Rozdział 3
Perspektywa Marinette
***sen****
Byłam Biedronką. To niesamowite uczucie czuć się wolnym,chociaż na chwilę! Zarzuciłam yo-yo na pobliski dach i na kolejne,aż w końcu dotarłam do wieży Eiffla. Najcudowniejszego miejsca w Paryżu! Była piękna,oświetlona blaskiem księżyca w pełni. Na niebie było dużo migoczących gwiazd.
-Marinette,Marinette! Obudź się!! - wołała Tikki.
-O,witaj Tikki.
-No nareszcie! Zgadnij ile już Cię tak budzę - powiedziała oburzona. Zkrzyżowała swoje małe łapki.
-No nie wiem...
-Już od 15 min!!
-O jeny to długo!Która godzina!?-zapytałam.
-Eee 7.55.
-Nie,nie,nie,nie,nie!Spóźnię się do szkoły!-szybko wybiegłam z pokoju i szybko szykowałam się do szkoły.Po jakiś 5 min wybiegłam z domu. Biegłam tak do póki nie spotkałam się z kimś,na kogo wpadłam.
-Przepraszam bardzo!Nic ci się nie stało?-spojrzałam na soczyste zielone oczy i blond włosy.
-Nic nie szkodzi Mari - to był Adrien.
-To lepiej chodźmy,żebyśmy się nie spóźnili.
-Tak,racja.
Dotarliśmy do klasy,na szczęście nie było nauczycielki. Akurat kiedy usiedliśmy na swoje miejsca weszła nauczycielka od chemii.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro