Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5 Pierwsze starcie

Przerwa się skończyła. Adrien i Karin wrócili do pozowania, a Marinette i Mary poszły na lody. Budka z owym smakołykiem znajdowała się kilka metrów od miejsca, w którym odbywała się sesja zdjęciowa. Kiedy dziewczyny dotarły na miejsce, zostały świadkami awantury pomiędzy sprzedawcą a jakimiś dzieciakami z podstawówki.

- Powiem to po raz ostatni! Albo dasz mi czekoladę z miętą, albo wniosę na ciebie skargę! - wykrzykiwał jeden z bandy.

- Już mówiłem, że się skończyły... - bronił się sprzedawca. - W zamian za to mogę dać ci dwie w cenie jednej...

- Nie obchodzi mnie to!

- Właśnie! Jak nie dasz mojemu kumplowi tego, czego chce, naskarżę na ciebie! - wtrącił się inny.

- Hola dzieciarnia! - wkroczyła Marinette. - Nie możecie tego zrobić.

- Czemu niby? - zapytamy ze zdziwieniem.

- Ponieważ to nie wina sprzedawcy, że dany smak się skończył.

- Fritz! Co tu się wyprawia? - zaczął wykrzykiwać jakiś mężczyzna w średnim wieku.

- Sz-szef-fie? To nie tak jak szef myśli. - z przerażeniem mówił sprzedawca.

- Nie? A jak! To już czwarty raz w tym tygodniu, kiedy braknie ci towaru!

- Nie moja wina, że mamy spory ruch i towar szybko schodzi...

- Mam dość tych wymówek! Jesteś zwolniony!

- CO? - powiedziały dziewczyny w tym samym czasie, co Fritz.

- Nie może pan... - mówiła Marinette.

Sprzedawca podszedł zmarnowanym krokiem do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu.

- To miłe z panienki strony. - mówił przygnębionym tonem. - Ale będzie zmuszony podziękować za pomoc.

Fritz oddał szefowi fartuch i czapkę. Zostawił dla siebie tylko łyżkę do lodów. Zaginął w tłumie przechodniów.

- Współczuję biedakowi. - powiedziała Mary.

Wstrząśnięte całą tą sytuacją dziewczyny, udały się na pobliską ławkę. Po chwili jednak Mary zaczęła się źle czuć.

- Poczekaj tu! Zaraz przyniosę ci coś do picia. - Marinette ruszyła przed siebie i zniknęła w tłumie gapiów.

- Mary, już czas! - wyszeptała z jej torebki Iris.

Dziewczyna uniosła wzrok i zaczęła się rozglądać. Zauważyła Fritza na ławce nieopodal. Był smutny, a w ręku trzymał łyżkę. Po chwili nadleciał czarno-fioletowy motyl, usiadł na łyżce i znikną. Zaraz po tym, mężczyzna się przemienił. Jego skóra była teraz koloru niebieskiego, wyglądała jak lód. Włosy również zrobiły się niebieskie, a na jego twarzy zagościła czarna maska. Mary zerwała się na równe nogi i pobiegła w jakieś ustronne miejsce.

- Illiris, rozwiń skrzydła! - krzyknęła z całych sił brunetka.

- Mary, nie tak to szło... - zachichotało kwami. - Rozprostuj.

- Oj, bo się stresuje. - uśmiechnęła się, ale natychmiast spoważniała. - Illiris rozprostuj skrzydła!

🐾🗼🐾

Karin i Adrien, niczego nieświadomi, co się zaraz może wydarzyć, robili swoje. Nagle coś wtrąciło dziewczynę z równowagi.

- Ty też to czujesz? - spojrzała na chłopaka.

- Nie mów mi, że to znowu camembert - powiedział z zażenowaniem i zaczął się wąchać.

- To też, ale nie to miałam na myśli... Śmierdzi tak jak... - jej oczy zrobiły się wielkie jak pięć złotych. - Musimy uciekać!

- Dlaczego? - za chłopakiem rozległy się krzyki i panika.

- Dlatego! - wskazała na tłum uciekających ludzi.

Nie zastanawiając się, Adrien chwycił koleżankę za rękę i pobiegli się schować do przebieralni. Zanim jednak im się to udało, zauważyli dziwnie ubranego, do tego lewitującego i strzelającego lodem mężczyznę. Miał na sobie czerwoną czapkę, spodnie i muchę. Koszula, fartuch i buty były tęczowe. Na klatce piersiowej unosiła się kostka lodu, a w ręce trzymał łyżkę do lodów.

- Schowaj się tu i nie wychodź! - odparł blondyn, wrzucając dziewczynę do przebieralni.

- Yukki! - spomiędzy ubrań wyleciał mały, biały wilczek, który zajadał się truskawką.

- Obecny! - powiedział, gdy już skończył jeść.

- Gotowy? - stworek kiwnął głową. - Yukki, pokaż kły!

Nim wyszła z przebieralni, zerknęła w lustro. Białowłosa zauważyła, że jej piękne czarne oczy teraz były takie same jak u jej powiernika. Wybiegła z pomieszczenia. Panorama wyglądała jak za czasów epoki lodowcowej. Usłyszała szyderczy śmiech nad swoją głową.

- Witam panienkę. Jestem Nice Cream Man*, a ty?

- Kimś, kto skopie ci siedzenie!

- Wyszczekana jesteś, ale już niedługo. - facet wycelował w dziewczynę swoją łyżką.

Wystrzelił w jej kierunku sople lodu. Wilczyca skrzyżowała ręce przy twarzy i zamknęła oczy. Czekała na cios, ale się nie doczekała. Otworzyła powoli oczy i ujrzała coś czarnego. To był Czarny Kot.

- Głupia! Co robisz? - chwycił ją i za pomocą swojego kociego kija odskoczyli w bezpieczne miejsce.

Chłopak był lekko ranny. Po ramieniu spływała mu krew.

- Daj! Opatrzę cię. - chciała złapać go za ramię, ale ten szybko się odsunął.

- Lepiej się gdzieś schowaj!

- Chcę pomóc!

- Pomóc? Nie mam zamiaru niańczyć jakieś dziewczyny, której się wydaje, że może być superbohaterką!

- Skąd możesz wiedzieć, że nie posiadam miraculum tak jak ty?!

- C-co? - z wrażenia wytrzeszczył oczy.

- Dobrze słyszałeś! A teraz wybacz, idę rozprawić się z lodziarzem. - odwróciła się plecami do Kota i ruszyła przed siebie.

Panujący mróz i chłód zbytnio jej nie przeszkadzał. Tylko trochę się ślizgała po nawierzchni. Dobiegła do Wieży Eiffel. Schowała się za jedną z nóg konstrukcji i rozejrzała się za wrogiem. Gdy tylko wystawiła głowę za róg, ktoś ją przestraszył, że aż doskoczyła dobre parę metrów.

- Wyluzuj! To tylko ja. - odparł ze śmiechem chłopak.

- Już jako człowiek mnie wkurzał, a teraz jest dodatkowo kotem. - odparła z zażenowaniem.

- Co mówisz?

- Żebyś się wziął do roboty!

Wilczyca zauważyła wroga. Walczył z kimś na moście.

- To pewnie biedronka. - był już poważny.

- To, co tak stoisz? Ruszamy!

Wbiegła na otwarty teren i coś ją trafiło tak mocno, że aż się przewróciła. Za sobą słyszała śmiech Kota.

- Ha ha... Bardzo śmiesznie Kocie...

- Wiem, ale to nie ja. - uniósł ręce do góry w geście obronnym.

- Jak nie ty, to kto?

Nad nimi rozległ się cichy i wysoki śmiech. Spojrzeli w górę i zauważyli armię bałwanków z psychopatycznymi uśmiechami. Zeskoczyły i zaczęły rzucać w nich śnieżkami.

- Uciekamy! - wykrzyczał Kot.

- Ale biegniesz w złą stronę...

Bałwanki skupiły swoją uwagę na Czarny Kocie. Początkowo to było nawet zabawne, ale przestało, kiedy Kot z ogonem biegli prosto na Wilczyce.

- W kulki se lecisz?

Wyciągnęła z rękawów wachlarze. Połączyła je w jeden ogromny i wzięła zamach. Spojrzała porozumiewawczo na Kota, a ten w odpowiednim momencie odskoczył do góry. Gdy już Czarny Kot nie był na celowniku, Wilczyca machnęła wachlarzem. Wszystkie śnieżne ludki odleciały, niszcząc się przy tym.

- Chodźmy teraz...

Nie dokończyła wypowiedzi, gdyż została trafiona promieniem lodu i była uwięziona w lodowej klatce metr na metr.

🐾🗼🐾

Mary przemieniła się i ruszyła szukać opętanego przez Akumę, ale nigdzie go nie było.

- Gdzie on się podział? - powiedziała pod nosem.

- Kogo szukasz? - odparł męski głos za dziewczyną.

- Mężczyzny z niebieskimi włosami i skórą. - zerknęła na osobę za nią i odskoczyła. - TO TY!

- To ja, a to ty! - zaśmiał się mężczyzna.

Dziewczyna mogła się w końcu przyjrzeć dość dziwnemu ubiorowi złoczyńcy.

- NA MIĘTOWE LODY! - miała zachwyt w oczach i głosie. - Wyglądasz jak Rainbow Dash, tylko tak bardziej creepy, ale i tak odjazd!

- Co proszę? - mężczyzna osłupiał.

- Skąd wytrzasnąłeś taki tęczowy kostium?

Nice Crem Man z poirytowaniem zaatakował Motyla. Na szczęście czerwone yo-yo w czarne kropki udaremniło ten czyn.

- Co do? - zagościł grymas na jego niebieskiej twarzy.

- Nie tak powinno traktować się klientów. - odezwał się dziewczęcy głos.

Należał do Biedronki, która spojrzało pytająco na Motyla.

- Kim jesteście? - zapytała niepewnie.

- Nie to jest teraz najważniejsze Biedronko. - odparł Motyl. - Jego łyżka! Z nią jest coś nie tak.

- Psujesz zabawę! - superłotr wymierzył cios w Złotego Motyla.

Nie miała szans na uniknięcie ataku, nawet Biedronka nie mogła nic zrobić. Zamroził jej skrzydła, przez co nie mogła latać. Opadła na ziemię i dobyła swojej broni, czyli wstążkę baletową. Machała nią na wszystkie strony, wokół własnej osi, aż w końcu się zaplątała.

- To było prostsze, niż mi się wydawało. - spojrzał na niezdolnego do walki Motyla, a następnie na oszołomioną Biedronkę. - Teraz twoja kolej!

Uniósł łyżkę do góry i rozpętał śnieżycę. Nastała tundra. Motyl wił się i wił, ale dalej nie mogła się uwolnić. Biedronka walczyła przeciwko złoczyńcy.

- Gdzie Czarny Kot? Jak zwykle nie ma go, kiedy jest potrzebny!

- Radziłbym skupić się na walce. - pomachał palcem przed twarzą Biedronki.

Z ziemi wyłoniły się stalagmity, krepując przy tym Biedronce ruch.

- A teraz pozwolisz, że zabiorę twoje miraculum. - lodziarz podszedł do dziewczyny.

Już wyciągnął rękę po jej kolczyki, kiedy dostał czymś po łapach.

- Wybacz My Lady za zwłokę, ale musiałem pomóc takiej jednej. - odparł Czarny Kot.

Na twarzy superłotra malował się grymas.

- Widzę, że pozbyłeś się mojej śnieżnej armii. Pozwól, że pokażę ci...

- Teraz to ja chciałbym ci coś pokazać. - puścił oczko do Biedronki, a ona wywróciła tylko oczami. - Kotaklizm!

- Kocie zaczekaj! - powstrzymała go Biedronka.

- Coś nie tak, My Lady?

Wymienili porozumiewawczo spojrzenia, potem Czarny Kot ruszył na przeciwnika. Ten jednak uniknął ciosu, a blondyn biegł dalej. Odwrócił się i posłał chytry uśmieszek. Zatrzymał się koło Motyla, która była już rozwiązana.

- Kiedy? - odparł ze zdziwieniem Nice Cream Man.

- Szczęśliwy Traf!

Uwolniona już dziewczyna od stalagmitów, użyła swojej supermocy. W rękach trzymała czerwoną suszarkę w kropki.

- Ale jak? - odparł zszokowany zaistniałą sytuacją.

- A kuku! - za nim stała Wilczyca.

- Jak zdołałaś...

- Uciec? Widzisz, Koteczek był bardzo pomocny i użył swojego kotaklizmu.

- Ale przecież...

- To była zmyłka. - parskną śmiechem Czarny Kot.

Nice Cream Man był otoczony, ale to go nie powstrzymało do zamrożenia własnej broni. Złoty Motyl był już wolny więc związał łotra swoją wstążką, a Biedronka za pomocą suszarki wydobyła łyżkę**. Teraz kiedy łyżka była rozgrzana, bez problemu mogła ją złamać. Wyleciał czarny motyl, a Biedronka szybko ją złapała.

- Pora wypędzić złe moce! - z jej yo-yo wyleciał biały motylek. - Miraculous Ladybug!

Rzuciła suszarką w górę i magiczny promień zaczął cofać czas. Klimat w mieście od razu się ocieplił, a śnieg stopniał. Rana Czarnego Kota zniknęła. Mężczyzna również wrócił do normalności.

- Mamy chwilę więc się przedstawcie. - zwróciła się do nowo poznanych dziewczyn.

- Jestem M... - Wilczyca nadepnęła Motylowi na stopę. - Auć! Złoty Motyl albo Butterfly.

- Wilczyca, ale preferuję Okami.

Rozległo się głośne pikanie z pierścienia Czarnego Kota.

- Miło było was poznać! Do zobaczenia następnym razem! - skoczy na najbliższy dach i zniknął.

- Ja też już będę się zmywać. - pomachała na pożegnanie Biedronka.

- Ej Mary! - mówiła szeptem. - Zauważyłaś to samo, co ja?

- Czyli co?

- Nie udawaj głupa!

- Ale ja nie wiem!

- Ehh... - przyłożyła rękę do czoła. - Później ci powiem. Jak Adrien zauważy, że mnie nie ma... Nie chcę nawet myśleć.

- Na razie! - każda pobiegła w swoją stronę.

Mary schowała się w uliczce niedaleko ławki, na której wcześniej siedziała i się odmieniła. Wróciła na wcześniejsze miejsce. Po chwili podbiegła Marinnete.

- Mary! Tu jesteś! Martwiłam się, że ten gościu zrobił ci krzywdę. - mówiła zatroskanym tonem.

- Jestem cała, ale przez najbliższy czas nie tknę lodów. - popadły w śmiech.

Karin pędziła jak oparzona do przebieralni. Dodatkowym utrudnieniem, nie licząc czasu, był fakt, że jest w miejscu publicznym. Miała takie szczęście, że cichaczem się prześlizgnęła do przebieralni przed Adrienem. Rozległo się pukanie.

- Karin? Jesteś? - zapytał Adrien zza drzwi.

- Ta! Żyję! - odmieniła się i otworzyła drzwi. - Chciałabym teraz odpocząć.

- Pocieszę cię. Sesja się skończyła i możemy wrócić do domu odpocząć. - powiedział z uśmiechem.

Wsiedli do limuzyny i wrócili do rezydencji.

____________________________________

*Nazwa zaciągnięta z UNDERTALE
**Tak jakby nie mogła rzucić o ziemię xD

Mam nadzieję, że nie za długi rozdział (raptem ponad 1900 słów).
Macie! Czytajcie! Cieszcie się! Gwiazdkujcie! KOMENTUJCIE! Whateva :3

Do następnego! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro