Rozdział 18
~Mistrz Fu~
Siedziałem na swoim dywanie,popijając herbatkę z cytryną. Obok mnie siedziało moje kwami. Gdy miałem wziąść łyka,podleciał do mnie do twarzy. Miał pzerażoną minę.
-Mistrzu!- powiedział.
-Tak?- spojrzałem na niego z pod łba.
-Panie,mam złe wieści.
Zmarszczyłem czoło i podrapałem się po bródce.
-Jakie?
-Kwami Władcy Ciem,Nooroo,wysyła złe informacje...Chyba...została wypuszczona największa z akum...
~Marinette~
Szkicowałam projekt bluzki. Nagle Tikki do mnie podleciała przerażona.
-Marinette!- powiedziała.
-Tak?- jej wyraz miny nic dobrego nie mówił...
-Nooroo,kwami Władcy Ciem przesyła nam...
-Jakim ,,nam"?- zapytałam.
-Wszystkim kwami,że Władca Ciem wypuścił...
-Co?- dopytywałam przerażona.
-Wypuścił najpotężniejszą akumę...!
Zamarłam...Co to za akuma? Jak wygląda? Jak BARDZO jest potężna? Czy z Czarnym Kotem damy radę i ją pokonamy? Szczerze...nie wiem. Nie mam pojęcia...
-Tikki,kropkuj!- wykrzyczałam.
Siedziałam sobie ,,na szym miejscu". Czekałam na Chata. Po paru minutach się zjawił. Podszedł do mnie. Odwróciłam się w jego stronę. Również się odwrócił.
-Biedronko...Moje kwami mi wszystko powiedziało...
-Wiem,Chat- powiedziałam.
-Skąd?- zapytał zdziwiony.
-Tikki...
-Kto to Tikki?- spytał.
Popatrzyłam na niego. A,dobra...wygadałam się...
-Tikki,to moja kwami. Powiedziała mi,że jak jedno kwami się czegoś dowie,to inne też już wiedzą- wyjaśniłam i spojrzałam w bok.
-Teraz już rozumiem- spojrzał w dół- A...kiedy będzie TA akuma,Moja Pani?
-Nie wiem...Nie wiem kiedy,gdzie i za ile,Kocie.
-Biedronko,bo jest coś,o czym powinnaś wiedzieć...
Wtem nie zdążyłam powiedzieć o co chodzi,bo akuma znowu zaatakowała...I to chyba TA...Spojrzałam nerwowo na Chata. Wyrażał tą samą minę,co ja...
-Dokończ to szybko- powiedziałam.
-Bo...wiem,że ci się to nie spodoba,ale pewnego dnia...odkryłem kim jesteś. Usłyszałem rozmowę twoją i twojej kwami na temat Nathanael'a.
Oczy mi się zaszkliły. Myślałam,że zaraz tutaj wybuchnę...
-Ale to nie tak jak myślisz!- uniósł ręce do góry i próbował się tłumaczyć- To był przypadek,naprawdę!
-Kocie...!
W tym momencie przytulił mnie...Byłam zaskoczona jego reakcją.
-A - ale przecież wolisz Biedronkę,a nie...
-Marinette- powiedział spokojnie. Spojrzałam mu w oczy- Pokochałem was obie...Uwież mi.
Uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech sprawił,że i na moich ustach też powitał uśmiech. Przytuliłam go ostatni raz i rzekłam:
-Czas skopać akumie tyłka,Kocie!
-Tak jest My Lady! Ale...
-,,Ale"?
-Z resztą...nie ważne- spojrzał w dół.
-Powiedz...Kocie?
-No dobrze...Czy...nie chciałabyś wiedzieć kim jestem?- spojrzał na mnie. Podeszłam do niego. Złapałam go za ramiona. Uśmiechnęłam się do niego. Westchnęłam. Po chwili rozmyślań rzekłam:
-N-no dobrze.
Schylił się do mojego ucha i szepnął:
-Więc...Prawdziwy ja... to...Adrien Agreste.
Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie. Byłam zszokowana.
-Zaskoczona,co?- powiedział żartobliwie.
-Tak,Chat. MEGA- byłam wesoła. Nie wiedziałam,że to Adrien! Przecież to są dwie inne osoby! Ale jakby spojrzeć na mnie,to...też jestem inna. Cieszę się,że to akurat on jest Chatem Noirem.
-Dobrze. A teraz skoro wiemy,kim jesteśmy, pokonajmy akumę!- powiedział Kot.
Walka się rozpoczęła. Zza rogu wyłoniła się dziwna postać. To była kobieta. Kobieta montwa. OGROMNA...Spojrzałam na Chata. Też był przeokropnie przerażony,tak samo jak ja. Miała osiem,długich,naprawdę bardzo długich ramion i wydłużoną głowę. Zobaczyła nas i powiedziała:
-Już nikt nie będzie mnie straszył żadnymi montwami i porównywał mnie do nich! Biedronko,Czarny Kocie,oddajcie mi swe Miracula!
Rzuciła się na nas. Pędziła z niewiarygodną szybkością,na tych swoich mackach. Szukałam czegokolwiek,gdzie mogłabybyć akuma. Uciekając przed siebie,biegł obok mnie Chat.
-Kocie!
Spojrzał na mnie.
-Tak,Biedronko!?
-Nigdzie nie mogę znaleźć akumy!- rzekłam, a raczej krzykłam wystraszona. Montwa zagrodziła mi i Kotu drogę ucieczki. Rozglądałam się dalej w poszukiwaniu akumy. NIC! Kompletnie NIC!
-Biedronko,chyba wiem,gdzie jest akuma!- wykrzyczał Chat.
-Tak,gdzie?!
-Nie wiem na pewno, ale chyba jest w jej włosach!
-We włosach!?- zapytałam.
-Tak! To chyba opaska!
Rzeczywiście zauważyłam opaskę. Na jej głowie była prawie nie widoczna. Wręcz zlewała się z kolorem jej włosów. Montwa zaciekawiła się czymś i odeszła na bok, ale niedaleko. Pociagnęłam Chata za ramię i schowaliśmy się za kominem, jednego z domów.
-Plan jest taki- rzekłam- Ty zajmiesz jej uwagę,a ja spróbuję jej zabrać tą opaskę,rozumiesz?
-Tak,Marinette.
-Narazie nie Marinette,bo może ktoś usłyszeć!- szepnęłam.
-Och. Tak przepraszam! Oczywiście My Lady.
Miałam już ruszać,ale zatrzymał mnie. Złapał mnie za nadgarstek.
-Hym?- zapytałam.
-A co jeżeli...to nasza ostatnia walka?
-...Cóż...jeszcze nie wiadomo,czy ostatnia,Kocie- odparłam. Po chwili dodałam- Jak myślisz,przyda nam się pomoc?
Spojrzał na mnie zaskoczony,ale jednocześnie zadowolony z mojego pomysłu.
-Masz rację- popatrzył za komin,ale następnie na mnie.
-Chodź za mną. Pokaże ci pewne miejsce- rzekłam.
~Time skip~
U mistrza Fu
Weszłam do środka z Chatem i powiedziałam:
-Mistrzu,potrzebujemy pomocy!
Mistrz popatrzył na nas i rzekł:
-Dobrze,Biedronko i Czarny Kocie. Wiem,że dowiedzieliście się,kim jesteście- powiedział.
-Jak?- zapytał Adrien- A...Kwami.
-Chodźcie- powiedział Fu. Podeszliśmy- Biedronko,Czarny Kocie,macie do wyboru trzy Miracula do pomocy. Wybierzcie mądrze- rzekł.
-Już wiem- powiedziałam- Miraculum Pszczoły,Lisa i Żółwia.
-Tak- rzekł Kot.
-Powodzenia Biedronko i Kocie- rzekł Fu.
~Time skip 2~
Po rozdaniu Miraculum,odpowiednim osobom ( miraculum Lisa Alyi,Żółwia Ninowi i Pszczoły Chloe) byliśmy gotowi do walki. Nasi nowi pomocnicy byli wystraszeni,że mają takiego przeciwnika.
-Psssssst! Chodźcie!- powiedziałam zza samochodem na asfalcie. Podbiegli wszyscy szybko. Spojrzeliśmy na siebie- A więc mam nowy plan. Ja z Czarnym Kotem będziemy próbowali zabrać jej akumę,a wy odwrócicie jej uwagę,dobrze?
-Tak,Biedronko- odpowiedzieli.
Wstaliśmy.
-Do ataku!- powiedziałam.
Teraz naprawdę rozpoczęła się prawdziwa bitwa. I to nie byle jaka. Mieliśmy do pokonania TĄ największą akumę.
Pszczoła latała nad twarzą zaakumanizowanej,Lisica jej pomagała,a Żółw pomagał dziewczynom,osłaniajac ich przed ogromnymi mackami. Biegłam z Chatem po opaskę. Wtem dostałam czymś w głowę. Przypiekło jakby mnie. Upadłam na ziemię,sycząc z bólu na czole. Miałam na nim bąble. Pewnie to było ramię Montwy,które wywoływało jakieś pęcherze. Czarny Kot od razu do mnie podbiegł. Zaniósł mnie na rękach za budynek. Położył mnie na chodniku i spytał:
-Nic ci nie jest?!- martwił się, ilustrując mnie wszędzie.
-Nie,oprócz tego,że dostałam z macek Montwy w czoło. Ale tak,to nic- chciałam wstać,ale powstrzymał mnie.
-Dasz rade walczyć Ma,znaczy Kropeczko?- zapytał patrząc na mnie,czy jeszcze gdzieś nie mam rany.
-Tak,tak. No a kto pokona akumę? Hym?- uśmiechnęłam się. Chat pomógł mi wstać.
Wróciliśmy na miejsce. Nasi pomocnicy ledwo co dawali radę. Lisica obejrzała się i spytała:
-Co tak DŁUGO?! Potrzebujemy pomocy!
-Mieliśmy problem,ale jest okej!- powiedział Chat.
Lisica odwróciła się i dalej walczyła. Spojrzałam znacząco na Chata i przystąpiliśmy do walki. Chat zainteresował ją czymś,a ja dobiegłam do jej głowy. Zdjęłam jej opaskę i złamałam w pół. Nic,nie było akumy! Wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani.
-Co,gdzie ona jest?!- zapytała Pszczoła i reszta. Rozległ się śmiech złowrogi.
-Głupcy!- powiedziała Montwa- Nie wiecie,gdzie jest akuma? Ojoj,nikt wam nie pomorze! Jesteście bezsilni,bezradni,nic,kompletnie NIC nie potraficie!- powiedziała śmiejąc się szyderczo.
Miałam ochotę ją spoliczkować. Ale powstrzymałam się. Montwa spojrzała na mnie i rzekła:
-To czego szukasz Biedronko, jest tutaj. Mam to w jednej z macek.
-A co to?- zapytał Żółw.
Spojrzała na niego krzywo.
-Nie powiem wam już nic więcej,wy nędzne robale!
Znowu walka. Więc musimy szukać tego czegoś w jej mackach?! O fu!! Ale cóż...akuma się sama nie oczyści.
-Szczęśliwy traf!- wykrzyknęłam.
W moje ręce spadły granaty dymne. Już wiem co musimy zrobić!
-Chodźcie,szybko!- powiedziałam.
Schowaliśmy się za tym budynkiem, co Chat mnie tam zabrał.
-A więc, plan jest taki sam,tylko,że jak rzucę jaki kolwiek granat,wy szukacie w jej mackach akumę. Jak ktoś coś zauważy,niech to zrywa i rzuci na ziemię. Jak wyleci akuma,zawołacie mnie. Acha i jak rzucę te granaty,to...-zastanowiłam się chwilę- To Pszczoła odciągnie jej uwagę. Zrozumiano!?
-Tak!
-To szybko,pozostały mi cztery minuty!
Atakowaliśmy ją. W pewnym momencie Pszczoła zaczęła ją krytykować. O to chodziło! Będziemy mogli zabrać jej akumę.
-Wiesz co?! Ty to nawet urodziłaś się jak taka Montwa!- powiedziała Pszczoła.
Montwa nie zwracała na nas swojej uwagi. Wykorzystałam to i porozrzucałam granaty. Tylko jednego zostawiłam. Wszyscy,oprócz Pszczoły zaczęli szukać tego czegoś. W pewnej chwili Żółw krzyknął:
-Mam!
-Chodźcie za mną!- powiedziałam.
Pobieglismy tam,gdzie nie ma tego dymu. Żółw podał mi maskotkę Montwy. Podałam ją Chatowi.
-Wiesz,co masz robić?- zapytałam,a raczej stwierdziłam.
-Tak jest! Kotaklizm!
Przyłożył rękę do maskotki,a ona zamieniła się w pył. Wyleciała z niej akuma.
-Pora wypędzić złe moce!- złapałam ją. Otworzyłam yo-yo i wyleciał oczyszczony motyl- Pa,pa,miły motylku. Niezwykła Biedronka!
Podrzuciłam jednego granata do góry i wszystko wróciło do normy. Przybiłam ze wszystkimi tradycyjnego żółwika.
-Zaliczone!
A następnie przytulilismy się.
Na szczęście było po walce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1425 słów. Mój rekord!
Hej ludzie!
Jak wam się podoba?
Jeszcze tylko epilog i koniec!
Do epilogu!
Bayo!
(POPRAWIONE)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro