#5 Pierwsze starcie
Przerwa się skończyła. Adrien i Karin wrócili do pozowania, a Marinette i Mary poszły na lody. Budka z owym smakołykiem znajdowała się kilka metrów od miejsca, w którym odbywała się sesja zdjęciowa. Kiedy dziewczyny dotarły na miejsce, zostały świadkami awantury pomiędzy sprzedawcą a jakimiś dzieciakami z podstawówki.
- Powiem to po raz ostatni! Albo dasz mi czekoladę z miętą, albo wniosę na ciebie skargę! - wykrzykiwał jeden z bandy.
- Już mówiłem, że się skończyły... - bronił się sprzedawca. - W zamian za to mogę dać ci dwie w cenie jednej...
- Nie obchodzi mnie to!
- Właśnie! Jak nie dasz mojemu kumplowi tego, czego chce, naskarżę na ciebie! - wtrącił się inny.
- Hola dzieciarnia! - wkroczyła Marinette. - Nie możecie tego zrobić.
- Czemu niby? - zapytamy ze zdziwieniem.
- Ponieważ to nie wina sprzedawcy, że dany smak się skończył.
- Fritz! Co tu się wyprawia? - zaczął wykrzykiwać jakiś mężczyzna w średnim wieku.
- Sz-szef-fie? To nie tak jak szef myśli. - z przerażeniem mówił sprzedawca.
- Nie? A jak! To już czwarty raz w tym tygodniu, kiedy braknie ci towaru!
- Nie moja wina, że mamy spory ruch i towar szybko schodzi...
- Mam dość tych wymówek! Jesteś zwolniony!
- CO? - powiedziały dziewczyny w tym samym czasie, co Fritz.
- Nie może pan... - mówiła Marinette.
Sprzedawca podszedł zmarnowanym krokiem do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu.
- To miłe z panienki strony. - mówił przygnębionym tonem. - Ale będzie zmuszony podziękować za pomoc.
Fritz oddał szefowi fartuch i czapkę. Zostawił dla siebie tylko łyżkę do lodów. Zaginął w tłumie przechodniów.
- Współczuję biedakowi. - powiedziała Mary.
Wstrząśnięte całą tą sytuacją dziewczyny, udały się na pobliską ławkę. Po chwili jednak Mary zaczęła się źle czuć.
- Poczekaj tu! Zaraz przyniosę ci coś do picia. - Marinette ruszyła przed siebie i zniknęła w tłumie gapiów.
- Mary, już czas! - wyszeptała z jej torebki Iris.
Dziewczyna uniosła wzrok i zaczęła się rozglądać. Zauważyła Fritza na ławce nieopodal. Był smutny, a w ręku trzymał łyżkę. Po chwili nadleciał czarno-fioletowy motyl, usiadł na łyżce i znikną. Zaraz po tym, mężczyzna się przemienił. Jego skóra była teraz koloru niebieskiego, wyglądała jak lód. Włosy również zrobiły się niebieskie, a na jego twarzy zagościła czarna maska. Mary zerwała się na równe nogi i pobiegła w jakieś ustronne miejsce.
- Illiris, rozwiń skrzydła! - krzyknęła z całych sił brunetka.
- Mary, nie tak to szło... - zachichotało kwami. - Rozprostuj.
- Oj, bo się stresuje. - uśmiechnęła się, ale natychmiast spoważniała. - Illiris rozprostuj skrzydła!
🐾🗼🐾
Karin i Adrien, niczego nieświadomi, co się zaraz może wydarzyć, robili swoje. Nagle coś wtrąciło dziewczynę z równowagi.
- Ty też to czujesz? - spojrzała na chłopaka.
- Nie mów mi, że to znowu camembert - powiedział z zażenowaniem i zaczął się wąchać.
- To też, ale nie to miałam na myśli... Śmierdzi tak jak... - jej oczy zrobiły się wielkie jak pięć złotych. - Musimy uciekać!
- Dlaczego? - za chłopakiem rozległy się krzyki i panika.
- Dlatego! - wskazała na tłum uciekających ludzi.
Nie zastanawiając się, Adrien chwycił koleżankę za rękę i pobiegli się schować do przebieralni. Zanim jednak im się to udało, zauważyli dziwnie ubranego, do tego lewitującego i strzelającego lodem mężczyznę. Miał na sobie czerwoną czapkę, spodnie i muchę. Koszula, fartuch i buty były tęczowe. Na klatce piersiowej unosiła się kostka lodu, a w ręce trzymał łyżkę do lodów.
- Schowaj się tu i nie wychodź! - odparł blondyn, wrzucając dziewczynę do przebieralni.
- Yukki! - spomiędzy ubrań wyleciał mały, biały wilczek, który zajadał się truskawką.
- Obecny! - powiedział, gdy już skończył jeść.
- Gotowy? - stworek kiwnął głową. - Yukki, pokaż kły!
Nim wyszła z przebieralni, zerknęła w lustro. Białowłosa zauważyła, że jej piękne czarne oczy teraz były takie same jak u jej powiernika. Wybiegła z pomieszczenia. Panorama wyglądała jak za czasów epoki lodowcowej. Usłyszała szyderczy śmiech nad swoją głową.
- Witam panienkę. Jestem Nice Cream Man*, a ty?
- Kimś, kto skopie ci siedzenie!
- Wyszczekana jesteś, ale już niedługo. - facet wycelował w dziewczynę swoją łyżką.
Wystrzelił w jej kierunku sople lodu. Wilczyca skrzyżowała ręce przy twarzy i zamknęła oczy. Czekała na cios, ale się nie doczekała. Otworzyła powoli oczy i ujrzała coś czarnego. To był Czarny Kot.
- Głupia! Co robisz? - chwycił ją i za pomocą swojego kociego kija odskoczyli w bezpieczne miejsce.
Chłopak był lekko ranny. Po ramieniu spływała mu krew.
- Daj! Opatrzę cię. - chciała złapać go za ramię, ale ten szybko się odsunął.
- Lepiej się gdzieś schowaj!
- Chcę pomóc!
- Pomóc? Nie mam zamiaru niańczyć jakieś dziewczyny, której się wydaje, że może być superbohaterką!
- Skąd możesz wiedzieć, że nie posiadam miraculum tak jak ty?!
- C-co? - z wrażenia wytrzeszczył oczy.
- Dobrze słyszałeś! A teraz wybacz, idę rozprawić się z lodziarzem. - odwróciła się plecami do Kota i ruszyła przed siebie.
Panujący mróz i chłód zbytnio jej nie przeszkadzał. Tylko trochę się ślizgała po nawierzchni. Dobiegła do Wieży Eiffel. Schowała się za jedną z nóg konstrukcji i rozejrzała się za wrogiem. Gdy tylko wystawiła głowę za róg, ktoś ją przestraszył, że aż doskoczyła dobre parę metrów.
- Wyluzuj! To tylko ja. - odparł ze śmiechem chłopak.
- Już jako człowiek mnie wkurzał, a teraz jest dodatkowo kotem. - odparła z zażenowaniem.
- Co mówisz?
- Żebyś się wziął do roboty!
Wilczyca zauważyła wroga. Walczył z kimś na moście.
- To pewnie biedronka. - był już poważny.
- To, co tak stoisz? Ruszamy!
Wbiegła na otwarty teren i coś ją trafiło tak mocno, że aż się przewróciła. Za sobą słyszała śmiech Kota.
- Ha ha... Bardzo śmiesznie Kocie...
- Wiem, ale to nie ja. - uniósł ręce do góry w geście obronnym.
- Jak nie ty, to kto?
Nad nimi rozległ się cichy i wysoki śmiech. Spojrzeli w górę i zauważyli armię bałwanków z psychopatycznymi uśmiechami. Zeskoczyły i zaczęły rzucać w nich śnieżkami.
- Uciekamy! - wykrzyczał Kot.
- Ale biegniesz w złą stronę...
Bałwanki skupiły swoją uwagę na Czarny Kocie. Początkowo to było nawet zabawne, ale przestało, kiedy Kot z ogonem biegli prosto na Wilczyce.
- W kulki se lecisz?
Wyciągnęła z rękawów wachlarze. Połączyła je w jeden ogromny i wzięła zamach. Spojrzała porozumiewawczo na Kota, a ten w odpowiednim momencie odskoczył do góry. Gdy już Czarny Kot nie był na celowniku, Wilczyca machnęła wachlarzem. Wszystkie śnieżne ludki odleciały, niszcząc się przy tym.
- Chodźmy teraz...
Nie dokończyła wypowiedzi, gdyż została trafiona promieniem lodu i była uwięziona w lodowej klatce metr na metr.
🐾🗼🐾
Mary przemieniła się i ruszyła szukać opętanego przez Akumę, ale nigdzie go nie było.
- Gdzie on się podział? - powiedziała pod nosem.
- Kogo szukasz? - odparł męski głos za dziewczyną.
- Mężczyzny z niebieskimi włosami i skórą. - zerknęła na osobę za nią i odskoczyła. - TO TY!
- To ja, a to ty! - zaśmiał się mężczyzna.
Dziewczyna mogła się w końcu przyjrzeć dość dziwnemu ubiorowi złoczyńcy.
- NA MIĘTOWE LODY! - miała zachwyt w oczach i głosie. - Wyglądasz jak Rainbow Dash, tylko tak bardziej creepy, ale i tak odjazd!
- Co proszę? - mężczyzna osłupiał.
- Skąd wytrzasnąłeś taki tęczowy kostium?
Nice Crem Man z poirytowaniem zaatakował Motyla. Na szczęście czerwone yo-yo w czarne kropki udaremniło ten czyn.
- Co do? - zagościł grymas na jego niebieskiej twarzy.
- Nie tak powinno traktować się klientów. - odezwał się dziewczęcy głos.
Należał do Biedronki, która spojrzało pytająco na Motyla.
- Kim jesteście? - zapytała niepewnie.
- Nie to jest teraz najważniejsze Biedronko. - odparł Motyl. - Jego łyżka! Z nią jest coś nie tak.
- Psujesz zabawę! - superłotr wymierzył cios w Złotego Motyla.
Nie miała szans na uniknięcie ataku, nawet Biedronka nie mogła nic zrobić. Zamroził jej skrzydła, przez co nie mogła latać. Opadła na ziemię i dobyła swojej broni, czyli wstążkę baletową. Machała nią na wszystkie strony, wokół własnej osi, aż w końcu się zaplątała.
- To było prostsze, niż mi się wydawało. - spojrzał na niezdolnego do walki Motyla, a następnie na oszołomioną Biedronkę. - Teraz twoja kolej!
Uniósł łyżkę do góry i rozpętał śnieżycę. Nastała tundra. Motyl wił się i wił, ale dalej nie mogła się uwolnić. Biedronka walczyła przeciwko złoczyńcy.
- Gdzie Czarny Kot? Jak zwykle nie ma go, kiedy jest potrzebny!
- Radziłbym skupić się na walce. - pomachał palcem przed twarzą Biedronki.
Z ziemi wyłoniły się stalagmity, krepując przy tym Biedronce ruch.
- A teraz pozwolisz, że zabiorę twoje miraculum. - lodziarz podszedł do dziewczyny.
Już wyciągnął rękę po jej kolczyki, kiedy dostał czymś po łapach.
- Wybacz My Lady za zwłokę, ale musiałem pomóc takiej jednej. - odparł Czarny Kot.
Na twarzy superłotra malował się grymas.
- Widzę, że pozbyłeś się mojej śnieżnej armii. Pozwól, że pokażę ci...
- Teraz to ja chciałbym ci coś pokazać. - puścił oczko do Biedronki, a ona wywróciła tylko oczami. - Kotaklizm!
- Kocie zaczekaj! - powstrzymała go Biedronka.
- Coś nie tak, My Lady?
Wymienili porozumiewawczo spojrzenia, potem Czarny Kot ruszył na przeciwnika. Ten jednak uniknął ciosu, a blondyn biegł dalej. Odwrócił się i posłał chytry uśmieszek. Zatrzymał się koło Motyla, która była już rozwiązana.
- Kiedy? - odparł ze zdziwieniem Nice Cream Man.
- Szczęśliwy Traf!
Uwolniona już dziewczyna od stalagmitów, użyła swojej supermocy. W rękach trzymała czerwoną suszarkę w kropki.
- Ale jak? - odparł zszokowany zaistniałą sytuacją.
- A kuku! - za nim stała Wilczyca.
- Jak zdołałaś...
- Uciec? Widzisz, Koteczek był bardzo pomocny i użył swojego kotaklizmu.
- Ale przecież...
- To była zmyłka. - parskną śmiechem Czarny Kot.
Nice Cream Man był otoczony, ale to go nie powstrzymało do zamrożenia własnej broni. Złoty Motyl był już wolny więc związał łotra swoją wstążką, a Biedronka za pomocą suszarki wydobyła łyżkę**. Teraz kiedy łyżka była rozgrzana, bez problemu mogła ją złamać. Wyleciał czarny motyl, a Biedronka szybko ją złapała.
- Pora wypędzić złe moce! - z jej yo-yo wyleciał biały motylek. - Miraculous Ladybug!
Rzuciła suszarką w górę i magiczny promień zaczął cofać czas. Klimat w mieście od razu się ocieplił, a śnieg stopniał. Rana Czarnego Kota zniknęła. Mężczyzna również wrócił do normalności.
- Mamy chwilę więc się przedstawcie. - zwróciła się do nowo poznanych dziewczyn.
- Jestem M... - Wilczyca nadepnęła Motylowi na stopę. - Auć! Złoty Motyl albo Butterfly.
- Wilczyca, ale preferuję Okami.
Rozległo się głośne pikanie z pierścienia Czarnego Kota.
- Miło było was poznać! Do zobaczenia następnym razem! - skoczy na najbliższy dach i zniknął.
- Ja też już będę się zmywać. - pomachała na pożegnanie Biedronka.
- Ej Mary! - mówiła szeptem. - Zauważyłaś to samo, co ja?
- Czyli co?
- Nie udawaj głupa!
- Ale ja nie wiem!
- Ehh... - przyłożyła rękę do czoła. - Później ci powiem. Jak Adrien zauważy, że mnie nie ma... Nie chcę nawet myśleć.
- Na razie! - każda pobiegła w swoją stronę.
Mary schowała się w uliczce niedaleko ławki, na której wcześniej siedziała i się odmieniła. Wróciła na wcześniejsze miejsce. Po chwili podbiegła Marinnete.
- Mary! Tu jesteś! Martwiłam się, że ten gościu zrobił ci krzywdę. - mówiła zatroskanym tonem.
- Jestem cała, ale przez najbliższy czas nie tknę lodów. - popadły w śmiech.
Karin pędziła jak oparzona do przebieralni. Dodatkowym utrudnieniem, nie licząc czasu, był fakt, że jest w miejscu publicznym. Miała takie szczęście, że cichaczem się prześlizgnęła do przebieralni przed Adrienem. Rozległo się pukanie.
- Karin? Jesteś? - zapytał Adrien zza drzwi.
- Ta! Żyję! - odmieniła się i otworzyła drzwi. - Chciałabym teraz odpocząć.
- Pocieszę cię. Sesja się skończyła i możemy wrócić do domu odpocząć. - powiedział z uśmiechem.
Wsiedli do limuzyny i wrócili do rezydencji.
____________________________________
*Nazwa zaciągnięta z UNDERTALE
**Tak jakby nie mogła rzucić o ziemię xD
Mam nadzieję, że nie za długi rozdział (raptem ponad 1900 słów).
Macie! Czytajcie! Cieszcie się! Gwiazdkujcie! KOMENTUJCIE! Whateva :3
Do następnego! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro