Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Adrien rozchmurz się, bo jeszcze cię pomiot WC-ta dopadnie. - Mówił Plagg, ale bohater wcale go nie słuchał. 

Chłopak apatycznie wpatrywał się w krajobraz miasta za oknem sali w której przebywał.

Jego apatia znikła dopiero, gdy zobaczył lecącą w jego stronę akumę. Dodatkowo jego strach potęgowała świadomość, że ta akuma była jakaś inna, jakby większa... 

Wiedział, że to on ma być jej celem i wiedział, że tym razem nie uda mu się przed tym uchronić.

- Plagg uciekaj! - Krzyknął zdejmując pierścień i wyrzucając go na szkolny korytarz, następnie zamykając po tym drzwi. Nic więcej nie zdążył już zrobić, gdyż akuma zaczęła boleśnie wtapiać się w jego klatkę piersiową .- Nie proszę, nie! - Wydał jeszcze z siebie okrzyk bólu, a potem jego umysł zapadł w nicość, a ciało pokrył nowy magiczny kostium.

/ Perspektywa Marinette /

Szłam szkolnym korytarzem po swój plecak, który zostawiłam w sali, kiedy zobaczyłam odbijający się z brzękiem o podłogę pierścień.

Świecący pierścień...

Zaraz czy to nie jest przypadkiem... Miraculum Kota?! 

Schyliłam się szybko by go podnieść i gdy miałam już go w ręku, usłyszałam przepełniony bólem i strachem krzyk. - Nie proszę, nie! - Adriena?! Co się tu dzieje?! Teraz do moich uszu dotarł okropny hałas, również z klasy, z której dało się słyszeć jego krzyk. Jakby trzask pękającego drewna... 

- Tikki... -Już miałam się znów przemienić w super bohaterkę, gdy drzwi od sali zaczęły pękać, a ich fragmenty z hukiem rozpadły się na podłogę. Za ich progiem ujrzałam Kota.

Problem w tym, że nie Czarnego, a Białego Kota... Złoty dzwoneczek przy jego szyi już nie był złoty, a srebrny. Jego do tej pory szmaragdowe oczy, były teraz jadowicie żółte, do tego ich lekko podłużne źrenice zmieniły się w cienki pionowe kreski. Wygląda to przerażająco. Wiecznie roztrzepane złote kosmyki jego włosów są teraz ulizane i mają barwę platynowego blondu. Do jego stroju doszła jeszcze śnieżnobiała peleryna, a zamiast koci kija ma szpadę i dwa sztylety przymocowane do butów.
Nasze wzroki skrzyżowały się, a na jego twarzy wymalował się przerażający uśmieszek.

- Lepiej oddaj mój pierścień, to może zabiję cię szybko bez większych męczarni. - Rzucił w moją stronę.

- Nigdy! Gadaj co zrobiłeś Adrienowi! Już! - Krzyczałam, próbując ukrywać mój strach. 

- Pff myślisz, że się ciebie przestraszę? Nawet się nie przemieniłaś, a masz czelność mi rozkazywać. Nie to, że po przemianie możesz to robić. - Mówiąc to zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja za to się cofnęłam.

- C-co?! - Jak to? Kiedy się dowiedział? To nie możliwe... Teraz było wyraźnie widać mój strach.

- Tak wiem, że to ty udajesz  bohaterkę. A teraz oddawaj miracula! - Podniósł ton głosu.

- Nie, nigdy! Gdzie jest Adrien!? - Krzyczałam zdesperowana, nie wybaczę jeśli coś mu zrobił.

- Adriena już nie ma. A teraz zabiję ciebie i odbiorę swoją własność, Biedronsiu. - Zaczął szybciej iść w moją stronę.

- Nie! - Zaczęłam uciekać. -Tikki, Kropkuj! - W biegu wypowiedziałam formułkę przemiany. Jako Marinette nie miałabym szans, ale jako Biedronka już mam.

Biegłam cały czas przed siebie nie oglądając się. Zrobiłam to dopiero, gdy byłam już blisko wyjścia z budynku. 

Odetchnęłam z ulgą, kiedy nie zobaczyłam go za sobą. 

Zawsze byłam od niego szybsza.

Dobiegłam do klamki i pociągnęłam za nią.

- To teraz muszę iść do Mistrza Fu. - Powiedziałam sama do siebie otwierając drzwi. Jestem z siebie dumna, że mu uciekłam. 

- No nareszcie! Ile można na ciebie czekać! - Zobaczyłam Kota, który najwyraźniej czekał na mnie przed drzwiami oparty nonszalancko o kolumnę budynku.

Ale jak?! I jeszcze się kpiąco uśmiecha! Cholera!

Podskoczył do mnie bliżej i zrobił zamach by ściągnąć mi kolczyk, ale zdążyłam się nieznacznie odchylić tak, że tylko zadrapał mi policzek. Niestety przez to straciłam równowagę i runęłam na podłogę, co oczywiście chciał wykorzystać. 

- Nie uciekniesz mi złotko! - Chciał już się na mnie rzucić, lecz odepchnęłam go kopniakiem i przeturlałam się dalej by móc się podnieść.

- Chodź tu i walcz ze mną, szmato! 

- Proszę bardzo! - Krzyknęłam zamachując się swoim jojo, jednakże złapał je i... Zmiażdżył?! Jak? 

Teraz to serio się boję...

- Myślisz, że zrobisz mi coś tą zabaweczką? Ha ha Niedorzeczność! - To powiedziawszy wziął do ręki jeden ze swoich sztyletów. Zranił mnie nim w lewe ramię, ale celował w klatkę piersiową (udało mi się zrobić połowiczny unik i odepchnęłam go na nieznaczną odległość).

Jest strasznie szybki, więc nie zrobię dobrych uników, nie mam też mojego jojo by móc go zaatakować, za to on ma duży wybór broni... W dodatku ramię mnie okropnie boli... Muszę uciekać, bo faktycznie mógłby mnie zabić. Ale jak?  

W tym momencie znów mnie zaatakował, przyparł mnie do ściany i zaczął okładać pięściami (niektóre ciosy udało mi się powstrzymać). Mógłby mnie od razu zabić, ale chyba to dawało mu w tym momencie wystarczającą satysfakcję. Wszystko mnie boli i już nie mam siły odpierać jego ataków.

W pewnej chwili jakby zawahał się przed kolejnym ciosem, to była moja szansa. Kopnęłam  go z całej siły w krocze aż zawył z bólu i skulił się. 

Przepraszam Kocie, to przeze mnie jesteś zaakumanizowany ... Uwolnię cię, obiecuję. - Powiedziałam do niego cicho i uciekłam. 

Nawet nie mam pomysłu gdzie może być jego akuma...

/ W tym czasie w willi Agreste /

- Szefie, Adrien zniknął... Szkoła odwołała na dziś lekcje, a on nie wrócił. - Powiedziała nieco przestraszona tym faktem, Nathalie. Zwykle gdy chłopak gdzieś znikał, Gabriel nie był zadowolony i ona o tym doskonale wiedziała.

- Mylisz się Nathalie. Doskonale wiem gdzie on jest.- Odpowiedział jej, po czym zaśmiał się maniakalnie. Kobieta nawet nie próbowała kryć zdziwienia. - I pomyśleć, że cały czas miałem pod nosem jedno z najpotężniejszych miraculi, zabawne. Mój syn jednak się do czegoś nadaje... - Dodał po chwili Pan domu. 

Teraz jego sekretarka doznała podwójnego szoku. Adrien okazał się być Czarnym Kotem, a Gabriel, pierwszy raz od śmierci Emilie nazwał go swoim synem, prywatnie! 

/ Perspektywa Biedronki /

Biegłam co sił w nogach do mieszkania Mistrza, w czasie gdy Kot rozwalał miasto. Sama na pewno sobie nie poradzę, do akcji musi wkroczyć reszta drużyny.

Gdy wreszcie dotarłam na miejsce odmieniłam się z powrotem w Marinette. Teraz moje rany zaczęły boleć jeszcze bardziej niż dotąd, ale muszę wytrzymać.

Zapukałam, a Mistrz natychmiast mi otworzył z uśmiechem, który szybko mu zszedł z twarzy, gdy zobaczył w jakim jestem stanie.

- Dziecko, co ci się stało?! Chodź, trzeba coś z tym zrobić! - Powiedział staruszek i wciągną mnie do mieszkania nie dając mi nic powiedzieć. Zaciągną mnie aż do kuchni i tam zaczął smarować mój policzek i ramię jakąś dziwną maścią oraz zapalił jakieś kadzidełko. - To teraz opowiedz co się stało.

- Mamy poważny problem, Kot został zaakumanizowany i to z mojej winy. - Powiedziałam szybko na jednym wdechu. Chyba doznał poważnego szoku na tę wiadomość... 

- Jak to? Jak to się mogło stać?!  - Złapał się za głowę.

- Kim on jest? Wiem, że nie powinnam znać jego tożsamości, ale w tym wypadku to chyba konieczność. - Powiedziałam. - Zwłaszcza, że on chyba zna moją... - Dodałam ciszej.

- Nie mogę ci powiedzieć, składałem przysięgę i od tamtej pory tak samo jak kwami nie mogę zdradzać tożsamości posiadaczy miracul.

- Ale... - Zaczęłam ale mi przerwał.

- Ma pierścień? - Zapytał, a ja wyciągnęłam z torebki miraculum kota i podałam mu je. - To dobrze, ale w takim razie jak ci się udało go zdobyć? 

- Właściwie to znalazłam go na korytarzu jeszcze zanim dopadł mnie Biały Kot. I słyszałam też krzyk Adriena, więc prawdopodobnie to on zabrał mu pierścień. - Zaczęłam płakać. Mistrz chyba chciał coś mi powiedzieć, lecz usłyszeliśmy krzyki i wołanie o pomoc z ulicy. 

- Mistrzu potrzebuję pomocy innych bohaterów, sama nie dam rady. - Otarłam łzy podchodząc do gramofonu i otworzyłam go. 

- Dobrze, tylko uważajcie na siebie. - Odparł i zdjął z ręki bransoletę oraz podał mi ją. 

Wyciągnęłam jeszcze ze szkatuły miracula Pszczoły i Lisa oraz odłożyłam pierścień kota.

- Nie martw się Mistrzu, już niedługo Paryż znów będzie bezpieczny. - Powiedziałam tak na prawdę próbując przekonać do tego samą siebie i szybko wyszłam.

Gdy byłam w małej uliczce, znów z pomocą Tikki, stałam się Biedronką.

Przemieniona szybko pognałam do domu Alyi. 

Na moje szczęście dzięki Mistrzowi już nic mnie nie bolało, a ramię już nie krwawiło. 

Gdy już byłam na jej balkonie zapukałam cicho. Dziewczyna natychmiast się pojawiła, gdyż tym razem nie mogła biegać po mieście i nagrywać materiału na bloga (po akcji ze Swatką wróciła od razu do domu i prawdopodobnie potem jej starsza siostra już nie pozwoliła jej wyjść).

- Biedronka?! Już po akcji i chcesz dać mi wywiad, czy może do akcji musi wkroczyć Ruda Kitka? - Zapytała z blaskiem w oczach. 

- Druga opcja. - Wyciągnęłam w jej stronę pudełeczko z miraculum Lisa. - Tym razem sprawa jest bardzo poważna i potrzebuję pomocy.

- Możesz na mnie liczyć! - Powiedziała entuzjastycznie zakładając naszyjnik.

Natychmiast pojawił się Trixx.

- Cześć okularnico! - Krzyknęło na powitanie ucieszone kwami.

- Cześć rudzielcu! - Zasalutowała mu. - Trixx, do ataku! 

- Zanieś to naszemu żółwiowi. - Podałam jej kolejne pudełeczko z miraculum, na co ona zrobiła zdziwioną minę, ale lekko kiwnęła twierdząco głową i wzięła je. 

- Nie wiedziałam, że sprawa jest aż tak poważna... A co z tobą i Czarnym Kotem? - Zapytała.

- Ja idę dać miraculum Chloe, spotykamy się na dachu Notre Dame. - Odparłam.

- No, dobrze Biedronko... - Odpowiedziała mi, po czym pognała do domu swojego chłopaka.

Tymczasem ja byłam już w drodze do hotelu Le Grand Paris.

/ Perspektywa Rudej Kitki /

Oby tylko Nino był w domu... - Pomyślałam skacząc nad ulicami Paryża. W tle słyszałam wielu ludzi błagających o pomoc, tłukące się samochody i inne dźwięki destrukcji. 

Teraz lepiej rozumiem słowa Biedronki, mam tylko nadzieję, że ja i Nino zdążymy jej pomóc... 

Chwilę później byłam już w jego pokoju, ale tylko dzięki temu, że głupek zostawił otwarte okno, a niego samego tam nie było. 

Gdzież on może być?

Postanowiłam, że do niego zadzwonię. 

Oby tylko miał przy sobie telefon... 

Niestety oczywiście gdy tylko wcisnęłam zieloną słuchawkę w pokoju obok rozbrzmiała macarena. 

Nosz co za ... yghh - Już miałam się rozłączyć, ale ktoś odebrał. 

- Halo? - Uff to ten debil Nino, czyli po prostu był w salonie...

- Nino wejdź natychmiast do swojego pokoju. Sam. -Powiedziałam cicho.

- Alya? O co ci chodzi? Stało się coś? Czemu szepczesz?

- Natychmiast.-Powiedziałam po czym się rozłączyłam i schowałam za drzwiami, na wypadek gdyby jednak ktoś za nim szedł. 

Długo czekać nie musiałam. 

Gdy wszedł do pokoju i zamknął drzwi nie zauważając mnie, więc złapałam go za ramię. 

Na co wyskoczył i w powietrzu odwrócił się w moją stronę, na ułamek sekundy przyjmując pozycję żurawia, po czym jedną nogą nastąpił na jakąś kartkę, o którą się poślizgnął i przewalił się do tyłu, wydając z siebie pisk przerażonej dziewczynki.

- Ogarnij się żółwiu Ninja, to tylko ja, a ty się drzesz jakbyś ducha zobaczył.- Powiedziałam karcącym tonem powstrzymując śmiech.

- Nino, wszystko Ok? Iść do ciebie? - Usłyszeliśmy jego matkę.

- Nie, nic mi nie jest! - Odkrzyknął jej, a następnie spojrzał na mnie. - Stało się coś? - Wyciągnęłam w jego stronę rękę z pudełeczkiem.

- Zakładaj skorupę, bo potrzebują naszej pomocy! 

Po chwili skakałam z Pancernikiem po dachach.

- Właściwie to gdzie my idziemy? - Zapytał mnie mój chłopak gdy przeskakiwaliśmy nad kolejną przerwą między budynkami.

- Na dach Katedry.

- A gdzie Biedronka i Kot? - Dopytywał.

- Biedronka poszła po Pszczołę.

- A Kot?

- W sumie to nie wiem, Biedrona nic nie wspominała... Powiedziała tylko, że sprawa jest bardzo poważna... Może już coś robi? 

- Pewnie tak...

*TU BYŁ RYSUNEK BIAŁEGO KOTA, W SWOIM CZASIE DODAM NOWY*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro