Rozdział 7
/ Perspektywa Biedronki /
- Witaj Mistrzu. - Zwróciłam się do staruszka, gdy weszłam do środka jego mieszkania.
- Dobrze, że przyszłaś Marinette, przygotowałem dla was kilka maści na zapas. - Powiedział wręczając mi pakunek.
Na pewno się przydadzą...
- Dziękuję, Mistrzu. - Podziękowałam, ale odłożyłam chwilowo pakunek na stoliczek. - Ale tak właściwie to przyszłam po co innego... Ja wiem, że już teraz jest kilka miraculów więcej niż zwykle poza szkatułą... Ale my jesteśmy za słabi... Ja jestem za słaba... Gdyby tak wyjąć jeszcze jedno miraculum? Pamięta mistrz, że już kiedyś używałam dwóch miraculów jednocześnie... - Chciałam zapytać czy byłaby możliwość gdybym znów użyła dodatkowo miraculum smoka, ale Mistrz zrozumiał o co mi chodzi i od razu mi przerwał.
- Nie, Marinette. To zbyt ryzykowne. Potrzebujemy raczej dobrego planu, niż jeszcze większego ryzyka. Czy przez te dni dowiedziałaś się gdzie może być jego akuma?
- Niestety nie... Myślę, że akuma może być w jakimś jego przedmiocie osobistym. Znaczy, chodzi mi o to, że skoro nie ma pierścienia, a jest Kotem to znaczy, że akuma nie jest w żadnym przedmiocie jego jako bohatera, czyli dzwoneczek, pasek i koci kij odpadają. Ale jak wtedy wyjaśnić to, że Adrien odebrał mu pierścień? To nie ma sensu! Ughh
- Nie do końca rozumiem o co ci chodzi Biedronko... - Powiedział Mistrz ze zdziwieniem na twarzy.
- Bo to jest takie poplątane! Najłatwiej by było gdyby sam powiedział jak to było! - Sfrustrowana usiadłam na podłodze opierając się o ścianę i schowałam twarz w dłonie. - Albo Adrien... Nie! Muszę myśleć pozytywnie! On na pewno żyje! - Mówiłam sama do siebie, chyba po to by samą siebie przekonać... Gdyby był chociaż jeden świadek, który mógłby mi opowiedzieć jak to wyglądało... Zaraz! - Plagg! No przecież! - Podskoczyłam i klasnęłam w dłonie! - Mistrzu, czy mogłabym porozmawiać z Plaggiem?!
- Oczywiście, ale wątpię by to pomogło... Sam próbowałem, ale uparcie milczy. Nie tkną nawet ulubionego sera. Jest załamany. - Odparł strażnik miraculów.
- Ale warto spróbować! - Powiedziałam pewna swego, po czym otworzyłam gramofon i założyłam pierścień. Natychmiast oślepiło mnie zielone światło i pojawiło się kwami.
Kotek ziewnął i się przeciągną, a następnie spojrzał na mnie i wyraz jego buźki diametralnie się zmienił. Ze smutnego na wściekły.
- Ty! Jak mogłaś?! To wszystko twoja wina, że ###### - Chyba chciał jego imię bo w tym momencie z jego buźki zamiast słowa wypłynęły zielone bąbelki. - został zaakumanizowany! Ty wstrętna dziewucho! Do tej pory jeszcze żadna Biedronka aż tak nie zraniła swojego Kota! I ty niby jesteś bohaterką?! Zaraz zobaczysz co to gniew wkurzonego boga destrukcji! Kotak- Ewidentnie chciał użyć na mnie Kotaklizmu, ale nie zdążył, gdyż przerażona jego gniewem i wizją śmierci zdjęłam pierścień i rzuciłam nim, a on natychmiast go wchłonął.
- Taaak, to jednak był zły pomysł... Może Mistrz spróbuje sam jeszcze raz, a ja ukryję się w tym czasie w kuchni? - To powiedziawszy odwróciłam się i zamurowało mnie.
- A ja mogę spróbować? Biedronsiu, przecież tak ładnie proszę... - Powiedział Biały Kot, który stał teraz centralnie przede mną.
Za nim zaś, leżał staruszek ze skręconym karkiem.
Dosłownie sparaliżował mnie strach. W głowie miałam gonitwę myśli: "Skąd on tu się wziął?" "Co ja teraz zrobię?" "On zabił ostatniego strażnika miraculi, co się stanie z miraculami?" "Co się stanie ze mną?"...
/ Narrator /
Chłopak widząc jej paraliż uśmiechnął się kpiąco i ogłuszył ją koci kijem.
- Ty możesz mi się jeszcze przydać, Moja droga. - Powiedział i przeszedł obok niej. Podniósł z podłogi swój pierścień i założył go. Znów pojawiło się kwami.
- Ty żmijo, jak śmiesz rzucać miraculem?! Zabiję! - Krzyczało stworzonko nawet nie patrząc na swojego rozmówcę.
- Ciebie też milo widzieć, Plagg. - Odparł zaakumanizowany uśmiechając się, a stworzonko natychmiast zamilkło. - Plagg, wysuwaj pazury! - Wypowiedział formułkę przemiany.
Natychmiast wokół niego pojawiło się zielone światło, a kwami zostało znów wchłonięte w pierścień.
Dzięki miraculum, sztuczne kocie uszy chłopaka stały się prawdziwe, włosy i pazury się nieco wydłużyły, a zamiast paska pojawił się prawdziwy koci ogon.
- Ha ha I co teraz Biedroneczko? - Zaśmiał się i przerzucił sobie nieprzytomną dziewczynę przez ramię. - Nawet nie zauważyłaś, kiedy podczepiłem ci lokalizator, a podobno to ja nie nadaję się na posiadacza miraculum... - To powiedziawszy wziął pod rękę gramofon i ruszył do kryjówki Władcy Ciem.
Biały Kot dotarł do swojego celu po kilku minutach, a Władca już z niecierpliwością na niego czekał.
Kot rzucił Biedronkę na podłogę, wręczył Władcy Ciem gramofon i pokłonił się przed nim.
- Nareszcie! A teraz zabij ją i zabierz jej miraculum, przecież tak wiele złego ci zrobiła, Synu! - Powiedział uradowany mężczyzna.
- Taki mam zamiar, ale najpierw musi otworzyć gramofon i podać receptury na eliksiry dla kwami, dające dodatkowe moce. - Powiedział wypranym z emocji głosem, Kot.
- Przecież możesz rozwalić to ustrojstwo! A eliksiry nie będą potrzebne! Zabij ją chce zobaczyć jak umiera ostatnia nadzieja tego wstrętnego miasta!
- Oczywiście Ojcze. - Powiedział i odwrócił się w stronę dziewczyny, której właśnie wracał kontakt ze światem.
/ Perspektywa Adriena /
Nie mam pojęcia ile już czasu minęło od wniknięcia we mnie akumy. Od tej pory jestem jakby w próżni... W koło widzę tylko ciemność, a dodatkowo moje ciało więzią jakieś łańcuchy. Wyglądają one podobnie co ta wstrętna mgła towarzysząca akumanizacji... Mogę się szarpać ile chcę, ale to nie wiele daje, są strasznie mocne.
Czasem gdy mocniej szarpię, co wywołuje potworny ból, mogę usłyszeć jakieś odgłosy z zewnątrz. Chociaż i tak właściwie nie do końca wiem, co do tej pory się wydarzyło... A właściwie co wyprawia moje ciało... Nie mam nad nim żadnej kontroli. Przejął ją wytwór Władcy Ciem, Biały Kot.
Czasem zwraca się do mnie albo pozwala mi coś zobaczyć. Na przykład moją walkę z Biedronką tuż po zaakumanizowaniu.
Cały czas wtedy próbowałem się uwolnić i szarpałem się najmocniej jak potrafię. Nie chciałem i chcę zrobić jej krzywdy. Zraniła mnie, ale ja nadal ją kocham.
Pamiętam, że jeden z łańcuchów wtedy zaczął się lekko kruszyć, zobaczyłem wtedy na krótką chwilę przed sobą Białego Kota. Pamiętam, że spoliczkował mnie i na moich rękach pojawiły się dodatkowe łańcuchy, Kot powiedział mi "możesz próbować, ale nie dasz rady, niedługo całkowicie znikniesz" po czym znikł i znów straciłem obraz tego co się działo.
Teraz też próbuję się uwolnić, ale coraz bardziej opadam z sił.
W tym momencie zobaczyłem półprzytomną, leżącą na kafelkach Biedronkę.
Czyli potwór chce żebym widział co się teraz stanie...
Była coraz bliżej, a w tle słyszałem śmiech, najprawdopodobniej Władcy Ciem. To raczej nie wróży nic dobrego.
- Patrz jak ginie twoja Biedroneczka! - Usłyszałem głos mojego sobowtóra, a mnie zmroziło.
- Nie! Nie pozwolę na to! - Krzyczałem i zacząłem szamotać się ze zdwojoną siłą.
Przed oczami widziałem jak duszę Biedronkę. Jej zaszklone oczy. Jej smutek, strach, gniew, ból i rezygnację malujące się na jej twarzy.
- Nie! - Krzyczałem przerażony.
W pewnym momencie przed oczami ujrzałem maleńką wiązkę zielono-granatowego światła.
Instynktownie spróbowałem jej dosięgnąć czubkiem palca i gdy udało się, z jakiegoś powodu poczułem więcej siły.
Udało mi się rozerwać kilka łańcuchów. Znów przede mną stał wytwór Władcy Ciem. Bez wahania uderzyłem go z pięści wolną ręką aż się zatoczył do tyłu, a ja odzyskałem kontrolę.
Natychmiast puściłem Biedronkę.
- Uciekaj. - Wychrypiałem i nieznacznie odsunąłem się od niej.
Więcej zrobić nie mogłem gdyż znów straciłem kontakt z rzeczywistością.
Znów widziałem Białego Kota, który tym razem okładał mnie pięściami. Między czasie coraz więcej łańcuchów zaczęło mnie oplatać i podduszać.
/ Perspektywa Biedronki /
Lekko uchyliłam powieki i zobaczyłam, że znajduję się w kryjówce mojego największego wroga.
Widziałam też Kota, który podchodził coraz bliżej mnie.
Złapał mnie za szyję i zaczął dusić, a ja nie mogłam się bronić.
Myślałam, że teraz ma nastąpić mój koniec, ale uścisk nagle zelżał, a w oczach Kota pojawił się znajomy zielony kolor i zaczął się trząść, po chwili całkowicie puszczając mnie.
- Uciekaj. - Wychrypiał i odsunął się ode mnie na nieznaczną odległość, tak bym mogła uciec.
Skorzystałam z okazji nie oglądając się za siebie, ponieważ słyszałam, że Władca Ciem biegnie w moim kierunku. Skoczyłam przez gigantyczne okno, rozbijając je i uratowałam się od zderzenia z ziemią za pomocą jojo.
Uciekałam szybko i nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na obrzeżach Paryża.
Świetnie, nawet nie zwróciłam uwagi na to gdzie jest kryjówka Władcy Ciem! Mistrz Fu nie żyje, a miracula wpadły w łapska mojego najgorszego wroga!
I co ja teraz zrobię?! Mogę tylko liczyć na to, że Kot sam się od-akumanizuje!
Oparłam się sfrustrowana o jakieś drzewo i poczułam coś przy moim karku.
Odwróciłam się by zobaczyć co to, ale kora w tym miejscu była gładka... Dotknęłam, więc swój kark i pod palcami poczułam jakby mały guziczek... Spróbowałam go odczepić, a gdy już mi się udało zobaczyłam coś metalowego z maleńką diodką.
Nadajnik... To dlatego znalazł mieszkanie Mistrza. Gdybym była bardziej ostrożna... To wszystko moja wina... Poczułam na policzkach strumienie łez.
Muszę stąd iść bo znowu mnie dorwie, a teraz nie jestem w stanie walczyć.
Powinnam też spotkać się z resztą drużyny i odwiedzić rodziców w szpitalu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro