Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 4

MARINETTE CZARUJE NAWET KOTY.






MARINETTE






Obudziłam sie koło 11:00. Głowa rzecz jasna pękała mi w szwach, ale trudno. Ogarnęłam pokój, a potem poszłam zjeść śniadanie. Rodzice wyjechali na praktycznie tydzień więc miałam wolną chatę. Zrobiłam sobie jajecznicę i kawę.
-Marinette kiedy ty w końcu z tym skończysz? Wychodzisz późno i wracasz też późno. Dziwne, że Twoi rodzice nie robią ci jeszcze o to afery-Powiedziała Tikki wcinając swoje ciastko.
-Tikki zlituj się. Repremenda zaraz po wstaniu? Miejże litość.-Powiedzialam popijać kawę.
-Mari ogarnij się w końcu. To co robisz jest okropne i dobrze to wiesz-Powiedziała załamana.
-Dajze juz spokój. Nie mów  mi jak  mam żyć bo zaraz ściągnę kolczyki i nie będziesz mogła latać ani ględzic-Mruknęlam w końcu.
Kwami w końcu się zamknęła i tylko spoglądała na mnie wściekła.
Gdy zjadłam i wypiłam poszłam do swojego pokoju i polorzylam się na lozku. Myślałam o wszystkim i niczym równoczesnie
Moje rozmyślania przerwało pukanie w szybę. Spojrzałam i ujrzalam Czarnego Kota. No proszę, a jego co tu przygnało? Otworzyłam okno i wpuściłam bohatera.
-Hej, Marinette-Powiedział z uśmiechem, którym mnie zaraził.
-Co sam bohater Paryża robi u mnie w domu? - Spytałam podchodząc do niego powoli.
-Chciałem z kimś pobyć a słyszałem, że Ty jesteś dobrą kandydatką.
-No i to jak dobrą. - Powiedziałam z figlarnym uśmiechem i Popatrzyłam w jego zielone niczym skoszona trawa oczy. Potrąciłam delikatnie jego dzwoneczek na szyi co wprawiło Czarnego Kota w osłupienie.
-Więc to prawda co o tobie mówią stałaś się czystą prowokatorką. - Zmrużył oczy.
-Być może. Przynajmniej się nie nudzę-Wymamrotałam i wbiłam się w jego wargi. Cóż zdobycie zainteresowania superbohatera można zaliczyć do większej skali niż wczorajszego Nathaniela.

ADRIEN



Ta dziewczyna naprawdę nie ma zasad. Jednak nie przeszkadzało mi to. Cholernie wręcz mi się to podobało. Uwielbiałem taką Mari nawet jeśli mogła mnie skrzywdzić.
Odwzajemniłem pocałunek czując jak jej ręce błądzą sobie swobodnie. Odwdzieczalem jej się tym samym. Pomrukiwała więc pewnie też jej się to podobało. Oderwałem usta od jej ust i przyssalem się do jej szyi robiąc pokaźnej wielkości malinke. Ona odchylila głowę w przyjemności ale nawet w tedy trzymała ster bo jej ręce zeszły na mojego "przyjaciela".
Straciłem jakikolwiek już instynkt samozachowawczy i rzuciłem ją na łóżko zrywając z niej ubrania. Marinette znalazła w moim kombinezonie wsuwak i też mi go ściągnęła. Rękami jeździłem po jej pięknym ciele całując namiętnie każdy centymetr ciała.

~~~~


Po wszystkim ubrałem się i pożegnałem z Marinette. Potem szybko udałem się do domu.
-Plagg, chowaj pazury-Powiedziałem i polorzylem się na łóżku.
-Jesteś idiotą. Czy ty nie widzisz, że ta dziewczyna ewidentnie ma serce zimne jak lód? Nie widzisz, że się bawi tobą i to w obu wcieleniach?! - Krzyczał Plagg.
-Owszem, wiem ale podoba mi się to-Odparłem uśmiechając się jak wariat.
-Idiota. Boże miej go w opiece bo zdebilniał. Jednak blond nigdy nie kłamie. Nie zależnie od płci. -Usłyszalem tylko, a po chwili już mlaskał jedząc swój śmierdzący przysmak.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro