Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

~Marinette~

Zjadłam śniadanie i poszłam do siebie. Założyłam czarne dżinsowe spodnie i czarno - szary golf. W końcu jest koniec października. Pogoda za oknem była nawet ładna. Drzewa mieniły się paletą kolorów.

-Tikki,chodź- wskazałam na swoją torebkę.

Tikki posłusznie wleciała. Zeszłam na dół,oznajmiając rodzicom,że wychodzę. Chciałam się dotlenić.

Poszłam do parku. Usiadłam na jednej z ławek i podparłam ręce o podbródek. Zastanawiałam się dlaczego Władca Ciem tak rzadko wysyła akumy. Może...jest słaby? Może zbiera siły na jakieś ostateczne starcie? Tak naprawdę,to...nie wiem. Może pójdę do Mistrza Fu i się czegoś dowiem? Chyba tam pójdę...ale też Tikki mogłaby mnie powiadomić,gdyby coś było nie tak...Sama już nie wiem...Jeszcze ten wczorajszy dzień...Och,Kocie,dobrze,że się pojwaiłeś,pomyślałam.

Patrzyłam na dzieci z ich rodzicami,którzy wyszli na spacer. Pewna dziewczynka bawiła się z psem. Była mulatką,miała brązowe włosy i oczy. Włosy były związane w dwie kitki,takie jak ja mam. Niedaleko niej rozmawiała jakaś kobieta. Z kądś ją kojarzę. No tak! Przecież to Nadja Chamak. No jasne. A to pewnie jej córeczka. Uśmiechnęłam się miło. Dziewczynka zauważyła mnie i pomachała mi,też jej pomachałam. Wstałam,aby pójść w pewne miejsce.

Popukałam lekko w drewniane,hawajskie drzwi. Po chwili usłyszałam ,,Proszę". Weszłam, a na podłodze siedział Mistrz i popijał ziołową herbatkę.

-Witaj,droga Marinette- powiedział.- Może herbatki?- wskazał na swoją filiżankę.

Przysiadłam obok niego. W sumie było mi zimno.

-Tak,chętnie.

Fu wstał i poszedł do innego pomieszczenia,pewnie kuchni.

Przyniósł mi po chwili gotową herbatę.

-Dziękuję.

Wypiłam łyk herbaty. Rozgrzała mnie trochę. Była o smaku owocowym.

-Wiele słyszałem co się wczoraj u ciebie działo,Marinette- powiedział nagle.

W tej właśnie chwili poparzyłam sobie gardło herbatą.

-Z kąd Mistrz wie?- zapytałam zaskoczona.

-A,ma się swoje sposoby- odparł,dalej pijąc herbatę.

-Mistrzu,mam do Mistrza pytanie...

-Tak? Jakie?

-Dlaczego ostatnio Władca Ciem nie wysyła akum?

Popatrzył na mnie i chwile potem dostałam odpowiedź.

-Pewnie jest słaby...albo zbiera siły na walkę ostateczną- miał poważną minę. Upił kolejny łyk.

-Też się nad tym zastanawiałam.

Siedząc tak i gawędząc z Mistrzem spojrzałam na zegar.

-Przepraszam Mistrzu,ale będę już się zbierać. Pewnie rodzice się martwią- powiedziałam wstając z dywanu i odstawiając już pustą filiżankę.

-Jest jeszcze jedna sprawa,Marinette.

Odwróciłam się. Już miałam wychodzić.

-Tak,mistrzu?

-Zaufaj Czarnemu Kotu. On ci pomoże.

-...Dobrze Mistrzu. Do widzenia.

-Do zobaczenia,Biedronko.

Idąc do domu przez park,zauważyłam Kagami. Szliśmy na przeciwko siebie. Spoglądałam na boki,udając, że jej nie widzę. Gdy byłyśmy już na tyle blisko,powiedziałam:

-Cześć Kagami.

-O,hejka Marinette.

-Em...co tutaj robisz?

-Nie uwierzysz!- powiedziała podekscytowana.

-Co się stało?

-Wygrałam zawody szermiercze!- piszczała ze szczęścia.

-Gratuluję!- uśmiechnęłam się.

-Ok. Miło się z tobą rozmawia,ale nie bądź na mnie zła czy coś,ale śpieszę się i...

-Nie,no spoko. To narazie.

-Pa!- i poszła.

Weszłam do salonu. Chociaź to zdarzenie z Kagami było dziwne. Mama wyszła i spojrzała na mnie krzywo.

-Gdzie byłaś tyle czasu?- zapytała.

-Poszłam do parku i spotkałam Alyę,a potem Kagami.

-Aha. No to mogłaś je zaprosić- uśmiechnęła się.

-Alya musiała już iść,a Kagami się spieszyła.

-No dobrze.

-To ja idę do siebie- powiedziałam.

Zdjęłam kurtkę i buty. Usiadłam na łóżku. Podciągnęłam kolana pod siebie. Zaniosłam się cichym płaczem. Dlaczego Nathanael mi to zrobił? Przecież jak byliśmy mali,to był dobrym przyjacielem...No właśnie,to było kiedyś,a teraz jest teraz...

Nie wiem ile tak siedziałam,ale usłyszałam pukanie w okno. Podniosłam wzrok i zobaczyłam w nim Chata. Niechętnie wstałam i w puściłam go do środka. Usiedliśmy na łóżku.

-Witaj Kocie.

-Witaj,Purrrnices.

-Eh- westchnęłam- Chciałam ten dzień spędzić sama- spojrzałam w jego oczy. Posmutniał.

-Chodź tutaj- rozłożył ręce. Przytuliłam się do niego.

-Wiem co poprawi ci humor- powiedział swoim wesołym głosem.

-Chce zostać w domu- oznajmiłam.

-A co ty taka... jakaś dzisiaj?- zapytał. Odsunął nas od siebie i spojrzał na mnie.

-Nie mam pojęcia- westchnęłam.

-Nie rozmyślaj nad tamtym dniem,Marinette.

-Próbuje,Kocie,ale...nie mogę o tym zapomnieć- spojrzałam smutno na niego.

Oparł się plecami o ścianę i przytulił mnie do siebie. Przytuleni,trwaliśmy w przyjemnej ciszy. W jakimś momencie zawibrował mój telefon. Chciałam sięgnąć go z szafki,ale Kot mi go podał. Spojrzałam na wyświetlacz.

Od: Alya

Do: Marinette

,,Masz ochotę na jakiś wypad? Będą jeszcze Juleka,Alix,Rose,Kim,Max."

Od: Marinette

Do: Alya

,,Alya,nie mam ochoty"

Od: Alya

Do: Marinette

,,Dlaczego? Czy coś się stało?"

Od: Marinette

Do: Alya

,,Nie, mam jakiś kiepski humor...Nie mam na nic ochoty"

Od: Alya

Do: Marinette

,,Okej. To pa ;*"

Od: Marinette

Do: Alya

,,Pa. Dobrze się bawcie ;* "

Odłożyłam telefon na półkę.

-Wybacz,ale czytałem twoje wiadomości- usłyszałam przy uchu.

-Okej. Nic się nie stało- odparłam.

Chat poprawił się w miejscu i przytulił mnie od tyłu. Czułam jego głowę na mojej,jak sobie ją oparł. Ja oparłam głowę o jego ramię. Poczułam pocałunki na mej głowie. Chat schodził niżej i niżej. Była szyja,podbródek i policzek. Przekręcił mnie do siebie i złapał w talii. Patrzył mi prosto w oczy. Uśmiechnął się łobuzersko.

-Sprawię,że zaraz poczujesz się lepiej- powiedział.

Całował mnie wokół podbródka. Pocałował w policzek,czoło,nos. Oplotłam go rękoma na szyi. Na chwilę przerwał i spytał:

-Mogę?- spojrzał znacząco na moje usta.

Zastanawiałam się przez chwilę.

-Jeżeli nie chcesz to...

-Możesz- powiedziałam po chwili zastanowienia.

Spojrzał na mnie zaskoczony,ale po chwili się uśmiechnął. Zbliżał się powoli. Spojrzał mi jeszcze w oczy i poczułam jego usta na moich.

Był delikatny.

Był czuły.

Był...namiętny.

Przelewaliśmy nasze uczucia.

W tym momencie zapikało jego Miraculum. Musiał się zbierać. Przerwał odchylając się do tyłu. Spojrzał na swój pierścień i powiedział:

-Muszę iść.

-Wiem,Chat.

Wstaliśmy. Stałam przy oknie i czekałam aż wyjdzie. Zamiast tego przystanął na chwilę.

-Do zobaczenia jutro,Mari.

Pocałował mnie szybko w usta i wyskoczył. Skakał po dachach wywijając swym kicim kijkiem,a następnie zniknął za budynkiem. Zamknęłam okno. Położyłam się na łóżku myśląc nad tym, co przed chwilą się stało. Przytaknęłam poduszkę mocno do twarzy i jak tylko najciszej zapiszczałam. Tikki wyleciała z pod łóżka. Siedziałyśmy w ciszy,każda pogrążona w swoich myślach.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej.
Co tam? Jak tam?
Nie miałam pomysłu na ten rozdział xD.
Fajne wgl rozdziały?XD
Po co ja się pytam, jak i tak nikt tego nie czyta.
:'(
Do następnego.
Bayo!

(POPRAWIONE)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro