Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 39

Z góry przepraszam, że nie odpisałam wczoraj nikomu na żaden komentarz, ale Country Fair w Chatsworth House zdarza się raz w roku 🖤😎 Do tego w tym miejscu jest słabo z zasięgiem i powie wam wszystko fakt, że zrobiłam 17k kroków 😍. Tak więc w ramach przeprosin kolejny rozdział 🖤🖤. 


Patrick

Spędziłem całą noc na niewygodnym fotelu stojącym przy łóżku żony, mimo że mogłem spokojnie rozwalić się na kanapie i przespać. Miałem kaca moralnego, że Amalii udało się dotrzeć do Anji i namieszać jej w głowie. Nigdy nie zabiłem kobiety, ale teraz wzbierała we mnie chęć ukatrupieni eksmałżonki w najbardziej spektakularny i krwawy sposób, jaki przyszedłby mi do głowy. Mogłem się założyć, że Margo byłaby chętna do pomocy razem z Marco.

Pielęgniarki o poranku nawet nie były zdziwione moją obecnością, w końcu to była prywatna sala, a biorąc pod uwagę ile kasy wpompowaliśmy w ten szpital, powinni nazwać go moim imieniem. Anja przebudziła się po jej wyjściu.

– Dzień dobry kochanie.

Odpowiedziało mi westchnięcie i odwrócona w stronę okna głowa. A więc nadal trwała obraza majestatu. Założyłem ramiona za głowę i splotłem dłonie na karku, przymykając oczy na parę chwil. Spojrzałem w tym samy kierunku co ona, rzeczywiście wschód słońca był bajeczny. Ciekawe czy będzie niósł coś dobrego, czy wszystko pójdzie na opak.

– To jest ten moment kochanie, gdy musisz podjąć decyzję, komu ufasz – oznajmiłem.

– Sobie – odpysknęła niemiło.

– Odwieczna wojna między wiem a czuję? Serce kontra mózg?

Milczała. Oboje byliśmy świetni w dręczeniu i karaniu tej drugiej strony ciszą, Sam chętnie stosowałem tę technikę z żołnierzami, ale teraz chciałem tylko, żeby ze mną porozmawiała. A może nie miałem prawa tego żądać, bo sam zataiłem zbyt wiele? Pogrzebałem przeszłość dwadzieścia lat temu, spalając na stosie zapomnienia jak śmieć. Ale popioły i tak zawiało mi prosto w twarz.

W końcu na mnie spojrzała, mając na twarzy wymalowane wszystkie targające duszą emocje, a ja poczułem się jakby ktoś uderzył mnie z pięści w żołądek.

– Nie wiem, co myśleć – wyznała ze łzami w oczach.

– Prosiłem cię, żebyś mi zaufała – przypomniałem, siląc się na spokój. – Że nie ma nic ważniejszego od tego.

– Może miałabym większe zaufanie, gdybyś mnie nie okłamywał! – wyrzuciła z siebie z pretensją.

– To już się zaczyna robić stara śpiewka – rzuciłem pod nosem. Wyglądała na zaszokowaną moim komentarzem. – Nie mam siły na dyplomację Anja. Mam obecnie przeciwko sobie wszystkich swoich ludzi poza Adamem i Dariusem. Marco nie ma ochoty dać mi kredytu zaufania, ale on w odróżnieniu do mojej żony nie zna prawdy.

– Sęk w tym Patrick – skrzyżowała buntowniczo ramiona pod piersiami – że rzeczy dla mnie zrozumiałe załatwiam odpowiednią ilością kawy, ale te których nie potrafię zaakceptować, wymagają wina, którego nie wolno mi pić. A tu nic nie trzyma się kupy – rozłożyła teatralnie dłonie. – Niby zeznajecie mniej więcej to samo, ale ona twierdzi, że ją zmusiłeś, więc remis?

Zaśmiałem się lekko.

– Dlaczego nie możesz być taka codziennie? Pełna sarkazmu, ironii i słodkiej arogancji. – Zerknąłem na nią z czułością. – Gdzie się zgubiłaś moja smoczyco?

Westchnęła, spoglądając na mnie z żalem.

– Przyczepiłam sobie do nogi kulę, w której między innymi jest twoje nazwisko, wizerunek i wszystko to, co tworzy organizację.

– Obowiązek? – spytałem, marszcząc brwi. – Nie masz żadnego obowiązku skarbie.

– Mam obowiązek nie naruszać twojego wizerunku – burknęła.

Znów wyrwało mi się parsknięcie.

– I to jest takie trudne? Już bardziej się go ochlapać błotem nie da! – oznajmiłem sardonicznie. – Dla ciebie złamałem wszystkie znane zasady i wciąż je łamię, stawiając cię na piedestale i chroniąc. Od pieprzonego półtora roku nie robię niczego innego.

– Ja tego tak nie widzę – znów rozłożyła ręce, spuszczając z tonu.

– Zdaję sobie sprawę, że nie widzisz ile dni z tobą spędzam, ile razy proszę Marco albo Dariusa, żeby się czymś zajęli. O Adamie nie wspomnę, bo Sofia w końcu urwie mi łeb. Zwłaszcza jak zacznie się ciąża surogatki, będą oboje wywaleni w kosmos a Adam nie będzie tak dostępny jak inni. A jak już o Dariusie mowa... – Potarłem twarz dłońmi, zamykając piekące oczy, by chociaż na chwilę dać im odpocząć. – To Nicola też jest w ciąży, więc staramy się podzielić po równo, żeby nie było, że kto ma dzieci, jest bardziej uprzywilejowany. Nie kochanie – podsumowałem – ty widzisz tylko dni, kiedy mnie nie ma, nie licząc zupełnie tych, które z tobą spędzam. Widzisz minusy, ale nie potrafisz dostrzec plusów.

Milczałam, więc łypnąłem na nią spod oka.

– Bo w złe rzeczy łatwiej uwierzyć – zacytowała psycholog.

– Trawa zawsze wydaje się bardziej zielona po drugiej stronie trawnika, co? – zażartowałem.

– To przez dużą ilość gówna – odparła odruchowo, wyrywając mi z ust parsknięcie śmiechu.

Spojrzała na mnie łagodniej, niemal z tęsknotą.

– Porozmawiasz ze mną szczerze?

– Zawsze jestem szczera – wydęła wargi.

– Do bólu i do ostatniej kropli krwi.

– Jak sobie zasłużysz... – zawiesiła znacząco głos.

– Dlaczego tak bardzo zdenerwowała cię informacja, że wciąż mam te obrączki?

Wzruszyła ramionami, skubiąc skórki. Czekałem na zwerbalizowanie tego, co miała w głowie. Nie chciałem naciskać ani zmuszać do wyznań. Potrzebowała zwerbalizować wszystkie te emocje przetaczające się na twarzy, jak w kalejdoskopie. Poruszyła się nerwowo. Mieliśmy cały czas świata jeśli tak potrzebowała, by odnaleźć słowa i szczerze ze mną porozmawiać.

– Dla kobiet to jak trzymanie się czyjejś pamięci – wyszeptała w końcu. – Jakbyś chciał o niej pamiętać, tęsknisz i żałujesz, że stało się, co się stało.

To było dla mnie zrozumiałe. Kobiety przywiązywały się do przedmiotów, tak czy rocznic. Jednak dla mężczyzn sytuacja wyglądała zgoła inaczej.

– Dla facetów to rzecz jak każda inna. Gdybym mógł, wymazałbym ją z kart historii i poniekąd tak się stało, za to co zrobiła matce, mi i ojcu. Chcesz prawdy absolutnej? – Zapatrzyłem się w sufit. Ponieważ odpowiedź nie nadeszła, przyjąłem ją jako „tak". – Matka przyłapała Amalię z ojcem na łodzi, na naszej własnej przystani. Potem w altanie, którą mama zbudowała dla siebie. Ale dopiero zdrada w ich małżeńskim łożu przelała czarę goryczy. – Anja nabrała spazmatycznie powietrza. – Ojciec nigdy nie był święty, korzystał z burdeli i ruchał, co popadło, w tym moją żonę. Widziałem to i nie chciałem być nim.

– Pies nie ruszy, jak suka nie da – podsumowała zimno.

– Prawda – zgodziłem się. – Amalii marzyła się władza i chwała. Matka przyszła do mnie na dzień przed ich śmiercią. Dała mi nagrania z kamer, list, zdjęcia. Cały pakiet, żeby mógł się rozwieść. – Westchnąłem ciężko, przypominając sobie kolejne wydarzenia. – Okłamała mnie.

– Amalia?

– Matka.

– O ich romansie? – doszedł mnie drżący szept.

Mogłem sobie wyobrazić, o czym teraz pomyślała, że znów ją okłamuję i Rafael jest moim synem. Nie był – na tyle na ile wiedziałem, nie był.

– Nie – spojrzałem na żonę – pokazała mi własny pozew rozwodowy. Ale zamiast tego... – zawahałem się. – Zamiast tego, wynajęła płatnego mordercę, preparując dowody tak, że miałem myśleć, że to moja eks żona maczała w tym palce. Że nie chodziło o ojca a o nią, o zabicie mojej matki. Jej list pożegnalny przyszedł parę miesięcy po rozwodzie z Amalią. Wszystko zaplanowała niemal co do dnia. Podała mi nazwisko zleceniobiorcy i pogratulowała mądrej decyzji, wyjawiając prawdę.

Anja przełknęła ciężko.

– Czy...

– Zadaj to pytanie a solennie ci obiecuję, że wyjdę i następne co dostaniesz to papiery rozwodowe – ostrzegłem mrocznie.

Coś złośliwego błysnęło w jej oczach.

– Czy... wiedziałeś, że ci się rodzina powiększy? – spytała wyzywająco, unosząc podbródek.

Kombinatorka! Jak nie drzwiami to oknem. Kurwa, jak mógłbym nie kochać tego uparciuszka?

– Matka pisała w liście, że oznajmiła mu to po pięciu minutach od odbicia z przystani.

– Czy to jakiekolwiek pocieszenie? – Anja rozłożyła ręce.

– Sęk w tym, że łódź stanowiła miliony okruchów w niecałe cztery – wyznałem.

– Niecierpliwy zabójca czy fatalnie ustawiony zegar w odliczaniu bomby? – zakpiła moja żona.

– Niecierpliwy snajper – doszedł nas głos Margo od drzwi.

Odwróciłem się w tamtą stronę. Skubana naprawdę była dobra w tym, co robiła i świetnie wytrenowana. Nie usłyszałem, kiedy otworzyła drzwi ani nawet zbliżających się kroków.

– A ty skąd wiesz? – spytała Anja, odwracając do niej głowę.

Margo oblizała wargi, wyłamując sobie palce, a taki nerwowy gest nie był dla niej normalny. Wiedziałem, co zaraz powie. Mogłem ją powstrzymać, ale skoro chciała się podzielić naszym sekrecikiem, to czemu nie?

– Ponieważ to było moje pierwsze zlecenie – przyznała, patrząc mi prosto w oczy. – Musiałam strzelić dwa razy, żeby zrealizować ustalony plan. I Maarit zjebała ładunek, czyniąc strzał prawie niemożliwym, gdyby jeszcze się oddalili.

Usta Anji ułożyły się w okrągłe O.

– Ile miałaś lat? – wyszeptała niepewnie Anja.

Wzruszyła ramionami.

– Osiem, prawie dziewięć.

Anja zakryła usta dłonią.

– Od dawna wiesz? – spytała Margo, opierając się o drzwi.

Dzień odkrywania kart, ale czemu nie...

– Od kiedy przyznałaś się, że Tobias cię trenował, ale przestał w wieku dwunastu lat, bo nie znosił konkurencji – powiedziałem spokojnie.

– I mimo to... – urwała w pół słowa.

– Tak, a mimo to jesteś, gdzie jesteś – odparłem pewnie. – Zrobiłaś tylko to, za co ci zapłacono.

Margo przełknęła ciężko, więc wróciłem wzrokiem do żony.

– I to chyba już ostatni sekret.

Anja przygryzła wargę.

– Rozwiódłbyś się z nią, gdybyś nie wiedział?

– Trudno zignorować ciążę, kiedy wiesz, że to nie twoje dziecko

– Nie o to pytam – przerwała mi. – Pytam, czy gdybyś wiedział, czyj to syn rozwiódłbyś się z nią?

– Zrobiłbym to jeszcze szybciej – zapewniłem.

Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Ale...

– Kochanie musisz zrozumieć, że nienawidziłem ojca – wyznałem szczere, bo już nie było sensu niczego ukrywać. – Nie byliśmy jedną wielką szczęśliwą rodziną. Dla ojca liczył się interes i organizacja a Amalia naiwnie myślała, że to dziecko da jej przepustkę do wielkiego świata, bo ojciec nie był zadowolony z moich planów względem organizacji, jej modernizacji i wprowadzenia w cały skomplikowany świat cyfryzacji, a zdawał sobie sprawę, że Marcel jest stracony. Dlatego w domu nie ma po nich śladu, a ja bardzo długo żywiłem do matki urazę za to, co zrobiła.

– Ale mama poświęciła się dla ciebie... – zaczęła Anja w swej kobiecej naiwności.

– I żeby zniszczyć Amalię i nienarodzone dziecko – sprostowałem. – Nie przypisuj jej szlachetnych pobudek, bo zapewniam, że ich tam nie było, myślała tylko o sobie. W pewnym sensie jestem Rafaelem. Kochałem matkę i nie mogłem uwierzyć, że mnie okłamała i zdradziła w najgorszy z możliwych sposobów, manipulując zza grobu.

Westchnęła ciężko, robiąc smutną minę.

– Co cię przekonało?

– Jej list. Osobiste, personalne wyznanie.

Opuściłem ramiona, kładąc je na udach i poruszając palami, żeby przywrócić krążenie. Spojrzałem na Margo.

– Co tu robisz tak wcześnie?

Nie odpowiedziała, patrząc tylko na Anję.

– Poprosiłam ją, żeby przyjechała... – Moja żona miała chociaż na tyle przyzwoitości, żeby się zaczerwienić. – Nie przewidziałam, że będziesz tu tak wcześniej. Zazwyczaj biegasz albo jesteś na siłowni, więc...

Nim dodała coś jeszcze, do środka wszedł lekarz.

– Wszyscy w komplecie widzę. Dzień dobry – skierował się do łóżka Anji. – Jestem przeciwny, żeby wypisywać cię takim bladym świtem, ale widzę, że mąż już jest...

Coś dalej mówił, ale wyłączyłem się, uświadamiając, że Margo przyjechała tak wcześnie, ponieważ miała ją zabrać do siebie. Wysłałem szybki SMS, prosząc Nico, żeby zjawił się w szpitalu i zmienił Demetrio. Starałem się, żeby na mojej twarzy nie było widać żadnych emocji. Anja podjęła swoją decyzję, żeby mi nie ufać a mi nie zostało nic innego jak ją zaakceptować. Nie miałem siły i nie mogłem walczyć na tylu frontach jednocześnie. Szkoda tylko, że wyszło Amalii na wierzchu, ale cóż... skoro po trzech latach moje słowo nic nie znaczyło.

Margo usiadła obok mnie.

– Gdzie jest Antonia?

– U Nicoli. Zaprowadziłem ją tam wczoraj, po powrocie ze szpitala. Daj znać Nico, jeśli chcecie, żeby młoda przyjechała.

Podniosłem się i przeciągnąłem, słysząc strzelanie w kręgosłupie, które zwróciło uwagę nawet lekarza.

– Niech ktoś zadba o pana kręgosłup, zanim będzie za późno – poradził, spoglądając na mnie znad okularów.

– Zobaczę, co się da zrobić w moim starczym wieku – zażartowałem.

– Najpierw żona ma mieć ciśnienie w normie, więc niech przestanie podbierać kawę.

– To nie była kawa – zaprotestowała Anja.

– Po schodzących krostach wnoszę, że i czekolada? – lekarz uniósł brwi.

– Ale siedemdziesiąt procent kakao – oświadczyła ze skruchą. Lekarz spojrzał na nią znad okularów. – Stres – broniła się. – Zajadam stres.

Westchnął przeciągle, pokiwał tylko głową z dezaprobatą i wyszedł.

– Masz auto pod szpitalem? – spytałem Margo.

Ewidentnie nie czuła się komfortowo w tej sytuacji.

– Podjadę, jak będzie już na dole.

– Nico jest w drodze – poinformowałem, patrząc na telefon. – Jak poczekacie pół godziny, to będzie wam towarzyszył. Daj znać, jak będziesz czegoś potrzebowała – powiedziałem do Anji.

– Ale...

– Miłego dnia.

Pochyliłem się nad łóżkiem i pocałowałem ją w czubek głowy.

– I siedziałeś tu całą noc tylko po to, żeby teraz wyjść? – wypaliła ze złością.

– Gdybyś chciała, żeby cię zabrał do domu, zadzwoniłabyś do mnie, a nie prosiła Margo?

– I tak po prostu wyjdziesz? – niedowierzała.

Schowałem dłonie do kieszeni.

– Jasno dałaś do zrozumienia, że nie życzysz sobie mojej obecności.

– To po co tu byłeś? – dopytywała, mrużąc oczy.

– Ponieważ nawet jeśli mi nie ufasz, masz wątpliwości co do tego czy mówię prawdę, ja – położyłem dłoń na sercu – nadal cię kocham i będę kochał, zapewniając, że jesteś jedyną kobietą w moim życiu. Żałuję tylko, że to do ciebie nie dociera, bo moglibyśmy spędzić ten dzień zupełnie inaczej.

– Znaczy... nie musisz pilnować niczym nadzorca więzienny twoje eksżony? – sarknęła.

– Nie – zaprzeczyłem, opierając się o framugę drzwi. – Ma zakaz poruszania się po domu.

– I myślisz, że posłucha? – prychnęła.

– Wolałbym tak, ale zakładam, że będzie kombinować – przyznałem szczerze.

– To mój dom! – zaperzyła się z ogniem w oczach, gotowa wstać i bronić włości z miotłą w ręku, waląc przez łeb każdego intruza.

– Nasz! – poprawiłem ją łagodnie, bo podobał mi się, ten pokaz zaborczości. – Ale ty wolisz się ukrywać w apartamentowcu u M&M–sów

– Nie nazywaj mnie tak! – obruszyła się Margo, ale na jej ustach błąkał się uśmiech.

– Nie będę się nigdzie ukrywać. A zwłaszcza we własnym domu! – Anja niebezpiecznie podniosła głos.

Tak, ten błysk w oku niezwykle mi się podobał Na tyle by jeszcze ją trochę podjudzić.

– Nikt cię do tego nie zmusza, możesz sobie wybrać, gdzie pojedziesz.

– Świetnie! – burknęła wojowniczo, odrzucając koc. – A teraz niech któreś poda mi ubrania na zmianę, bo śniadanie Lilly jest zdecydowanie lepsze niż szpitalne.

Zostało mi tylko poproszenie Nico, żeby jechał do domu i tam na nas czekał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro