Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Zoe

Uchyliłam powoli powieki, w przed oczami miałam mroczki. Słońce znikało już za budynkami. Rozejrzałam się wokoło. Leżałam w jakimś zaułku. Na sobie miałam mój normalny strój. W głowie pojawiły mi się sceny z ostatnich kilku godzin.....przynajmniej wydawało mi się że to było kilka godzin.
- Jak się czujesz?
Spojrzałam na liska i słabo się uśmiechnęłam.
- Już lepiej. A co się w ogule stało?
Trixx podleciała do mnie i usiadła mi na kolanach.
- Gdy spadłaś z dachu cudem czegoś nie połamałaś. Po kilku minutach się odmieniłaś. Przeniosłam cię w róg. Leżysz tak już jakieś 4 godziny.
Wstałam i wzięłam kwami na ręce.
- O matko rodzice na pewno się martwią.
Zmieniłam się w Lisiczkę i pędem pobiegłam do domu. Nikt nie zauważył mojej nieobecności.
- Spotkanie! Kompletnie o tym zapomniałam.
Wyskoczyła przez okno i zaczęłam skakać po dachach w stronę Luvru. Gdy tam dotarłam nie wiedziałam co powiedzieć. Miejsce wyglądało jak jakieś pobojowisko. W ścianach były dziury, a najbliższe dachy wyglądały jak po wojnie domowej.
- Co tu mogło się stać?
Podeszłam do jednego z kominów. Był tam napis namalowany sprayem......

Marinett

Wiedziałam! Od początku nie pasowało mi coś w tej nowej ,,bohaterce". Volpina....mogłam się tego spodziewać.
- Kocie czemu zaufałeś jej ponownie! ? Nie pamiętasz co było ostatnio?
Chłopak wyglądał na zmartwionego.
- To nie jest Lisiczka. Jej bronią jest bat, a mocą ogień a nie iluzja. Zresztą moja przyjaciółka na ogon i brązowe oczy.
Z tym mogłam się zgodzić. Wygląda inaczej niz ta, która z nim pracowała.
- Waterfull!
Ważka użyła swojej mocy. Wokół jej rąk owinęły się wodne macki. Skierowała je w stronę Ilustrachora. Ten został zmyty z dachu. Nistety pojawiło się ich więcej. Zobaczyłam Postraszycielkę i pół człowieka w pół pantera. Z tego co mówił kot to Czarna pantera.
- Kotaklizm!
No fajnie. Zostało nam tylko kilka minut.
- To wszystko było iluzją. Dałeś się nabrać- powiedziałam do kota, który zajął się panterą.
Dopiero teraz zrozumiałam jak było mi to brak. W sumie w Rzymie też mam partnera: Gekona. Usłyszałam piknięcie. Ważce i kotowi kączy się czas.
- Szczęśliwy traf!
W mojej dłoni pojawił się spray. Spojrzałam na chłopaka. Wiedziałam, że chce bym napisała wiadomość. On naprawdę wieży, że nie został oszukany.
- Zaufaj mi - powiedział po czym uderzył kicikijem Postraszycielkę.
Podeszłam do komina i napisałem wiadomość do rzekomej Lisiczki.
LISICZKO WŁADCA CIEM WSKRZESIŁ WSZYSTKIE ZAKUMANIZOWANE POTWORY. NIE DALIŚMY RADY. PO...... Nie dokończyłam. Nawałnica uderzyła mnie parasolką w głowę. Zemdlałam boję się że to koniec.

Witajcie ludzie powracam do żywych! Bardzo was przepraszam wiem, że obiecałam rozdziały co trzy dni ale zbliżała się zakończenie roku i musiałam się skupić na poprawach ocen. Mam średnią 5.33 więc uważam że było warto. Pod ostatnim rozdziałem było mało komentarzy więc nie wiem czy wam się podoba. Jeśli możecie piszcie w kołach czy odpowiada wam moje ff;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro