moulin Rouge. – Jedyne co ma znaczenie, to twój szeroki uśmiech zaspokojenia i iskra namiętności w jego oczach.

– Amen! – podsumowała Margo.

Oana ubrana w dziewiczą biel olśniewała urodą. Marju była nieco młodsza ode mnie, ale szczuplutka figura sprawiała, że zdawała się uchodzić niemal za nastolatkę. Popatrzyłam na nią, a potem na siebie i skrzywiłam się, zerkając w lustrze na własne fałdki i rozstępy.

– Bilans jest szczery: ani figury, ani kariery – westchnęłam.

– Za dużo myślisz – poradziła Margo. – Wyłącz te trybiki i baw się dobrze za kasę męża. Nie możemy być identyczne, a nawet nie powinnyśmy być. A lubić cię będę bez względu na to, czy nosisz rozmiar trzydzieści sześć czy czterdzieści osiem. Myślisz, że powinnyśmy sobie tutaj urządzić kącik płaczu? – wskazała na swoją zaczerwienioną długą bliznę.

Stałam się szczęśliwą posiadaczką koronkowego gorsetu od Agent Provocateur. Sofia wybrała oczywiście Ditę i Coco De Mer. Margo ku naszemu rozbawieniu, zdecydowała się na markę Prelude i model Greta. Robili przepiękne cieliste body z czarnymi motywami kwiatów.

Oana do swojej sesji wybrała tylko biel, stawiając na niewinność swojego młodego wieku, ale byłam pewna, że Fabi zdeprawował ją już dawno. Marju ze swoją egzotyczną urodą postawiła na zielenie i pióra, niczym ze wspomnianego Moulin Rouge a ten styl niezmiernie pasował do otaczającej ją zawsze chmury seksapilu. Margo postanowiła zagrać Femme Fatale w czerwieniach.

Sofia zakochała się jakiś czas temu w bieliźnie, której modele posiadały dużą ilość paseczków. Dita i Studio Pia z ich body Flora Ivory, nie miało konkurencji. Trzy skrawki koronki i sześć paseczków w cenie tylko dwieście trzy euro. Zawał serca murowany, ale efekt palce lizać.

Tylko Nicola była równie zachowawcza jak ja, wybrała ciemne kolory, czerń i granaty. Obu nam spodobała się marka Audabe. Ona jednak poszła w styl Moriticii Adams ze swoimi ciemnymi prostymi włosami, kiedy ja wolałam spokojną elegancję. Skusiłam się na mierzone wcześniej Studio Pia wraz z uroczym szlafroczkiem.

Każda z nas miała ze sobą torbę, w której był przynajmniej jeden zestaw bielizny z pasem do pończoch, seksowne body i półgorsety, pończochy i dodatki, jak na przykład wenecka maseczka z piórami w torbie Nicoli albo koronkowa w mojej, z jakże wymownej marki o nazwie Brothel. Marju kupiła nawet długie rękawiczki, zachęcona pomysłami Sofii i gestykulacją, jak można je dobrze wykorzystać.

– Dla każdego coś dobrego! – podsumowała Vivi, gdy Sofia płaciła rachunek za naszą ekstrawagancję.

Zgodnie z zapewnieniem Margo, miałyśmy mieć trzech fotografów i z każdym z nich spędzić mniej więcej godzinę. W studiu czekała na nas kobieca ekipa a właścicielka i fotograf: Joanna, zatrzymała panów przy wejściu, oznajmiając, że wstęp tylko dla kobiet. Usta Margo rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Spojrzała na Marco figlarnie.

– No to kochanie – przeciągnęła to słówko seksownie – nie pozostaje ci nic innego, niż dołączyć do mojej sesji.

Luca i Nico sprawdzili cały obiekt i zajęli pozycje przy tylnych drzwiach. Demetrio i Enzo zerknęli po sobie i opadli na kanapy przy wejściu z ulicy.

Czas spędzony na przygotowaniu makijażu i fryzury minął mi, jak z bicza trzasnął, na miłej pogawędce z dziewczynami okraszonej kieliszkiem szampana na rozluźnienie. Było mi rozkosznie wszystko jedno, a w głowie szumiało lekko. Została ze mną Sofia. Oana poszła z Margo a Nicola z Marju.

Chętnie przyznam, że bawiłam się świetnie, szkoda tylko, że niektóry pozycje były tak cholernie niewygodne do utrzymania, żeby uzyskać idealne zdjęcie.

– Połóż się na brzuchu i podeprzyj na łokciach. – Instruowała Sabina, kierując na mnie aparat. – Kolana bliżej siebie. Jeszcze.

– Ale stracę równowagę.

– Ale nie będziesz wyglądać jak rozkraczona ladacznica.

Zaczęłam się śmiać, ale zrobiłam, co kazała, niemal tracąc równowagę. Słyszałam jednak, jak pracuje migawka aparatu.

– Głowa w dół i na bok. Spójrz w dół na swoje ramię. Świetnie. Wyciągnij szyję.

– Stepuj – dodałam z ironią.

– No jak sama proponujesz – zaśmiała się fotograf.

Kiedy skończyła ze mną, nadszedł czas na torturowanie Sofii, która będąc podłą „maupą" zaśmiewała się do łez, kiedy ja nie byłam w stanie zapanować nad ciałem tak, jak wymagało tego zdjęcie. Opadłam na szezlong w kolorze turkusu ze złotymi dodatkami w ludwikowskim stylu. Trzymając w dłoni kieliszek, bawiłam się sznurem czarnych połyskujących tęczowo pereł, wiszących na szyi. Odwróciłam głowę w stronę Sofii, ponieważ zaległa cisza, a w tym momencie Sabina zrobiła mi parę zdjęć.

– Ciebie trzeba łapać w naturalnym środowisku – oznajmiła.

– Jest w okolicy jakiś basen, na który wpuszczają walenie? – zażartowałam.

Sofia rzuciła we mnie poduszką.

– Głupia dupa!

Zza ściany dobiegł nas radosny śmiech Marco i pisk Margo.

– Czy my chcemy wiedzieć? – westchnęłam ciężko.

– Ja nie chcę – mruknęła Sofia – ale wiele bym dała, żeby Adam zrobił sobie taką sesję ze mną. Jezu wyobrażasz sobie ich absolutnie nieziemskie ciała?

Zmieniłam pozycję i zarzuciłam nogi na oparcie, krzyżując je w kostkach. Przycisnęłam na brzuch dłonią z kieliszkiem, ale nie chciał się zrobić ani odrobinę bardziej płaski. Drugą dłoń położyłam swobodnie za głową, wcześniej poprawiając perły, żeby leżały idealnie między wzgórkami piersi, a nie zjeżdżały mi pod potrójny podbródek.

– Znając ciebie, to by się skończyło orgią przed aparatem.

– Nie mam nic przeciwko nagim sesjom – powiedziała Sabina. Zerknęłam na nią zaskoczona, a ona pstryknęła kilka fotografii. – Jeśli te zdjęcia wyjdą równie zajebiście, jak ja je widzę teraz, to kochana możesz się stać twarzą tej firmy.

Sofia zaśmiała się perliście i aparat powędrował w jej stronę. Przebierała nogami, leżąc na brzuchu z głową podpartą na dłoni. Wyglądała niesamowicie seksownie.

– To się nigdy nie stanie Sabina. – Niby Sofia się śmiała, ale słyszałam w jej głosie zdecydowanie ostrą nutę, tak niepasującą do zachowania. Uniosła się na kolana i zaczęła zbliżać do mnie jak kocica. Pokiwałam na nią zachęcająco palcem. – Rozmawiałyśmy o tym. Podpisałaś NDA – wypomniała.

– Zanim się dowiedziałam jakie przepiękne i seksowne kobiety będę fotografować! – odparła z wyrzutem, co nie zrobiło na Sofii żadnego wrażenia.

– Ilość zer chyba ci to zrekompensowała? – Sofia pochyliła się nade mną, dając mi żartobliwego całusa.

– Odrobinę – przyznała. Słyszałam trzask zwalnianej migawki. – Trzeba zawsze próbować, czy da się coś wynegocjować.

Dłonie przyjaciółki zawędrowały do mojego stanika i poprawiły ułożenie piersi.

– Tak lepiej – uśmiechnęła się, odwracając do fotografa. – Wątpię by Aiden i Stefania pozwolili ci zachować jakiekolwiek kopie.

– Masz świetny tyłek – pochwaliła Sofię. – Mogłabym sprawić, że twarz będzie niewidoczna.

– Odpowiedź nadal brzmi nie – upiła łyk z mojego kieliszka, prostując się nieznacznie i namiętnie wpatrując w moje oczy. Zrozumiałam doskonale, o co chodzi w tym wyzwaniu. Wsunęłam dłoń na karki Sofii i pocałowałam ją namiętnie z dużą ilością błądzącego w ustach języka.

– Tak! – rzuciła z satysfakcją Sabina. – O to mi chodziło!

– Naprawdę? – z tym pytaniem zsunęłam dłoń Sofii pomiędzy moje nogi.

– Ja pierdolę, Anja musimy to powtórzyć – wyszeptała mi do ucha, nieznacznie poruszając palcami. Byłam zdecydowanie na: Tak. Ciekawe czy po dzisiejszej imprezie, będziemy jeszcze w stanie utrzymać rączki z dala od siebie.

Kiedy skończyłyśmy z Sabiną, przejęła nas Joanna, która miała kilka całkiem fajnych pomysłów. Zmieniłam bieliznę na złoto–granatowy zestaw od Studio Pia A Sofia na butelkowo zieloną Madame X od Dity. Znów bardzo ładnie się ze sobą komponowałyśmy. Perlisty śmiech roznosił się w pomieszczeniu.

Na korytarzu minęliśmy się z Marco i Margo. A właściwie Marco niósł ją na ramieniu w rozpiętej granatowej koszuli, która podkreślała jego opaleniznę. Pasek w spodniach był rozpięty, sugerując, że nie ma nic pod spodem. Wyglądał ponętnie i seksownie. Pracujące muskularne przedramiona i mięśnie klatki piersiowej. I te tatuaże! Cholera!

– Podać ci śliniak? – spytała Sofia, śmiejąc się.

Odwróciłam wzrok, ale chichot Margo podążył za mną. Wisiała na jego ramieniu ubrana tylko w kusy szlafroczek, który ledwo zakrywał tyłek.

– Nie wiem, jak przetrwam z nimi kolejną godzinę – doszło mnie gderanie Oany. Podążała za nimi jak na skazanie. To jest, kurwa, mój brat... – żaliła się.

– Chcesz dołączyć do nasz? – zaproponowałam.

– Nie – machnęła ręką. – Najwyżej powiem mu, żeby spierdalał.

– Wiem, że to twój brat, co nie znaczy, że nie jest przystojnym ciasteczkiem – zauważyła Sofia ze śmiechem.

Radosny śmiech Margo niósł się przez korytarz.

– Dobra poddaje się! – Oana wyrzuciła dłonie do góry. – Idę z wami. Nie będę patrzeć, jak się znów migdalą przed obiektywem.

Z Oaną bawiłyśmy się nie gorzej niż z samą Sofią. Margo i Marco zrobili sobie serię aktów. Wymusiłyśmy przerwę na lunch i kolejną kolejkę alkoholu. Potem poprosiłam Joanne, z którą pracowało mi się najlepiej, o parę ekstra ujęć z myślą o urodzinach Patricka. Nie miała nic przeciwko. Chętnie doradzała w pozycjach i gadżetach.

Byłam szczerze ciekawa rezultatów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro