Part 4
Dla tych, którzy nie lubią" słodko" 😂 wybaczcie! 🤦♀️I zaopatrzcie się w wiadro, ponieważ dzisiaj tęcze i jednorożce przekroczą dozwolone stężenie na centymetr kwadratowy.
Patrick
Chciałem iść za nią, ale zdążyłem zrobić krok i Tonia zaczęła płakać. Wziąłem ją na ręce i wyszedłem z kuchni. Złożyła usta do płaczu, ale spojrzała mi w oczy i z westchnieniem położyła głowę na ramieniu. Grzeczna dziewczynka, wiedziała kiedy nie przeginać, nie to co jej uparta matka. To dziecko owinęło sobie wokół palca wszystkich, nawet moich ludzi, ale ze mną nigdy nie śmiała urządzać scen.
– Aww – usłyszałem za sobą zachwycony głos.
Oboje poszliśmy na górę do pokoju małej.
– Musisz iść spać królewno. Już dość napsułaś mamusi humor dzisiaj.
– To nie jej wina – zaprotestowała Gia.
Zignorowałem ją. Włączyłem kołyskę z jej ulubionym programem BMW. Ułożyłem ją na boku, tak jak zasypiała. Śliczne brązowe oczka same się zamknęły.
– Już wystarczy na dzisiaj. Śpij – pocałowałem ją w czoło.
– Jesteś w tym mistrzem.
Dałem znak, żeby wyszła razem ze mną na korytarz. Była siostrą mojego żołnierza i chociaż Demetrio zapowiadał się naprawdę nieźle, nie było mowy, żebym zdradzał Anję. Pozwoliłem, żeby zobaczyła we mnie szefa mafii, a nie pracodawcę. Zimne wyrachowane oblicze, które przyprawiało o zawał serca.
– Nigdy więcej nie odzywaj się do mojej żony w ten sposób – powiedziałem lodowatym tonem zarezerwowanym dla ludzi, którzy w najbliższych minutach potem umierali. Powinna się od niego nabawić odmrożenia. Automatycznie cofnęła się, ale nie miała gdzie uciekać, bo uderzyła piętami o ścianę. Postąpiłem o krok, widząc rozszerzone ze strachu oczy. O to właśnie chodziło. – Między tobą a mną nic nie ma i nie będzie. Jeśli kiedykolwiek Anji coś by się stało, żadna kobieta nie zastąpi miłości mojego życia. Nigdy nie zadowoliłbym się nagrodą pocieszenia. – Miała chociaż na tyle oleju w głowie, żeby się nie odezwać. A może po prostu ze strachu ją zatkało. Było mi wszystko jedno. Pokiwała tylko głową jak szmaciana marionetka. – Przestaniesz sugerować, że mamy romans i zaczniesz wykonywać swoją pracę tak, jak powinnaś, z należytym szacunkiem dla mojej żony albo zostaniesz zwolniona. – nie myślałem, że to możliwe, ale jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. I ona i ja wiedzieliśmy, że mogła odejść z tej roboty tylko w jeden sposób. – Weźmiesz od teraz dwa tygodnie wolnego i przemyślisz sobie czy chcesz tu jeszcze pracować.
Wskazałem jej schody. Zeszła po nich powoli jakby się bała, że się potknie i spadnie. Przeszliśmy na patio. Zasygnalizowałem Demetrio, żeby do mnie podszedł. Adam zmaterializował się przy moim boku.
– Zabierz siostrę do domu. – rozkazałem, patrząc na niego tym samym nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Wyprostował się, ale widziałem, że z trudem hamuje gniew. – Dwa tygodnie wolnego, żeby mogła sobie wszystko, dobrze przemyśleć.
Nawet nie spojrzałem za nimi. Adam uniósł brwi, ale nie odezwał się słowem. Sofia objęła mnie w pasie i przytuliła się szepcząc: dziękuję. Pocałowałem ją w czoło. Tak, to świetnie, że udało mi się niemal doprowadzić do łez Sofię! A teraz znajdźmy moją żonę i wlejmy jej nieco rozumu do głowy. Zszedłem prosto do pokoju ochrony.
Anja
Szklanka stała nietknięta od dwudziestu minut. Oparłam czoło o bar. Byłam beznadziejna! Nawet nie potrafiłam się upić!
– Nie wygląda na to, że jednak chciałabyś się upić.
– Chcę! Naprawdę potrzebuję się złoić na amen.
Jezuu, ależ brzmiałam żałośnie, nawet we własnych uszach. Desperacja, czysta desperacja!
– W tym celu musisz wypić to, co jest w szklance – zachęcił.
– Jeśli się upiję to pewnie na smutno – przyznałam gorzko. – A ty pewnie nie masz chusteczek.
Wyciągnął karton spod lady z szerokim uśmiechem.
– Przezorny zawsze ubezpieczony.
– Ha, to pewnie dlatego, że Oana i Margo tu pracowały!
Zaśmiał się.
– Byłabyś zdziwiona, ilu mężczyzn przepłakało tu wieczory.
– Powiedz! – rzuciłam z nagłym ożywieniem. – Powiedz!
– Tajemnica barman–klient! To jaka jest twoja historia?
Westchnęłam.
– Chciałabym... chciałabym cofnąć się w czasie – podniosłam szklankę i patrzyłam, jak alkohol spływa po ściankach. – Nie wsiąść do samolotu. Wymazać ostatnie dwa lata, które są jak równia pochyła! Moje życie jest jak kolejka górska w labiryncie z żywopłotu.
– Nie może być tak źle! Na pewno są jakieś pozytywne strony.
Wzdychając ciężko, napiłam się ze szklanki.
– W tej chwili ich nie pamiętam.
Drzwi się otworzyły.
– A wtedy przybył książę z bajki! – zaśmiał się Paul. – I nawet ma w ręku pantofelek.
– Daremny trud. Już dawno zmieniłam się w dynię – rzuciłam złośliwie.
Patrick przywarł ustami do mojego karku. Czubkiem języka pogładził skórę a moje zdradzieckie ciało zamruczało z przyjemności. Rzucił sandały obok krzesła. Usiadł obok mnie na barowym krześle. Podali sobie dłonie na powitanie.
– Co podać?
– Cyjanek – warknęłam pod nosem.
Paul parsknął śmiechem. Patrick położył na barze mój pierścionek i obrączkę.
– Kurna, skończył się wczoraj, a nowa dostawa nie przyszła.
– Dzięki, napiję się od żony. Zatrutego by nie piła.
– Swój swego nie weźmie – powiedziałam po polsku.
Sięgnął do mojej szklanki, ale dostał po łapach.
– Musimy przestać spotykać się w ten sposób – powiedział, kręcąc bączki obrączką.
– To znaczy jak? – odparłam.
Pacnęłam palcem kręcącą się obrączkę a ta upadła. Chciałam wziąć kolejny łyk ze szklanki, ponieważ brązowa gorzała wręcz nawoływała mnie teraz syrenim śpiewem, ale położył dłoń na moim nadgarstku. Kciuk zaczął gładzić puls point.
– Musisz przestać uciekać.
– Oooo naprawdę?! – ironizowałam. – A kto powiedział, że nie ma radochy, jak zwierzyna rzuca się na wycieraczkę?
– Zawsze twierdziłaś, że trzeba gonić króliczka.
Ponownie zakręcił bączka krążkiem złota.
– Zauważyłam, że przestałeś mnie gonić i czar już prysł na dobre – parsknęłam szyderczo, przekładając szklankę do prawej dłoni. – Już mnie posiadasz. – Znów dotknęłam palcem kręcącej się obrączki, aż upadła płasko. – I to legalnie, zgodnie z prawem.
Złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę z nieco większą siłą, niż była konieczna.
– Popatrz na mnie! – rozkazał stanowczo. Zwróciłam na niego moje pełne urazy spojrzenie. – Naprawdę na mnie popatrz kochanie. Gdziekolwiek postanowisz się schować, znajdę cię. Zawsze cię znajdę – zapewnił, wsuwając na mój palec pierścionek zaręczynowy.
– Niestety.
– Nie, skarbie, na szczęście – obrączka znalazła się na właściwym palcu lewej ręki. – Gia weźmie dwa tygodnie wolnego, żeby sobie przemyśleć to i owo. Jeśli nie chcesz, żeby wróciła to nie wróci. Tylko zrozum, że to będzie miało swoje konsekwencje, a ty wiesz, jakie one są. Rozmawialiśmy o tym, co się dzieje kiedy wpuszczamy kogoś do swojego domu, życia prywatnego i potencjalnie pozwalamy mu słuchać o wszystkich sekretach. Wiesz, że nie będę mógł jej tak po prostu dać odejść. To nie jest praca od ósmej do piątej i do domu. – Przełknęłam ciężko, uzmysławiając sobie, że dla tej idiotki zauroczonej moim mężem, moja paląca zazdrość skończy się dla niej śmiercią. – Tymczasem Lilly, zatrudni kogoś do pomocy w kuchni i zajmie się Tonią.
Czy on mówił poważnie o pozbyciu się Gii? Czyżby w końcu przejrzał na oczy i zobaczył, co tu się działo?
Uniosłam brwi do góry w niemym wyzwaniu. Jakoś nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić.
– Zostanę z tobą przez najbliższe dwa tygodnie. Nie będę podróżować.
Parsknęłam niewesołym śmiechem.
– Mogę się z tobą założyć o milion, który ty masz, że nie wytrzymasz do końca tygodnia.
Wyciągnął do mnie rękę.
– Zakład.
Paul „przeciął" nasze złączone dłonie.
– Czy teraz możemy iść na randkę i obejrzeć pokaz laserów, który dla ciebie przygotowano?
– Co? – zmarszczyłam brwi. – A kto położy spać terrorystkę?
– Już zrobione.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Łzy napłynęły mi do oczu. Oczywiście, że położyli ją oboje spać. Wzięłam głęboki oddech, żeby się nie rozpłakać. Zeskoczyłam ze stołka ze słowami: dzięki Paul! Chwyciłam buty z podłogi i skierowałam się do wyjścia.
– Oczywiście, że zrobione. – mruknęłam do siebie.
Na zewnątrz nigdzie nie było auta, którym przyjechałam. Nałożyłam buty na nogi.
– Na szczęście nasza córka wie, że ze mną się nie zadziera – odezwał się za mną. Podeszłam do barierki okalającej stromy klif w dół. – W odróżnieniu do upartej mamusi, robi co się jej nakazuje.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Nie dość, że dzisiaj nazwano mnie nieatrakcyjną opiekunką do dziecka, to jeszcze teraz twierdzisz, że nawet moje dziecko mną pomiata...
Łzy spłynęły mi po policzkach. Odwrócił mnie do siebie. Jego oczy zwięzły się. Podniósł palcem mój podbródek.
– Kto konkretnie nazwał cię nieatrakcyjną opiekunką?
– To nie ma znaczenia, opis całkiem trafny – bagatelizowałam. – Teraz dodamy do tego: która nie wie, co robi. Jak możesz kochać to beztalencie? Od dnia zero jestem jednym wielkim problemem.
– Zakochałem się w twojej duszy – przewróciłam oczami na to stwierdzenie. Ujął moją twarz w swoje dłonie. – Stop! – dodał twardo. – Zagalopowałaś się nieco Panno Depresjo – usiłowałam go odepchnąć, tak jak mnie uczył Alessi na lekcjach samoobrony, ale to tak jakby uderzać rękami o skałę a głową o mur. – Przestań – rozkazał. Zastygłam w bezruchu. – Jesteś jak magia, nigdy nie wiadomo czego się można spodziewać ani kiedy.
– Jestem równie przydatna jak zły przykład – sarknęłam.
– Prosisz się o lanie. Idziemy. – Pociągnął mnie do auta. – Ewidentnie potrzebujesz się upić.
– Oczywiście! Rozwiązaniem wszystkiego jest alkohol i upicie się!
Przez całą drogę trzymał moją dłoń na swoim udzie. Wiedziałam, jakie będą oczekiwania po przyjeździe, więc starałam się uspokoić i nastroić.
Nie mogłam samodzielnie wysiąść, bo przestawił blokadę dziecięcą. Ześlizgnęłam się na ziemię. W tej samej sekundzie zostałam przyparta do auta. Nie dał mi czasu na zastanowienie. Jego usta zaanektowały moje, żądając odpowiedzi i poddania. Wsunął język do środka, delektując się gorącym wnętrzem. Zabrał mi oddech, ale tchnął w żyły pożądanie, które krążyło niczym wulkaniczna lawa, rozgrzewając najbardziej intymne zakamarki mojego ciała. Wybuchając w mojej głowie euforią, paląc wszystko to co złe. Kawałki mojego uszkodzonego świata wskakiwały na swoje miejsce. Każde pęknięcie w rzeczywistości zasklepiało się. Znów byłam jednością, a nie strzaskanymi kawałkami. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, oddychałam ciężko. Gdyby nawet wziął mnie tutaj na parkingu, pod czujnym okiem kamer, byłoby mi wszystko, rozkosznie jedno.
– Chodźmy cię upić – zaproponował, prowadząc mnie do ogrodu.
Sofia obściskująca się z Adamem pod jaśminowcem, byli pierwszymi osobami, na które wpadliśmy.
– Nie wyglądasz, jakby ci wyruchał idiotyczne pomysły z głowy – rzuciła nad ramieniem Adama. – Nie masz pojęcia, jak dobry orgazm resetuje umysł – zwróciła się do Patricka.
– Myślę, że najpierw ją upiję – odparł, gładząc mój brzuch.
– To jest jakaś myśl.
– A potem zabiorę na drugą stronę tęczy – pocałował mój kark.
– Mogę dołączyć?
Oczy mojego męża pociemniały. Widział o naszej wspólnej nocy w Warszawie. Co prawda było to dawno, ale to jedna z tych rzeczy, których nigdy w życiu nie zapomnę. Gdzieś tam w zakamarkach głowy chciałabym spróbować, jak to jest mieć trzecią osobę w łóżku. A Sofia była jedną z tych osób, której ufałam bezgranicznie. Taką, którą bez wahania zaprosiłabym do sypialni, gdybym tylko wiedziała, że on też tego chce.
Nie myśląc za wiele, przyciągnęłam ją do siebie i pocałowałam w usta. Jej nie trzeba było prosić ani namawiać. Zarzuciła mi ręce na szyję i oddała pocałunek. To nie było zwykły pocałunek, to było smakowe doświadczenie. Każda z nas wiedziała jak się całować. Kąsać swoje wargi. Stałyśmy dłuższy czas, delektując się doświadczeniem i wspominając TĘ noc w Warszawie.
– Dlaczego wydaje mi się, że to nie jest pierwszy raz? – spytał Adam z namysłem.
– Nie jest – odparł Patrick pewnie, na co brwi Adama podjechały do góry. – Wiadomością dnia w tamtym czasie był twój postrzał, więc to, że zabawiały się ze sobą całą noc, nie wydawało się ważne. Przynajmniej wtedy.
Ręka Adama ciężko opadła na pośladek Sofii, przerywając nasz pocałunek.
– Ktoś tu ma coś do wyjaśniania – rzucił wyczekująco.
– I don't kiss and tell – odparła, cmokając mnie w usta ostatni raz i przytulając się do mojego boku. – Poza tym z kobietą to nie zdrada.
– A ty?
Uśmiechnęłam się, wspominając tamtą noc.
– I kissed a girl and I liked it – zacytowałam. – Dokładnie jak w piosence. I wiesz co? – pokiwałam na niego palcem, żeby się do mnie pochylił. Kiedy to zrobił, liznęłam jego ucho i dodałam. – Too good to deny it.
– Fuck! – wyrwało mu się na wydechu, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
Sofia zaczęła się śmiać. Pociągnęła mnie w stronę barmana.
– Ona ma się upić Craig, ale nie za szybko! Idziemy zamówić piosenkę w międzyczasie.
Tym razem ja zaczęłam się śmiać z jej wyboru. Ale nie mogłam inaczej! Pink – Beautiful Trauma. Następna Pink – True love. A po niej Taylor Swift – Blank space. Wszystkie oczywiście z dedykacją dla naszych mężów, narzeczonych, kochanków i facetów.
– Niech zgadnę, kto wybrał te piosenki! – zaśmiała się Margo, ale dołączyła do nas na parkiecie z innymi paniami.
Marco i Alessi dołączyli do Adama i Patricka. Aiden ogarnął sytuację jednym spojrzeniem:
– Co znów wymyśliła twoja żona – spojrzał na szefa szefów, a potem na Adama – twoja narzeczona jej w tym pomogła – omiótł pozostałych wzrokiem – a pozostałe temu przyklaskują?
Patrick schował ręce do kieszeni, wpatrując się we mnie z pożądaniem. Jakbym była jedną rzeczą, której pragnie w całym wszechświecie. Najcenniejszą zdobyczą.
– Moja żona jest, kim jest. Jest moją żoną. Jest humorzasta. Sarkastyczna. Kłótliwa. Zdecydowana. Wyjątkowa. Impulsywna. Nieuchwytna. – Schował dłonie do kieszeni i uśmiechnął się pod nosem tym wszystko wiedzącym grymasem. – Dope as fuck.
Tylko mój mąż mógł skomplementować mnie jako: zajebistą jak cholera. I nie mogłam mu mieć tego za złe. To było jak publiczne oświadczenie, że mnie kocha.
– Wy macie interesującą grę w: uciekam, goń mnie – skomentował Alessi.
Marco popatrzył na Dariusa.
– Z nas wszystkich ty masz najłatwiejsze zadanie, kiedy twoja żona jest wściekła. – Rzeczony zaśmiał się pod nosem, mamrocząc „w twoich snach kutasie". – Ja muszę chować noże – spojrzenia przeniosły się na tańczącą Margo – i modlić się, żeby moja wcielona Furia nie sięgnęła po inną broń. Ta kobieta byłaby, kurwa, zdolna do zabicia nas wszystkich i to bez mrugnięcia okiem – duma w jego głosie była nie do podrobienia.
– Ale pierdolisz... utknij w łóżku przed telewizorem na sześć godzin ze świątecznymi powtórkami Hallmarka to pogadamy – oparł półgłosem Aiden. – Chętnie się zamienię.
– Widzę, że Stefania i Majru mają ten sam system dyscyplinujący – odparł Alessi robiąc żółwika z Aidenem. – Ale... nie można ich nie kochać.
– Obawiam się, że żaden z was pojebów nie ma pojęcia, jak to jest odebrać telefon o drugiej w nocy, od wkurwionej szwagierki, która notabene jest żoną Vora. Więc się kurwa zamknijcie, bo nic nie wiecie o życiu – rzucił Adam, wpatrując się żarłocznie w tyłek Sofii. – To jak bycie karanym dwukrotnie, bo one – wskazał głową na parkiet – zawsze staną po jej stronie.
Zgodny pomruk przetoczył się pomiędzy mężczyznami. I mogli sobie tak partolić trzy po trzy jakimi to byli twardzielami, rządzić kasynami, obracać milionami, być geniuszami matematycznymi, handlować bronią i zabijać na zlecenie, ale my wszystkie wiedziałyśmy, jaka jest prawda. Każdy z nich w pewnym momencie stawał się zaborczym chujem i oddaliby wszystko, żeby tylko nam nic się nie stało. Myśl o jakiejkolwiek krzywdzie była dla nich nie do zniesienia.
Anja
– Czy ktoś widział mojego wielkiego, złego wilka?
– Przy basenie z telefonem przy uchu – Marju wskazała dłonią kierunek.
Właśnie chował aparat do kieszeni i uniósł do góry brwi, widząc jak zawahałam się, stając metr od męża.
– Jestem, kim jestem – niemal wyszeptałam te słowa, wpatrując się w niego. – Nie tym, kim ty uważasz, że jestem. Ani tym, kim chciałbyś, abym była. Jestem sobą!
– Nigdy nie powiedziałem, że chcę czegokolwiek innego!
Splotłam palce w nerwowym geście i rozplotłam je.
– Chciałam ci tylko powiedzieć, że za każdym razem kiedy czuję, że już nie mogę tego wszystkiego znieść, że dosięgam dna rozpaczy, muszę całą sobą powstrzymywać, żeby do ciebie nie zadzwonić, bo to byłoby okazywanie słabości – wyznałam. – A mnie nigdy nie uczono jak być słabą. Uczono mnie, że muszę sobie w życiu radzić sama. I w tych momentach chciałabym po prostu wpaść ci w ramiona, ale nie potrafię pokonać własnej głowy. I mam nadzieję, że wiesz to za każdym razem, że kiedy jednak milczę, to właśnie to chciałabym zrobić.
Każde z nas zrobiło pół kroku.
– Wiem kochanie – pocałował mnie w czoło. – Chodź, grają naszą piosenkę.
Chris Daughtry – I'm going Home grał z głośników. Objął mnie ramieniem i poprowadził na parkiet.
– My nie mamy jednej piosenki.
Przytulił mnie do siebie.
– Mhmmm poczekaj do następnej.
"Madly In Love With You" by Sean McConnell był następny.
– Jesteś okropny! – wyszeptałam, czując, jak łzy podchodzą mi do gardła.
– But every morning sunrise, it says I'm madly in love with you. – wyszeptał mi do ucha.
– Kocham cię – wydusiłam, połykając łzy.
Kolejną musiała wybrać Sofia, bo było to SoMo – Ride. Kiedy patrzyłeś na nią i Adama miałeś wrażenie, że jedyne co ich może łączyć to seks. Jestem pewna, że tych dwoje łączył fenomenalny seks, ale nie chodziło tylko o seks. Ich łączyło głębokie porozumienie, o które byłam zazdrosna. On z niej czytał jak z otwartej książki. Zwykły pocałunek potrafił powalić oboje na kolana. To było coś nie wyobrażalnego i zarazem tak pięknego, jak zachód słońca z jego feerią barw.
Byłam pewna, że Lilly Kershaw – As it seems musiała należeć do Nicoli. Zerknęłam na nią w ramionach Dariusa. Zrelaksowana, uśmiechnięta. Wpatrywała się w niego, jakby był co najmniej cudotwórcą i leczył wszystkie choroby dotknięciem. Oboje ciemni o typowo południowej urodzie stanowili epicki obrazek piękna.
Say you won't let go było ulubioną piosenką Marju. Ona i Alessi to było idealne połączenie poddanej i króla podwórka. Dziewczyna miała swoje zdanie, ale Alessi był dla niej jak i pan i władca na krańcu świata zwany Majorka — kierunek Baleary. Tak łagodna w kontaktach z innymi, potrafiła powiedzieć, co myśli. Dla kogoś tak wybuchowego i impulsywnego jak Alessi była jak balsam na jego królewski tyłek.
Po Margo nie spodziewałam się żadnej piosenki. Zaśmiewała się w ramionach Marco, ale spoważniała sekundy przed tym, jak ją pocałował. W planach miała robienie ekskluzywnych zleceń za grubą kasę, więc jak będzie pracowała raz na rok to wszystko. Nie robiła tajemnicy z tego, że podróżuje z Marco i mu pomaga, ale nie była częścią organizacji. Zaskoczyła mnie Colour of my love by Celine Dion. Piękna piosenka i tak pasująca do nich dwojga.
I O. Mój. Boże. Wszyscy zastygliśmy w miejscach. Marco wsuwał jej na palec pierścionek!
And with this ring our lives will start.
Swearing that we'll never part.
I offer what you cannot buy.
Devoted love until we die.
– Woow! – wyszeptałam, zaciskając palce na ramieniu męża. Objął dłonią mój policzek. Uśmiechnęłam się szeroko.
– Tylko nie płacz! – poprosił.
Z głośników popłynęły pierwsze takty All For Love. Margo przygryzając wargę, pokiwała głową na tak. Marco złapał ją za biodra, podniósł do góry i okręcił wokół. Jej perlisty śmiech otoczył nas jak słodka chmurka. Z zaskoczeniem dostrzegłam, jak Sofia uśmiecha się przez łzy. Twardzielka złamała się na chwilę, okazując uczucia. Cokolwiek powiedział do niej Adam, przytuliła się do niego w ten słodki, uległy sposób, którego tak ponoć nienawidziła.
Kiedy goście zaczęli się zbierać powoli, podszedł do nas smakosz kawy. A właściwie usiłował przemknąć niezauważenie na parking, omijając nas szerokim łukiem.
– Mario – zawołał półgłosem Patrick.
Widziałam, jak ze strachu szerzej otworzył oczy. Miałam ochotę się roześmiać.
– Tylko go nie zabijaj, sprzątanie pobojowiska nie jest tego warte – wyszeptałam, uśmiechając się lekko.
Skierował swoje dość niepewne kroki w naszą stronę.
– Mario, poznaj proszę moją żonę, Anję. Nie miałeś, chyba, dzisiaj wieczór szansy jej zobaczyć.
– Bardzo mi miło — skłonił się.
– Ależ my się już poznaliśmy. Nie pamięta pan? W kuchni, przy kawie? – Wyciągnęłam rękę do Maria i zaraz pożałowałam, bo miał spoconą i lepką od potu dłoń. Na szczęście nie tarmosił jej, ani nawet nie próbował całować. Niemal od razu puścił.
– Naprawdę? – spytał Patrick, spoglądając na niego z kamienną twarzą. – I jeszcze żyje?
Wzruszyłam ramionami nonszalancko, spoglądając na męża z wydętymi ustami i oczami niewinnej łani.
– Mówiłam ci, że w końcu przeprowadzę ten eksperyment – spojrzałam na męża roziskrzonym wzrokiem – ze sprawdzeniem: czy cyjanek, jak mu się skończyła data ważności, jest bardziej śmiercionośny, czy przestaje działać. Konkluzja: przestaje działać.
– Zwietrzał?
– Może tak być – zaświergotałam, trzepocząc rzęsami. – Muszę być uważniejsza przy zakręcaniu słoika z... cukrem. – Spojrzałam na bladego mężczyznę. – Wszystko w porządku Mario? Kawa ci chyba nie zaszkodziła? Jesteś trochę blady.
– Nie, nie. Wszystko w porządku. Miło było poznać, dziękuję za zaproszenie.
Patrick pozwolił mu odejść dwa kroki, zanim nie zawołał go ponownie.
– Ahh i Mario! – poczekał, aż mężczyzna się do nas odwróci. – Następnym razem, kiedy obrazisz moją żonę, po prostu cię zabiję. Należy jej się szacunek nie tylko z racji tego, jakie stanowisko zajmuje. Każdej kobiecie, która tutaj była obecna, należy się szacunek, ponieważ jest kobietą! – dodał groźnie. – Bez względu na to czy jest moją żoną, współpracownikiem czy kelnerką.
– Ja... – przełknął ciężko – bardzo mi przykro pani Talavera! Moje najszczersze przeprosiny.
Uścisk Patricka na mojej talii był jednoznaczny z rozkazem, żebym milczała. Skinęłam nieznacznie głową.
– Mamy jakiś problem? – spytał Marco stając obok nas z Margo przy swoim boku. Zerknęłam na nią i z zaskoczeniem dojrzałam, że trzyma w dłoni nóż. Mario chyba też, bo zbladł jeszcze bardziej. Patrick wykonał odprawiający gest.
– Nic, z czym nie potrafilibyśmy sobie poradzić.
– Szkoda – wymamrotała Margo z rozczarowaniem. – Już dawno nikogo nie zabiłam. Mój narzeczony – podkreśliła to słowo znacząco – nie pozwala mi się przemęczać. Żadnego torturowania, szlachtowania, cięcia nożem i zabaw we krwi! Nawet poderżnięcia gardła! Zaczynam być desperatką – przechyliła głowę w prawo, patrzą za oddalającym się szybko mężczyzną. – Myślisz, że trafiłabym go między łopatkami?
– Oczywiście, kochanie – zapewnił Marco. – Ale nie dzisiaj.
– Dopilnuj, żeby nie pojawił się na żadnej kolejnej imprezie, no chyba, że chcesz się go pozbyć – ostrzegła.
– Moja ty krwiożercza bestyjko – poklepałam ją protekcjonalnie po ramieniu. – Czy zamiast rozlewu krwi zadowoli cię drink i kawałek tiramisu skitrany w lodówce?
– No ostatecznie! – prychnęła.
Katy Perry – I kissed a girl
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro